poniedziałek, 27 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.2

 Jej! Mamy w końcu nasz własny zwiastun :3 zapraszamy do obejrzenia :) x



Możecie komentować, raczej się nie obrażę :x i zapraszam na kolejną notkę
~Justme




- Skarbie, jesteś jakiś taki nieobecny dzisiaj. - szepnęła kiedy ten w ogóle nie słuchał jej opowieści o nowo przeczytanej książce.
- Hm?- mruknął, zaciskając palce na jej ramieniu.- Wybacz... Jakoś tak.- przetarł twarz dłonią.- Jestem zmęczony. Nawet nie wiem czemu. Wybacz.- pocałował ją w czoło.
Zmarszczyła brwi widząc, jak trzęsie mu się ręka.
- Brałeś coś?
Przewrócił oczami.
- Jasne, że nie.- mruknął i westchnął cicho.- Po prostu... Kiepsko się czuję. Wezmę dzisiaj aspirynę, wyśpię się i jutro będę jak nowy.- uśmiechnął się ciepło.
- Idź już lepiej do domu. - uśmiechnęła się delikatnie. - Nie męcz się.
- Przy tobie? Nigdy.- pogłaskał ją po włosach.- Gdy na ciebie patrzę, od razu czuję się lepiej.
- Jasne. - mruknęła.
Zaśmiał się.
- Nie wierzysz mi?
- Teraz akurat nie.
Oparł policzek o jej ramię.
- Skoro mnie wyganiasz, to już zaraz sobie pójdę...
- Po prostu się martwię. Jesteś taki blady. - jęknęła zmartwiona.
- Spokojnie, nic mi nie jest.- uśmiechnął się czule.- To zwykłe przeziębienie, albo grypa...- podniósł się z kanapy.- Dobra, lepiej idę. Mam nadzieję, że cię nie zaraziłem.
- Odprowadzę cię, skarbie. - uśmiechnęła się wstając zaraz za nim.
- Nie, lepiej zostań w domu.- pocałował ją w czubek głowy, po czym założył płaszcz.- Musisz tu być, kiedy wróci Carolyn.
- Nie wróci zbyt szybko. - mruknęła niezadowolona i ubrała kozaki, a następnie swój płaszcz.
- Ale nie chcę, żebyś ty się przeziębiła.- zaśmiał się.- Moja narzeczona musi tryskać zdrowiem. Lepiej zostań i jeszcze coś przeczytaj.
- Nie. - upierała się. - Muszę mieć pewność, że dojdziesz cały i nic więcej ci nie będzie.
Przygarnął ją do siebie ramieniem.
- Uparciuchu... Na prawdę wole, żebyś została.- pogłaskał jej policzek.- Ostatnie, o czym teraz marzę, to ty wracająca sama do domu. W nocy.
- Przecież nie muszę wracać. - uśmiechnęła się. - Zostanę u ciebie. Przecież nie będę siedziała jak głupia sama w domu i czekała, aż ona wróci, a potem jak... ekhem z tym oblechem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zgoda. Skoro tak stawiasz sprawę...
Uśmiechnęła się zwycięsko i zakluczyła drzwi. Kiedy dotarli do mieszkania chłopaka, ten zaczął kaszleć. Czasami nie mógł złapać oddechu. Był cały rozpalony. Przyniosła mu zimny kompres i przyłożyła do czoła. Spojrzała na niego z troską.
- Gdzieś się tak załatwił? - szepnęła zmartwiona.
- Nie... Wiem...- znów zaczął kaszleć. Schował twarz w poduszkę, jednak po chwili zaczął się spazmatycznie trząść. Dusił się.
- Skarbie. - jęknęła i go uniosła, żeby było mu łatwiej. - Zadzwonię po lekarza.
Pokręcił głową.
- Nie... Trzeba...
- Udusisz mi się - szepnęła z paniką w oczach. Wyciągnęła telefon i mimo jego sprzeciwów zadzwoniła po doktora, który już po chwili przekraczał próg mieszkania.
- To zapalenie płuc. - mruknął i schował cały swój sprzęt. - Proszę wykupić leki zapisane na recepcie. W ciągu trzech dni kaszel powinien trochę ustąpić.
- Dziękuję. Do widzenia. - zamknęła za nim drzwi i wróciła do chłopaka. - Pójdę je wykupić. W razie czego masz dzwonić. Natychmiast. - nachyliła się i pocałowała go w czoło.
Szybko zbiegła na dół i wykupiła leki w pobliskiej aptece. Kiedy wróciła Harry ponownie się dusił. Szybko do niego podeszła, ale kiedy tylko usiadła obok, zwymiotował wprost na nią. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale pobiegła po dwie miski. Jedną podała chłopakowi, żeby mógł do niej zwymiotować, a do drugiej wrzuciła koc, swój płaszcz, bluzkę i oczywiście ubranie szatyna. Pomogła założyć mu jeansy i przykryła go kołdrą. Brudne rzeczy zaniosła do łazienki. Założyła top, który kiedyś zostawiła u chłopaka i podała mu leki.
- Przepraszam...- jęknął, krzywiąc się.
- Nie masz za co... - uśmiechnęła się i ponownie zmierzyła mu gorączkę. - Spadła, ale nadal jest za wysoka. - skrzywiła się patrząc na termometr.
Znów zaczął kaszleć. Odwróciła się po syrop leżący na stole, lecz gdy wróciła do niego, buteleczka wypadła jej z rąk. Harry kaszlał krwią.
- Jezus Maria... - jęknęła i podała mu ręcznik by przyłożył go do ust. Szybko zadzwoniła po pogotowie, które zabrało go od razu do szpitala.
Jakiś lekarz zatrzymał ja przed salą, do której wwieźli wciąż kaszlącego szatyna.
- Pani jest z rodziny?- zapytał.
- Jestem jego narzeczoną. - powiedziała przerażona spoglądając na drzwi, przez które wciąż było słychać kaszel chłopaka.
- Rozumiem. Podobno wezwała juz pani dzisiaj lekarza. Jaka była diagnoza?
- Zapalenie płuc.
Pokiwał głową i coś odnotował.
- Kiedy to się zaczęło?
- Dzisiaj. Kilka godzin temu. Był zmęczony. Blady. Potem ten kaszel i gorączka. Wymiociny, a na koniec krew.
- Rozumiem...- znowu coś zanotował.- Czy był kiedyś przewlekle chory? Albo miał podobne objawy?
- Dwa miesiące temu. Z resztą często chorował.
- Mhm... A czy oprócz niego, ktoś w rodzinie był ciężko chory?
- Matka miała raka... - zaczęła niepewnie. - Co mu jest?
- Jeszcze nie wiemy, ale na pewno to ustalimy. Proszę się nie martwić.- poklepał ją po ramieniu.- Za niedługo damy pani znać.
Lekarz odszedł, a dziewczyna przetarła twarz dłońmi. Bezradnie opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Tak cholernie się bała, że go straci, że jest poważnie chory. Obawiała się najgorszego.





