piątek, 27 czerwca 2014

School stars cz.2

TO JUŻ W A K A C J E!!!
Czujecie to? xD Nareszcie! Tęskniłam do słoneczka i upragnionego opier***alania się <3 Życzę udanego lata każdemu, kto to przeczyta! <3
~Justme




Następnego dnia dziewczyna przyszła sama do szkoły. Wszyscy dziwnie na nią patrzyli, bo zazwyczaj towarzyszył jej Bieber. Nie obyło się bez głupich komentarzy. Claudia była tak zapatrzona w swoje nogi, że w pewnym momencie wpadła na kogoś. Wszystkie jej książki rozsypały się, a notatki fruwały po korytarzu.
- Przepraszam,- mruknął Mike.- Zamyśliłem się.- rzucił się, by pomóc jej pozbierać fruwające kartki.
- Zostaw. - mruknęła zabierając mu swoje rzeczy. Wszystko schowała do torby.
- Wybacz... Jak się czujesz?
- Normalnie. - mruknęła. - Czego chcesz?
- Niczego.- wzruszył ramionami.- Nie słuchaj tego idioty.
- To nie twoja sprawa. - warknęła.
- Możliwe. Ale uwierz mi, zasługujesz na kogoś o wiele lepszego.- powiedział cicho.
- Czyli na pewno nie na ciebie.- warknął Bieber, podchodząc do nich.- Gdzieś ty była?
- W domu. - wzruszyła ramionami olewając wypowiedź Mike. . - A gdzie miałam być?
- Pod moim domem.- mruknął, przygniatając ją do szafek.- Tak, jak codziennie.
- To chłopak powinien chodzić po dziewczynę, a nie na odwrót. - prychnął. - Chociaż. Ty nie jesteś ani jednym ani drugim.
Rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.
- Byłaś gdzieś z nim?- syknął.
- Co? Nie! - zaprzeczyła szybko.
- No powiedz jak fajnie było. - zaśmiał się widząc minę Biebera. Brązowooki tym razem jego przydusił do szafek. - Nawet nie próbuj szczeniaku.
- Zajebię cię, sukinsynu, rozumiesz?- warknął Bieber, potrząsając nim.
- Justin przestań! - krzyknęła dziewczyna i chciała ich rozdzielić.
- Serio chcesz zaczynać coś czego nie będziesz wstanie skończyć? - prychnął i gwałtownie go od siebie odepchnął. Bieber wylądował po przeciwnej stronie korytarza. Mike przekręcił głowę tak, by mu strzeliły kości, a następnie strzelił palcami. - Nie potrzebnie się rzucasz.
Bieber podbiegł do niego i mocno uderzył go z pięści w brzuch. Mike zgiął się w pół.
Ten mu nie był dłużny. Najpierw uderzył go z pieści w twarz. Brązowooki przewrócił się na ziemię. Jego warga krwawiła. Micheal podszedł i kopnął go z całej siły w brzuch. Raz. Dwa razy. Trzy razy.
- Mike! - obok pojawili się pozostali członkowie 5sos. - Co ty robisz?!
Gdy Ash i Cal go odciągali, ten tylko uśmiechał się cwanie widząc rozciętą wargę chłopaka.
- Masz dzisiaj szczęście. - prychnął. - Następnym razem cię nie uratują.
- Nic ci nie jest? - obok chłopaka kucnęła dziewczyna.
- Jeszcze się zobaczymy. - uśmiechnął się tajemniczo i w towarzystwie kumpli ruszył do klasy.
- Nie dotykaj mnie.- odepchnął jej ręce od siebie.- Lepiej spierdalaj do tego swojego kochanka, dziwko.- splunął jej pod nogi.
- Przecież nigdzie z nim nie byłam. - broniła się.
- Jasne. Gdybyś nigdzie z nim nie była, czekałabyś pod moim domem.- warknął, podnosząc się z trudem. Syknął, opierając się o szafki.
- Nie byłam, bo nie chciałam tam być. Przyszłam sama.
- To spierdalaj być sama gdzie indziej.- warknął, chwiejnie krocząc do gabinetu pielęgniarki.
- Justin. Nie zostawiaj mnie. - jęknęła.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej.- syknął.- Zobaczysz, jak łatwo będzie cię zastąipć.
- Justin... - jej oczy zaszły łzami.
- Spierdalaj.
- Jus....
Olał ją, odchodząc w dół korytarza. Dziewczyna się rozpłakała. Pobiegła do damskiej toalety.  Słysząc szloch, z kabiny wyszła Klara. Przestraszyła się, widząc dziewczynę w takim stanie.
- Ej, co się stało?
- Zostaw mnie! - pisnęła.
- Claudia...- westchnęła, odsuwając się.
- Zostaw mnie! Idź do tych swoich chłoptasiów! - krzyknęła przez łzy.
Nie zważając na krzyki, przytuliła dziewczynę.
- Raz się zamknij i daj sobie pomóc...
- Nie dotykaj mnie! - odepchnęła ją od siebie. - Nienawidzę was! Was wszystkich!
- Dlaczego?! Dlatego, że Bieber powiedział, że jesteśmy źli?!- krzyknęła.- Przyjaźniłyśmy się tyle lat, a ty zostawiłaś mnie dla tego cynicznego idioty! Dawałaś mu sobą pomiatać, a teraz sama zachowujesz się jak on! Kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Claudią?!
- Zostaw mnie! Nie dotykaj! Nienawidzę cię! Nienawidzę was wszystkich! Spieprzyliście mi życie! Po chuj kazałaś mu to zrobić?! Aż tak mnie nienawidzisz?! Jesteś podła! - krzyknęła wybiegając z łazienki.
- To ty jesteś podła.- szepnęła, powstrzymując łzy. Otarła dłońmi twarz i wyszła z łazienki.
- Co jest? - obok niej pojawił się Luke. - Płakałaś?
- Wydaje ci się.- mruknęła.- Coś mnie ominęło? Mike uśmiecha się jak psychopata.
- Pobił się z Bieberem. - mruknął piorunując go wzrokiem.
- Zasłużył sobie kurwa. - warknął. - A to dopiero początek gry.
- Nawet nie próbuj drugi raz. - Ashton pogroził mu palcem niczym ojciec.
- Aaaaaa... Więc to przez ciebie...- mruknęła, siadając na krześle.
- Zerwali? Owszem. - powiedział dumnie. - Teraz nie mam przeszkód, żeby obić mu mordę.
- Cóż, twoja królewna jest święcie przekonana, że to ja kazałam ci to zrobić, bo jej nienawidzę i zazdroszczę.- powiedziała dosyć spokojnie.
-Nie jest królewną. - mruknął. - Jest taka, bo on ją tak zmienił, ale Claudia, którą znałaś wcześniej wróci.
- Powoli zaczynam tracić na to nadzieję.- westchnęła zrezygnowana.- A na twoim miejscu modliłabym się, żeby Bieber cię nie zgłosił! Mało ci kozy?!
- Uważaj, bo się przestraszę. - prychnął.
W głośnikach szkoły rozległ się głos dyrektorki.
- Michael Climfford, proszony do dyrektorki. Natychmiast.
- No, właśnie. Wisisz mi czekoladę.- pokazała mu język.
- Jasne, jasne. - zaśmiał się wstając. - Idę, bo mnie wzywają.
- Nie zabij kogoś po drodze.- prychnął Calum.
- Zastanowię się. - mruknął wchodząc do budynku szkoły. Od razu skierował się do gabinetu dyrektorki. Na jednym z krzeseł przed biurkiem dyrektorki siedział Bieber. Mike zaczął się śmiać. - Poskarżyłeś się, co?
- Proszę o cisze, panie Clifford.- mruknęła dyrektorka.- Usiądź.
Niedbale usiadł na krześle.Kpiący uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- I znów się spotykamy... Który to raz w tym miesiącu? Trzeci?
- Czwarty pani dyrektor. - zaśmiał się. - Więc co ten szczyl pani powiedział?
- Że go bezprawnie i brutalnie pobiłeś.- zmarszczyła brwi.- Czy to prawda?
- Owszem. - wzruszył ramionami.- Brutalnie? Średnio. Bezprawnie? Nigdy. Zawsze mam powód.
- Jaki tym razem?- zapytała, wzdychając.
- Uderzył dziewczynę. Nazwał ją szmatą i traktuje jak przedmiot. - mruknął. - A to powinno być na odwrót.
- To nie prawda!- zaoponował Justin.
- Cisz,a panie Bieber. Wysłuchałam już pana wersji.- uspokoiła go.- Panie Clifford, czy ta dziewczyna może tu przyjść i potwierdzić pana zeznania?
- Nie. Po pierwsze, dlatego, że poszła do domu wcześniej wrzeszcząc, że zrujnowałem jej życie, bo ten dupek ją rzucił. A po drugie zrobi wszystko tylko, żeby to coś nie otrzymało kary. Owinął ją sobie w okół palca.
- Więc przykro mi.- westchnęła kobieta.- Ale znów muszę cię ukarać. Po raz 34 tylko w tym roku szkolnym... Michael. To było twoje ostatnie wykroczenie. Przy następnym będę musiała wydalić cię ze szkoły.
- A jeśli ona przyjdzie jeszcze w tym tygodniu? - zapytał patrząc uważnie na kobietę. - Nie wyrzuci mnie pani?
