poniedziałek, 27 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.2

 Jej! Mamy w końcu nasz własny zwiastun :3 zapraszamy do obejrzenia :) x



Możecie komentować, raczej się nie obrażę :x i zapraszam na kolejną notkę
~Justme




- Skarbie, jesteś jakiś taki nieobecny dzisiaj. - szepnęła kiedy ten w ogóle nie słuchał jej opowieści o nowo przeczytanej książce.
- Hm?- mruknął, zaciskając palce na jej ramieniu.- Wybacz... Jakoś tak.- przetarł twarz dłonią.- Jestem zmęczony. Nawet nie wiem czemu. Wybacz.- pocałował ją w czoło.
Zmarszczyła brwi widząc, jak trzęsie mu się ręka.
- Brałeś coś?
Przewrócił oczami.
- Jasne, że nie.- mruknął i westchnął cicho.- Po prostu... Kiepsko się czuję. Wezmę dzisiaj aspirynę, wyśpię się i jutro będę jak nowy.- uśmiechnął się ciepło.
- Idź już lepiej do domu. - uśmiechnęła się delikatnie. - Nie męcz się.
- Przy tobie? Nigdy.- pogłaskał ją po włosach.- Gdy na ciebie patrzę, od razu czuję się lepiej.
- Jasne. - mruknęła.
Zaśmiał się.
- Nie wierzysz mi?
- Teraz akurat nie.
Oparł policzek o jej ramię.
- Skoro mnie wyganiasz, to już zaraz sobie pójdę...
- Po prostu się martwię. Jesteś taki blady. - jęknęła zmartwiona.
- Spokojnie, nic mi nie jest.- uśmiechnął się czule.- To zwykłe przeziębienie, albo grypa...- podniósł się z kanapy.- Dobra, lepiej idę. Mam nadzieję, że cię nie zaraziłem.
- Odprowadzę cię, skarbie. - uśmiechnęła się wstając zaraz za nim.
- Nie, lepiej zostań w domu.- pocałował ją w czubek głowy, po czym założył płaszcz.- Musisz tu być, kiedy wróci Carolyn.
- Nie wróci zbyt szybko. - mruknęła niezadowolona i ubrała kozaki, a następnie swój płaszcz.
- Ale nie chcę, żebyś ty się przeziębiła.- zaśmiał się.- Moja narzeczona musi tryskać zdrowiem. Lepiej zostań i jeszcze coś przeczytaj.
- Nie. - upierała się. - Muszę mieć pewność, że dojdziesz cały i nic więcej ci nie będzie.
Przygarnął ją do siebie ramieniem.
- Uparciuchu... Na prawdę wole, żebyś została.- pogłaskał jej policzek.- Ostatnie, o czym teraz marzę, to ty wracająca sama do domu. W nocy.
- Przecież nie muszę wracać. - uśmiechnęła się. - Zostanę u ciebie. Przecież nie będę siedziała jak głupia sama w domu i czekała, aż ona wróci, a potem jak... ekhem z tym oblechem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zgoda. Skoro tak stawiasz sprawę...
Uśmiechnęła się zwycięsko i zakluczyła drzwi. Kiedy dotarli do mieszkania chłopaka, ten zaczął kaszleć. Czasami nie mógł złapać oddechu. Był cały rozpalony. Przyniosła mu zimny kompres i przyłożyła do czoła. Spojrzała na niego z troską.
- Gdzieś się tak załatwił? - szepnęła zmartwiona.
- Nie... Wiem...- znów zaczął kaszleć. Schował twarz w poduszkę, jednak po chwili zaczął się spazmatycznie trząść. Dusił się.
- Skarbie. - jęknęła i go uniosła, żeby było mu łatwiej. - Zadzwonię po lekarza.
Pokręcił głową.
- Nie... Trzeba...
- Udusisz mi się - szepnęła z paniką w oczach. Wyciągnęła telefon i mimo jego sprzeciwów zadzwoniła po doktora, który już po chwili przekraczał próg mieszkania.
- To zapalenie płuc. - mruknął i schował cały swój sprzęt. - Proszę wykupić leki zapisane na recepcie. W ciągu trzech dni kaszel powinien trochę ustąpić.
- Dziękuję. Do widzenia. - zamknęła za nim drzwi i wróciła do chłopaka. - Pójdę je wykupić. W razie czego masz dzwonić. Natychmiast. - nachyliła się i pocałowała go w czoło.
Szybko zbiegła na dół i wykupiła leki w pobliskiej aptece. Kiedy wróciła Harry ponownie się dusił. Szybko do niego podeszła, ale kiedy tylko usiadła obok, zwymiotował wprost na nią. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale pobiegła po dwie miski. Jedną podała chłopakowi, żeby mógł do niej zwymiotować, a do drugiej wrzuciła koc, swój płaszcz, bluzkę i oczywiście ubranie szatyna. Pomogła założyć mu jeansy i przykryła go kołdrą. Brudne rzeczy zaniosła do łazienki. Założyła top, który kiedyś zostawiła u chłopaka i podała mu leki.
- Przepraszam...- jęknął, krzywiąc się.
- Nie masz za co... - uśmiechnęła się i ponownie zmierzyła mu gorączkę. - Spadła, ale nadal jest za wysoka. - skrzywiła się patrząc na termometr.
Znów zaczął kaszleć. Odwróciła się po syrop leżący na stole, lecz gdy wróciła do niego, buteleczka wypadła jej z rąk. Harry kaszlał krwią.
- Jezus Maria... - jęknęła i podała mu ręcznik by przyłożył go do ust. Szybko zadzwoniła po pogotowie, które zabrało go od razu do szpitala.
Jakiś lekarz zatrzymał ja przed salą, do której wwieźli wciąż kaszlącego szatyna.
- Pani jest z rodziny?- zapytał.
- Jestem jego narzeczoną. - powiedziała przerażona spoglądając na drzwi, przez które wciąż było słychać kaszel chłopaka.
- Rozumiem. Podobno wezwała juz pani dzisiaj lekarza. Jaka była diagnoza?
- Zapalenie płuc.
Pokiwał głową i coś odnotował.
- Kiedy to się zaczęło?
- Dzisiaj. Kilka godzin temu. Był zmęczony. Blady. Potem ten kaszel i gorączka. Wymiociny, a na koniec krew.
- Rozumiem...- znowu coś zanotował.- Czy był kiedyś przewlekle chory? Albo miał podobne objawy?
- Dwa miesiące temu. Z resztą często chorował.
- Mhm... A czy oprócz niego, ktoś w rodzinie był ciężko chory?
- Matka miała raka... - zaczęła niepewnie. - Co mu jest?
- Jeszcze nie wiemy, ale na pewno to ustalimy. Proszę się nie martwić.- poklepał ją po ramieniu.- Za niedługo damy pani znać.
Lekarz odszedł, a dziewczyna przetarła twarz dłońmi. Bezradnie opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Tak cholernie się bała, że go straci, że jest poważnie chory. Obawiała się najgorszego.





- Klucze, klucze, klucze...- brunetka zaczęła oklepywać się po kieszeniach.
- Tego szukasz? - zapytał chłopak i zabrzęczał jej kluczami obok ucha.
Pokiwała głową i lekko przymulona, wyrwała mu je z rąk. Bujając się na boki, podeszła do drzwi. Chwile mocowała się z zamkiem, nim w końcu udało jej się otworzyć drzwi.
- Chyba przyda ci się jeszcze jedna dawka. - zaśmiał się wchodząc za nią i zamykając drzwi.
Przekrzywiła głowę.
- Niby czemu?
- Bo robisz się nuda. - wzruszył ramionami.
Prychnęła.
- Nic cię tu nie trzyma.
- Nic oprócz twojego ciała. - przyciągnął ja do siebie i zachłannie pocałował. Odepchnęła go od siebie, przez co sama wpadła na ścianę.
- Moje ciało ci się nudzi. Idź poszukać jakiegoś ciekawszego.
Zaśmiał się kpiąco i brutalnie przycisnął ją do ściany. Mocno uderzyła o nią plecami, lecz impuls odpowiadający za jęknięcie, zgubił się gdzieś w drodze między mózgiem a ustami. Zaczął na nią napierać, co chwila ocierając swoim kroczem o jej. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Mruknęła, kiedy chłopak przygryzł skórę jej szyi. Na zmianę pieścił ją pocałunkami i lekkim przygryzaniem. Chwycił ją za pośladki i uniósł do góry. Oplotła nogami go w pasie i zaczęła zachłannie całować.
- Chodźmy.. Do mojego... Pokoju...- mruknęła w przerwach między pocałunkami.
Mocno ją do siebie przyciągnął i ruszył do jej sypialni, Rzucił ją na łóżko, a następnie zaczął całować po brzuchu, dekolcie, szyi i ustach.
- Zostajesz na noc?- mruknęła, wyginając ciało w łuk.
- Pewnie. - mruknął i przyssał się do jej szyi.
Zepchnęła go z siebie, a następnie sama wsunęła mu się na brzuch. Zdarła z niego koszulkę, by palcami móc badać wytatuowaną skórę jego brzucha.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.1