- Klucze, klucze, klucze...- brunetka zaczęła oklepywać się po kieszeniach.
- Tego szukasz? - zapytał chłopak i zabrzęczał jej kluczami obok ucha.
Pokiwała głową i lekko przymulona, wyrwała mu je z rąk. Bujając się na boki, podeszła do drzwi. Chwile mocowała się z zamkiem, nim w końcu udało jej się otworzyć drzwi.
- Chyba przyda ci się jeszcze jedna dawka. - zaśmiał się wchodząc za nią i zamykając drzwi.
Przekrzywiła głowę.
- Niby czemu?
- Bo robisz się nuda. - wzruszył ramionami.
Prychnęła.
- Nic cię tu nie trzyma.
- Nic oprócz twojego ciała. - przyciągnął ja do siebie i zachłannie pocałował. Odepchnęła go od siebie, przez co sama wpadła na ścianę.
- Moje ciało ci się nudzi. Idź poszukać jakiegoś ciekawszego.
Zaśmiał się kpiąco i brutalnie przycisnął ją do ściany. Mocno uderzyła o nią plecami, lecz impuls odpowiadający za jęknięcie, zgubił się gdzieś w drodze między mózgiem a ustami. Zaczął na nią napierać, co chwila ocierając swoim kroczem o jej. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Mruknęła, kiedy chłopak przygryzł skórę jej szyi. Na zmianę pieścił ją pocałunkami i lekkim przygryzaniem. Chwycił ją za pośladki i uniósł do góry. Oplotła nogami go w pasie i zaczęła zachłannie całować.
- Chodźmy.. Do mojego... Pokoju...- mruknęła w przerwach między pocałunkami.
Mocno ją do siebie przyciągnął i ruszył do jej sypialni, Rzucił ją na łóżko, a następnie zaczął całować po brzuchu, dekolcie, szyi i ustach.
- Zostajesz na noc?- mruknęła, wyginając ciało w łuk.
- Pewnie. - mruknął i przyssał się do jej szyi.
Zepchnęła go z siebie, a następnie sama wsunęła mu się na brzuch. Zdarła z niego koszulkę, by palcami móc badać wytatuowaną skórę jego brzucha.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.1

- Hej, Kochanie!- Harry z wesołym uśmiechem wszedł do mieszkania swojej dziewczyny. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął czarny płaszcz.
- Jestem w pokoju! - krzyknęła, a po chwili poczuła jak chłopak kładzie się za nią i obejmuje od tyłu. Zaczął całować ją po szyi, przyprawiając ją tym o przyjemny dreszcz. Zaczęła się bronić. - Przestań. Muszę to przeczytać...
Kiedy chłopak zerknął jej przez ramie zobaczyły jak trzyma książkę o opiece nad dzieciakami. Zaśmiał się cicho.
- No co? Muszę być gotowa. - udała oburzoną i przewróciła kartkę.
- Czyli myślisz o tym, co ja?- zapytał cicho, przygryzając płatek jej ucha.
- O dziecku? Oczywiście. - położyła się na plecach uważnie patrząc mu w oczy. - Nie wyobrażam sobie ich z nikim innym. - uśmiechnęła się lekko i zaczęła gładzić jego policzek.
- Nie wyobrażam sobie życia, z nikim innym jak tylko z tobą.- mruknął lekko zachrypniętym głosem, pochylając się, by ją pocałować.
- Może by tak, kurwa, nie publicznie?- w otwartych drzwiach stanęła Carolyn.
- Trzeba pukać. - mruknęła dziewczyna odwracając głowę by spojrzeć na dziewczynę. Widząc jak się ubrała od razu się podniosła odpychając tym samym chłopaka od siebie. - Jak ty wyglądasz?! Idź się przebrać! Wyglądasz jak dziwka!
- Wygląda seksownie. - mruknął Malik całując dziewczynę w szyję.
- Zabroniłam ci się spotykać z tym obdartusem. - syknęła.
- Jak zdążyłaś zauważyć, mam w dupie twoje zdanie.- warknęła.- Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę.
- Zadzwonię do rodziców! - zawołała za nią, ale odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwi wejściowych.
- Hej...- szepnął Harry, opiekuńczo ją do siebie przyciągając.- Zluzuj, skarbie. Wszystko będzie w porządku...
- Serio? Przy nim? Dobrze wiesz, że jest niebezpieczny. - mruknęła. - A ty jeszcze mówisz, że będzie dobrze.
- Bo Carolyn nie jest głupia.- pocałował ją w czubek głowy.- Jest uparta, ale nie głupia. Nie pozwoli mu na za dużo, a jeśli cokolwiek się stanie, to jej pomożemy. Musisz zaakceptować, że jest teraz w szalonym wieku i chce za wszelką cenę zrobić ci na złość.
- Ja taka nie byłam. - mruknęła niezadowolona,ale po chwili się roześmiała. - A ty powinieneś trzymać moją stronę,a nie jej! Zwłaszcza, że chcemy wziąć ślub.
- Chcemy i weźmiemy.- pocałował ją w policzek.- A wtedy będziesz się mogła pastwić nad siostrą, ile będziesz chciała... A ty zawsze byłaś idealna.- trącił ją nosem.
- Taaaa... - wywróciła oczami. - Zwłaszcza w piątek, kiedy... no wiesz...
- To było bardzo idealne...- mruknął pociągająco.- A ty byłaś wtedy piękna.- szepnął.- Bo jesteś piękna. Najpiękniejsza.
- Ty jesteś idealny. - uśmiechnęła się uroczo. - Zawsze będziesz. Nigdy nie przestaniesz być.
- Tylko dopóki ty jesteś obok.- szepnął, składając na jej ustach ciepły pocałunek.
- O każdej porze. - ujęła jego twarz w dłonie i pogłębiła pocałunek.
Położył ją na sobie, dłońmi głaszcząc jej plecy.
- Wiesz... - zaczęła nie pewnie siadając mu ukradkiem na brzuchu.  - A co powiesz na to, żebyśmy kupili dom? Mam oszczędności, więc to nie będzie problem...
- Dom?- uniósł brew. Położył dłonie na jej udach, gładząc je kciukami.- Taki z tarasem?- uśmiechnął się.
- I ogrodem, by dzieci miały gdzie biegać. - przeszedł ją dreszcz, ale nie dała tego po sobie poznać. Zaczęła bawić się jego koszulką.
- A potem kupimy psa.- uśmiechnął się.- Szczeniaczka, żeby nauczyć go pilnować dzieci.
- Najlepiej Husky'ego. - zgryzła wargę. - A wieczorami będziemy wychodzić na rodzinne spacery.
Złapał ją za dłonie i splótł ich palce.
- I co wieczór będę cię całował w blasku zachodzącego słońca i powtarzał, jak bardzo cię kocham.- szepnął.- I że jesteś piękna. Nawet za 50 lat, gdy oboje będziemy starzy i pomarszczeni.- pocałował wierzch jej dłoni.- Zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza.
- Skarbie... - szepnęła cicho. - Ty dla mnie też. Zawsze będziemy razem. Nigdy się nie rozstaniemy.
Pokiwał głową z uśmiechem.
- Zawsze.
Dziewczyna pochyliła się nad nim i czule go pocałowała.




