Mam nadzieję, że inni bohaterowie naszych opowiadań nie mają wpływu na tak małą ilość czytelników. NO LUDZIE! Żyjemy w świecie, w którym istnieje tolerancja + zawsze można pod daną postać podłożyć tą, którą się tak naprawdę lubi, więc nie musicie nas opuszczać, bo dawno nie było opowiadania związanego z BTR. Wrócimy do ich tematyki... Spokojnie...
A tym czasem zapraszam na kolejną część opowiadania o 5 Seconds of Summer. :3
Red Rose
~*~
Ćwiczyli do późna - o wiele dłużej niż zazwyczaj. Zanim pozbierali sprzęt, było już grubo po 18. Michael szybko pożegnał się z kumplami i odmawiając im wspólnego wieczora z grami, pobiegł w stronę domu. Miał nadzieję, że dotrze tam pierwszy.
Jednak kiedy otworzył bramkę zobaczył jak dziewczyna siedzi na schodach. Na jego widok powoli wstała i otrzepała pośladki.
- Hej.- mruknął, mijając ją i podchodząc do drzwi.
- Hej? - zdziwiła się. - A tobie co się stało?
- Nic. Wchodzisz?- zapytał, stając obok otwartego wejścia.
- Czekam na to godzinę. - powiedziała i weszła do domu. Od razu ściągnęła kurtkę i buty, a następnie włożyła je do szafy we wejściu.
Sam rzucił swoje rzeczy byle jak w okolicy szafy. Ruszył do kuchni.
- Głodna?- zawołał przez ramię.
- Trochę. - poszła za nim. Usiadła na blacie. - Jak próba?
Podszedł do niej. Oparł ręce po bokach jej ud, nachylając się niebezpiecznie blisko. Popatrzył jej w oczy twardym spojrzeniem.
- Ty puściłaś filmik organizatorce, no nie?
- Nie. - powiedziała spokojnie.
- Więc skąd ona o tym wiedziała, co?
Wzruszyła ramionami.
- Ja pokazałam go tylko wam.
- Nie okłamuj mnie, nie idzie ci.- mruknął.- Skąd ten stary babsztyl, kompletnie nie znający się na elektronice mógł to wiedzieć?
- Może i jestem szmatą, ale nie kłamię. - syknęła. - To nie ja pokazałam jej filmik. Wystarczyło przesłać plik muzyczny i anonim jej synalkowi. To w zupełności wystarczyło.
Popatrzył na nią.
- I kto to zrobił?
- Ja. W końcu musicie mieć dobry support, no nie? No chyba, że wolicie Tada z tubą.
- I pewnie nie wpadłaś na pomysł, że Ash zacznie grzebać dalej, no nie?- uniósł jedną brew.
- Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi.
- Słyszałem, jak śpiewasz.- szepnął.
- Ja nie śpiewam. - zaśmiała się.
- Owszem. Śpiewałyście duet. Co to było... Ah, tak. Hallelujah...
- Tylko chórki, a to nie jest śpiew. - zeskoczyła z blatu. - Gdzie masz talerze?
Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Jedną ręką wciąż trzymał ją za dłoń a drugą objął ją w pasie.
- Masz świetny głos.
- Jasne. - wywróciła oczami. - To gdzie te talerze?
Uniósł jeden kącik warg.
- Nie musisz mi wierzyć. Ale wiem, co mówię.
- Wierzę tylko w to, że mnie nie zostawisz po tym jak uratowałam ci tyłek. - uśmiechnęła się wrednie. - W nic więcej ci nie wierzę.
- Mądrze.- mruknął, śmiejąc się.
- Zamawiamy pizzę, czy robimy coś sami? - zapytała odsuwając się od niego. Otworzył lodówkę. - Coś liche te zapasy.
- A na co masz ochotę?- zapytał, opierając się o blat.- Ja zwykle zamawiam chińszczyznę.
- Szczerze? To na masaż, bo masz niewygodne schody, a jeśli chodzi o jedzenie to chińszczyzna może być. - mruknęła zamykając lodówkę.
- Nie kazałem ci na nich siedzieć.- wzruszył ramionami, wyjmując komórkę.
- Miałeś wrócić godzinę wcześniej.
Wzruszył ramionami.
- Ale przeciągnęła się nam próba.
- Serio? Zauważyłam.
- Cieszy mnie to.- zaśmiał się, po czym wybrał numer knajpy i złożył zamówienie.
- A tak poza tym czego nagadałeś Ash'owi i Calum'owi? I co to za pytanie "Ile razy mu stanął?" ?