- Hej, Kochanie!- Harry z wesołym uśmiechem wszedł do mieszkania swojej dziewczyny. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął czarny płaszcz.
- Jestem w pokoju! - krzyknęła, a po chwili poczuła jak chłopak kładzie się za nią i obejmuje od tyłu. Zaczął całować ją po szyi, przyprawiając ją tym o przyjemny dreszcz. Zaczęła się bronić. - Przestań. Muszę to przeczytać...
Kiedy chłopak zerknął jej przez ramie zobaczyły jak trzyma książkę o opiece nad dzieciakami. Zaśmiał się cicho.
- No co? Muszę być gotowa. - udała oburzoną i przewróciła kartkę.
- Czyli myślisz o tym, co ja?- zapytał cicho, przygryzając płatek jej ucha.
- O dziecku? Oczywiście. - położyła się na plecach uważnie patrząc mu w oczy. - Nie wyobrażam sobie ich z nikim innym. - uśmiechnęła się lekko i zaczęła gładzić jego policzek.
- Nie wyobrażam sobie życia, z nikim innym jak tylko z tobą.- mruknął lekko zachrypniętym głosem, pochylając się, by ją pocałować.
- Może by tak, kurwa, nie publicznie?- w otwartych drzwiach stanęła Carolyn.
- Trzeba pukać. - mruknęła dziewczyna odwracając głowę by spojrzeć na dziewczynę. Widząc jak się ubrała od razu się podniosła odpychając tym samym chłopaka od siebie. - Jak ty wyglądasz?! Idź się przebrać! Wyglądasz jak dziwka!
- Wygląda seksownie. - mruknął Malik całując dziewczynę w szyję.
- Zabroniłam ci się spotykać z tym obdartusem. - syknęła.
- Jak zdążyłaś zauważyć, mam w dupie twoje zdanie.- warknęła.- Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę.
- Zadzwonię do rodziców! - zawołała za nią, ale odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwi wejściowych.
- Hej...- szepnął Harry, opiekuńczo ją do siebie przyciągając.- Zluzuj, skarbie. Wszystko będzie w porządku...
- Serio? Przy nim? Dobrze wiesz, że jest niebezpieczny. - mruknęła. - A ty jeszcze mówisz, że będzie dobrze.
- Bo Carolyn nie jest głupia.- pocałował ją w czubek głowy.- Jest uparta, ale nie głupia. Nie pozwoli mu na za dużo, a jeśli cokolwiek się stanie, to jej pomożemy. Musisz zaakceptować, że jest teraz w szalonym wieku i chce za wszelką cenę zrobić ci na złość.
- Ja taka nie byłam. - mruknęła niezadowolona,ale po chwili się roześmiała. - A ty powinieneś trzymać moją stronę,a nie jej! Zwłaszcza, że chcemy wziąć ślub.
- Chcemy i weźmiemy.- pocałował ją w policzek.- A wtedy będziesz się mogła pastwić nad siostrą, ile będziesz chciała... A ty zawsze byłaś idealna.- trącił ją nosem.
- Taaaa... - wywróciła oczami. - Zwłaszcza w piątek, kiedy... no wiesz...
- To było bardzo idealne...- mruknął pociągająco.- A ty byłaś wtedy piękna.- szepnął.- Bo jesteś piękna. Najpiękniejsza.
- Ty jesteś idealny. - uśmiechnęła się uroczo. - Zawsze będziesz. Nigdy nie przestaniesz być.
- Tylko dopóki ty jesteś obok.- szepnął, składając na jej ustach ciepły pocałunek.
- O każdej porze. - ujęła jego twarz w dłonie i pogłębiła pocałunek.
Położył ją na sobie, dłońmi głaszcząc jej plecy.
- Wiesz... - zaczęła nie pewnie siadając mu ukradkiem na brzuchu.  - A co powiesz na to, żebyśmy kupili dom? Mam oszczędności, więc to nie będzie problem...
- Dom?- uniósł brew. Położył dłonie na jej udach, gładząc je kciukami.- Taki z tarasem?- uśmiechnął się.
- I ogrodem, by dzieci miały gdzie biegać. - przeszedł ją dreszcz, ale nie dała tego po sobie poznać. Zaczęła bawić się jego koszulką.
- A potem kupimy psa.- uśmiechnął się.- Szczeniaczka, żeby nauczyć go pilnować dzieci.
- Najlepiej Husky'ego. - zgryzła wargę. - A wieczorami będziemy wychodzić na rodzinne spacery.
Złapał ją za dłonie i splótł ich palce.
- I co wieczór będę cię całował w blasku zachodzącego słońca i powtarzał, jak bardzo cię kocham.- szepnął.- I że jesteś piękna. Nawet za 50 lat, gdy oboje będziemy starzy i pomarszczeni.- pocałował wierzch jej dłoni.- Zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza.
- Skarbie... - szepnęła cicho. - Ty dla mnie też. Zawsze będziemy razem. Nigdy się nie rozstaniemy.
Pokiwał głową z uśmiechem.
- Zawsze.
Dziewczyna pochyliła się nad nim i czule go pocałowała.




- Idziemy na imprezę? - zapytał wypuszczając smugę dymu.
Zabrała mu papierosa z dłoni i sama się zaciągnęła.
- Okay. Ale na taką porządną, nie na taki syf, jak ostatnio.
- Jasne. - mruknął znów się zaciągając. - Mam towar do rozprowadzenia.
Pokiwała głową, opierając się na jego ramieniu.
Brutalnie przyciągnął ją do siebie i wbił się w jej usta.
- Fuuuj! - zawyła mała dziewczynka stojąca niedaleko nich.
- Spierdalaj. - warknął do niej chłopak. Ta się rozpłakała i pobiegła do swojej mamy.  Mulat ponownie pocałował Carolyn.
Złapała go za kołnierz rozpiętej kurtki i przyciągnęła bliżej. Po chwili poczuła, jak przypiera ją do ściany. Napierał na nią całym ciałem. Czuła jak przechodzi go dreszcz. Jak reaguje na jej pocałunki. Przycisnął ją mocniej przygryzając przy tym jej wargę. Jęknęła cicho, gdy docisnął ją biodrami. Poczuła jak w jego spodniach formuje się wybrzuszenie. Mruknęła na to przeciągle, wplatając palce w jego czarne, gęste włosy.
- Nigdy włosy. - warknął odsuwając się nagle i pozostawiając jej usta niezaspokojone. Poprawił fryzurę. - Jeśli jeszcze raz ich dotkniesz to cię zabiję, suko.
- Tak bardzo się boję.- prychnęła.- Idealny Malik i jego idealne włosy. Uważaj królewno. Co by było, gdyby nagle w sklepie zabrakło twojego lakieru?
- Słuchaj. - ponownie przygniótł ją do ściany. W jego oczach panowała furia. - Rozprowadzam narkotyki. Wciąż niszczę tych, którzy są mi nie potrzebni i nadal mnie nie złapali. Myślisz, że jak cię zabiję to ktoś to zauważy? - prychnął. - Gdyby nie ja to siedziałabyś w chacie i oglądała tanie komedie. Więc nie próbuj nawet udawać twardej, bo nie jesteś. I kiedy tylko zaczniesz mnie wkurzać to wylądujesz w szpitalu albo od razu w grobie. Czaisz, księżniczko?
Zacisnęła szczękę.
- Nie trafiłeś jeszcze do paki tylko z mojej dobrej woli.- syknęła.- Więc uważaj.- odepchnęła go od siebie.
- Mam w dupie to czy mnie podkablujesz czy nie. - prychnął. - I tak mnie nie zamkną. Pogódź się z tym, że jestem nietykalny, ale ty owszem... - wyciągnął scyzoryk z kieszeni i go rozłożył. - Ciągle mnie ciekawi ile czasu będziesz zdychać.
- Na tyle długo, że będziesz mógł sobie ulżyć na moich zwłokach.- mruknęła, mrużąc powieki.- Oboje dobrze wiemy, że nic mi nie zrobisz.- położyła dłoń na jego piersi. Docisnęła do niej palce i powoli zjechała w dół.
- Chcesz się przekonać? - zmarszczył brwi i schował z powrotem scyzoryk do kieszeni. Kiedy miał obie ręce wolne ścisnął jej pośladki i szybkim ruchem sprawił, że znaleźli się w jednym z pobliskich zaułków. Palce wbił mocnej w jej tyłek powodując, że z jej ust wydobył się cichy jęk. Zaczął całować ją po szyi. Zjechał z pocałunkami coraz niżej, aż do jej dekoltu. Kiedy jej koszula zaczęła mu przeszkadzać rozerwał ją. Przed nim ukazał się duży biust, który tak uwielbiał. Po mimo swojego wieku dziewczyna była bardzo dojrzała. Zaczął pieścić pocałunkami jej piersi, a jego ręce wciąż zaciskały jej pośladki powodując jęk wydobywający się z jej ust. Rozemocjonowana, pomogła chłopakowi pozbyć się jego t-shit'u. Mocno wbiła place w jego ramiona, by wbić w nie paznokcie, gdy zagryzł jej wargę. Mruknął przeciągle. Ten drobny ból sprawiał mu satysfakcje. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak sprawić mu przyjemność. W rytmie dzikich pocałunków ocierała się biodrami o jego krocze. Nie przestała nawet wtedy, gdy mocniej przycisnął jej pośladki, tym samym dociskając do siebie. Nadal poruszała się tak, by drażnić naciskiem jego spodnie.
- Seks między śmietnikami. - zaśmiał się obrzydliwie. Puścił jej pośladki i przycisnął mocnej do ściany. Zaczął odpinać jej spodnie. Kiedy została w samej bieliźnie oblizał usta i ponownie wrócił do jej ust. Odpiął jej stanik. I gdyby nie napierał na nią całym swoim ciałem odsłonił by jej piersi. Mocno zgryzł jej wargę, z której po chwili poleciała strużka krwi. Zlizał ją. W tym czasie walczyła z jego rozporkiem. Gdy w końcu udało jej się go rozpiąć, zsunęła mu spodnie i pociągnęła w dół bokserki.