- Idziemy na imprezę? - zapytał wypuszczając smugę dymu.
Zabrała mu papierosa z dłoni i sama się zaciągnęła.
- Okay. Ale na taką porządną, nie na taki syf, jak ostatnio.
- Jasne. - mruknął znów się zaciągając. - Mam towar do rozprowadzenia.
Pokiwała głową, opierając się na jego ramieniu.
Brutalnie przyciągnął ją do siebie i wbił się w jej usta.
- Fuuuj! - zawyła mała dziewczynka stojąca niedaleko nich.
- Spierdalaj. - warknął do niej chłopak. Ta się rozpłakała i pobiegła do swojej mamy.  Mulat ponownie pocałował Carolyn.
Złapała go za kołnierz rozpiętej kurtki i przyciągnęła bliżej. Po chwili poczuła, jak przypiera ją do ściany. Napierał na nią całym ciałem. Czuła jak przechodzi go dreszcz. Jak reaguje na jej pocałunki. Przycisnął ją mocniej przygryzając przy tym jej wargę. Jęknęła cicho, gdy docisnął ją biodrami. Poczuła jak w jego spodniach formuje się wybrzuszenie. Mruknęła na to przeciągle, wplatając palce w jego czarne, gęste włosy.
- Nigdy włosy. - warknął odsuwając się nagle i pozostawiając jej usta niezaspokojone. Poprawił fryzurę. - Jeśli jeszcze raz ich dotkniesz to cię zabiję, suko.
- Tak bardzo się boję.- prychnęła.- Idealny Malik i jego idealne włosy. Uważaj królewno. Co by było, gdyby nagle w sklepie zabrakło twojego lakieru?
- Słuchaj. - ponownie przygniótł ją do ściany. W jego oczach panowała furia. - Rozprowadzam narkotyki. Wciąż niszczę tych, którzy są mi nie potrzebni i nadal mnie nie złapali. Myślisz, że jak cię zabiję to ktoś to zauważy? - prychnął. - Gdyby nie ja to siedziałabyś w chacie i oglądała tanie komedie. Więc nie próbuj nawet udawać twardej, bo nie jesteś. I kiedy tylko zaczniesz mnie wkurzać to wylądujesz w szpitalu albo od razu w grobie. Czaisz, księżniczko?
Zacisnęła szczękę.
- Nie trafiłeś jeszcze do paki tylko z mojej dobrej woli.- syknęła.- Więc uważaj.- odepchnęła go od siebie.
- Mam w dupie to czy mnie podkablujesz czy nie. - prychnął. - I tak mnie nie zamkną. Pogódź się z tym, że jestem nietykalny, ale ty owszem... - wyciągnął scyzoryk z kieszeni i go rozłożył. - Ciągle mnie ciekawi ile czasu będziesz zdychać.
- Na tyle długo, że będziesz mógł sobie ulżyć na moich zwłokach.- mruknęła, mrużąc powieki.- Oboje dobrze wiemy, że nic mi nie zrobisz.- położyła dłoń na jego piersi. Docisnęła do niej palce i powoli zjechała w dół.
- Chcesz się przekonać? - zmarszczył brwi i schował z powrotem scyzoryk do kieszeni. Kiedy miał obie ręce wolne ścisnął jej pośladki i szybkim ruchem sprawił, że znaleźli się w jednym z pobliskich zaułków. Palce wbił mocnej w jej tyłek powodując, że z jej ust wydobył się cichy jęk. Zaczął całować ją po szyi. Zjechał z pocałunkami coraz niżej, aż do jej dekoltu. Kiedy jej koszula zaczęła mu przeszkadzać rozerwał ją. Przed nim ukazał się duży biust, który tak uwielbiał. Po mimo swojego wieku dziewczyna była bardzo dojrzała. Zaczął pieścić pocałunkami jej piersi, a jego ręce wciąż zaciskały jej pośladki powodując jęk wydobywający się z jej ust. Rozemocjonowana, pomogła chłopakowi pozbyć się jego t-shit'u. Mocno wbiła place w jego ramiona, by wbić w nie paznokcie, gdy zagryzł jej wargę. Mruknął przeciągle. Ten drobny ból sprawiał mu satysfakcje. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak sprawić mu przyjemność. W rytmie dzikich pocałunków ocierała się biodrami o jego krocze. Nie przestała nawet wtedy, gdy mocniej przycisnął jej pośladki, tym samym dociskając do siebie. Nadal poruszała się tak, by drażnić naciskiem jego spodnie.
- Seks między śmietnikami. - zaśmiał się obrzydliwie. Puścił jej pośladki i przycisnął mocnej do ściany. Zaczął odpinać jej spodnie. Kiedy została w samej bieliźnie oblizał usta i ponownie wrócił do jej ust. Odpiął jej stanik. I gdyby nie napierał na nią całym swoim ciałem odsłonił by jej piersi. Mocno zgryzł jej wargę, z której po chwili poleciała strużka krwi. Zlizał ją. W tym czasie walczyła z jego rozporkiem. Gdy w końcu udało jej się go rozpiąć, zsunęła mu spodnie i pociągnęła w dół bokserki.