- Teraz...- odchyliła się w tył.- Powiadomię o bójce twoich rodziców. Zawieszam cię w prawach ucznia do końca miesiąca. Jeśli ona przyjdzie i potwierdzi twoją wersję, odwołam karę. Ale tak czy inaczej, następnym razem będę zmuszona cię wydalić, rozumiemy się?
- Tak. - mruknął niezadowolony. - Mogę iść?
- Możesz, najlepiej prosto do domu. Kara już się zaczęła. Pan też może odejść, panie Bieber. Pana rodzice powinni już czekać przed szkołą.- zwróciła się, do nadąsanego szatyna.
Chłopak niedbale wstał z krzesła i wyszedł z gabinetu dyrektorki. Kiedy tylko mijał Biebera przydusił do do ściany.
- To nie koniec sukinsynu. - warknął plując mu pod nogi. Powoli ruszył do kumpli.
- I jak tym razem?- zapytał wyraźnie zmartwiony Calum.
- Zawiesiła mnie na miesiąc. -  mruknął niezadowolony. - Jeśli Claudia potwierdzi moją PRAWDZIWĄ wersję to mnie odwiesi i będę mógł wrócić, ale jeśli jeszcze raz jej podpadę to mnie wyrzuci.
- No to DUPA.- mruknęła dziewczyna.
- Claudia nigdy nie potwierdzi twoich słów.- prychnął Justin, stając za Mike'm.
- Nie bądź taki pewien swego skurwielu. -warknął odwracając się. - Bo nic mnie nie powstrzyma przed wysłaniem cię na OIOM.
- Jesteś tego pewien?- syknął.- A kwestia tego, że wywalą cię ze szkoły? Zrujnujesz wszystko zespołowi, a ta idiotka nigdy więcej na ciebie nie spojrzy?
- Idiotą to ty jesteś. - warknął przez zaciśnięte zęby. - A szkoła? Zawsze idzie ją zastąpić.
- Mike, nie. - Luke złapał go za ramię i pociągnął kawałek do tyłu.
- Wypierdalaj Bieber.- warknęła Klara, gdy razem z Ashem, ramie w ramie odgrodziła kumpli od szatyna.- Migiem.
- O jej, bo co mi zrobisz? Pryśniesz mi w twarz perfumami?- zarechotał.
Uśmiechnęła się słodko.
- Pobiję cię dotkliwie. Mnie jeszcze nie notowali, będę mogła to robić częściej, niż Mike.
- Jasne. On bije się jak baba, więc ty nie umiesz nawet utrzymać gardy.- syknął.
Wielkie było jego zdziwienie, gdy oberwał z lewego sierpowego.
- Przyzwyczaj się. - syknął pogardliwie Mike. - Raz ona, raz ja. OIOM czeka.
Justin zatoczył się lekko do tyłu.
- Jeszcze mnie popamiętacie.- syknął, spluwając im pod nogi. Odwrócił się i odszedł w stronę parkingu.
- Claudia się przeprowadzała? - mruknął nagle Mike. - Czy nadal mieszka tam, gdzie dwa miesiące temu?
- Raczej się nie przeprowadzała...- odpowiedziała cicho szatynka.
- Idę do chaty. - pożegnał się z kumplami i ruszył w stronę domu brunetki.
- To było dziwne. - mruknął Luke. - Nie sądzicie?
- No.- przytaknął Hood.
- Odrobinę,- mruknęła, siadajac na ławce.
- Idziesz do domu? - zapytał dziewczynę.
- Jeszcze nie wiem. A co? Masz lepsza propozycję?- uśmiechnęła się.
- Kino. - uśmiechnął się uroczo.
- Brzmi dobrze.- przytaknęła.
- Więc chodź. - złapał ją za rękę. Splótł ich palce i pociągnął w stronę kina.
- I zostaliśmy sami.- chlipnął Hood, wyrzucając pustą paczkę po żelkach.- Może też mnie gdzieś zaprosisz, co, Ash?
- Nie.... Chociaż. - zaczął. - Mam pewien pomysł jak dopiec Bieberowi. Możesz mi pomóc jeśli chcesz...
- W gotowości!- zeskoczył z ławki i zasalutował.
- Więc rusz ten tyłek. - mruknął ruszając w kierunku domu gwiazdeczki. - Mamy dwie godziny. Potem wracają do domu.
- Lecę, pędzę.- mruknął pod nosem, biegnąc za kumplem.
- Na jaki film masz ochotę? - zapytał chłopak skręcając do kina.
- Hmmm... Szczerze? Nie wiem, nie mam pomysłu. A ty?
- Może Divergent? - zaproponował. - Słyszałem, że ciekawy.
- Bardzo za.- przytaknęła, uśmiechajac się szeroko.
- Chcesz popcorn albo coś do picia?
- Nie wiem jeszcze, zobaczymy, czy mają coś dobrego.- złapała go za rękę i pociągnęła do bufetu. Obkupili się w popcorn, cukierki, cole, nachos i obładowani tym wszystkim skierowali się na salę.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną. - kiedy chciał pocałować ją w policzek ta się odwróciła,a ich usta się złączyły. Przez chwilę stali zszokowani, ale potem wrócili do pocałunku. Łagodnego i niewinnego. Kiedy się odsunęli od siebie uśmiechnęli się promiennie. Znów szli na salę kinową.
Zamiast skupić się na filmie, po cichu komentowali różne sceny, karmili się nawzajem i wybuchali śmiechem w nieodpowiednich momentach. Nie obyło się też bez kilku skradzionych pocałunków.
- Nie, żeby coś, ale nie mam zielonego pojęcia o czym to było.- zaśmiała się Klara, gdy wyszli z sali.
- Ja też nie. - zawtórował jej. - Wolałem się skupić na kimś innym.
Splótł palce ich dłoni. Dziewczyna zarumieniła się.
- Wiesz, ja też.- przytaknęła, wyrzucając puste pudełko po popcornie.
Chłopak skradł jej całusa,a następnie wziął na ręce.
- A teraz co robimy?
Zachichotała, oplatając ręce wokół jego szyi.
- Możemy... Ymmm.... Pójść do parku.
- Kuszące. - mruknął jej we włosy zaciągając się ich zapachem. Lawenda
- Poskaczemy po murkach, narobimy hałasu... Jak zawsze.- zaśmiała się, całując go w policzek.
- Mhmmm. - uśmiechnął się.
- I pośpiewamy.
- Ja nie śpiewam.- mruknęła, marszcząc się troszkę.
- Ze mną będziesz. - zaśmiał się. - Każdy potrafi śpiewać. Zwłaszcza takie bojowe dziewczyny jak ty, kotku.
Przewróciła oczami.
- Postaw mnie, słońce.
- Nie. Wygodnie mi. - wystawił jej język i zaczął schodzić po schodach.
Pokręciła głową.
- No postaw. I nie będę śpiewać. Ja gram, a nie śpiewam.
- Nie mogę cię postawić. - powiedział jak małe dziecko. - A jak ktoś mi cię ukradnie? Nie przeżyję tego.
- Przestań.- rozbawiona pstryknęła mnie w nos.- Postaw mnie, a coś ci dam.
- A co? - zapytał zaciekawiony i wyszedł przed kino.
- Niespodzianka. Ale spodoba ci się.
- Jak nie buzi to nie chcę. - powiedział jak nafochane dziecko i ruszył dalej.
- Nie powiedziałam, że nie buzi...- mruknęła tajemniczo.
Momentalnie się zatrzymał i postawił dziewczynę przed sobą. Delikatnie objął ją w tali, a następnie brutalnie przycisnął do siebie. Nie było wolnej przestrzeni między nimi. Jego ręce mocno trzymały tuż nad pośladkami. Dużo nie brakowało, a by ich dotykał. Oparł swoje czoło o jej i chwilę popatrzył w jej piękne oczy.
- Najpiękniejsze na świecie... - szepnął i musnął jej usta. Delikatnie i powoli. Nie śpieszył się. Jego pocałunki miały pozostać na długo w jej pamięci. Nagle poczuła mocny ścisk poniżej tali. Chłopak wbił palce w górną część jej pupy tym samym przyciskając jeszcze bardziej do siebie. Pocałunki nie były już tak niewinne jak wcześniej. Pełne żądzy i pożądania. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję. Palce jej dłoni badały każdy szczegół jego pleców, bawiły się jego blond włosami. Czasami przygryzała jego dolną wargę co bardziej pobudzało ich pocałunek. Namiętność, żądza, pożądanie to górowało.
Podniósł ją i postawił na niskim murku obok, by mogła być jego wzrostu. Odsunęła się troszkę i przygryzła dolną wargę, powstrzymując chichot.
- Może jednak odpuścimy sobie park?- zapytała cicho, stykając icch czoła.
- Dla ciebie wszystko. - znów złączył ich ustaw w gorącym pocałunku.
Przechodząca obok staruszka zapowietrzyła się głośno.
- Tak publicznie!? Nie wstyd wam?!
- Nie proszę pani. - wyszczerzył się chłopak. - Zaproponowałbym też pani całusa, ale wolę nie....
Kobieta mocno uderzyła go torebką.
- Co za brak szacunku i wychowania!- zawołała, odchodząc od nich. Szatynka pokładała się ze śmiechu.
- Jej strata. - wzruszył ramionami i wsadził dziewczynę sobie na barana. - Idziemy do mnie?
- Może być.- pochyliła się, by pocałować go w czoło.
Chłopak lekko ją podrzucił i ruszył w kierunku swojego domu.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