Wypuściła z ust dym, po czym wsunęła mu między wargi papierosa. Siedzieli na kanapie w zacienionym kącie klubu.
- Poproszę więcej takich akcji, jak dzisiaj.- mruknęła przeciągle, gładząc jego szyję.
- O ile będę miał ochotę. - mruknął zaciągając się dymem.
- Jeśli ty nie będziesz miał, znajdę kogoś, kto będzie miał.- prychnęła, zabierając mu papierosa.
- Nie odważysz się. - syknął podając jej innego skręta. - Ten jest lepszy.
Zgasił poprzedniego i podpalił nowego zaciągając się. Złapała go za brodę i szczelnie zacisnęła ich wargi. Wypuścił dym wprost do jej ust.
- Dobrze wiesz, że odważę...- odpowiedziała cicho czując, jak zaczyna jej szumieć w głowie.
- Jasne, kocie. - zaśmiał się widząc jak dziewczyna zaczyna bezwładnie opadać na kanapę. Ciężko unosiła i opuszczała powieki.
- Co to?- mruknęła.- Dobre...
- Nowość. - zaśmiał się. - Przyzwyczaisz się, młoda.
Oparła głowę na jego ramieniu. Zatrzymała spojrzenie w jednym punkcie, gdy wszystko wokół zaczęło wirować. Zaśmiał się cicho i ponownie zaciągnął. Był przyzwyczajony do narkotyków. Były dla niego normalnością, więc nie reagował tak jak dziewczyna.

poniedziałek, 6 lipca 2015

School stars cz.8 + REWOLUCJA?

PRZECZYTAJ INFORMACJĘ, BO TO WAŻNE!!!!!!



Hejoooo :D
SŁOŃCE ŚWIECI <3 Tak, właśnie na tym polegają wakacje... CHILL OUT, SMAŻING, PLAŻING, ZNAJOMI, RODZINA, HOBBY, PRACA, ODPOCZYNEK, i wszystko tylko po to, żeby sie wyszaleć będąc młodym.  xD


Jak wakacje? Jakie macie plany? :D

Mam nadzieję, że pomimo wolnego czasu to nie przestaniecie czytać naszego bloga. A tak właściwie to coś mało tutaj Was.... ŻADNEGO KOMENTARZA?! o.O Aż tak źle jest, że nie chcecie wyrażać swojej opinii? Dobrze wiecie, że coś takiego daje nam kopa, a Wam to teraz zwisa i pewnie myślicie, że i tak coś napiszą, bo w końcu nie mają życia....

Ale oświecę Was... Mamy życie i to fajne życie, a poświęcamy czas na pisanie tych opowiadań, bo sprawia nam to radość i Wam też sprawiało... Właśnie czas przeszły... Czyżby coś się zmieniło? Nie traktujcie tego bloga jako normalnego...

Aktualnie wprowadzam w nim wiele zmian, by był lepszy i, żeby lepiej się Wam go czytało... Ale to nie jest tak, że całymi dniami siedzę przed kompem i coś robię.... ;-;
Czekam za szablonem, więc bądźcie jak narazie wyrozumiali... Teraz będą pojawiać się stare jednorazówki, które nie zostały jeszcze opublikowane, ale jak te się skończą to pojawią się lepsze. Dojrzalsze i bardziej odpowiednie.... Wprowadzimy także takie opowiadania na zamówienie... (wyjaśnię to jeśli będziecie chcieli brać w tym udział) Nowe tematyki opowiadań.... Nowych bohaterów... Pomyślimy nawet nad tym, żeby publikować Wasze pomysły... Jeśli się postaracie i ten blog zyska na popularności to zajmiemy się także reklamowaniem tych nowych, by stały się wielkie... Mam wiele pomysłów, które mogą poprawić jakość tego bloga, ale to zależy od Was ...


Warto w ogóle cokolwiek zaczynać....?


Nowe opowiadania zostaną napisane i opublikowane, ale najpierw trzeba "przeboleć" te stare, by nacieszyć się nowymi ;)

Mam nadzieję, że nie zrozumieliście mnie źle i wyrazicie swoją opinię na temat przedstawionych tu planów.

Bez Was nic nie wypali, więc pokażcie, że to czytacie, że chcecie zmian i, że mamy dla kogo pisać i publikować to wszystko... Że ten blog ma dla kogo istnieć. Proszę. Pokażcie, że żyjecie...

Warto to pisać czy nie? 