Parsknął śmiechem.
- Nie przejmuj się. Tym debilom się nie przetłumaczy. Pewnie jeszcze przez kilka dni będą cię pytać o takie rzeczy.
- Jezu. Powiedziałeś, że nocowałam u ciebie?
- Nic im nie mówiłem. Sami na coś takiego wpadli.
- Wiedziałam, że tak będzie. - jęknęła. - Nie potrzebnie się zgadzałam na pójście z tobą do szkoły.
- Czym się przejmujesz?- otworzył sobie pół litrową butelkę coli.- To tylko Calum i Ash.
- A zaraz po tym cała szkoła. - mruknęła. - Może ty masz to w dupie, ale ja nie zamierzam ponownie usłyszeć dziwka.
- Błagam,- zaśmiał się.- Nikomu tego nie powiedzą. To ASHTON i CALUM.- powiedział głośno i wyraźnie.- Wszystko, o czym rozmawiamy w paczce, zostaje w paczce.
- Ja chyba będę się już zbierać. - poszła do przedpokoju i zaczęła się ubierać. - Przyjdziesz jutro po mnie?
- Siedziałaś przez godzinę po to, żeby teraz sobie iść?- uniósł jedną brew.
- Siedziałam, bo Justin napastował mi dom. - wzruszyła ramionami. - Ale mama pisała, że sobie poszedł, więc nie muszę dzisiaj u ciebie nocować. Nie ma takiej potrzeby.
- Szkoda. Chciałem ci coś pokazać.
- Niby co? - zmarszczyła brwi.
Uśmiechnął się lekko.
- Chodź.- skinął głową ku schodów.
Wywróciła oczami i poszła za nim.
Otworzył przed nią drzwi do swojej sypialni.
- Co tu jest takiego ciekawego? - mruknęła jakby zmęczona.
- Usiądź sobie.- mruknął, zamykając za nimi drzwi. Podszedł do stojącej w rogu gitary.
Usiadła na jego łóżku i uważnie śledziła jego ruchy. Dostroił wszystkie struny, osiągając tym idealnie brzmienie. Podszedł do biurka. Tym razem leżała na nim tylko jedna kartka.
Chłopak zaczął grać i śpiewać. Dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła. Gdy skończył, pozwolił by gitara sama ucichła.
- Piękne. - uśmiechnęła się wciąż siedząc w tym samym miejscu. - Zaśpiewasz ją na koncercie?
- Raczej nie.- zaśmiał się, siadając obok.
- Szkoda. - wykrzywiła twarz w grymasie. - Ale rozumiem. Zbyt osobista.
Wziął do ręki kartkę. Zaczął bawić się jej rogami.
- Ta... To dla ciebie.- podał jej papier.
- Piosenka od Michael'a Clifford'a. Niecodzienny prezent. - zaśmiała się i wzięła kartkę do ręki. Uważnie ją obejrzała, a następnie pocałowała chłopaka w policzek. - Dziękuję.
- Proszę.- uśmiechnął się lekko.- Tylko mam nadzieję, że nie będziesz się tym chwalić przed wszystkimi.
- Dlaczego nie? Wstydzisz się? - spojrzała na niego uważnie. - Czy boisz, że uznają cię za mięczaka,bo napisałeś piosenkę dla... mnie.
- Ani jedno, ani drugie..- mruknął.- Dlatego, że ta piosenka jest dla ciebie i tylko dla ciebie.
Zaśmiała się pod nosem.
- Ale wiesz, że i tak oprawię ją w ramkę i powieszę nad łóżkiem?
Zaśmiał się.
- Nie, ale ciesze się, ze aż tak ci się podoba.
- A masz coś jeszcze dla mnie? - wyszczerzyła się. - Może jeszcze jedną piosenkę?
- Na dzisiaj wystarczy prezentów.- pocałował ją w czoło.
- Liczyłam na inną odpowiedź, ale okay.
- Na przykład na jaką?- uniósł brew, rozbawiony.
- Nie ważne. Przyjdziesz jutro po mnie? - wstała i schowała kartkę do torebki.
- Mhm. A teraz cię odprowadzę.- odłożył gitarę.
- Nie. Sama dojdę. - zeszła na dół.
Zszedł za nią i nasunął trampki na nogi.
- Co mam zrobić, żebyś za mną nie szedł? - zapytała zrezygnowana.
- Nic. I tak pójdę.- narzucił skórzaną kurtkę na ramiona.
- Po co? I tak nie wejdziesz, więc to jest bezsensu. A poza tym zamówiłeś chińszczyznę.