School stars cz.1

U W A G A!!!
W tym opowiadaniu Justin jest "tym złym", ale to nie ma na celu urażenie Biebera, ani żadnej Belieber. Obie z Red Rose jesteśmy Beliebers,a JB został wybrany do tej roli przez przypadek. Po prostu pasował nam do roli takiego chuja :3 



Claudia Merci


Klara Peters


Luke Hemmings


Mike Clifford



Ashton Irwin




Calum Hood



Justin Bieber








Zatłoczone korytarze. Krzyki. Śpiewy. Dźwięki instrumentów. Wschodzące gwiazdy. Typowe liceum w Los Angeles. To właśnie w nim rodziły się prawdziwe gwiazdy. Największą z nich był Justin. Nie dość, że nieziemsko przystojny to jeszcze posiadający ogromny talent. Wszystkie dziewczyny chciały być z nim, ale on wybrał tylko ją. Niska brunetka o brązowych oczach. Nie posiadała żadnego talentu, ale wraz z przyjaciółką były najładniejsze w szkole. Claudia i Justin byli najgorętszą parą. Wszędzie chodzili razem i nie szczędzili sobie czułości. Jednak chłopak często powtarzał jej, że bez niego byłaby nikim. Kiedy to mówił było jej przykro, ale wybaczała mu za każdym razem. Brązowooki potrafił być uroczy, troskliwy i kochany. Jednak bardzo rzadko pokazywał się z tej strony.
Klara była szatynką z pięknymi oczami. Utalentowana i nieśmiała. Nienawidzi Biebera przez to jak traktuję jej przyjaciółkę, a właściwie byłą przyjaciółkę. Odkąd w szkole pojawili się nowi uzdolnieni, ich przyjaźń dosyć szybko się rozsypała. Klara pod wrażeniem talentu nowo przybyłych dołączyła do ich grupy. Przy nich nie była taka jak wcześniej. Dzięki Luke'owi odżyła. Przy nim nie mogła się nudzić i to właśnie sprawiło, że między nimi coś się pojawiło...
- Ale patrz. - blondyn tłumaczył jej jak małemu dziecku i ponownie wskazał na ułożone owoce na stole.- To przypomina małpkę.
Klara wybuchła głośnym śmiechem.
- Sam wyglądasz jak małpka, geniuszu.- szturchnęła go.- Pacz teraz.- przełożyła jabłka i mandarynki.- Ta dam! Titanic!
- Sama jesteś Titanic. - wytknął jej język. - O właśnie pokazać ci coś?
- Co znowu? Tym razem portret Calum'a z tartej marchewki?- zaśmiała się.
- Nie. - zaśmiał się. - Piosenkę.
Uniosła brwi.
- A to chętnie.
Wyciągnął z torby kartki i położył je przed nią.
- "She Looks So Perfect" - wyszczerzył się. - Może być?
W ciszy przeczytała tekst, kiwając głową do wymyślonej melodii.
- Ale to jest odjechane.- mruknęła z uśmiechem, oddając mu kartki.- Sam to napisałeś?
- Yhym. - z twarzy nie schodził mu wyszczerz. - Wiedziałem, że ci się spodoba.
Przewróciła oczami.
- Jasne, jasne. Chcecie to nagrać? A w ogóle, to gdzie Ash i Mike?- rozglądnęła się wokół.
- Oczywiście, że to nagramy. A co do chłopaków, to szczerze nie wiem gdzie są. Po wf mi zniknęli. - wzruszył ramionami.
- Co nagrać? Jakieś ścierwo, którego nikt nie będzie chciał słuchać nawet w windzie?- usłyszeli za sobą szyderczy śmiech. Przy stoliku obok siedział Bieber razem z Claudią. Chłopak rzucał im pogardliwe spojrzenia.
- Chodź stąd. -  mruknął Luke zbierając rzeczy swoje i dziewczyny. - A tak przy okazji Bieber, to z tego co mi wiadomo, to ty jesteś ścierwem. W końcu to my będziemy śpiewać na najbliższym koncercie, a ty będziesz tylko supportem.
Prychnął.
- Więc masz złe informacje. To ja jestem tu gwiazdą, nie zapominaj. Twoje miejsce jest pod moim podium.- syknął.
Szatynka przewróciła oczami. Złapała Luke'a za ramie.
- Chodź.
- Twoja gwiazdeczka zgasła - uśmiechnął się cwanie obejmując szatynkę w pasie i odchodząc kawałek.
- Twoja za to nigdy nie świeciła.- zaśmiał się, całując Claudię w usta.
- Przestań. - odsunęła się od niego kawałek. - Daj mi chociaż zjeść.
- Siedź kurwa i się ciesz, że to ciebie całuję.- warknął.- Dobrze wiesz, że na twoim miejscu chciała by być każda dziewczyna w szkole.
- Ale nie jadłam nic od rana. - szepnęła. - Jestem głodna.
Prychnął i mocno ją od siebie odepchnął.
- To żryj. Jeszcze chwila i będziesz tłusta jak prosiak.- mruknął, biorąc jabłko.
Całej sytuacji przyglądali się Luke i Klara.
- Wiesz, Bieber, jesteś szmatą.- syknęła Klara.- A ty idiotką, że pozwalasz mu mówić takie rzeczy.
- To nie twoja sprawa. - mruknęła brunetka. - Nie powinno cię to obchodzić.
- Klara, chodź. - szepnął chłopak.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak on cię upokarza. Pamiętaj, to ON bez CIEBIE jest nikim.- syknęła, odwracając się. Razem z blondynem wyszli ze stołówki.
Bieber prychnął.
- Ta, jasne. Ja bez ciebie nadal mam głos, wygląd i fanki.- złapał ją za brodę.- A ty masz być przy mnie, kumasz? Bo jak nie, to bardzo łatwo znajdę sobie zastępstwo.
- Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham. - uśmiechnęła się.
- I tak ma być.- pocałował ją mocno i krótko.
- Idziemy na twoją próbę?
- Ta.- mruknął, odpychając się od ławki. Przerzucił przez ramię plecak i poprawił snapback'a.
Splotła swoje palce z jego palcami. Szli krok w krok.
Ludzie rozstępowali się przed nimi, tworząc w korytarzu przejście. Dziewczyny tęsknym wzrokiem spoglądały na dumną twarz Justina, gdy ten objął Claudie w pasie i pocałował ją w policzek.
- Co dziś będziesz śpiewał? - spytała uśmiechając się delikatnie do niego.
Pogłaskał ją po policzku.
- Zobaczysz, niunia. Raczej akustyki.
- Super. - przytuliła się do niego jeszcze bardziej.
Pchnął mocno drzwi do sali prób. Na ich szczęście, oprócz kilku osób opiekujących się sprzętem, byli sami. Od razu wziął do rąk gitarę i usiadł na specjalnym, wysokim stołku.
Dziewczyna usiadła w rogu i dumnie patrzyła jak jej chłopak śpiewa akustyki swoich piosenek. Była z niego bardzo dumna.  I bardzo by chciała być tak utalentowana jak on.



