poniedziałek, 27 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.2

 Jej! Mamy w końcu nasz własny zwiastun :3 zapraszamy do obejrzenia :) x



Możecie komentować, raczej się nie obrażę :x i zapraszam na kolejną notkę
~Justme




- Skarbie, jesteś jakiś taki nieobecny dzisiaj. - szepnęła kiedy ten w ogóle nie słuchał jej opowieści o nowo przeczytanej książce.
- Hm?- mruknął, zaciskając palce na jej ramieniu.- Wybacz... Jakoś tak.- przetarł twarz dłonią.- Jestem zmęczony. Nawet nie wiem czemu. Wybacz.- pocałował ją w czoło.
Zmarszczyła brwi widząc, jak trzęsie mu się ręka.
- Brałeś coś?
Przewrócił oczami.
- Jasne, że nie.- mruknął i westchnął cicho.- Po prostu... Kiepsko się czuję. Wezmę dzisiaj aspirynę, wyśpię się i jutro będę jak nowy.- uśmiechnął się ciepło.
- Idź już lepiej do domu. - uśmiechnęła się delikatnie. - Nie męcz się.
- Przy tobie? Nigdy.- pogłaskał ją po włosach.- Gdy na ciebie patrzę, od razu czuję się lepiej.
- Jasne. - mruknęła.
Zaśmiał się.
- Nie wierzysz mi?
- Teraz akurat nie.
Oparł policzek o jej ramię.
- Skoro mnie wyganiasz, to już zaraz sobie pójdę...
- Po prostu się martwię. Jesteś taki blady. - jęknęła zmartwiona.
- Spokojnie, nic mi nie jest.- uśmiechnął się czule.- To zwykłe przeziębienie, albo grypa...- podniósł się z kanapy.- Dobra, lepiej idę. Mam nadzieję, że cię nie zaraziłem.
- Odprowadzę cię, skarbie. - uśmiechnęła się wstając zaraz za nim.
- Nie, lepiej zostań w domu.- pocałował ją w czubek głowy, po czym założył płaszcz.- Musisz tu być, kiedy wróci Carolyn.
- Nie wróci zbyt szybko. - mruknęła niezadowolona i ubrała kozaki, a następnie swój płaszcz.
- Ale nie chcę, żebyś ty się przeziębiła.- zaśmiał się.- Moja narzeczona musi tryskać zdrowiem. Lepiej zostań i jeszcze coś przeczytaj.
- Nie. - upierała się. - Muszę mieć pewność, że dojdziesz cały i nic więcej ci nie będzie.
Przygarnął ją do siebie ramieniem.
- Uparciuchu... Na prawdę wole, żebyś została.- pogłaskał jej policzek.- Ostatnie, o czym teraz marzę, to ty wracająca sama do domu. W nocy.
- Przecież nie muszę wracać. - uśmiechnęła się. - Zostanę u ciebie. Przecież nie będę siedziała jak głupia sama w domu i czekała, aż ona wróci, a potem jak... ekhem z tym oblechem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zgoda. Skoro tak stawiasz sprawę...
Uśmiechnęła się zwycięsko i zakluczyła drzwi. Kiedy dotarli do mieszkania chłopaka, ten zaczął kaszleć. Czasami nie mógł złapać oddechu. Był cały rozpalony. Przyniosła mu zimny kompres i przyłożyła do czoła. Spojrzała na niego z troską.
- Gdzieś się tak załatwił? - szepnęła zmartwiona.
- Nie... Wiem...- znów zaczął kaszleć. Schował twarz w poduszkę, jednak po chwili zaczął się spazmatycznie trząść. Dusił się.
- Skarbie. - jęknęła i go uniosła, żeby było mu łatwiej. - Zadzwonię po lekarza.
Pokręcił głową.
- Nie... Trzeba...
- Udusisz mi się - szepnęła z paniką w oczach. Wyciągnęła telefon i mimo jego sprzeciwów zadzwoniła po doktora, który już po chwili przekraczał próg mieszkania.
- To zapalenie płuc. - mruknął i schował cały swój sprzęt. - Proszę wykupić leki zapisane na recepcie. W ciągu trzech dni kaszel powinien trochę ustąpić.
- Dziękuję. Do widzenia. - zamknęła za nim drzwi i wróciła do chłopaka. - Pójdę je wykupić. W razie czego masz dzwonić. Natychmiast. - nachyliła się i pocałowała go w czoło.
Szybko zbiegła na dół i wykupiła leki w pobliskiej aptece. Kiedy wróciła Harry ponownie się dusił. Szybko do niego podeszła, ale kiedy tylko usiadła obok, zwymiotował wprost na nią. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale pobiegła po dwie miski. Jedną podała chłopakowi, żeby mógł do niej zwymiotować, a do drugiej wrzuciła koc, swój płaszcz, bluzkę i oczywiście ubranie szatyna. Pomogła założyć mu jeansy i przykryła go kołdrą. Brudne rzeczy zaniosła do łazienki. Założyła top, który kiedyś zostawiła u chłopaka i podała mu leki.
- Przepraszam...- jęknął, krzywiąc się.
- Nie masz za co... - uśmiechnęła się i ponownie zmierzyła mu gorączkę. - Spadła, ale nadal jest za wysoka. - skrzywiła się patrząc na termometr.
Znów zaczął kaszleć. Odwróciła się po syrop leżący na stole, lecz gdy wróciła do niego, buteleczka wypadła jej z rąk. Harry kaszlał krwią.
- Jezus Maria... - jęknęła i podała mu ręcznik by przyłożył go do ust. Szybko zadzwoniła po pogotowie, które zabrało go od razu do szpitala.
Jakiś lekarz zatrzymał ja przed salą, do której wwieźli wciąż kaszlącego szatyna.
- Pani jest z rodziny?- zapytał.
- Jestem jego narzeczoną. - powiedziała przerażona spoglądając na drzwi, przez które wciąż było słychać kaszel chłopaka.
- Rozumiem. Podobno wezwała juz pani dzisiaj lekarza. Jaka była diagnoza?
- Zapalenie płuc.
Pokiwał głową i coś odnotował.
- Kiedy to się zaczęło?
- Dzisiaj. Kilka godzin temu. Był zmęczony. Blady. Potem ten kaszel i gorączka. Wymiociny, a na koniec krew.
- Rozumiem...- znowu coś zanotował.- Czy był kiedyś przewlekle chory? Albo miał podobne objawy?
- Dwa miesiące temu. Z resztą często chorował.
- Mhm... A czy oprócz niego, ktoś w rodzinie był ciężko chory?
- Matka miała raka... - zaczęła niepewnie. - Co mu jest?
- Jeszcze nie wiemy, ale na pewno to ustalimy. Proszę się nie martwić.- poklepał ją po ramieniu.- Za niedługo damy pani znać.
Lekarz odszedł, a dziewczyna przetarła twarz dłońmi. Bezradnie opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Tak cholernie się bała, że go straci, że jest poważnie chory. Obawiała się najgorszego.