Red Rose

~~~~~~~


- Gdzie ten pajac?- zapytała Klara, rozglądając się, gdy przed dzwonkiem weszli do sali od Hiszpańskiego.
- Ash? Za tobą.- odparł Calum.
Przewróciła oczami.
- Mike.
- Co ty się tak o niego martwisz?- zapytał brunet, otwierając paczkę żelków.
- Bo chodzi taki nie ogarnięty.- mruknęła w odpowiedzi.
- Nie martw się o niego. Nie takie rzeczy przechodził.- wzruszył ramionami.
- Byleby go tylko do koncertu nie wywalili.- zaśmiał się Irwin.- Później, niech się dzieje co chce.
- Debil.- zdzieliła go podręcznikiem.
- Nooo... A skoro twój Romeo zniknął...- Caum rozejrzał się wokół.- Czas na pytania.
Zmarszczyła brwi.
- Jakie pytania?
- Były pszczółki?- Ashton zabawnie poruszył brwiami.
- Tak się zastanawiam... Posrało was, czy jesteście głupi?- zapytała, wyciągając z plecaka zeszyt i piórnik.
- A u ciebie były pszczółki? - za nim staną Luke. Usiadł obok dziewczyny i pocałował ją w policzek.
- Zapytałem pierwszy.
- Nie. - warknął. - Usatysfakcjonowany?
Skrzywił się.
- Niee. Liczyłem na jakieś ostre opisy...
- Masz taki fetysz, czy co?- zapytała ze śmiechem
- Chcesz ostrość? - uśmiechnął się wrednie. - To puść sobie pornola albo go nagraj z Calum'em.
Ashton zastanawiał się chwile.
- To nie jest taki głupi pomysł... Ja mógłbym nagrywać, a Cal byłby scenarzystą... Ile chcielibyście za główne role?
- Ja pierdole.- westchnęła.
- Bardziej myślałem o tobie i Ashley.
- Jakiej Ashley? Ashley to już przeszłość.- wzruszył ramionami.- To nie było to.
- Więc się odwal od nas.
- Spadaj.
- Skarbie idziemy potem do kina? - zwrócił się do dziewczyny.
- Na co tym razem?- zachichotała.
- Zobaczysz. - wyszeptał jej na ucho.
- Mam się bać?
- Nie. No co ty. - zaśmiał się.
- Dzień dobry wszystkim! Wyciągamy karteczki.- do klasy weszła nauczycielka.
- No chyba jaja sobie robisz! - oburzył się Ashton. - To znaczy... pani profesor.
- Pan, panie Irwin, napisze dwadzieścia dodatkowych słówek.
- A on?! - wskazał na Caluma. - W końcu gada tylko o pani tyłku!
- Czterdzieści. Gramy dalej, panie Irwin?
- Jak w nogę to tak.
- Pięćdziesiąt. Wszyscy już gotowi?
- Tak. - zaśmiał się jeden z uczniów.
- Więc dyktuję...




- Co chcesz?- zapytał Michael, gdy oboje usiedli i rozłożyli menu.
- Hmmm. Sałatkę owocową. Latte. Deser lodowy. Sernik i hmmm.... coś na wynos. - uśmiechnęła się, widząc jego minę zaśmiała się. - Sałatkę i wodę.
Zaśmiał się. Gdy podszedł kelner, chłopak złożył zamówienie. Niedługo później, Claudia dostała to, o co prosiła, a Mike małą kawę.
Dziewczyna wzięła trochę sałatki na widelec i dała chłopakowi.
- Leci samolocik... - wyszczerzyła się.
Zaśmiał się.
- Nie jestem głodny.- zabrał jej widelec z ręki.- Powiedz "A".
- Jak nie zjesz to się obrażę. - mruknęła odwracając głowę w bok. - Masz zjeść.
- Ty pierwsza.- podsunął widelec pod jej usta.
- Nie. Ja zjem, ale dopiero jak ty.
- Najpierw jesz ty, a potem ja pozwolę ci się nakarmić.
Zjadła. Wzięła od niego widelec i przyłożyła mu go do ust.
Ze śmiechem otworzył buzię i pozwolił się nakarmić.
- Grzeczny chłopiec. - znów podała mu widelec.
Zabrał go i nałożywszy sałatki, podsunął jej pod usta.
Kiedy już skończyli jeść dziewczyna spojrzała na zegarek.
- Boże! Za dziesięć minut zamykają urząd! - szybko dopiła wodę. - Chodź!
Zapłacił za zamówienie i pognali w dół ulicy.





- Skoro Mike jeszcze nie ma to możemy iść już do kina. - uśmiechnął się Luke wychodząc ze szkoły z kumplami.
- A na co nas zabierasz?- Calum oparł się o jego ramię.
- Ciebie? Na nic. - prychnął. - To jak, skarbie? Zrywamy sie?
Zaśmiała się.
- Ale zobacz, jakie to pokrzywdzone dzieci...- wskazała głową na Irwina i Hooda, robiących miny szczeniaczka.- Dawaj, zabierzemy ich ze sobą, niech maja chwile radości.
Wywrócił oczami.
- I mam robić za ich ojca? Co to to nie.
- Nie chciałbyś mieć dzieci?- uniosła jedną brew.
- Chcę. Z tobą. - powiedział cicho. - Ale nie takie nierozgarnięte jak ci dwoje.
Zarumieniła się.
- CZYLI JEDNAK BYŁY PSZCZÓŁKI!- zawołał głośno Ashton.
- Sam kurwa jesteś pszczółka. - warknął.
- Dobra, zmieniłam zdanie. Zostawiamy ich.- mruknęła.
- Widzisz?! Teraz nie zobaczymy jak się całują! - Calum walną go w tył głowy.
- Zdecydowanie. Zmywajmy się.- zachichotała.
- To chodź. - pociągnął ja w stronę kina.



- Widzisz? Zdążyliśmy.- zaśmiał się Michael, otwierając przed nią drzwi wejściowe szkoły.
- Ale ominęły Cię dwie lekcje. - mruknęła kierując się do dyrektorki.
- Ciiiii, nikt nie musi o tym wiedzieć.
- I tak się dowiedzą. - zaśmiała się. - W końcu od czego są dzienniki ośle.
Wzruszył ramionami.
- Jakoś to przeżyję. Nie z takich problemów wychodziłem ze śmiechem. Co teraz masz w planach?
- Dyrektorkę... - zrobiła wielkie oczy. - A potem muszę zrobić wielki plakat, który zawiśnie w centrum.
- Pomogę ci z tym plakatem.- uśmiechnął się.
- Myślałam, że tylko jesteś dobry w muzyce, a tu proszę. Nawet malarz. - zaśmiała się. - A tancerz też?
- Nie. Uwierz, nie.- potrząsnął głową.
- Ale co nie?
- Nie tańczę. W ogóle.
- Żartujesz. - wytrzeszczyła na niego gały. - Nie umiesz?
- Nie.
        Nic nie powiedziała. Po prostu pociągnęła go do sal prób. Nikogo tam nie było. Zakluczyła drzwi od środka i włączyła pierwszą lepszą wolną piosenkę. Jego rękę położyła na swojej tali. Swoją dłoń na jego ramieniu. Przysunęła się bliżej. Oparła swoje czoło o jego.
- Nuczę cię. - szepnęła cicho wykonując pierwszy krok do przodu.
- To nie jest dobry pomysł.- pokręcił głową.
- Dlaczego? - nie przestawała go prowadzić. - Dobrze ci idzie.
Zachwiał się.
- Spokojnie. - zaśmiała się cicho i wykonała kolejny krok, a następnie obrót. Znów stali blisko siebie. Bardzo blisko. Pewniej złapał ją w pasie. Zrobił krok w lewo. Tym razem on prowadził.
- Dobrze. - uśmiechnęła się.
       Odepchnął ją od siebie i przyciągnął. Zakręcił i pociągnął dalej. W przód, w prawo, w tył i w przód. Tym razem ona się zachwiała. Przewróciła się ciągnąc go za sobą. Zaśmiała się cicho. Przeturlał ich tak, że to ona leżała na nim.
- W porządku?- zaśmiał się.
- Teraz tak . - zgryzła dolną wargę.
       Popatrzył jej prosto w oczy. Po krótkiej chwili naciągnął się, by złączyć ich usta. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Tak bardzo chciała poczuć smak jego ust i w końcu mogła. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła jak podczas ich pocałunku. Nigdy, nawet całując się z Bieberem. Claudia czuła się jakby to był jej pierwszy pocałunek. Spokojny i delikatny.
       Ręce chłopaka złapały ją w tali i stanowczo do siebie przyciągnęły. Usiadł,a ona zsunęła mu się na uda. Ponownie ją przyciągnął. Nie było przestrzeni między nimi. Zarzuciła mu ręce na szyję i wplotła dłonie w jego włosy. Jego ręce błądziły po jej plecach co chwila lekko podnosząc jej bluzkę i tym samym odsłaniając plecy.
       Ich pocałunek nie był już taki niewinny. Nabierał coraz więcej żądzy i pożądania. Czasami, Mike, przygryzał jej dolną wargę powodując, że przechodził ją dreszczy, a z ust wydostawało się ciche jęknięcie.
- Dobrze, że nie poszliśmy z nimi. - usłyszeli głos Asha. - Tu się lepsze dzieją rzeczy.
Para odsunęła się od siebie i spojrzała w stronę dochodzącego głosu.
Pod drzwiami stał Ashton i Calum jedzący popcorn.
- Nie przerywajcie sobie. - machnął ręką Cal. - Mówimy o technikach całowania.
- Daję wam 10 sekund. Jak dorwę, to wykastruję.- warknął groźnie Michael.
- Myślisz, że blefuje?- zapytał cicho Hood.
- Dziewięć...