- Więc mówisz, że dzisiejszy wieczór masz wolny, tak? - wyszczerzył się Mike.
- Na to by wyszło.- pokazała język.- Chociaż... Cal, kiedy my robimy tę prezentację z biologi?
- Czy ja wiem.- wzruszył ramionami.- Mamy jeszcze tydzień.
- To co? W czwartek?- zapytała.
- Będzie ok.- uśmiechnął się szeroko i trzepnął w głowę Ashtona.- TO MOJE ŻELKI!
- Czyli dzisiaj masz wolne. - Ash oddał mu żelki. - Bo wiesz... Pewna osoba chciałaby się z tobą umówić, a my robimy za swatkę.
- Zamknij ryj, Ash. - syknął Luke, tak by tylko kumpel mógł go usłyszeć.
- Więc jak? Znajdziesz czas dla ktośka? - zignorował przyjaciela.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Co wam znowu chodzi po głowach?
- Nam? - zapytali oboje. - Nicccc.
- Nie słuchaj ich. - mruknął blondyn. - Są tępi i nie żyją.
- Dobra, z kim wy mnie chcecie umawiać? I czemu ten ktoś sam mnie nie zaprosi? - założyła ręce na piersi.
- Bo jest tchórzem. - zaśmiali się.
- Może boi się odmowy. - mruknął sam do siebie.
Przewróciła oczami.
- Luke, dobrze wiesz, że nie odmówiłabym. Cenię sobie inicjatywę. Na przykład, zgadzam się za każdym razem jak pytasz, czy obejrzymy razem film mimo tego, że wiem, że to po raz kolejny będzie "Mean girls".
- Czyli gdybym cię zaprosił na kolację poszłabyś? - zapytał cicho.
- Jasne, że tak.- zaśmiała się.- Przecież już nie raz jedliśmy, no nie? Więc w czym problem?
Calum i Mike zaczęli śmiać się jak opętani, a Ash wywrócił oczami.
- Ale nie taką kolację. - mruknął, wrogo patrząc na kumpli. - Bardziej w stylu randki.
Uniosła brew.
- Ale... Randki-randki?
- Mhm. - pokiwał twierdząco głową.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jasne.
- Naprawdę? - ucieszył się.
Przewróciła oczami.
- Nie, wiesz. Dla jaj.- cmoknęła go w policzek.- O której?
- O 18 będę, ok? - uśmiech mu z twarzy nie schodził.
- Boże, zaczynam się martwić.- zaśmiała się, widząc jego minę.
- Ej, może zamiast na kolacje, zaprowadź go do lekarza.- zaśmiał się Calum, dusząc się żelkiem.
- Wal się. - warknął do kumpla.
- Tyle agresji, a my przecież chcieliśmy pomóc.- Ashton rzucił w blondyna paczką chrupków.
- Dzięki. - złapał chrupki uśmiechając się cwanie.- Akurat miałem na nie ochotę.
- No widzisz. Nie ma za co! Powinieneś częściej nam dziękować.- puścił do niego oczko.
- Jasne. - przewrócił oczami. - Jeszcze w samozachwyt wpadlibyście jak Bieber.
- Bez przesady. Nawet gdybyśmy wszyscy trzej popadli w samozachwyt, i tak nie mielibyśmy tak wysokiego ego jak Bieber.- zaśmiał się Calum.
- W końcu ja tu jestem, no nie? - Hemmings zrobił śmieszną minę. Ash się opluł.
- Fuuu, Irwin!- dziewczyna ze śmiechem podała mu chusteczki.
- Ash, jesteś świnią. - skwitował blondyn. - Przy dziewczynie. Rozumiem, że jakbyśmy byli sami, ale nie przy dziewczynie. Wstydziłbyś się.
- Przy jakiej dziewczynie.- prychnął Hood.- Ona jest już prawie jak członek grupy. Równowartościowy facet.- wystawił do niej język.
- Dzięki.- zaczęła się śmiać.- Na prawdę, dzięki. Kiedyś cię za to pobiję. Jak równowartościowy facet.
- Nie mogę się odczekać.- prychnął.- Będziesz się być jak baba.
- Zabiję cię.- rzuciła się na chłopaka, tym samym zrzucając go z rzędu krzeseł na którym leżał.
- Aaaaaa! Ona mnie gwałci!- pisnął, a reszta zespołu zaśmiała się donośnie.
- Klara, nie zrób mu krzywdy. - zaśmiał się niebieskooki.
Dziewczyna ze śmiechem podniosła się z podłogi i opadła na krzesło. Wtedy z ziemi poderwał się spanikowany Calum i potykając się o własne nogi, uciekł w stronę Mike'a.
- O kurwa, ona się bije lepiej niż facet.- ciężko przełknął ślinę.
- To ty bijesz się jak baba. - mruknął Mike.
- Pyf.- Hood obrażony usiadł w przeciwległym kącie pokoju, coś pomrukując pod nosem.
Nagle wesołą atmosferę w pokoju przerwało głośne otwarcie drzwi. W progu stał Justin, obejmując w pasie Claudię. Zmierzył ich wrogim spojrzeniem.
- Wynocha stąd. To jest sala prób, a nie klatka w zoo. Miejsce małp jest na sali gimnastycznej.
- To dlaczego tu jeszcze jesteś? - zapytał spokojny Luke.
- Bo ktoś musi wam przypomnieć, gdzie wasze miejsce.- syknął.
- Albo nadal chcesz się łudzić, że jesteś ważny w tej szkole. - wzruszył ramionami.
- Nie muszę się łudzić. Jestem, w przeciwieństwie do was. A teraz wynocha.
- Nie. - powiedział Mike.
- Wyjdźcie stąd w tej chwili.- warknął.
- Zmuś nas. - mruknął Ash rozsiadając się wygodnie na krześle.
Uśmiechnął się kpiąco.
- Nie ma problemu. Dyrektorka nadal jest po mojej stronie.
Calum wydął dolną wargę.
- To niech pomoże ci nas stąd wynieść, bo sami nie wyjdziemy.
- Justin, nie. - szepnęła Claudia, kiedy ten zrobił krok w stronę chłopaków.
- Stul ryj.- warknął do dziewczyny.
- Nie mów tak do niej.- z krzesła podniosła się szatynka.
- Nie odzywaj się. - mruknęła do dziewczyny i mocniej chwyciła chłopaka za ramię. - Nie rób tego, bo nie będziesz mógł wystąpić.
- Bo ty akurat wiesz, co będę mógł, a co nie.- warknął, wyrywając się.- Jesteś tak głupia że to cud, że w ogóle wiesz, jak się nazywasz.
- Przestań. - szepnęła. - Chodź. Kiedy indziej poćwiczysz.
- Nie masz prawa się do niej tak odzywać. - odezwał się Mike wstając. - Jest dziewczyną, a nie szmatą jak ty. Potrafi więcej niż ty, więc to ona powinna cię traktować jak śmiecia, a nie na odwrót.
Prychnął.
- Obraziłbym się, gdybym usłyszał to od kogoś, kogo zdanie się liczy. A ty, jesteś najmniej potrzebnym członkiem tego waszego niby zespołu. Po co komu druga gitara? Zwłaszcza, gdy gitarzysta jest tak bardzo nie przystojny.- zaśmiał się.- Błagam, to widać, że Luke, Ashton czy Calum podobają się kilku dziewczynom. A ty? Nawet szkolnym pedałom się nie podobasz.
- Nie zależy mi na twoim fochu. - prychnął. - Mówię tylko, że Claudia będąc z takim zadufanym w sobie dupkiem nie powinna być. Jest wyjątkowa i świetnie poradziłaby sobie bez ciebie. Jesteś tylko dodatkiem. Zepsutym gnojkiem, któremu przydałoby się obicie mordy.
- Przestań! - krzyknęła brunetka. - Nie mów tak o nim!
- Rybka, dobrze wiesz, że taka jest prawda. Bronisz się przed tym i to jest twój błąd. - kontynuował.
- Pf, już? Ulżyłeś sobie?- zaśmiał się.- Słyszałem w życiu gorsze obelgi z ust lepszych ludzi niż ty. A jak już skończyłeś, możesz zebrać swój cyrk i spierdalać.
- Nie. Ulżę sobie dopiero, kiedy obiję ci mordę. - warknął nisko. W oczach Biebera na chwilę pojawił się strach w oczach.
- Mike...- Klara złapała chłopaka za ramię.- Odpuść. To, że go pobijesz nie zmieni faktu, że jest downem. Chodźmy, nie bardzo mam ochotę go oglądać...
- Zostajemy.- mruknął Cal.
- Ale będę miał satysfakcję. - warknął wyrywając się.
- Mike!- szarpnęła nim do tyłu.
- Klara, nie wtrącaj się. - mruknął patrząc na nią wrogo. - To nie twoja rzecz.
- Jasne, że nie.- przewróciła oczami.- Lubię się mieszać w nie swoje sprawy. Nie bij się z tym idiotą.
- Nie będę się bił z nim. - mruknął odwracając się do brązowookiego. - Tylko go pobiję.
- Mike, nie warto. - mruknął Luke stając obok niego. - Szkoda sił na jego idiotyzm i szmacizm.
- Skarbie, chodź do mnie. Tam poćwiczysz. - brunetka szepnęła do Justina.
- Ty na prawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz?- warknął.- U ciebie nie ma instrumentów, idiotko.
- Ale możesz przecież wciąć swoja gitarę. - spuściła głowę,
- Nie zamierzam łazić do ciebie z gitarą.- warknął.- Wynoście się stąd, bo potrzebuję salę.
- A ja obić ci mordę. - warknął Mike.
- Bieber, wypierdalaj.- warknęła Klara.
- Chociaż raz byś ustąpił. - pierwszy raz mu odpyskowała. Pożałowała. Spoliczkował ją. Zaskoczona spojrzała na niego.
- Teraz to cię zabiję, kurwa! - warknął Mike i rzucił się na brązowookiego. W ostatniej chwili złapali go Luke i Ashton.
- Dobra, wychodzimy.- Calum poderwał się z ziemi i otworzył drzwi, przez które chłopaki wyprowadzili rzucającego się Michael'a. Peters pozbierała ich rzeczy. Wychodząc, mocno pchnęła Justina ramieniem.
- Patrz jak łazisz, dziwko.- warknął za nią.
- Nie mów tak do niej. - warknęła brunetka.
- Zamknij się, albo dostaniesz jeszcze raz.- warknął, podchodząc do fortepianu.
- Idę do domu. - mruknęła. - Chcesz to sobie sam siedź, bo ja nie zamierzam po tym co zrobiłeś.
- Tak, jasne. Bo mi potrzebne twoje towarzystwo.- prychnął.
- Beze mnie jesteś nikim. - powtórzyła słowa Mike.
- Nie, skarbie. To ty beze mnie jesteś nikim.- prychnął.- To ja tu mam talent, wygląd i jakąś przyszłość. A ty jesteś beztalenciem, który trafił do tej szkoły cudem.
- Ale mam uczucia. - szepnęła i wyszła. Skierowała się do wyjścia.
Nie słyszała, jak Bieber się z niej śmieje. Przed szkołą spotkała 5SOS wraz z Klarą. Siedzieli na stolikach obiadowych i rozmawiali o czymś, roześmiani. Luke obejmował szatynkę, Ash szturchał się z Mikiem, a Calum jadł żelki.
Uśmiechnęła się na ten widok, ale nie zatrzymała. Po prostu szła przed siebie.
- Claudia!
- Co? - mruknęła nie odwracając się.
Poczuła szarpnięcie za ramię. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z byłą przyjaciółką.
- Nie dotykaj mnie. - warknęła.
- Claudia...- zaczęła.- Proszę...
- Daj mi spokój. - odwróciła się z powrotem.
- Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała cicho.
- Jasne. - odeszła.
Szatynka westchnęła i zrezygnowana wróciła do przyjaciół.
- I co z nią? - zapytał Mike momentalnie przestając wydurniać się z przyjacielem.
- Potrzebuje czasu.- odpowiedziała, siadając obok.- I coś mi mówi, że Bieber przesadził. Chyba pierwszy raz od niego uciekła...
- Dziwisz się? - prychnął. - Najchętniej to bym rozwalił mu łeb o ścianę.
- Ja poćwiczyłabym na nim zajęcia z biologii...- rozmarzyła się.- Hood! Może zamiast ciąć żabę, potniemy Biebera?
- Hestem ha!- zawołał z pełną buzią.
- Przestańcie. - zaśmiał się Luke,. - Nie wolno kroić debili, bo sam nim się staniesz.
- Debilizmem nie zarazisz się przez kontakt z krwią.- Calum wyjaśnił "naukowym" tonem.
- Właśnie. Tylko i wyłącznie, przez obcowanie. A w ten sposób sprawdzimy, czy ma mózg!- zawołała rozradowana niebieskooka.
- Nie, nie ma. - zaśmiał się blondyn.
Przewróciła oczami.