Wypuściła z ust dym, po czym wsunęła mu między wargi papierosa. Siedzieli na kanapie w zacienionym kącie klubu.
- Poproszę więcej takich akcji, jak dzisiaj.- mruknęła przeciągle, gładząc jego szyję.
- O ile będę miał ochotę. - mruknął zaciągając się dymem.
- Jeśli ty nie będziesz miał, znajdę kogoś, kto będzie miał.- prychnęła, zabierając mu papierosa.
- Nie odważysz się. - syknął podając jej innego skręta. - Ten jest lepszy.
Zgasił poprzedniego i podpalił nowego zaciągając się. Złapała go za brodę i szczelnie zacisnęła ich wargi. Wypuścił dym wprost do jej ust.
- Dobrze wiesz, że odważę...- odpowiedziała cicho czując, jak zaczyna jej szumieć w głowie.
- Jasne, kocie. - zaśmiał się widząc jak dziewczyna zaczyna bezwładnie opadać na kanapę. Ciężko unosiła i opuszczała powieki.
- Co to?- mruknęła.- Dobre...
- Nowość. - zaśmiał się. - Przyzwyczaisz się, młoda.
Oparła głowę na jego ramieniu. Zatrzymała spojrzenie w jednym punkcie, gdy wszystko wokół zaczęło wirować. Zaśmiał się cicho i ponownie zaciągnął. Był przyzwyczajony do narkotyków. Były dla niego normalnością, więc nie reagował tak jak dziewczyna.

poniedziałek, 6 lipca 2015

School stars cz.8 + REWOLUCJA?

PRZECZYTAJ INFORMACJĘ, BO TO WAŻNE!!!!!!



Hejoooo :D
SŁOŃCE ŚWIECI <3 Tak, właśnie na tym polegają wakacje... CHILL OUT, SMAŻING, PLAŻING, ZNAJOMI, RODZINA, HOBBY, PRACA, ODPOCZYNEK, i wszystko tylko po to, żeby sie wyszaleć będąc młodym.  xD


Jak wakacje? Jakie macie plany? :D

Mam nadzieję, że pomimo wolnego czasu to nie przestaniecie czytać naszego bloga. A tak właściwie to coś mało tutaj Was.... ŻADNEGO KOMENTARZA?! o.O Aż tak źle jest, że nie chcecie wyrażać swojej opinii? Dobrze wiecie, że coś takiego daje nam kopa, a Wam to teraz zwisa i pewnie myślicie, że i tak coś napiszą, bo w końcu nie mają życia....

Ale oświecę Was... Mamy życie i to fajne życie, a poświęcamy czas na pisanie tych opowiadań, bo sprawia nam to radość i Wam też sprawiało... Właśnie czas przeszły... Czyżby coś się zmieniło? Nie traktujcie tego bloga jako normalnego...

Aktualnie wprowadzam w nim wiele zmian, by był lepszy i, żeby lepiej się Wam go czytało... Ale to nie jest tak, że całymi dniami siedzę przed kompem i coś robię.... ;-;
Czekam za szablonem, więc bądźcie jak narazie wyrozumiali... Teraz będą pojawiać się stare jednorazówki, które nie zostały jeszcze opublikowane, ale jak te się skończą to pojawią się lepsze. Dojrzalsze i bardziej odpowiednie.... Wprowadzimy także takie opowiadania na zamówienie... (wyjaśnię to jeśli będziecie chcieli brać w tym udział) Nowe tematyki opowiadań.... Nowych bohaterów... Pomyślimy nawet nad tym, żeby publikować Wasze pomysły... Jeśli się postaracie i ten blog zyska na popularności to zajmiemy się także reklamowaniem tych nowych, by stały się wielkie... Mam wiele pomysłów, które mogą poprawić jakość tego bloga, ale to zależy od Was ...


Warto w ogóle cokolwiek zaczynać....?


Nowe opowiadania zostaną napisane i opublikowane, ale najpierw trzeba "przeboleć" te stare, by nacieszyć się nowymi ;)

Mam nadzieję, że nie zrozumieliście mnie źle i wyrazicie swoją opinię na temat przedstawionych tu planów.

Bez Was nic nie wypali, więc pokażcie, że to czytacie, że chcecie zmian i, że mamy dla kogo pisać i publikować to wszystko... Że ten blog ma dla kogo istnieć. Proszę. Pokażcie, że żyjecie...