- Hej. Przestań. - zaśmiała się dziewczyna i wstała. - Chyba nie pozbawisz ich genitalni.
- Owszem.- warknął groźnie.- Sześć...
Chłopaki popatrzyli po sobie i wybiegli z sali, rzucając się do ucieczki.
- Jesteś okropny. - pokiwała głową i pomogła mu wstać.
- Przeżyję to.- mruknął obejmując ja w pasie. Przyciągnął ją blisko i drapieżnie wpił się w jej wargi.
Odsunęła się od niego.
- Musimy zrobić plakat. - szepnęła bawiąc się jego koszulką.
- Szkoda.- skrzywił się, całując ją w czoło.
- Kiedy indziej to dokończymy. - zaśmiała się wyciągając potrzebne rzeczy.
Przewrócił oczami.
- Okay. To jak ma ten plakat wyglądać?
- Tak. - pokazała mu szkic, a następnie zaczęła wskazywać odpowiednie elementy. - Pisak. Farba. Kretki. Szkic. Wycinanki.
- Okay...- westchnął.- Spróbuję podołać.
- Podobno jesteś w tym dobry. - zaśmiała się. - Chyba, że mówiłeś o czymś innym...
- Dobra, dobra. Nie łap mnie za słówka.- zaśmiał się, biorąc do rąk puszkę z farbą.
- A co? Zabronisz ptysiu?
Popatrzył na nią z niesmakiem.
- Tak nie mów. Nigdy.
- Dlaczego ptysiu? - denerwowała go uśmiechając się wrednie.
- Bo zwymiotuję.
- Ptyś. Chodzę z ptysiem. - drażniła się z nim.
- Jesteś tego pewna?- uniósł brew.
- Ale czego?
- Że chodzisz z ptysiem?
- A co? Nie jesteśmy razem? - zmarszczyła brwi.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie ptysiem, to nie.- zastrzegł.
- Grozisz mi zerwaniem? - wytrzeszczyła na niego gały. - O takie coś? Serio? Pełne politowania...
- Nie pamiętam, żebyśmy w ogóle stwierdzali, że jesteśmy razem.- odparł, mocząc pędzel w czerwieni.
- Nie całuję się z byle kim. - syknęła. - To chyba logiczne.
- "Ptysiu" brzmi bardzo jak byle kto. Masz tak nie mówić.
- Jak sobie życzysz. - prychnęła i zajęła się szkicowaniem.
Mike wstał i włączył w odtwarzaczu jakąś rockową piosenkę. Wrócił do malowania.



- Naaaaa jaki film mnie ciągniesz?- zapytała po raz setny w ciągu ostatnich dziesięciu minut.
- Zobaczysz. - zaśmiał się.
- No weź, nie lubię niespodzianek.- wydęła dolną wargę.
- Ale ta ci się spodoba.
Skrzywiła się.
- Nie cierpię tej cechy u ciebie.- pokazała mu język.
- I tak mnie kochasz. - pocałował ją w policzek.
- Nooo. Niestety.- przewróciła oczami, chichocząc.
- Niestety? - uniósł brwi.
- Niestety.- szturchnęła go lekko.- Stanowczo kocham cię za bardzo...
- Nie bardziej ode mnie. - przytulił ją do siebie.
- Owszem, bardziej. Smutne.
- Piękne. - poprawił ją i weszli do kina.
- No nareszcie. To na co idziemy?
- Ostatnia piosenka. Podobno lubisz ten film, więc czemu nie?
- Oh... Kocham ten film, ale na tym filmie się płacze...
- Ja nie będę. - zaśmiał się.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Ale ja będę. Nie zmierzam ci smarkać w bluzę.
- To będziesz to robić w chusteczkę. - zaśmiał się.
- Czyli nie przytuliłbyś mnie, gdybym płakała?- zapyta, siląc się na powagę.- Chyba powinnam się obrazić.
- Przytuliłbym. - szepnął. - Ale w bluzę wysmarkać się nie dam.
Stanęła na placach i pocałowała go krótko.
- Lepiej chodźmy na horror. Będziesz mógł mnie obronić przed potworem.
- Jak chcesz. - zaśmiał się.
Złapała go za rękę. Splótł swoje palce z jej .
- Jestem za "Obecnością".- mruknęła, kiedy decydowali się na bilety.
- Poproszę dwa na "Obecność". - powiedział chłopak, a kasjerka mu je dała. Zapłacił po czym poszli po picie i popcorn.
       Dziewczyna cały film spędziła w ramionach chłopaka. Kiedy tylko podskakiwała ze strachu mocno ją przytulał i całował w czoło mówiąc "Jestem tu. Nie zostawię cię. " Wtedy przestawała się bać. Były też takie momenty, że i chłopak się przestraszył, ale co się dziwić. W końcu 3D. Jednak nie okazywał tego strachu. Był zbyt zajęty dziewczyną, żeby mieć czas na okazywanie go. Musiał pilnować, by była bezpieczna i nikt jej nie skrzywdził.
       W połowie filmu, nawet zaczęła się trząść z zimna. Wtedy dawał jej swoją bluzę i ją nią otulał, a następnie przytulał mocniej. Kiedy film dobiegł końca ta nadal trzęsła się. Przytulił jeszcze mocniej i powoli wyprowadził z budynku.
- Ty czasem nie masz gorączki? - zmartwił się. - Jesteś cała zimna.
- Wydaje ci się.- mruknęła, wtulając się pod jego ramię.
- Chyba jednak nie. - mruknął przykładając rękę do jej czoła.
- Bez przesady. Jestem zdrowa jak ryba.- zaprzeczyła.- Zobaczysz, jutro będę najgłośniej krzyczeć pod sceną.- splotła ich palce.
- Jak będziesz miała gorączkę to będziesz krzyczeć w łóżku. - powiedział poważnie i założył jej na głowę kaptur.
Skrzywiła się.
- Jak uważasz, doktorze.
- Do doktora to Cię mogę zabrać.- pogroził jej palcem. - A teraz zapraszam do mnie. Jest bliżej.
- No zgoda. Prowadź. Poddaję się.- przewróciła oczami.
- I tak mnie kochasz. - zaśmiał się przyśpieszając kroku.
- No kocham, kocham.
       Zaciągnął ją do swojego domu. Jego rodzice wyszli gdzieś na noc, więc para została sama. Klara ze śmiechem pozwoliła opatulić się trzema kocami, ułożyć na kanapie, napoić aspiryną oraz herbatą z cytrynką. Nie zaprotestowała, gdy Luke położył sobie jej głowę na ramieniu i włączył w telewizji "Avengers".
- Czujesz się lepiej? - zapytał troskliwie.
- Mhm.- mruknęła, przymykając powieki.- O wiele.
- Zmęczona?
- Odrobinę.
- To chodź. - wstał i wziął ją na ręce. Ruszył w kierunku sypialni.
- Ej, nie. Nie mogę u ciebie spać.-poruszyła się niespokojnie.- Nie mam ubrań na zmianę. A przecież jutro koncert.
- To pójdziemy wcześnie do ciebie. - mruknął wchodząc do swojego pokoju. - Poza tym nie wiadomo czy w ogóle pójdziesz.
- Oczywiście, że pójdę.- oburzyła się.- I nawet ty, doktorze Hemmings, mnie nie powstrzymasz
- Założymy się? - położył ją na łóżku, a następnie obok niej. Wbił się w jej usta, a następnie jednym ruchem położył ją na siebie. Pocałunki były coraz namiętniejsze, a jego ręce badały większy obszar jej ciała.
- A o co?- jęknęła, gdy zjechał z pocałunkami na jej szyję.
- O wszystko. - szepnął seksownie i przeturlał się tak, że teraz on na niej leżał.
       Przyssał się do jej szyi, na zmianę piszcząc pocałunkami, językiem i przygryzaniem skóry. Kiedy malinka była gotowa zjechał na jej dekolt. Szyja, żuchwa i znów usta. Jedną ręką opierał się obok jej głowy, a drugą błądził pod jej bluzką.
       Jęknęła cicho z rozkoszy. Złapała w dłonie rąbek jego koszulki i jednym ruchem się jej pozbyła. Badała dłońmi jego szczupłe ale silne ramiona, twardy brzuch, wąskie biodra.
- Kocham cię- wymamrotał Luke, pomagając jej ściągnąć bluzkę.
Z wesołym uśmiechem położyła dłonie na jego policzkach, czule łącząc ich usta.
- Też cię kocham, doktorze.- zachichotała.
Z pomrukiem zadowolenia zacisnął palce na jej pośladkach



- Boże, gdzie oni są? - panikowała dziewczyna. - Sześć minut do koncertu, a ich jeszcze nie ma.
- Jesteśmy!- zawołała Klara, ciągnąc za sobą rozanielonego Luke'a z gitarą przewieszoną przez ramię.
- No nareszcie!- Calum westchnął z ulgą.
- Wiecie, że zostało pięć minut?! - krzyknęła tak jakby miała zaraz się popłakać. - Gdzieście wy byli?!
- Biegli.- odparła.- No, połamania nóg chłopaki.- uśmiechnęła się do zespołu.- Powodzenia, skarbie.- pocałowała blondyna. Zawiesiła mu na szyi czarny rzemyk z srebrną gitarą.- To na szczęście.
- Skarbie?- Cal wytrzeszczył oczy.
- Na szczęście?- Ash zrobił taką samą minę.
- Biegli?- zaśmiał się Michael.
- Ruszcie się na scenę.  -warknęła brunetka wypychając ich wszystkich.
- Chodź, szefowo. Idziesz ze mną.- szatynka złapała ją za nadgarstek.
- Gdzie znowu? - jęknęła. - Nie mogę!