czwartek, 19 czerwca 2014

To lato zmieniło moje życie... cz.5

Kendall cały czas obejmował ją w pasie i nie puszczał jej na krok. Po dwudziestu minutach spaceru dotarli na punkt widokowy, z którego było widać pozostałe wyspy Grecji i pięknie oświetlone porty. W wodach mórz odbijało się światło księżyca i gwiazd. Wszystko wyglądało pięknie, jak w bajce. Chłopak dostrzegł, że ten widok ruszył dziewczynę i sprawił, że chciała się otworzyć. Po raz pierwszy zaczęła płakać jak małe dziecko i bez wahania przytuliła się do blondyna, który odwzajemnił jej uścisk. 
- Nienawidzę cię... Za to, że mnie tu przyprowadziłeś...- zaszlochała.
- Dlaczego? - zdziwił się. 
Odsunęła się od niego lekko i jeszcze raz się rozejrzała.
- Bo byłam kiedyś w podobnym miejscu... Jeszcze jako dziecko. Bez problemów i... Tego całego gówna...
- Jezu, przepraszam - przytulił ją mocnej. - Nie wiedziałem. Nie chciałem. Przepraszam.
Pokręciła niemrawo głową i obróciła się tak, że opierała się o niego plecami.
- Tu jest tak pięknie...- westchnęła, ocierając twarz dłonią.
- Podoba ci się? - oparł głowę o jej ramię. 
- Bardzo.- szepnęła, przymykając oczy.
- Cieszę się - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek. 
- Widać stąd twój dom?- zapytała, kierując swoje spojrzenie na miasteczko, leżące w dole.
- Ten tu - wskazał na duży dom niedaleko plaży. 
- Ładny... To cudownie mieszkać tak przy samej plaży... Budzisz się rano, wychodzisz na taras i możesz podziwiać uśpione jeszcze morze...
- Chcesz je zobaczyć? - uśmiechnął się ciepło. 
Pokiwała twierdząco głową.
- To chodź. Pokażę Ci wszystko - szepnął i wziął ją za rękę. 
- Ale... Ja...- zawahała się.
- Nie bój się. Nie skrzywdzę cię. 
- Nie o tym mówię...- mruknęła.- Ale... No dobrze...
- A o czym? - zdziwił się. 
Pokręciła głową.
- Teraz to nie ważne. Chodźmy... Zimno mi.
- Ważne - powiedział i zarzucił na nią swoją kurtkę. 
- Zmarzniesz...- zaprotestowała.
- Nie. Ciepło mi - uśmiechnął się. 
Wsunęła mu się pod ramię. Przytulił ją i ruszył do swojego domu. Gdy dotarli do domu blondyna, brązowooka zdjęła szpilki i odrzuciwszy je w kąt, stanęła na środku salonu. Bez słowa rozglądnęła się uważnie, po czym chwiejnym krokiem ruszyła ku dużym drzwiom tarasowym. Weszła na drewniany podest. Stąpając po nie równych, ciemnych deskach, usiadła na jednym ze schodków prowadzących na plażę. Zakopała nogi w piasek i zwróciła spojrzenie w kierunku wody, obmywającej brzeg kilka metrów od niej.
- Podoba ci się? - zapytał i usiadł obok niej. 
Westchnęła i pokiwała twierdząco głową
- Cieszę się - objął ją delikatnie ramieniem. 
- To cudownie, móc oglądać coś takiego co rano...- szepnęła.
- Popołudniu, wieczorem, w nocy...
- Zazdroszczę...- mruknęła.
- Oj tam.. 
- Jak mogę ci się odwdzięczyć?- zapytała nagle.
- Nijak - uśmiechnął się. - Nie musisz. 
- Kłamiesz. W życiu nie ma nic za darmo.- mruknęła.- Dziękuję. Chce ci się odwdzięczyć. Jak mam to zrobić?
- Nie musisz. Serio - zaśmiał się. 
- Przestań się ze mnie śmiać.- warknęła poddenerwowana.
- Ale ja się z ciebie nie śmieje - szepnął. - Nigdy.
- Nie prawda! Śmiejesz się ze mnie!- zawołała, wstają gwałtownie.
- Nie. 
- Więc odpowiedz mi, zanim sama zdecyduję.- burknęła, splatając ręce na piersi i stając przed nim.,
- Ufam ci.
Wydęła dolną wargę i odwróciła się na pięcie. Pewnym krokiem ruszyła w stronę wody.
- Ej, a ty gdzie? - pobiegł za nią.
- Idę się utopić!- zawołała przez ramię, gdy małe fale sięgały jej kostek.
- No weź - chwycił ją za ramię.
Obróciła się gwałtownie i chwyciwszy go za kołnierzyk koszuli, przycisnęła jego usta do swoich. Chłopak był zdziwiony, ale przyciągnął dziewczynę i przyciągnął ją do siebie.





- Weź idź do siebie!  - warknęła. 
- Dopiero, kiedy bezpiecznie odprowadzę cię na miejsce.- odparł.
- Jestem, więc spadaj - mruknęła. 
Zaśmiał się wesoło.
- Więc pa.- mruknął, nagle obejmując ją w talii i przyciągając. Złączył ich usta w słodkim pocałunku. Dziewczyna go odwzajemniła z wielką przyjemnoscią. 
- Mam nadzieję, że już się nie fochasz.- zaśmiał się cicho, gładząc cjej policzek. 
- A jeśli nie to? - uśmiechnęła się cwanie. 
- Jeśli się fochasz, to chyba będę musiał powtórzy pocałunek.- powiedział z udawaną rezygnacjcą.
- Chyba to nie wystarczy - zaśmiała się. 
- A masz jakieś lepszy pomysł?- uniósł jedną brew.
- Nawet kilka - zasmiałą się i weszła. - Amber jestem!
Odpowiedziała jej głucha isza
- Amber!? - krzyknęła i zaczęła się rozglądać. 
- Nie ma jej!- zawołał Carlos, stając w progu i opierając się o framugę drzwi.
- Nie ma jej, nie ma jej, nie ma jej - mówiła przerażona i próbowała się do niej dodzwonić, ale jej przyjaciółka miała wyłączony telefon. 
- Uspokój się...- mruknął, zachodząc ją od tyłu i obejmując.- Jest z Kendallem. Wysłał mi smsa.
- Jezu! - zaczęła się zbierać do wyścia. - Przecież on jej zrobi krzywdę. Gdzie on mieszka? 
- Nic jej nie zrobi, spokojnie.- złapał ją za nadgarstek.- Ręczę głową, że wszystko będzie okay.
- Zrobi. Skrzywdzi.
- Nie martw się, jest dużą, mądrą dziewczynką i gdyby Kendall nawet próbował, to i tak by mu nie wyszło, a obiecuję, że nie będzie próbował.- przytulił ją.
- Będzie. Będzie chciał... 
- Nie, nie będzie.- mruknął, gładząc ją po plecach.- Rozluźnij się, nic jej nie będzie.
- Będzie... - jęknęła. 
- Skarbie... Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?- zapytał cicho z lekkim rozbawieniem.
- On jej zrobi krzywdę.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo każdy jest taki sam. Zrobi to .
- Jest moim kumplem i znam go od bardzo dawna. Uwierz mi, prędzej dziewczyna zrani jego niż on dziewczynę...
- Nie wierzę ci. 
- Więc warto by to zmienić...- mruknął, składając lekki pocałunek na jej szyi.
- Przestań. Boję się o nią - mruknęła odsuwając się od niego trochę. 
- Na prawdę, nie masz o co.
- Martwię się - jęknęła. 
- Wiem skarbie, wiem... Pomyśl może o czymś przyjemnym. Chcesz obejrzeć film?
- Nie - szepnęła. 
- Posłuchać muzyki? Potańczyć? Napić się albo coś zjeść?- wyliczał.
- Nie. Nie. Nie. Nie - mruknęła i podeszła do niego bliżej. - Wymyśl coś innego. 
- Coś innego?- zabawnie uniósł brew.- Może jesteś zmęczona?
- Jak mam iść spać, jak martwię się o Amber? - spojrzała na niego dziwnie
- Nie mówię, że spać. Może na przykład położyć się i odprężyć?
- Jak? 
- Hmmm... Na przykład podczas masarzu?
- Jesli potrafisz zrobić masaż - mruknęła pociągająco. 
- Potrafię...
- No, to może się skuszę... 
- To prowadź...- uśmiechnął się seksownie, podając jej ramię.
Dziewczyna zaprowadziła go do swojej sypialnii. 



Przez kilka kolejnych dni Amber mieszkała u Kendalla. Spędzali ze sobą dosyć dużo czasu i mimo tego, że blondynka zachowywała się jak rozkapryszona królewna, cierpliwie to znosił. Aż do czwartkowego wieczora, gdy wracając z drobnych zakupów, zastał w przedpokoju spakowaną walizkę.
- A ty gdzie się wybierasz? - zdziwił się. 
- Wyjeżdżam.- odparła Julie, szukając swojej kosmetyczki.
- Ale dlaczego? - zaczął chodzić za nią. - Źle ci ze mną?
- Musze wracać do domu. Wakacje się skończyły.
- Ale przecież możesz zostać tu. Na zawsze. 
Obróciła się piecie i popatrzyła na niego zdziwiona.
- Niby po co?
- Ze mną. Tak dobrze nam razem - ujął jej dłonie. 
Parsknęła śmiechem, wyrywając dłoń.
- Na prawdę nie zrozumiałeś?- zapytała z politowaniem.- Nie ufam facetom. To się nigdy nie zmieni.
- Ale... 
- Nie ma ale. Mam nadzieje, że nie wziąłeś tego tygodnia jako zapowiedzi wielkiej miłości.
- Żałuję, ze cię poznałem, że ci zaufałem, że uwierzyłem, że nie jesteś pustą s.... - warknął i walnął w ścianę. 
Uśmiechnęła się wrednie dopakowała ostatnią rzecz do torby. Chwyciła za jej rączkę. Zbliżyła się do blondyna i pocałowała go krótko na pożegnanie.
- Seks z tobą był przyjemnością.- rzuciła puszczając do niego oczko.
- Nawzajem - mimo wszystko uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.- mruknęła, otwierając drzwi.
- Oby. Będę o tym marzył co noc - powiedział zalotnie. 
- Daj znać, jeśli kiedyś będziesz w Londynie.
- Na pewno. 
Zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
- Lubię cię. Jesteś chyba najlepszym facetem, jakiego spotkałam...- westchnęła.- Żegnaj.
- Żegnaj - mruknął smutno. 
Ostatni raz uśmiechnęła do niego i odeszła w stronę domu jej przyjaciółki. Chłopak patrzył przez okno na oddalającą się dziewczynę. Amber doszła pod dom Carlosa, w którym obecnie mieszkała jej przyjaciółka. Zapukała w drzwi.
Otworzył jej Latynos. Zdziwił się na jej widok.
- Hej, ja tylko na chwile. Chciałam się pożegnać...
- Eh... Jasne. Skarbie!- zawołał w głąb domu.
- Tak? - w drzwiach stanęła dziewczyna w koszulce Latynosa. 
-  Wyjeżdżam. Wracam do Londynu.- powiedziała cicho.
- Co? Dlaczego? - zdziwiła się. 
- Wakacje się już prawie skończyły... Muszę wracać do wujostwa... Wiesz... Po za tym zbliża się rocznica wypadku... Chcę postawić znicz na grobie rodziców...
- Wrócisz jeszcze? - zapytała smutna. 
- Nie wiem... Raczej nie... Wiesz, że cię kocham, no nie?- otworzyła ramiona jak do przytulenia.
- Przylecę za jakieś dwa dni - uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciółkę. - Nie zostawię cię. 
- Nie, no co ty. Zostań tu. Proszę...- szepnęła.- Zrób to dla mnie, okay?
- Ale.... Przecież wiesz, że cię nie zostawię.
- Wiem, że mnie nie zostawisz. Zawsze będziesz przy mnie. Ale chcę, żebyś była szczęśliwa. I mam do ciebie prośbę...
- Myślisz, że będę szczęśliwa nie wiedząc, co robisz? - zapytała. 
- Będę dzwonić i to często.- zachichotała.- Po za tym, możesz przyjechać do mnie na kolejne wakacje... I... Proszę... Pilnuj, żeby Kendall nie natknął się na jakąś dziwkę...
- Okay. Będę tęsknić - mocno przytuliła przyjaciółkę. 
- Pa skarbie...- cmoknęła ją w policzek.- A ty masz o nią dbać! Niech tylko mi się poskarży, a osobiście się z tobą rozprawie.- zaśmiała się, machając Latynosowi.
- Pa - powiedziała Julie i gdy tylko przyjaciółka zniknęła jej z oczu rozpłakała się. 
Carlos od razu otoczył ją ramionami i pozwolił jej płakać w swoje ramie.
- Zostawiła mnie z bałwanem - szlochała sama do siebie. 
- Ciii...- szepnął, głaszcząc ją po włosach.
Dziewczyna płakała,ale z każdą chwilą się uspokajała.
- Zobaczysz. Będzie dobrze... To przecież nie koniec.- mruknął jej do ucha.
- Tak. Dzielą nas tylko teraz tysiące kilometrów - mruknęła i wróciła do kuchni.
Westchnął, wodząc za nią wzrokiem. Podszedł do niej od tyłu i złożył pocałunek na jej ciepłym karku.
- Nie rób - mruknęła się odsunęła. 
- Co takiego?- zapytał.
- Nie rób - powtórzyła i usiadła na blacie. - Nie wolno tak. 
- Jak?- zapytał, obejmując ją w pasie.
- Tak - mruknęła i oplotła go rękoma w okół szyi, a nogami w okół pasa. - To jest złe, bo prowadzi do... 
- Do czego?- zaśmiał się, muskając jej usta.
- Do seksu -  wyszeptała mu na ucho. 
- Seks nie jest zły...- mruknął, rozbawiony.
- Nie? - spojrzała na niego zabawnie.
- Niee...
- A jaki jest? 
- Dobry. I odstresowuje...
- Hahaha... - dziewczyna się zaczęła śmiać. 
- No widzisz... Już jest lepiej.- zaśmiał się.
- Jesteś chory  - zaśmiała się i zeskoczyła. - Idę się przebrać.
- Może ci pomoc?- zaśmiał się.
- Nie, dzięki - zaśmiała się i zniknęła w łazience. 