- Klucze, klucze, klucze...- brunetka zaczęła oklepywać się po kieszeniach.
- Tego szukasz? - zapytał chłopak i zabrzęczał jej kluczami obok ucha.
Pokiwała głową i lekko przymulona, wyrwała mu je z rąk. Bujając się na boki, podeszła do drzwi. Chwile mocowała się z zamkiem, nim w końcu udało jej się otworzyć drzwi.
- Chyba przyda ci się jeszcze jedna dawka. - zaśmiał się wchodząc za nią i zamykając drzwi.
Przekrzywiła głowę.
- Niby czemu?
- Bo robisz się nuda. - wzruszył ramionami.
Prychnęła.
- Nic cię tu nie trzyma.
- Nic oprócz twojego ciała. - przyciągnął ja do siebie i zachłannie pocałował. Odepchnęła go od siebie, przez co sama wpadła na ścianę.
- Moje ciało ci się nudzi. Idź poszukać jakiegoś ciekawszego.
Zaśmiał się kpiąco i brutalnie przycisnął ją do ściany. Mocno uderzyła o nią plecami, lecz impuls odpowiadający za jęknięcie, zgubił się gdzieś w drodze między mózgiem a ustami. Zaczął na nią napierać, co chwila ocierając swoim kroczem o jej. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Mruknęła, kiedy chłopak przygryzł skórę jej szyi. Na zmianę pieścił ją pocałunkami i lekkim przygryzaniem. Chwycił ją za pośladki i uniósł do góry. Oplotła nogami go w pasie i zaczęła zachłannie całować.
- Chodźmy.. Do mojego... Pokoju...- mruknęła w przerwach między pocałunkami.
Mocno ją do siebie przyciągnął i ruszył do jej sypialni, Rzucił ją na łóżko, a następnie zaczął całować po brzuchu, dekolcie, szyi i ustach.
- Zostajesz na noc?- mruknęła, wyginając ciało w łuk.
- Pewnie. - mruknął i przyssał się do jej szyi.
Zepchnęła go z siebie, a następnie sama wsunęła mu się na brzuch. Zdarła z niego koszulkę, by palcami móc badać wytatuowaną skórę jego brzucha.