Warto to pisać czy nie? 



Red Rose

~~~~~~~


- Gdzie ten pajac?- zapytała Klara, rozglądając się, gdy przed dzwonkiem weszli do sali od Hiszpańskiego.
- Ash? Za tobą.- odparł Calum.
Przewróciła oczami.
- Mike.
- Co ty się tak o niego martwisz?- zapytał brunet, otwierając paczkę żelków.
- Bo chodzi taki nie ogarnięty.- mruknęła w odpowiedzi.
- Nie martw się o niego. Nie takie rzeczy przechodził.- wzruszył ramionami.
- Byleby go tylko do koncertu nie wywalili.- zaśmiał się Irwin.- Później, niech się dzieje co chce.
- Debil.- zdzieliła go podręcznikiem.
- Nooo... A skoro twój Romeo zniknął...- Caum rozejrzał się wokół.- Czas na pytania.
Zmarszczyła brwi.
- Jakie pytania?
- Były pszczółki?- Ashton zabawnie poruszył brwiami.
- Tak się zastanawiam... Posrało was, czy jesteście głupi?- zapytała, wyciągając z plecaka zeszyt i piórnik.
- A u ciebie były pszczółki? - za nim staną Luke. Usiadł obok dziewczyny i pocałował ją w policzek.
- Zapytałem pierwszy.
- Nie. - warknął. - Usatysfakcjonowany?
Skrzywił się.
- Niee. Liczyłem na jakieś ostre opisy...
- Masz taki fetysz, czy co?- zapytała ze śmiechem
- Chcesz ostrość? - uśmiechnął się wrednie. - To puść sobie pornola albo go nagraj z Calum'em.
Ashton zastanawiał się chwile.
- To nie jest taki głupi pomysł... Ja mógłbym nagrywać, a Cal byłby scenarzystą... Ile chcielibyście za główne role?
- Ja pierdole.- westchnęła.
- Bardziej myślałem o tobie i Ashley.
- Jakiej Ashley? Ashley to już przeszłość.- wzruszył ramionami.- To nie było to.
- Więc się odwal od nas.
- Spadaj.
- Skarbie idziemy potem do kina? - zwrócił się do dziewczyny.
- Na co tym razem?- zachichotała.
- Zobaczysz. - wyszeptał jej na ucho.
- Mam się bać?
- Nie. No co ty. - zaśmiał się.
- Dzień dobry wszystkim! Wyciągamy karteczki.- do klasy weszła nauczycielka.
- No chyba jaja sobie robisz! - oburzył się Ashton. - To znaczy... pani profesor.
- Pan, panie Irwin, napisze dwadzieścia dodatkowych słówek.
- A on?! - wskazał na Caluma. - W końcu gada tylko o pani tyłku!
- Czterdzieści. Gramy dalej, panie Irwin?
- Jak w nogę to tak.
- Pięćdziesiąt. Wszyscy już gotowi?
- Tak. - zaśmiał się jeden z uczniów.
- Więc dyktuję...




- Co chcesz?- zapytał Michael, gdy oboje usiedli i rozłożyli menu.
- Hmmm. Sałatkę owocową. Latte. Deser lodowy. Sernik i hmmm.... coś na wynos. - uśmiechnęła się, widząc jego minę zaśmiała się. - Sałatkę i wodę.
Zaśmiał się. Gdy podszedł kelner, chłopak złożył zamówienie. Niedługo później, Claudia dostała to, o co prosiła, a Mike małą kawę.
Dziewczyna wzięła trochę sałatki na widelec i dała chłopakowi.
- Leci samolocik... - wyszczerzyła się.
Zaśmiał się.
- Nie jestem głodny.- zabrał jej widelec z ręki.- Powiedz "A".
- Jak nie zjesz to się obrażę. - mruknęła odwracając głowę w bok. - Masz zjeść.
- Ty pierwsza.- podsunął widelec pod jej usta.
- Nie. Ja zjem, ale dopiero jak ty.
- Najpierw jesz ty, a potem ja pozwolę ci się nakarmić.
Zjadła. Wzięła od niego widelec i przyłożyła mu go do ust.
Ze śmiechem otworzył buzię i pozwolił się nakarmić.
- Grzeczny chłopiec. - znów podała mu widelec.
Zabrał go i nałożywszy sałatki, podsunął jej pod usta.
Kiedy już skończyli jeść dziewczyna spojrzała na zegarek.
- Boże! Za dziesięć minut zamykają urząd! - szybko dopiła wodę. - Chodź!
Zapłacił za zamówienie i pognali w dół ulicy.





- Skoro Mike jeszcze nie ma to możemy iść już do kina. - uśmiechnął się Luke wychodząc ze szkoły z kumplami.
- A na co nas zabierasz?- Calum oparł się o jego ramię.
- Ciebie? Na nic. - prychnął. - To jak, skarbie? Zrywamy sie?
Zaśmiała się.
- Ale zobacz, jakie to pokrzywdzone dzieci...- wskazała głową na Irwina i Hooda, robiących miny szczeniaczka.- Dawaj, zabierzemy ich ze sobą, niech maja chwile radości.
Wywrócił oczami.
- I mam robić za ich ojca? Co to to nie.
- Nie chciałbyś mieć dzieci?- uniosła jedną brew.
- Chcę. Z tobą. - powiedział cicho. - Ale nie takie nierozgarnięte jak ci dwoje.
Zarumieniła się.
- CZYLI JEDNAK BYŁY PSZCZÓŁKI!- zawołał głośno Ashton.
- Sam kurwa jesteś pszczółka. - warknął.
- Dobra, zmieniłam zdanie. Zostawiamy ich.- mruknęła.
- Widzisz?! Teraz nie zobaczymy jak się całują! - Calum walną go w tył głowy.
- Zdecydowanie. Zmywajmy się.- zachichotała.
- To chodź. - pociągnął ja w stronę kina.



- Widzisz? Zdążyliśmy.- zaśmiał się Michael, otwierając przed nią drzwi wejściowe szkoły.
- Ale ominęły Cię dwie lekcje. - mruknęła kierując się do dyrektorki.
- Ciiiii, nikt nie musi o tym wiedzieć.