- Znam się z dostawcą.- mruknął, wyjmując z kieszeni pieniądze.- Będzie wiedział, co robić. A ja nie idę do ciebie, tylko idę cię odprowadzić. Słychać różnicę, no nie?
- To nie zmienia faktu, że to bezsensu, bo jak napotkasz się sam na Biebera to go zabijesz,a nie ratowałam ci dupy po to, żebyś wpakował się w kolejne kłopoty.
- Trudno. Idziemy?
- Wyboru nie mam. - mruknęła wychodząc.
Wychodząc, schował pieniądze pod wielką donicę.
- Wczoraj powiedziałeś, że mnie bardzo lubisz i ci zależy, a kiedy powiedziałam, żebyś mnie pocałował, wyśmiałeś mnie. Dlaczego?
- Nie wiem, jak wyglądała twoja relacja z królewną.- mruknął.- Ale ze mną na pewno nie będzie wyglądała tak.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli, że nie będę cię całował lub nie całował, bo taki masz kaprys.- mruknął.
- Wczorajsze to nie był kaprys.
- Tak zabrzmiało.- prychnął.- Nie muszę ci niczego udowadniać i nie będę spełniał twoich zachcianek. Przykro mi, nie ten typ.
- Mi też jest przykro, że nie widziałeś w tym niczego poza kaprysem. - mruknęła. - Gdybyś nie zauważył to poprosiłam cię o to, bo chciałam zobaczyć jak to jest pocałować kogoś, bo tego chcesz, a nie dla szpanu czy rozgłosu.
- Królewno, popracuj nad tonem głosu i doborem słów.- powiedział, patrząc na nią znacząco. - Słowa "Możesz to udowodnić" i "Pocałuj mnie" razem, nie brzmią najlepiej.
- Ale wiesz do czego doszłam, po wyjściu z waszej próby? - mruknęła ignorując jego wypowiedź. - Że tak naprawdę nie chciałam tego pocałunku. Po prostu myślałam, że to co zrobiłeś, powiedziałeś, to prawda. Ale zależy ci tylko na tym, żebym uratowała ci dupę za każdym razem kiedy to Justin zacznie. Nie uważasz, że jesteście bardzo podobni do siebie?
Popatrzył na nią, lekko zawiedziony. Nie odpowiedział. Uniósł wyżej głowę i skupił swoje spojrzenie na drzewach przed nimi.
- Tak myślałam. -prychnęła.
Nie skomentował tego.
- Nie wiesz co powiedzieć? Typowe. On też tak robi. Ciekawe....
- Wiem, co powiedzieć.- mruknął.- Zastanawiam się tylko, czy jutro też powiesz mi, że wcale nie chciałaś, żebym ci coś udowadniał, albo że nie próbowałaś mną manipulować.- popatrzył prosto w jej oczy.
- Nie masz mi czego udowadniać. A wiesz dlaczego? Bo nasze stosunki polegają na wzajemnej ochronie. Ty bronisz mnie przed Justinem, a ja ciebie przed kozą. Czysty układ, który wraz z końcem liceum ulegnie rozpadowi.
Parsknął śmiechem.
- Świetnie. Cieszę się, że tak do widzisz.- zatrzymał się kawałek od jej domu.- Nie wiem, jak zamierzasz podciągnąć pod ten układ piosenkę, ale to twoja sprawa. Do jutra.
- Piosenka o niczym nie świadczy. - mruknęła i weszła do domu.
Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do domu.
Luke zaraz po próbie poszedł do dziewczyny. Nie zastał jej w domu, więc cierpliwie czekał pod nim. Kiedy zaczęło się ściemniać stanęła przed nim wstawiona dziewczyna.
- Coś ty zrobiła? - zapytał załamany jej widokiem. Włosy miała rozczochrane. Ubranie wymięte, a makijaż cały rozmazany. Wyglądała okropnie. - Gdzie byłaś?
Wzruszyła ramionami.
- To tu, to tam...- czknęła.
- Skarbie... - wziął ją na ręce. - Po co to zrobiłaś?
Powoli i po cichu wszedł do jej pokoju. Tak by jej rodzice ich nie słyszeli. Posadził ją na łóżku.
- Musisz się wykąpać.
- Nie. Nie muuuuszeeee...- jęknęła przeciągle, kładąc się na plecach. Nagle wybuchła śmiechem.
- Musisz. śmierdzisz samą wódką.
- Wódka jest niedobra.- skrzywiła się.
- To po cholerę się upiłaś? - mruknął idąc do jej łazienki by uszykować pełną wannę wody. - Idź się wykąp.