- Możesz, możesz. Chodź.- pociągnęła ją bocznym wyjściem. Przeszły miedzy barierkami, przepchały się przez tłum uczniów i znalazły się wprost pod sceną.
- Muszę być za sceną. - jęknęła.
- Nie musisz.- zawołała, gdy rozległ się pierwsze brzmienie gitary.
       Wbiegli na scenę, pełni życia i radości. Pierwsza piosenka - She look so perfect. Dziewczyna pokręciła głową i razem z Klarą zaczęły tańczyć. Przez cały koncert dobrze się bawiły, i piszczały najgłośniej ze wszystkich.
- KOCHAM CIĘ LUKE!- darła się szatynka, co chwila wybuchając śmiechem.
Chłopak cały czas puszczał jej oczka, uśmiechał się do niej, a nawet i kiwał.
- I miss you, i miss you...- gitara ucichła.
- Dobra, słuchajcie!- zawołał Calum do mikrofonu. To było coś. Doszliśmy do kilku wniosków. Po pierwsze... W naszym liceum są najładniejsze dziewczyny!
Odpowiedział mu pisk.
- Po drugie. - zaczął Ashton i wskazał na Caluma.
- Nie było dzisiaj matmy, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni pani dyrektor!
Rozległa się burza braw.
- And there! - zawołał Luke.
- Czas na ostatnią piosenkę...- chlipnął.
Dziewczyny zaczęły piszczeć ze smutku.
- Dobra, panowie, gotowi?- zawołał Ashton i odrzucił pałeczki. Luke i Calum odłożyli gitary. We trójkę cofnęli się na tył sceny. Do mikrofonu na środku podszedł Mike.
- Ta piosenka... To nie jest piosenka 5 Seconds Of Summer. To moja piosenka. Zadedykowana dla specjalnej dziewczyny.- spojrzał prosto w oczy Claudii.- Dziewczyny, która przewróciła moje życie do góry nogami.- zagryzł wargę. Zaczął grać. Rockowa ballada. Po chwili do muzyki, dołączył jego głos.
       Dziewczyna patrzyła na niego oczami pełnymi łez szczęścia. Cały czas zaciskała usta, żeby się nie rozpłakać. Kiedy koncert się skończył od razu poszły na tyły sceny. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
- Kocham cię. - szepnęła tak, że tylko on ją usłyszał.
- Ja ciebie też, mała.- mruknął.
       Odsunęła się kawałek i popatrzyła mu w oczy. Wbiła się w jego usta. Objął ją ramionami i przycisnął do siebie.
- Kocham cię. - pocałował dziewczynę.
- Ja ciebie też.- zachichotała, oddając pocałunek.- Byłeś wspaniały... Tylko teraz pół szkoły chce mi cię odbić.
- Ale zawsze będę tylko twój. - musnął jej usta obejmując ją w tali. - Nikomu cię nie oddam.
Przyciągnęła go bliżej, zamykając mu usta całusem.
- Eh... I jesteśmy sami.- mruknął Ash.
- Mów za siebie. Ja lecę do tych pięknych pań, pod sceną.- zaśmiał się Calum i wybiegł zza kulis.



       Wydawało się, że ten dzień nie może skończyć się lepiej. A jednak. Justin przeniósł się do innej szkoły. 5SOS zostali poproszeni do gabinetu dyrektorki. Tam, właściciel wytwórni, zaproponował im kontrakt na płytę. Oczywiście, przyjęli go z radością. Wieczorem postanowili uczcić to całą paczką. Całą - wliczając Klarę i Claudię.
       W takim składzie już zostali. Do końca liceum zawsze trzymali się razem.  Z resztą - później także. Claudia została ich menadżerką, a Klara po prostu została z Luke'em. Występowała czasem, jako ich support albo w nie dużych restauracjach tak, żeby móc jeździć z nimi w trasy.




THE END

wtorek, 30 czerwca 2015

School stars cz.7

Mike od razu poszedł do domu dziewczyny, ale kiedy jej mama powiedziała, że wyszła ruszył na jej poszukiwania. Musiał z nią porozmawiać i nie miał zamiaru jej odpuścić. Już miał wracać do siebie, gdy nagle ją zobaczył jak beztrosko spaceruje z słuchawkami w uszach. Nawet na niego nie spojrzała. Zatarasował jej drogę. Spojrzała na niego wrogo, a następnie cudem go minęła. Brutalnie szarpnął ją za ramie i obrócił w swoją stronę. Wyciągnął jej z uszu słuchawki.
- O, cześć. A skoro już mnie zauważyłaś, pogadamy.
- Nie mamy o czym. -syknęła wyrywając się.
- Mamy o czym. Co to było na próbie?- syknął.
- To co widziałeś. Zasłużyła.
- Czym sobie zasłużyła?
- Nie udawaj kretyna.  - warknęła.
- No słucham. Czym?
- Daj mi spokój. - minęła go. Włożyła z powrotem słuchawki do uszu.
- To ty jesteś kopią Biebera.- warknął na tyle głośno, że usłyszała go mimo lecącej muzyki.
- Przebywam z nim i jego kopią. To chyba normalne, że stałam się kolejną. - syknęła. - A poza tym nic się jej nie stało. Żyje. Jeszcze...
- To nie jest normalne. Ona nic ci nie zrobiła, a ty wywlekłaś zmyślone świństwo. Mów sobie, co chcesz. Można mi zarzucić wiele. Ale mnie od Biebera różni to, że dbam o przyjaciół i walczę za tych, na których mi zależy. Ty masz na to wyjebane.
- Jasne. Mam wyjebane, bo co tam. Po chuja ratowałam ci dupę. Pewnie, kurwa! Jestem dziwką, bo spotykałam się z Justinem! Ale dla twojej wiadomości zniszczyła wszystko co zrobiłeś! Już prawie się pozbyłam tego dupka, a teraz z nim będę śpiewać "Me and you against the world." Owszem. Żałuję tego trochę, ale powtórzyłabym to z chęcią, bo zasłużyła na najgorsze. Mam w dupie co ONA myśli o mnie! Niech uważa mnie za szmatę, która robi z siebie ofiarę! Gdyby wiedziała co się wydarzyło po waszym przyjściu i zostawieniu mnie to by zmieniła suka zdanie! Nienawidzę jej, bardziej niż tego śmiecia! - krzyknęła odwracając się do niego.
- Wybrałaś huja, zamiast przyjaciółki.- mruknął, nie rozumiejąc jej słów.- Nie zostawiła cię, od tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, ile razy płakała? Ile razy ja, czy Luke czy Cal próbowaliśmy ją pocieszyć? Próbowała pomóc Ci od niego odejść,a  ty z dnia na dzień traktowałaś ją jeszcze gorzej. Chociaż dzisiaj to w ogóle przeszłaś samą siebie!- zawołał, wyrzucając w górę ręce.- Zachowałaś się jak SZMATA.- podkreślił ostatnie słowo.- Nie w takiej dziewczynie się zakochałem.
- Skończyłeś? Ulżyłeś sobie?  - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Owszem.- mruknął.- Spodziewaj się mnie jutro rano przed domem.
- Nie musisz przychodzić. Idź lepiej po nią, bo czasem po drodze może ją spotkać krzywda.
- Przyjdę po ciebie. Obiecałem.- odwrócił się do niej tyłem.- Nie rzucam słów na wiatr.- ruszył w dół ulicy.
Zacisnęła zęby i ruszyła do domu. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Przyśpieszyła kroku. Wbiegła do domu jak poparzona. Od razu znalazła się w swoim pokoju i rzuciła się na łóżko. Wybuchła niepohamowanym płaczem. Spojrzała na kartkę, która leżała na stoliku nocnym. Piosenka... Wzięła ją do ręki, a następnie wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Odmachnęła się i zrzuciła lampkę nocną. Po jej ręce zaczęły spływać stróżki krwi. Zignorowała to i wzięła telefon. Miała jeszcze numer swojej dawnej przyjaciółki. Wybrała go. Jeden sygnał. Dwa. Trzy. Cztery. Rozłączyła się. Napisała sms'a. Wiedziała, że jej nie odpiszę, ale musiała to zrobić. "Wiem, że mnie nienawidzisz i zawsze będziesz za to co ci zrobiłam. Nie mówię tylko o dzisiejszym, ale także o cierpieniu, które sprawiłam ci chodząc z Bieberem. Nie liczę na to, że mi wybaczysz, ale chcę, żebyś widziała, że żałuje wszystkiego. Przepraszam. Znienawidzona przez ciebie szmaciana dziwka." Rzuciła telefonem o podłogę, a następnie opatrzyła swoją rękę i wzięła się za ponowne czytanie tekstu piosenki.
- Kto dzwonił? - zapytał chłopak rozkładając koc.
Zmarszczyła brwi.
- Ona.
- Co? - podszedł do niej i spojrzał na telefon. - Po co?
- Nie wiem.- mruknęła, gdy przyszedł do niej sms.- Czekaj, wiadomość.
- Czytaj.
Spełniła jego prośbę.
- Co o tym myślisz? - zapytał kiedy skończyła.
Zacisnęła zęby.
- Nie wiem. Zastanawiam się, skąd jej się to tak nagle wzięło.
- A ja wiem skąd.
- Więc mnie oświeć.