- I tak się dowiedzą. - zaśmiała się. - W końcu od czego są dzienniki ośle.
Wzruszył ramionami.
- Jakoś to przeżyję. Nie z takich problemów wychodziłem ze śmiechem. Co teraz masz w planach?
- Dyrektorkę... - zrobiła wielkie oczy. - A potem muszę zrobić wielki plakat, który zawiśnie w centrum.
- Pomogę ci z tym plakatem.- uśmiechnął się.
- Myślałam, że tylko jesteś dobry w muzyce, a tu proszę. Nawet malarz. - zaśmiała się. - A tancerz też?
- Nie. Uwierz, nie.- potrząsnął głową.
- Ale co nie?
- Nie tańczę. W ogóle.
- Żartujesz. - wytrzeszczyła na niego gały. - Nie umiesz?
- Nie.
        Nic nie powiedziała. Po prostu pociągnęła go do sal prób. Nikogo tam nie było. Zakluczyła drzwi od środka i włączyła pierwszą lepszą wolną piosenkę. Jego rękę położyła na swojej tali. Swoją dłoń na jego ramieniu. Przysunęła się bliżej. Oparła swoje czoło o jego.
- Nuczę cię. - szepnęła cicho wykonując pierwszy krok do przodu.
- To nie jest dobry pomysł.- pokręcił głową.
- Dlaczego? - nie przestawała go prowadzić. - Dobrze ci idzie.
Zachwiał się.
- Spokojnie. - zaśmiała się cicho i wykonała kolejny krok, a następnie obrót. Znów stali blisko siebie. Bardzo blisko. Pewniej złapał ją w pasie. Zrobił krok w lewo. Tym razem on prowadził.
- Dobrze. - uśmiechnęła się.
       Odepchnął ją od siebie i przyciągnął. Zakręcił i pociągnął dalej. W przód, w prawo, w tył i w przód. Tym razem ona się zachwiała. Przewróciła się ciągnąc go za sobą. Zaśmiała się cicho. Przeturlał ich tak, że to ona leżała na nim.
- W porządku?- zaśmiał się.
- Teraz tak . - zgryzła dolną wargę.
       Popatrzył jej prosto w oczy. Po krótkiej chwili naciągnął się, by złączyć ich usta. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Tak bardzo chciała poczuć smak jego ust i w końcu mogła. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła jak podczas ich pocałunku. Nigdy, nawet całując się z Bieberem. Claudia czuła się jakby to był jej pierwszy pocałunek. Spokojny i delikatny.
       Ręce chłopaka złapały ją w tali i stanowczo do siebie przyciągnęły. Usiadł,a ona zsunęła mu się na uda. Ponownie ją przyciągnął. Nie było przestrzeni między nimi. Zarzuciła mu ręce na szyję i wplotła dłonie w jego włosy. Jego ręce błądziły po jej plecach co chwila lekko podnosząc jej bluzkę i tym samym odsłaniając plecy.
       Ich pocałunek nie był już taki niewinny. Nabierał coraz więcej żądzy i pożądania. Czasami, Mike, przygryzał jej dolną wargę powodując, że przechodził ją dreszczy, a z ust wydostawało się ciche jęknięcie.
- Dobrze, że nie poszliśmy z nimi. - usłyszeli głos Asha. - Tu się lepsze dzieją rzeczy.
Para odsunęła się od siebie i spojrzała w stronę dochodzącego głosu.
Pod drzwiami stał Ashton i Calum jedzący popcorn.
- Nie przerywajcie sobie. - machnął ręką Cal. - Mówimy o technikach całowania.
- Daję wam 10 sekund. Jak dorwę, to wykastruję.- warknął groźnie Michael.
- Myślisz, że blefuje?- zapytał cicho Hood.
- Dziewięć...
- Hej. Przestań. - zaśmiała się dziewczyna i wstała. - Chyba nie pozbawisz ich genitalni.
- Owszem.- warknął groźnie.- Sześć...
Chłopaki popatrzyli po sobie i wybiegli z sali, rzucając się do ucieczki.
- Jesteś okropny. - pokiwała głową i pomogła mu wstać.
- Przeżyję to.- mruknął obejmując ja w pasie. Przyciągnął ją blisko i drapieżnie wpił się w jej wargi.
Odsunęła się od niego.
- Musimy zrobić plakat. - szepnęła bawiąc się jego koszulką.
- Szkoda.- skrzywił się, całując ją w czoło.
- Kiedy indziej to dokończymy. - zaśmiała się wyciągając potrzebne rzeczy.
Przewrócił oczami.
- Okay. To jak ma ten plakat wyglądać?
- Tak. - pokazała mu szkic, a następnie zaczęła wskazywać odpowiednie elementy. - Pisak. Farba. Kretki. Szkic. Wycinanki.
- Okay...- westchnął.- Spróbuję podołać.
- Podobno jesteś w tym dobry. - zaśmiała się. - Chyba, że mówiłeś o czymś innym...
- Dobra, dobra. Nie łap mnie za słówka.- zaśmiał się, biorąc do rąk puszkę z farbą.
- A co? Zabronisz ptysiu?
Popatrzył na nią z niesmakiem.
- Tak nie mów. Nigdy.
- Dlaczego ptysiu? - denerwowała go uśmiechając się wrednie.
- Bo zwymiotuję.
- Ptyś. Chodzę z ptysiem. - drażniła się z nim.
- Jesteś tego pewna?- uniósł brew.
- Ale czego?
- Że chodzisz z ptysiem?
- A co? Nie jesteśmy razem? - zmarszczyła brwi.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie ptysiem, to nie.- zastrzegł.
- Grozisz mi zerwaniem? - wytrzeszczyła na niego gały. - O takie coś? Serio? Pełne politowania...
- Nie pamiętam, żebyśmy w ogóle stwierdzali, że jesteśmy razem.- odparł, mocząc pędzel w czerwieni.