Wyciągnęła ku niemu ręce.
- Wykąp mnie.
- Sama musisz to zrobić. - poniósł ją i zaprowadził do łazienki.
- Nienawidzę jej.- jęknęła nagle, krzywiąc się, jakby miała się rozpłakać.
- Wiem, ale to dzięki niej dowiedziałem się, że masz anielski głos. I za to jestem jej wdzięczny. - dodał ściągając jej bluzkę.
- Ale to miał być sekret.- szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.- Bo ja śpiewałam tylko z nią.- popatrzyła mu w oczy.- A ona zostawiła mnie dla tej dziwki, tego Biebera. Przysięgła, że nikomu nie powie. A ja nie chcę śpiewać. Nie lubię śpiewać...
- Rozumiem. - przytulił ją mocno. - Nie zmuszę cię do tego, ale chciałbym jednak, żebyś to robiła. W końcu prawie odzyskałaś przyjaciółkę, której teraz nienawidzisz.
- Nienawidzę jej. Nie chcę jej znać.- zaszlochała.- Tyle czasu chciałam ją odzyskać. Starałam się jak mogłam. A ona tylko przyszła i zniszczyła mnie do końca. Nienawidzę jej.
- Nie zniszczyła cię. - szepnął. - Dzięki niej masz szansę na nowe życie. Lepsze. Dobrze wiesz, że poza naszą paczkę nic nie wychodzi.
- Przestań.- mruknęła, odsuwając się od niego. Ściągnęła buty i jeansowe szorty.
- Kocham cię. - pocałował ją w policzek i wyszedł. - Daj znać jak skończysz.
Cichutko płacząc, weszła do wanny. Dokładnie wyszorowała całe ciało, włosy, twarz. Wyszła z brudnej już wody i odkręciła korek. Wytarła się suchym ręcznikiem, po czym założyła mięciutki szlafrok. Umyła zęby z 10 razy i podszyła nieco włosy. Gdy już skończyła, zataczając się, wróciła do sypialni.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się chłopak. - Teraz tylko w piżamkę i do spania.
Gdy szła w stronę łóżka, potknęła się o rant dywanu. Wpadła prosto w ramiona chłopaka. Zaśmiał się cicho i wziął ją na ręce.Delikatnie posadził ją na łóżku. Uśmiechnął się patrząc na nią.
- Gdzie masz piżamę?
- Nie wiem.- mruknęła.- Będę spać w szlafroku.
- Nie możesz spać nago. - zmarszczył brwi. Podszedł do szafy i wygrzebał za dużą bluzkę szorty i czystą bieliznę. - Załóż to.
- Spanie nago jest bardzo przyjemne.- mruknęła, wstając. Rozwiązała pasek szlafroka i zsunęła go z siebie, kompletnie nie przejmując się obecnością blondyna.
Chłopak starał się na nią nie patrzeć. Ubrała się i znów usiadła na łóżku.
- Śpi. - uśmiechnął się.
Podniosła na niego spojrzenie. Z trudem wstała i podeszła, żeby się przytulić.
- Idź spać, bo do jutra nie pozbędziesz się kaca. - zaśmiał się przytulając ją. - Przyniosę ci szklankę wody.
- Nie. Zostań.
- Musisz mieć co do picia.
- Później. Teraz zostań.- zażądała, całując go w szyję.
- Dobrze. Połóż się.
- Połóż się ze mną.
- Okay. - mruknął zmuszając ją do położenia się. Sam ułożył się z drugiej strony łóżka.
Przytuliła się do jego piersi.
- Kocham cię, Luke.- szepnęła.
- Ja ciebie też, ale teraz już śpi. - pocałował ją w czubek głowy.
- Zaśpiewaj mi kołysankę...
- Jaką?
- Jaką chcesz. Uwielbiam słuchać twojego głosu. Tylko ciiii.- szepnęła.- To tajemnica. Jeśli się o tym dowiesz, zaczniesz to wykorzystywać...
Chłopak się cicho zaśmiał.
- Słoneczko już gasi złoty blask, za chwilę niebo błyśnie czarem gwiazd. Dobranoc. Dobranoc. Dobranoc już. - zaśpiewał bardzo cicho przytulając ją mocniej.
Nim się obejrzał, uspokoił jej się oddech i odleciała do krainy snów. Po raz ostatni pocałował ją w czubek głowy i pocierając jej ramiona pilnował by nie miała żadnych koszmarów. Jednak zasnął. Oboje śnili o tym samym. O swojej miłości...