Julie zamieszkała na stałe u Carlosa. Podjęła się studiów na miejscu a później znalazła dobrą pracę. W rocznicę ich poznania się, Carlos zabrał ją na plażę i oświadczył się. Ze łzami radości w oczach, zgodziła się. Pół roku później wzięli ślub, a wesele było dobrym pretekstem do zaproszenia Amber. Niestety, nie przyjechała. Przysłała list, z którego Jul dowiedziała się, że blondynka od 4 miesięcy jest w klinice odwykowej, ze względu na nieprzyjemne przeżycia z narkotykami. Kendall znalazł sobie miłą, dobrą dziewczynę z którą był na prawdę szczęśliwy, jednak nigdy nie zapomniał o wakacyjnej miłości...

poniedziałek, 16 czerwca 2014

To lato zmieniło moje życie... cz.4

Cały dom wypełniała głośna muzyka. Blondynka skakała po salonie, śpiewają do na wpół opróżnionej butelki piwa. Nagle ktoś zaczął walić w jej drzwi wejściowe.
- NO COOOO???!!!- wydarła się, chwiejnie krocząc do drzwi. Otworzyła je z rozmachem.- Czego kurwa?!
- Nie kurwa, tylko twoje kochanie - tym samym tonem odpowiedział jej Kendall. 
- Kochanie? Z tego, co pamiętam, dla ciebie jestem dziwką. Co, przyszedłeś poruchać? Liczysz na zniżkę dla stałego klienta?- parsknęła szyderczym śmiechem.
- Owszem - zachwiał się. - Na pożegnalne przyszedłem. 
- Pfff... To smutne, bo wysoko się cenię. Zwłaszcza, jak mnie wkurzyłeś.- prychnęła, opierając się o drzwi.
- Trudno - mruknął i wszedł do środka, a następnie usiadł na kanapie.
- Wynoś się!- krzyknęła, idąc za nim chwiejnym krokiem.
- Zmuś mnie, kocie - uśmiechnął się cwanie.
- Wypierdalaj, w tej chwili! Albo zacznę krzyczeć, że jesteś gwałcicielem!.- tupnęła nogą.
- Ja cię nie dotykam nawet - zaśmiał się. 
- Ale jak myślisz, komu uwierzą? Napakowanemu, zgrabnemu blondynowi czy drobnej, przestraszonej dziewczynie? Ludzie zawsze się nabierają.
- Nie obchodzi mnie to - wzruszył ramionami. - I tak mi nic nie zrobią, bo mój kumpel jest w policji. A poza tym od kiedy nie chcesz uprawiać seksu, co?
- Odkąd muszę cię oglądać.- warknęła.
- A co? Źle ci ze mną było? - wstał i podszedł do niej.
- Było miło, aż do momentu słów "dziwka".- warknęła, mierząc go wrogim spojrzeniem.
- No, bo byłem zdenerwowany - uśmiechnął się słodko i przyciągnął ją bliżej. - Powiedziałaś, że mnie nie kochasz, a ja zakochałem się w tobie. 
- Zakochałeś się? I dlatego przyszedłeś się pożegnać?
- Tak - zaczął całować ją po szyi. 
- I rano masz zamiar tak po prostu sobie wyjechać?- zaśmiała się.
- Skarbie, ja tu mieszkam od ponad roku - zaśmiał się między pocałunkami. 
- Więc czemu się ze mną żegnasz?- zmarszczyła brwi, kompletnie nie reagując na jego pieszczoty.
- Bo ty wyjeżdżasz. Jesteś tylko na wakacjach - pocałował ją namiętnie. - Prawda? 
- Ale nie wyjeżdżam jutro.
- A kiedy? - ucieszył się. 
- Za... eeeh... Nie wiem... Tydzień? Dwa? Jakoś tak...
- Czyli nie żegnamy się, dzisiaj? - uśmiechnął się. 
- Pożegnaliśmy się już wcześniej. Nazwałeś mnie dziwką, zapewne mnie nie kochasz, więc nie wiem, o ty tutaj robisz - parsknęła, odsuwają go od siebie.
- Bo przemyślałem to i żałuję tego co powiedziałem - przyciągnął ją z powrotem.
- Niemalże uwierzyłam - przewróciła oczami.
- Ty w nic skarbie nie wierzysz - zaśmiał się. 
- Najwyraźniej nie mam po co, ani komu - mruknęła, tracąc humor.
- Oj nie złość się, kocie - pogłaskał ją po policzku. - Naruszysz swoją seksowność. 
- Odwal się - warknęła, odpychając go mocno. Chwyciła na pół pustą butelkę i poszła z nią do kuchni. 
- Dlaczego? - poszedł za nią. - Bo uważam, że jesteś seksowna i masz niezły tyłek? 
- Nie. Niezły tyłek, masz ty.- mruknęła zalotnie.- Masz się odczepić, bo nie mam ochoty na sex.- usiadła na blacie kuchennym, jednym duszkiem opróżniając zawartość butelki.
- Ale ja nie powiedziałem, że musimy go uprawiać - stanął przed nią. - Możemy pobić coś innego. 
Zarzuciła mu ręce za szyję.
- Skarbie, oboje dobrze wiemy, że przyszedłeś poruchać.
- Tak, ale nie będę cię do niczego zmuszał - przyciągnął ją do siebie. 
- Oczywiście, że nie. Poczekasz, aż zmieni mi się humor, albo będę tak pijana, że będę miała wszystko w dupie, jak na codzień z resztą.- burknęła, opierają czoło o jego ramię.
- Jak się upijesz to cię położę do łóżeczka, a sam będę spał na kanapie w salonie - zaśmiał się cicho.
- Kłaaaamieeeesz...- lekko ugryzła go w szyję.- Wy wszyscy kłamiecie. Wszyscy faceci są tacy sami... Takie napalone psy...
- Nie jestem napalony, ani psem - zaśmiał się i wziął ją na ręce i skierował się do sypialni. - Lepiej idź już spać. 
- Nie dotykaj mnie!- wrzasnęła nagle, strasząc go, przez co automatycznie ją puścił. Zaczęła cofać się w stronę lodówki.
- Nie bój się - szepnął. - Nie chcę ci zrobić krzywdy. 
- Nie zbliżaj się!- krzyknęła przez łzy.- Nie wierzę ci! Zrobisz to samo, co on...
- Co kto? - zapytał zdziwiony i widząc stan dziewczyny odsunął się lekko.- Kto cię skrzywdził? 
- Za każdym razem... Co noc... Czuję go... A nie chcę...
- Ale kogo? - w jego oczach pojawiła się złość. 
Zagryzła zęby na nadgarstku.
- Amber? - podszedł trochę bliżej. - Proszę powiedz. 
- Ja nie... To nic nie da. Nie zmienisz przeszłości...
- Ale znajdę gonjka i zabiję - warknął zaciskając pięści.  - Nikt cię nie będzie krzywdził. Nikt.
- To było tak dawno... A pamiętam to tak dokładnie...- szepnęła.
- Amber - podszedł do niej i ją przytulił. - Proszę. Podaj jego dane, a zabije...
- Pamiętam, jak próbowałam się wyrwać. Mówił, że to nie będzie bolało. Że to dobre, przyjemne...- mówiła jak w transie.
Chłopak słuchał uważnie, nie wyrażając przy tym żadnych emocji.
- Dotykał mnie... Krzyczałam, żeby przestał... Ale on nie chciał. Zrobił to. Najpierw raz, potem drugi... A potem mnie zostawił...
- Skarbie - szepnął i ją przytulił mocniej. - Obiecuję, że jak go znajdę to zabiję. 
- Miałam wtedy 13 lat...- szepnęła mu w ramie.- Byłam dzieckiem. Nie miałam nawet, jak się bronić...
- Co? - wytrzeszczył na nią gały i się odsunął by spojrzeć na jej twarz. 
- Tyle lat... Chciałam to zmienić. Móc czuć coś innego, niż tylko ból po wspomnieniach... Nie umiem się "kochać". Nigdy nie będę potrafiła... Nie ufam mężczyznom...
- Kim on był? - wycedził przez zęby. 
- Kim był?- zaśmiała się gorzko.- Kiedyś mówiłam do niego wujku...
- Zabije - warknął. - Zabije, że ci życie spieprzył! Idiota pieprzony! Nie daruję mu tego. Nigdy. 
- Nie zabijesz, bo go nie znasz. Nie znajdziesz go. Nawet ja nie wiem, gdzie jest.- mruknęła, wycierając łzy rękawem.- Podaj mi piwo... Chcę zapomnieć...
- Nie - powiedział stanowczo. - Nie będziesz mi się upijać. Jest inny sposób na to. 
- Niby jaki?- prychnęła.- Próbowałam wielu i jak na razie ten jest najskuteczniejszy.
- Przebierz się to cię zabiorę gdzieś. Tam na pewno o tym nie będziesz myślała - uśmiechnął się. - A ja ogarnę trochę dom. 
- Nie chcę... Nigdzie nie idę. Zostaję tutaj. Tu kurwa pod lodówką. I albo ty mi podasz alkohol, albo sama się po niego doczołgam!- zawołała jak rozkapryszone dziecko.
- Proszę. Zaufaj mi - szepnął. 
- Nie chcę...- jęknęła.
- Proszę. Ten jeden jedyny raz. 
Zawahała się, po czym nieśmiało wyciągnęła ku niemu ręce.
- Dziękuję - uśmiechnął się ciepło. - Tylko ubierz się ciepło, bo jest trochę chłodno. 
Przytaknęła i  zataczają się, ruszyła na piętro. Chłopak sam do siebie się uśmiechał sprzątając dom. Po około 20 minutach, dziewczyna zeszła na dół, ubrana w TO
- Ślicznie - uśmiechnął się i założył kurtkę. - Idziemy? 
- Jeśli musimy.- burknęła, opierając się na jego ramieniu.
- Chodź - objął ją w pasie i podtrzymując, zaczął prowadzić w obiecane miejsce. 