- Nie całuję się z byle kim. - syknęła. - To chyba logiczne.
- "Ptysiu" brzmi bardzo jak byle kto. Masz tak nie mówić.
- Jak sobie życzysz. - prychnęła i zajęła się szkicowaniem.
Mike wstał i włączył w odtwarzaczu jakąś rockową piosenkę. Wrócił do malowania.



- Naaaaa jaki film mnie ciągniesz?- zapytała po raz setny w ciągu ostatnich dziesięciu minut.
- Zobaczysz. - zaśmiał się.
- No weź, nie lubię niespodzianek.- wydęła dolną wargę.
- Ale ta ci się spodoba.
Skrzywiła się.
- Nie cierpię tej cechy u ciebie.- pokazała mu język.
- I tak mnie kochasz. - pocałował ją w policzek.
- Nooo. Niestety.- przewróciła oczami, chichocząc.
- Niestety? - uniósł brwi.
- Niestety.- szturchnęła go lekko.- Stanowczo kocham cię za bardzo...
- Nie bardziej ode mnie. - przytulił ją do siebie.
- Owszem, bardziej. Smutne.
- Piękne. - poprawił ją i weszli do kina.
- No nareszcie. To na co idziemy?
- Ostatnia piosenka. Podobno lubisz ten film, więc czemu nie?
- Oh... Kocham ten film, ale na tym filmie się płacze...
- Ja nie będę. - zaśmiał się.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Ale ja będę. Nie zmierzam ci smarkać w bluzę.
- To będziesz to robić w chusteczkę. - zaśmiał się.
- Czyli nie przytuliłbyś mnie, gdybym płakała?- zapyta, siląc się na powagę.- Chyba powinnam się obrazić.
- Przytuliłbym. - szepnął. - Ale w bluzę wysmarkać się nie dam.
Stanęła na placach i pocałowała go krótko.
- Lepiej chodźmy na horror. Będziesz mógł mnie obronić przed potworem.
- Jak chcesz. - zaśmiał się.
Złapała go za rękę. Splótł swoje palce z jej .
- Jestem za "Obecnością".- mruknęła, kiedy decydowali się na bilety.
- Poproszę dwa na "Obecność". - powiedział chłopak, a kasjerka mu je dała. Zapłacił po czym poszli po picie i popcorn.
       Dziewczyna cały film spędziła w ramionach chłopaka. Kiedy tylko podskakiwała ze strachu mocno ją przytulał i całował w czoło mówiąc "Jestem tu. Nie zostawię cię. " Wtedy przestawała się bać. Były też takie momenty, że i chłopak się przestraszył, ale co się dziwić. W końcu 3D. Jednak nie okazywał tego strachu. Był zbyt zajęty dziewczyną, żeby mieć czas na okazywanie go. Musiał pilnować, by była bezpieczna i nikt jej nie skrzywdził.
       W połowie filmu, nawet zaczęła się trząść z zimna. Wtedy dawał jej swoją bluzę i ją nią otulał, a następnie przytulał mocniej. Kiedy film dobiegł końca ta nadal trzęsła się. Przytulił jeszcze mocniej i powoli wyprowadził z budynku.
- Ty czasem nie masz gorączki? - zmartwił się. - Jesteś cała zimna.
- Wydaje ci się.- mruknęła, wtulając się pod jego ramię.
- Chyba jednak nie. - mruknął przykładając rękę do jej czoła.
- Bez przesady. Jestem zdrowa jak ryba.- zaprzeczyła.- Zobaczysz, jutro będę najgłośniej krzyczeć pod sceną.- splotła ich palce.
- Jak będziesz miała gorączkę to będziesz krzyczeć w łóżku. - powiedział poważnie i założył jej na głowę kaptur.
Skrzywiła się.
- Jak uważasz, doktorze.
- Do doktora to Cię mogę zabrać.- pogroził jej palcem. - A teraz zapraszam do mnie. Jest bliżej.
- No zgoda. Prowadź. Poddaję się.- przewróciła oczami.
- I tak mnie kochasz. - zaśmiał się przyśpieszając kroku.
- No kocham, kocham.
       Zaciągnął ją do swojego domu. Jego rodzice wyszli gdzieś na noc, więc para została sama. Klara ze śmiechem pozwoliła opatulić się trzema kocami, ułożyć na kanapie, napoić aspiryną oraz herbatą z cytrynką. Nie zaprotestowała, gdy Luke położył sobie jej głowę na ramieniu i włączył w telewizji "Avengers".
- Czujesz się lepiej? - zapytał troskliwie.
- Mhm.- mruknęła, przymykając powieki.- O wiele.
- Zmęczona?
- Odrobinę.
- To chodź. - wstał i wziął ją na ręce. Ruszył w kierunku sypialni.
- Ej, nie. Nie mogę u ciebie spać.-poruszyła się niespokojnie.- Nie mam ubrań na zmianę. A przecież jutro koncert.
- To pójdziemy wcześnie do ciebie. - mruknął wchodząc do swojego pokoju. - Poza tym nie wiadomo czy w ogóle pójdziesz.
- Oczywiście, że pójdę.- oburzyła się.- I nawet ty, doktorze Hemmings, mnie nie powstrzymasz
- Założymy się? - położył ją na łóżku, a następnie obok niej. Wbił się w jej usta, a następnie jednym ruchem położył ją na siebie. Pocałunki były coraz namiętniejsze, a jego ręce badały większy obszar jej ciała.
- A o co?- jęknęła, gdy zjechał z pocałunkami na jej szyję.
- O wszystko. - szepnął seksownie i przeturlał się tak, że teraz on na niej leżał.
       Przyssał się do jej szyi, na zmianę piszcząc pocałunkami, językiem i przygryzaniem skóry. Kiedy malinka była gotowa zjechał na jej dekolt. Szyja, żuchwa i znów usta. Jedną ręką opierał się obok jej głowy, a drugą błądził pod jej bluzką.