- Mike ją opierdzielił i to tak porządnie. - wzruszył ramionami. - Nie pozwolił cię jej obrażać, a ta się albo przestraszyła, albo faktycznie coś do niej dotarło.
- Nie przestraszyła by się Mike'a.- pokręciła głową.- Jest cwana. Bieber jej nie szanował, więc nie wiedziała, kiedy ją obrazi albo uderzy. Ona dobrze wie, że Clifford nie podniesie na nią ręki.
- Czyli pewnie to drugie.
Skrzywiła się.
- Nie wiem...
- Według mnie powinnaś zadzwonić do Mike i zapytać się co jej powiedział, ale nie mówiąc o sms'ie. - mruknął. - Wiesz o co mi chodzi, prawa?
- Wiem, wiem... Ale jeśli się pokłócili, to telefon nie wystarczy...- wstała z koca.- Chyba powinnam się do niego przejść.
- Nie puszczę cię samej. - zmarszczył brwi i zaczął wszystko zbierać.
- Przecież to nie jest daleko.- przewróciła oczami, pomagając mu złożyć kocyk.
- Powiedziałem, że nie puszczę to tego nie zrobię. - schował wszystko do koszyka. Po drodze wstąpili do chłopaka i zostawili wszystko, a następnie poszli do chłopaka.
Szatynka wbiegła po schodkach ganku i mocno zapukała w drzwi, które po kilku sekundach ktoś otworzył z rozmachem. W progu stanął Michael, w szarej bokserce i czarnych dresach. Na widok przyjaciół zmarszczył brwi.
- Yyyy... Umawialiśmy się na dzisiaj?
- Nie.- odpowiedziała, wchodząc mu do domu.
- Mam parę pytań. - mruknął Luke wchodząc zaraz za nią.
- Słucham.- mruknął, zamykając drzwi.
- Gadałeś z Claudią? - usiadł wygodnie na fotelu.
- Owszem. - oparł się ramieniem o framugę drzwi do salonu.
- I nie było dobrze, no nie?- zapytała cicho Klara. Mike tylko wzruszył ramionami. Szatynka westchnęła i przytuliła go. Od razu objął ją ramionami.
- Przepraszam... Nie chcę, żeby nasze kłótnie wpływały na to coś, co do niej czujesz...- szepnęła.
- To nie tak...- mruknął.- Nie pozwolę jej krzywdzić moich przyjaciół.
- Ostro się pokłóciliście? - zapytał Luke.
- Czy ja wiem... Nikt niczym w nikogo nie rzucał.
- Dziwne. Nawet ja rzucam w ciebie bananami, a kłócimy się tylko o kostki do gitary.- mruknęła mu w pierś. Zaśmiał się cicho.
- A... czy... - zawahał się. - Powiedziała, że... że cię nienawidzi?
- To mi powtarza, odkąd się znamy.- zaśmiał się.- Nie, słuchajcie. Nie było źle.- stanowczo odsunął od siebie szatynkę.- Więc się nie smuć, mała, bo ci się twarz nie zagoi. Jest dobrze. A co? Skąd w ogóle przyszedł wam do głowy pomysł, że z nią rozmawiałem?- uniósł brew.
- To chyba logiczne. - mruknął Luke.
- Gadaliście z nią?- zdziwiony zmarszczył brwi.
- Nie.
- No to skąd?
- Po prostu byliśmy ciekawi, czy z nią rozmawiałeś, więc przyszliśmy. - wyjaśnił ciągle patrząc na dziewczynę.
Clifford skrzyżował ramiona na piersi i uniósł jedą brew.
- Nie ze mną te numery, stary. Za dobrze was znam. Słucham.
Nie odpowiedział. Założył ręce za głowę i oparł się na fotelu.
- To moja wina.- powiedziała szybko Klara.- Martwiłam się o ciebie...- zaśmiał się i objął ją ramieniem.
- Nie potrzebnie, młoda. Jest dobrze.
- Mówiłem ci, że jest twardy. - mruknął. - A teraz, skoro tu jestem to mam ochotę na małe piwo. Co masz dobrego?
- Wiesz, gdzie jest lodówka.- wskazał kciukiem na drzwi do kuchni.
- Zaraz wracam. Też chcesz?
- Nie, dzięki.- odpowiedział brunet.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł po napój.
Szatynka usiadła po turecku na dużej, miękkiej kanapie. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła wpatrywać się w wyświetlacz.
- Pokażesz? - do salonu wszedł Luke.
- Ale co?
- Wiesz o co mi chodzi. - wziął łyka piwa.
- Nie mam zielonego pojęcia.- pokazała mu język.
- Chwila! Ale ja nie chcę być świadkiem waszych podchodów!- Michael uniósł ręce do góry.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł i oboje uważmy tak samo. - zwrócił się do dziewczyny olewaująć kumpla.
- Ale walczyłam o to tyle czasu... Może powinnam spróbować?
- To jest twoja decyzja. Ja tylko cię mogę wspierać,ale nie decydować za ciebie. Ale póki co nikomu tego nie pokazuj.
- Mhm.- mruknęła.
- Lol, czuję się olany. Wtajemniczycie mnie?- zapytał Mike.
- Nie.- pokazała mu język.- Muszę to przemyśleć. Chyba jutro to ogarnę.- popatrzyła znacząco na Luke'a.
- Tylko dobrze to przemyśl. - uśmiechnął się.
Pokiwała głową i znów wróciła do zabawy telefonem.,




Następnego dnia Mike poszedł po Claudię, ale nikogo nie zastał, więc poszedł prosto do szkoły. Po jej budynkiem zastał chaos. W końcu dzień przed wielkim koncertem. Każdy coś robił z nim związane. Jednak w całym tym bałaganie odnalazł swoją paczkę. Od razu do nich poszedł. Przybił żółwika z kumplami i przytulił Klarę. Rozejrzał się po nich. Byli w wyśmienitych humorach.
Wszyscy mieli wielki uśmiech na twarzy. Nawet dziewczyna po mimo opuchlizny, która trochę zeszła wyglądała jakby ktoś obrzygał ją tęczą.
- A ty co taki ponury? - zapytał Ash. - Dzień przed koncertem, a ty doła masz?
- Nie mogę znaleźć Claudii. Nie wiecie, gdzie się może szlajać?- zapytał.
- Jest w szkole. - mruknął Luke obejmując swoją dziewczynę. - Rozwieszała plakaty, a teraz chyba siedzi u dyrektorki, no nie?
- Ciekawe co tam się dzieje. - mruknął zamyślony Ash.
- Właśnie. Gadają już ponad dwadzieścia minut. - Calum podrapał się w tył głowy.
Zmarszczył brwi.
- A skąd wy tyle wiecie? Szczerze, spodziewałem się odpowiedzi "nie mamy pojęcia", albo "wali nas to".
- A to już wyjaśni ci moje słońce. - blondyn pocałował dziewczynę w policzek.
Przewróciła oczmai.
- Chyba... Chyba się trochę pogodziłyśmy...
Mike popatrzył na nią, jakby właśnie mu powiedziała, że ptaki z pizzy odleciały w stronę antarktydy. Ashton wybuchnął śmiechem.
- Masz minę jakby kot zesrał ci się na dywan.
- Ty masz taką twarz.- mruknął, nadal patrząc dziwnie na szatynkę.
- Oj no już! Bez przesady! Chyba tego chciałeś, no nie?- zapytała, unosząc brew.
- Chyba wolał, jak się kłóciłyście. - zaśmiał się Calum.
- Nie, nie o to chodzi.- zaprzeczył szybko.- Tylko jakoś to do mnie nie dociera.
- Wiem, do mnie jeszcze też.- przyznała Klara.
- Co mamy pierwsze? - mruknął Luke we włosy dziewczyny.
- Wszyscy razem mamy geografię.- odparła.
- Bosz. I znowu patrzeć na ten gruby tyłek. - mruknął Ash.
- Jaki gruby tyłek?- zapytał zdziwiony Hood.
- Nauczycielki. - wyjaśnił. - Wolałbym już patrzeć na drzewo.
- To może... No nie wiem. Skup się na lekcji? Albo na mapie?- zaproponował jakby od niechcenia Michael.
- Nie rozumiesz. - udał nafochanego i z dumną głową pociągnął Caluma do szkoły. - Chodź. Jako jedyny mnie rozumiesz.
- Chcę być druhną na waszym ślubie!- krzyknęła za nimi Klara.
Blondyn się cicho zaśmiał.
- Idziemy?
- Mhm.- cmoknęła go w policzek.- Mike, będziesz na nią czekał?
- Chyba tak.- mruknął.
- To przekaż, że czekamy już w sali, ok?- uśmiechnęła się.
- Jasne.
Chłopak splótł swoje palce z dziewczyny i poszedł z nią prosto do sali. Clifford podszedł pod gabinet dyrektorki i oparł się plecami o ścianę.
- To przyniosę to pani za godzinę. - uśmiechnęła się miło.
- Tylko nie zapomnij! - zawołała kobieta, a ta zamknęła drzwi i schowała jakieś kartki do teczki. Spojrzała na chłopaka, ale nie podeszła do niego. Bała się.
Nogą odepchnął się od ściany i niedbałym krokiem, z rękami w kieszeniach, zbliżył się do niej.
- Czemu rano na mnie nie poczekałaś?- zapytał spokojnie.
- Śpieszyło mi się. - mruknęła przypinając coś na gazetkę.
- Ale miałaś czekać.
- O co ci tak naprawdę chodzi? - jęknęła patrząc na niego.
Wzruszył ramionami.
- Martwiłem się. Już myślałem, że Bieber coś ci zrobił...