Godzinę później, Carlos i Julia szli brzegiem morza, obejmują się w pasie i co chwila wybuchając śmiechem.
- Ale ty tak na serio? - śmiała się dziewczyna. 
- No raczej.- parsknął śmiechem.- Wątpisz?
- Zawsze - wytknęła mu język.
- Kiedyś ktoś Cię za to ukaże.- uszczypnął ją w bok.
- Mnie? - udała niewiniątko. 
- Raczej nie mnie.
- Niby jak? - podeszła do niego bliżej. 
- Jeszcze nie wiem...- mruknął, obejmują ją w talii.
- To ja z tobą nie gadam. 
- Niby czemu?- mruknął, opierają swoje czoło o jej.
- Bo mam taki kaprys - mruknęła i się odsunęła.
- Pfff... Pech.- prychnął, po czym złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Postaw mnie! - zaczęła się szarpać. 
- Co proszę? Do wody chcesz? Oh, nie ma sprawy..
- Spieprzaj! - zaczęła go bić po plecach.
- Hm? Szybciej? okay.- zaśmiał się i ruszył w stronę wody.
- Jeśli to zrobisz nigdy się do ciebie nie odezwę... 
- Mówiłaś coś? Coś na temat kaprysów? Bo nie dosłyszałem...
- Postaw mnie na ziemi! W tej chwili! 
- Aha, czyli mi się wydawało.- wszedł po kostki do morskiej wody.
- Postaw mnie na  plaży! Już!
Brnął głębiej.
- Kufa! Głuchy jesteś?! 
- Właśnie chyba tak... A to o kaprysach, to na pewno mi się przesłyszało, prawda?
- Nie! Postaw mnie! 
- Jak dobrze, że mam krótkie spodenki i mogę podejść głębiej...- ruszył przed siebie.
- Postaw mnie!
- Na pewno?- zatrzymał się.
- Na piasku! Tam! - wskazała na plażę. 
- Na dnie też jest piasek...- mruknął, ściągają ją z ramienia, ale wiąż trzymają na rękach.- Nie lubię kapryśnych księżniczek, bo nikt mi nie płaci, za bycie lokajem. Czym innym jest spełnianie próśb, a czym innym rozkazów.
- Postaw mnie na plaży - warknęła. 
Upuścił ją i szybko złapał tak, że zdążyła pisnąć, ale nie dotknęła wody.
- Jeszcze jakiś rozkaz?
- Jesteś kretynem.
- Dziękuję. To jak?
- Postaw mnie na plaży!
Uśmiechnął się słodko.
- Zła odpowiedź.
Zakręcił się i wrzucił ją do wody.
- Nienawidzę cię - wycedziła przez zęby i ruszyła cała mokra w kierunku domu. Zaśmiał się i ruszył za nią, utrzymując kilku krokowy dystans.
- Odwal się! - krzyknęła odwracając się. 
- Mimo tego, że jesteś na mnie zła, nadal cię lubię i nie pozwolę, żebyś wracała sama do domu.- wzruszył ramionami.- Jest ciemno i niebezpiecznie.
- A co cię to obchodzi? - warknęła. -  Zniknij! Teraz.
Uśmiechnął się słodko i nadal szedł za nią.
- Grrr... - warknęła i przyspieszyła kroku. 
Mimo wszystko, nadal dotrzymywał jej kroku.

niedziela, 8 czerwca 2014

To lato zmieniło moje życie... cz.3

Za plecami poczuła chłodną ścianę, a na biodrach mocny uścisk dłoni blondyna. Od jej sypialni dzieliły ich już tylko jedne drzwi. Zdążyła już pozbawić go koszulki i właśnie badała mięśnie jego ramion. Chłopak nagle się od niej odsunął i odstawił ją na ziemię, a następnie zaczął szukać koszulki, która leżała nieopodal nich. 
Przekrzywiła zaciekawiona głowę.
- Co robisz?
- Ubieram się. Nie widzisz? 
- A... Czemu?
- Bo nie mam zamiaru teraz uprawiać z tobą seksu - powiedział zgodnie z prawdą.
- Aha? Fajnie - mruknęła, mijając go bez dalszych wyjaśnień.
- Myślałaś, że będę to robił z tobą kiedy będzie ci się to podobać? - poszedł za nią.
- Hmm... Tak, mniej więcej tak.- odpowiedziała, zakładając buty.
- Oszalałaś - zaśmiał się. - Nie wiem czy mama ci mówiła, ale seks ma swoje skutki uboczne i ja nie zamierzam ich ponosić z taką osobą jak ty. A poza tym jakbyś nie wiedziała, to miłość nie polega na łóżku.
- Wiem, że nie polega.- mruknęła, poprawiając przed lustrem włosy.- Gdyby polegała, nadal byłabym dziewicą. Wiem też o skutkach - od tego jest antykoncepcja. Starannie tego pilnuje. Nie jestem jak te idiotki, które potem po dyskotekach szukają tatusiów swoich dzieci.- prychnęła.
- Ale jesteś dziwką - warknął. - Uczucia nie mają dla ciebie znaczenia. Liczy się tylko seks. Nie zdziwię się jak nawet ci za niego płacą.
- Oczywiście, że nie mają dla mnie znaczenia.- mruknęła sama do siebie, nakładając na usta błyszczyk.- A ty wiesz to najlepiej.- zatrzepotała rzęsami.- Jak dobrze, że nie obchodzi mnie opinia ludzi, nie znających mojej historii...- ruszyła do drzwi.- A dla twojej wiadomości. Nie, nikt mi nie płaci. Za to sama dobieram sobie partnerów. Przy twoim wyborze przeważył zgrabny tyłek.
- Wracaj tu - szarpnął ją za ramie i przygwoździł do ściany. - Jakiej znowu Historii? Chyba mi nie powiesz, że stałaś się dziwką, bo mamusia i tatuś cię nie kochali
- Racja, chyba ci nie powiem. Nie zasłużyłeś.- prychnęła, odpychając go.
- Bo nie jestem dziwką jak ty - prychnął. 
- Nie, bo cię nie znam.- uśmiechnęła się słodko.- A z zasady nie zwierzam się obcym ludziom.
- Tylko uprawiasz z nimi seks - uśmiechnął się wrednie. 
- To mniej emocjonalne, nie przywiązuję się, a ile przyjemności...
- Dosyć, że dziwka to jeszcze jakaś nienormalna. Serio rodzice cię nie kochali, skoro jesteś tak porąbana. Żałosna na całej linii - warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. 
- Hoł hej bitch - zaśmiała się, narzuciła na ramiona sweterek i spokojnie wyszła z domu.