       Jęknęła cicho z rozkoszy. Złapała w dłonie rąbek jego koszulki i jednym ruchem się jej pozbyła. Badała dłońmi jego szczupłe ale silne ramiona, twardy brzuch, wąskie biodra.
- Kocham cię- wymamrotał Luke, pomagając jej ściągnąć bluzkę.
Z wesołym uśmiechem położyła dłonie na jego policzkach, czule łącząc ich usta.
- Też cię kocham, doktorze.- zachichotała.
Z pomrukiem zadowolenia zacisnął palce na jej pośladkach



- Boże, gdzie oni są? - panikowała dziewczyna. - Sześć minut do koncertu, a ich jeszcze nie ma.
- Jesteśmy!- zawołała Klara, ciągnąc za sobą rozanielonego Luke'a z gitarą przewieszoną przez ramię.
- No nareszcie!- Calum westchnął z ulgą.
- Wiecie, że zostało pięć minut?! - krzyknęła tak jakby miała zaraz się popłakać. - Gdzieście wy byli?!
- Biegli.- odparła.- No, połamania nóg chłopaki.- uśmiechnęła się do zespołu.- Powodzenia, skarbie.- pocałowała blondyna. Zawiesiła mu na szyi czarny rzemyk z srebrną gitarą.- To na szczęście.
- Skarbie?- Cal wytrzeszczył oczy.
- Na szczęście?- Ash zrobił taką samą minę.
- Biegli?- zaśmiał się Michael.
- Ruszcie się na scenę.  -warknęła brunetka wypychając ich wszystkich.
- Chodź, szefowo. Idziesz ze mną.- szatynka złapała ją za nadgarstek.
- Gdzie znowu? - jęknęła. - Nie mogę!
- Możesz, możesz. Chodź.- pociągnęła ją bocznym wyjściem. Przeszły miedzy barierkami, przepchały się przez tłum uczniów i znalazły się wprost pod sceną.
- Muszę być za sceną. - jęknęła.
- Nie musisz.- zawołała, gdy rozległ się pierwsze brzmienie gitary.
       Wbiegli na scenę, pełni życia i radości. Pierwsza piosenka - She look so perfect. Dziewczyna pokręciła głową i razem z Klarą zaczęły tańczyć. Przez cały koncert dobrze się bawiły, i piszczały najgłośniej ze wszystkich.
- KOCHAM CIĘ LUKE!- darła się szatynka, co chwila wybuchając śmiechem.
Chłopak cały czas puszczał jej oczka, uśmiechał się do niej, a nawet i kiwał.
- I miss you, i miss you...- gitara ucichła.
- Dobra, słuchajcie!- zawołał Calum do mikrofonu. To było coś. Doszliśmy do kilku wniosków. Po pierwsze... W naszym liceum są najładniejsze dziewczyny!
Odpowiedział mu pisk.
- Po drugie. - zaczął Ashton i wskazał na Caluma.
- Nie było dzisiaj matmy, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni pani dyrektor!
Rozległa się burza braw.
- And there! - zawołał Luke.
- Czas na ostatnią piosenkę...- chlipnął.
Dziewczyny zaczęły piszczeć ze smutku.
- Dobra, panowie, gotowi?- zawołał Ashton i odrzucił pałeczki. Luke i Calum odłożyli gitary. We trójkę cofnęli się na tył sceny. Do mikrofonu na środku podszedł Mike.
- Ta piosenka... To nie jest piosenka 5 Seconds Of Summer. To moja piosenka. Zadedykowana dla specjalnej dziewczyny.- spojrzał prosto w oczy Claudii.- Dziewczyny, która przewróciła moje życie do góry nogami.- zagryzł wargę. Zaczął grać. Rockowa ballada. Po chwili do muzyki, dołączył jego głos.
       Dziewczyna patrzyła na niego oczami pełnymi łez szczęścia. Cały czas zaciskała usta, żeby się nie rozpłakać. Kiedy koncert się skończył od razu poszły na tyły sceny. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
- Kocham cię. - szepnęła tak, że tylko on ją usłyszał.
- Ja ciebie też, mała.- mruknął.
       Odsunęła się kawałek i popatrzyła mu w oczy. Wbiła się w jego usta. Objął ją ramionami i przycisnął do siebie.
- Kocham cię. - pocałował dziewczynę.
- Ja ciebie też.- zachichotała, oddając pocałunek.- Byłeś wspaniały... Tylko teraz pół szkoły chce mi cię odbić.
- Ale zawsze będę tylko twój. - musnął jej usta obejmując ją w tali. - Nikomu cię nie oddam.
Przyciągnęła go bliżej, zamykając mu usta całusem.
- Eh... I jesteśmy sami.- mruknął Ash.
- Mów za siebie. Ja lecę do tych pięknych pań, pod sceną.- zaśmiał się Calum i wybiegł zza kulis.



       Wydawało się, że ten dzień nie może skończyć się lepiej. A jednak. Justin przeniósł się do innej szkoły. 5SOS zostali poproszeni do gabinetu dyrektorki. Tam, właściciel wytwórni, zaproponował im kontrakt na płytę. Oczywiście, przyjęli go z radością. Wieczorem postanowili uczcić to całą paczką. Całą - wliczając Klarę i Claudię.
       W takim składzie już zostali. Do końca liceum zawsze trzymali się razem.  Z resztą - później także. Claudia została ich menadżerką, a Klara po prostu została z Luke'em. Występowała czasem, jako ich support albo w nie dużych restauracjach tak, żeby móc jeździć z nimi w trasy.




THE END