Dziewczyna na przygotowanie się do wyjścia z Carlosem poświęciła trochę czasu. Zrobiła idealny makijaż, włosy rozpuściła i ubrała się.
Była z siebie dumna, chociaż nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak się starła. Może się w nim zakochała, ale jeszcze o tym nie wiedziała? Ale przecież pozna swoje uczucia kiedy zobaczy ponownie chłopaka. 
Punktualnie o 18 cały dom przeszył dźwięk dzwonka.
- Nie ssssspiesz sie! Otworze!- zawołała z dołu Amber. Po jej tonie szatynka wyczuła, że jej przyjaciółka jest już pijana.
Szybko zbiegła na dół z butami w ręku, ale i tak nie zdążyła, bo jej przyjaciółka rozmawiała z Carlosem.
- Ale wiesz, masz być dla niej dobry, bo ona taka... cnotka nie wydymka i jak mi się poskarży, że dobry nie byłeś, to ja sobie z tobą porozmawiam a to gorzej, niż jakbyś się na jej ojca natknął...- trajkotała.
Latynos tylko przytakiwał jej z rozbawieniem.
- Weź się ogarnij - warknęła odpychając ją lekko od drzwi i zakładając buty. - Mogłabyś przestać się w końcu upijać, bo to się robi wkurzające. 
- Mogłabym... Ale musiałoby mi zależeć... A nie zależy... Tak pięknie mi się wszystko jebie... A po pijanemu łatwiej się przyjmuje.- zaśmiała się i mocno zataczając się, ruszyła do salonu.
- Ale ja twoich rzygów nie sprzątam więcej! - warknęła za nią i zamknęła drzwi. 
- Ekhem.- mruknął Carlos, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Gdy odwróciła się twarzą do niego wręczył jej piękną, żółtą różę.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. 
- Dziękuję. Jest śliczna. 
- Nie ma za co... Idziemy?
- Mhm. A gdzie mnie zabierzesz? 
- Na kolację... A potem nad wodę.
- Ale dokąd? - stanęła przed nim, 
- Do restauracji.  - odpowiedział, uśmiechając się.
- Ale to nie będzie zakochany kundelek? - zapytała robiąc śmieszną minę.
- Hahaha, nie raczej nie.
- Szkoda - mruknęła. - Lubię tą bajkę. 
- Ale to trochę inna restauracja...
- Jaka? - zaciekawiła się. 
- Zobaczysz. 
- No powiedz - podeszła do niego bliżej robiąc słodkie oczka. Zaczęła jeździć palcem po jego torsie i przybliżać się coraz bardziej i bardziej. - Proszę.
- Im szybciej tam dojdziemy, tym szybciej się dowiesz.- mruknął z rozbawieniem, łapiąc ją za nadgarstki i całując w czubek nosa.
- Nie ma tak - mruknęła i ruszyła do przodu. 
- Jak?- uniósł jedną brew.
- No tak. 
- Mhm... To dobrze, bo już prawie jesteśmy.- skinął głową w stronę restauracji... na plaży. Stoliki, krzesła, parasole i pochodnie wbite w piasek ustawione był na planie wielkiego kwadratu Między tym wszystkim krzątali się kelnerzy, zbierający zamówienia lub roznoszący potrawy.
- Mhm - mruknęła i chwyciła go za rękę, a następnie pociągnęła w stronę restauracji. - Rusz się, bo powiedzą, że zmusiłam cię do randki.  
- Hahaha! Ty, mnie? Dobre sobie.- zaśmiał się. Jeden z kelnerów zaprowadził ich do stolika, mono oddalonego od reszty. Gdy usiedli, mieli piękny widok na słońce, zachodzące za morzem.
- A co? Nie wierzysz w moje zdolności przekonawszy? - spojrzała na niego podejrzliwie. 
- Nie.- mruknął konspiratorko.
- Tak, ale jak ci powiedziałam,że chcę powtórzyć to z wczoraj to od razu się zgodziłeś - powiedziała zabawnie, a on się zaczerwienił. 
- To trochę inna sprawa.- burknął, zasłaniając się menu.
- Ty się tak już nie tłumacz - zaśmiała się i pochyliła się w jego stronę zabierając mu menu, a następnie lekko musnęła jego czubek nosa.
Przygryzł wargę.
- Wiesz... To może trochę dziwne, ale... Czuję się, jakbyśmy znali się od dawna mimo, że prawie nic o tobie nie wiem.
- A wiesz dlaczego? Nasza noc - szepnęła i cofnęła się, a efektem było zahaczenie kieliszka z wodą i wylanie go na sukienkę. - Kufa.
- Ej, luz. To tylko woda, wyschnie.- pogłaskał ją po dłoni.
- Ludzie powiedzą, że zrobiłam w majtki. - mruknęła, próbując wytrzeć plamę. 
- Dopóki nie wstaniesz z krzesła nic nie widać.- zaśmiał się cicho.
- Bawi cię to? - zapytała i położyła na nogi serwetkę.
- Odrobinkę... 
Dziewczyna tylko prychnęła i zaczęła przeglądać menu. Podszedł do nich kelner.
- Dobry wieczór, będą państwo już zamawiać?
- Poproszę lampkę czerwonego wina i sałatkę. - odezwała  się dziewczyna oddając menu.
- Także wino oraz pieczone kartofle.- dodał Latynos. Kelner ukłonił się i odszedł.
Dziewczyna wzięła łyka pozostałej wody w kieliszku, a potem sobie jej dolała. 
- Więc, może zechciałabyś coś mi o sobie opowiedzieć?
- Hmm... Niee - mruknęła. 
- Hah, czemu?- zaśmiał sie.
- Bo nie. 
- Mhm...- mruknął, nalewając sobie wody do kieliszka i biorąc łyk.
- Lepiej ty mi coś opowiedz o sobie albo jeśli wolisz to o wczoraj. 
- Hah... Jestem Carlos. Mieszkam tu już... Ponad rok...
- Mhm. Mów dalej - mruczała.
- Mam psa... Nawet dwa.
- Serio? - natychmiast się zainteresowała.
- Serio. Lubisz zwierzaki?
- Yhym. Baaardzooo. Pokażesz mi je?
- Czemu nie. Jutro?
- A dzisiaj?
- Dzisiaj już późno.
- Jeszcze słońce nie zaszło.
- Właśnie zachodzi. Zanim zjemy będzie już całkiem późno.
- No i? 
- Ehh... Jutro. Po prostu jutro, okay?
- Niech będzie - mruknęła  nie bardzo usatysfakcjonowana odpowiedzią.
- A ty masz jakieś zwierzaki?
- Prócz Amber? - uniosła jedną brew. - To nie. 
- Czemu?
- Ale czemu, że nie mam, czy czemu, że Amber to zwierze? 
- Czemu nie masz.- parsknął śmiechem.
- Bo nie mam czasu - wzruszyła ramionami i zaczęła jeść. 
- Mhm... No tak, to ważne żeby bawić się ze swoim zwierzakiem.- mruknął, biorąc się za swoje jedzenie.
- Wiem i dlatego ich nie mam. 
- Więc co robisz w wolnym czasie?
- Biegam, chodzę na siłownię, idę potańczyć albo do schroniska. 
- Do schroniska?- zapytał zaciekawiony.
- Skoro nie mogę mieć własnego psa to od czasu do czasu odwiedzam inne. Te, które nie mają właścicieli. 
- Szlachetne...
- Normalne. 
- Nie wszystkim się chce.
- Ale mi tak.
- Masz jakąś ulubioną rasę psa albo kota?
- Husky - rozmarzyła się. - Zawsze chciałam takiego mieć. 
- Mój znajomy ma. Pocieszne i inteligentne.- zaśmiał się.
- A ty Jakie masz? 
- Owczarek niemiecki, suczka. 
- Fajnie. 
- Masz jeszcze jakieś inne zainteresowania? - zapytał, unosząc kieliszek do ust.
- Muzyka, taniec. Nic szczególnego. A ty? 
- Muzyka, zwierzaki, sport... Też w sumie nic ponad normę...- wzruszył ramionami.
- Sport? 
- Owszem...
- Ale co głównie? 
- Hmmm... Windsurfing, Snowboard, Skydiving...
- Ciekawe.
- Podnoszące adrenalinę. To chyba najważniejsze.- uśmiechnął się.
- Skończ na bungee - uśmiechnęła się wrednie.
- Już kilka razy skakałem.- wzruszył ramionami.
- A kąpałeś się nocą w morzu? - zapytała i wstała.
- Hmmm... Nie, jeszcze nie, a co?- zapytał, uważnie śledząc ją wzrokiem.
- To chodź - uśmiechnęła się tajemniczo i ściągnęła buty, a następnie kurtkę.
Nie czekając na chłopaka ruszyła w stronę morza. Nieopodal ściągnęła sukienkę i położyła ją tak by fale jej nie sięgnęły. Latynos zostawił pieniądze za kolacje i poszedł za szatynką, po drodze ściągając z siebie t-shirt. Rzucił go obok jej sukienki. Tam też zostawił swoje spodnie i buty.
- Chodź - zaśmiała się dziewczyna i poszła w głąb morza. - Tylko ja nie umiem pły...
Po chwili dziewczyna zniknęła pod wodą. Było widać tylko kilka pęcherzyków powietrzna.
- Co?!- zawołał przestraszony i rzucił się zaraz za nią do wody. Zanurkował, za jej szarpiącym się ciałem.
Dziewczyna wynurzyła się niedaleko chłopaka i zaczęła się śmiać.
- Łatwo cię nabrać, wiesz?
- To nie było śmieszne.-warknął, wynurzając się obok niej.- Na prawdę myślałem, że coś ci się stało.
- Owszem stało - popłynęła bliżej niego.
- Niby co?- mruknął.
- Ty - lekko musnęła jego usta.
- I to niby coś złego?- zaśmiał się, obejmując ją w talii.
- Nie wiem. Może - udała zamyśloną. - Ale wszedłeś za mną do wody to znaczy, że mam władze nad tobą.
Przewrócił oczami.
- Albo ja staram się być gentlemanem...- mruknął jej do ucha, muskając jego płatek.
- Albo myślisz, że w ten sposób powtórzymy wczorajszy wieczór.
- Hahahahaha! W morzu? Na plaży? Hahaha, musiałbym być kompletnym idiotą. Po za tym...- zniżył ton, zakładając jej wilgotny kosmyk za ucho.- Nie zrobię niczego, do puki nie będziesz gotowa.
- Nie robiłeś tego nigdy w wodzie? - zaśmiała się.
- A ty robiłaś?- uniósł jedną brew.
- Nie, ale w jednym filmie w basenie to robili - mruknęła i się lekko odsunęła. - A poza tym jak wiesz to dziewictwo straciłam z tobą.
- Właśnie wiem i dlatego zastanawiam się, czemu śmieszy cię fakt, że nigdy nie kochałem się z dziewczynom w wodzie.
- Bo... A z resztą nie ważne - mruknęła i popłynęła dalej.
Złapał ją za nadgarstek.
- Co jest?
- Nic, a co ma być? 
- Co jest nie ważne?
- Wszystko, co jest związane z seksem. 
Przewrócił oczami i chlapnął ją wodą.
- Odwal się - fuknęła. 
- Co jest, królewna boi się wody?- zaśmiał się i chlapnął jeszcze raz.
- Sam tego chciałeś- warknęła i zanurkowała, a następnie wciągnęła go pod wodę. Kiedy byli pod taflą wody pomachała mu uśmiechając się. Odmachał, po czym nie spodziewanie przyciągnął ją do siebie i zaserwował jej podwodny pocałunek. Dziewczyna objęła go i pogłębiła pocałunek.