- A co miałby mi zrobić? - prychnęła.
- Wolę nie wiedzieć.- mruknął cicho.- Podobno się pogodziłyście?
- Ale to chyba nie twoja sprawa, co nie?
- Nie wiem, czy nie moja. Po prostu pytam.
- Coś jeszcze? Mam sporo pracy.
Pochylił się i krótko pocałował ją w usta.
- Nie, to w sumie już wszystko.- mruknął, cofając się.- Mam przekazać, że czekają na ciebie w sali od Gegry.
- Mam jeszcze trochę do wywieszenie. - mruknęła tak jakby chłopak jej nie pocałował. - Muszę jeszcze iść do Molly, Chealse i Justina, zanieść jakieś papierki do urzędu, potem jeszcze do dyrektorki, opieprzyć dźwiękowców, że jeszcze nie zdążyli założyć tego całego ich sprzętu, oświetleniowców za wywalenie korków... Trochę tego jest, więc nie wiem czy zdążę na geografię, czy w ogóle będę na jakichkolwiek zajęciach.
- Okay, przekażę. Przyjdę po ciebie po lekcjach.
- Nie. Pewnie będę tu siedzieć do późna, więc idź do domu.
- Więc na ciebie poczekam.- zmierzwił jej włosy i odwrócił się na pięcie.
- Dzięki. Teraz do urzędu mnie nie wpuszczą. - zaśmiała się.
- Poradzisz sobie!- zawołał przez ramię i skierował się na lekcje.
Ta tylko pokręciła głową i wróciła do pracy.





-Gdzie masz zgubę? - zapytał Luke podnosząc głowę z nad zeszytu.
- Pracuje.- mruknął, rzucając plecak pod ławkę.
- Mhm. Bawi się w sekretarkę.- uśmiechnęła się Klara.- Udało jej się wymigać od tego duetu z Bieberem... na rzecz innego.
- Co masz na myśli? - Ash spojrzał na nią. Miał pełną buzię żelków.
-Kurna! Przestań żryć na lekcji, bo cię w końcu babsztyl udupi!- mruknęła cicho.
- Pyf. - schował jedzenie do torby. - Więc?
- Zobaczysz. Jak wasza SLSP?
- Świetnie. - uśmiechnął się blondyn.
- A w ogóle to czemu ona się tym zajmuje, a nie przewodnicząca szkoły? - Calum podrapał się w tył głowy.
- Po przewodnicząca jest cipą.- mruknął Mike.
- O to, to. Przybij.- dziewczyna i Michael przybili piątkę.
- Panie, Clifford. Proszę usiąść w ławce, a nie na niej. - zwróciła mu uwagę.
Brunet, wywracając oczami, spełnił polecenie nauczycielki. Zaczęła się lekcja.
- Tylko nie zapomnijcie o sprawdzianie! - upomniała ich belferka.
- Jak cię ktoś wyrucha.- mruknął pod nosem Clifford, wychodząc z sali.
- Panie Clifford! - na jego nieszczęście usłyszała to. - Proszę tu do mnie! Natychmiast!
Zaśmiał się cicho pod nosem i przybił piątki Ashtonowi i Calumowi, wracając się do klasy.
- Tak?
- Ma pan mi coś do powiedzenia? - zapytała kiedy ostatni uczniowie wyszli z sali. - Matt, zamknij drzwi.
Chłopak zamknął drzwi, a nauczycielka znów spojrzała na Mike.
- Słucham.
- Nie, a dlaczego pani pyta?- zapytał, uśmiechając się niewinnie.
- Nie udawaj, głupka! - krzyknęła uderzając w biurko. - Chcesz mieć kolejne kłopoty?! Łatwo możesz wylecieć z tej szkoły!
- Tak, wiem. Nie chcę kłopotów.
- Więc słucham.
Powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwo.
- Prz... Prz... PRZEPRASZAM.- wyartykułował dokładnie słowo.
- Za? - ciągnęła go za język.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale nie chcę mieć kłopotów.
- Co powiedziałeś wychodząc z klasy?! Że jak kto zrobi co?!
- Jak cię ktoś wysłucha.
- Nie! Powiedziałeś to inaczej!
- Ależ nie. Powiedziałem, jak cię ktoś wysłucha. A co pani słyszała, pani profesor?
- Powiedziałeś wyrucha!- krzyknęła uderzając ponownie w stół. - Chcesz mieć kłopoty, chłopcze?!
- Nic takiego nie powiedziałem.- prychnął.- I chyba nie powinna używać pani takich określeń przy uczniach.
- Nie zemną te numery Clifford. - zaczęła grozić mu palcem. - Dobrze wiesz, że nie dam się nabrać na twoje gierki. Znam je na pamięć.
- To trochę upiorne. Uczy się pani moich tekstów? I chce się ruchać? Ja wiele rozumiem, ale to chyba jednak nie te lata...
- Jeszcze wylecisz w tym tygodniu. - syknęła przez zaciśniętą szczękę.
- Proszę mi nie grozić.- odparł dumnie.
- Nie gorzę. Informuję cię.
- To nie pani ma taką władzę. Mogę już iść?
- Prosto do dyrektorki.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Jak sobie pani życzy...- wyszedł z sali, dyskretnie wyłączając dyktafon w telefonie.
- Mike! - rzuciła się na niego brunetka. Oboje wylądowali na ziemi. Cicho się zaśmiała i wstała. - Nie uwierzysz!
- Bardzo prawdopodobne.- zaśmiał się, wstając.- Co się stało?
- Przed chwilą byłam u dyrektorki, a tam producent muzyczny! - skakała w miejscu mówiąc wszystko na jednym wdechu.
- No, i?
- No i?! - spojrzała na niego jak na idiotę. - Serio się nie domyślasz?
- Dostałaś kontrakt na płytę?- uniósł brew.
- Nie. Wy dostaliście! - pisnęła i mocno go przytuliła.
- My... Co?- zmarszczył brwi.
- Dostaliście kontrakt. To znaczy jak dobrze wystąpicie jutro to dostaniecie. - wytłumaczyła odsuwając się od niego. - Nie cieszysz się?
Nagle uniósł ją, okręcając wokół.
- Żartujesz?! Cholernie!- zaśmiał się, stawiając ją z powrotem na ziemi i mocno przytulając.
- Tylko mi się jutro nie zbłaźnij. - zaśmiała się odwzajemniając uścisk.
Pocałował ją w czubek głowy.
- Nie zamierzam.
- A i nie wiesz tego ode mnie.
- Jasne.- uśmiechnął się szeroko.
- Idziesz na kawę?
- A nie masz ty czasem ważnej pracy?- zapytał podejrzliwie.
- Mam, ale chyba mogę wyjść z tobą na kawę, prawda? A poza tym muszę iść do urzędu, więc wstąpienie na małą czarną nie zaszkodzi. - puściła mu oczko.
- A ja mam matmę... Hmmm... Dobra, ale na taką z mlekiem.- przytaknął.
- Przynajmniej sama nie będę musiała nosić tych teczek. - zaśmiała się ciągnąc go ku wyjściu ze szkoły.
- Daj, wezmę.- zabrał je z rąk torbę z teczkami.
- Ostrzegam, że ciężkie.
Bez problemu przerzucił sobie przez ramię.
- Dla ciebie, mała.- pocałował ją w czubek głowy.
- Noszę to cały dzień. A teraz ma ich przybyć. - przytuliła się do niego.
Objął ją ramieniem.
- To ci na chwilę ulżę.
- Tylko na chwilę? - udała smutek. - Chociaż lepsze to niż nic.
- Zobaczymy.- wyciągnął telefon z kieszeni i napisał smsa do Luke'a.- Może nawet na dłuższą chwilę.
- Taką do końca życia. - szepnęła.
- Zacznijmy od do końca lekcji.- zaśmiał się.- Więc jak minął twój dzień?
- Ciekawie. Wczoraj uderzyłeś tak Justina, że musiałam mu czytać świstek, który musiał podpisać. - mruknęła. - Dyrektorka zaczęła mi się zwierzać jak to ją wkurzasz. I tak dalej, i tak dalej.
- Hm. Faktycznie ciekawie. Zamierzam ją dzisiaj wkurzyć jeszcze bardziej.
- Co znowu zrobiłeś? - jęknęła jak zmęczona matka wybrykami syna.
- Aaaaa, taka tam. Pyskówka. Luz, w sumie, norma.- wzruszył ramionami.
- Serio chcesz robić sobie jeszcze większe problemy? - mruknęła. - Wiesz, że mogą cię wywalić w każdym momencie to jeszcze ich prowokujesz o tego. Czy ty choć raz nie mógłbyś być normalny, grzeczny i spokojny?
Popatrzył na nią znacząco.
- Wtedy nie byłbym sobą.- odparł.
- I nie dałbyś rady. -podpuszczała go.
- Nie.- uciął dyskusje.

niedziela, 21 czerwca 2015

School stars cz.6

        Następnego dnia dziewczynę obudziło delikatne potrząsanie i ten słodki głos, który przyprawiał ją o dreszcz. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła jak uśmiechnięty Luke próbuje ją obudzić. Wyglądał przepięknie. Włosy postawione na żel. Czarny podkoszulek i jeansy. Do tego skejty. Jego niebieskie oczy mieniły się jak gwiazdy ubiegłej nocy. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok i coś wymamrotała pod nosem wywołując u chłopaka cichy śmiech.
- Rusz ten tyłek, bo do szkoły się spóźnimy. - zaśmiał się uśmiechając szeroko.
- Dobry Boże... Moja głowa.- jęknęła, podnosząc się.- Co się... Co się wczoraj działo?
- Nic. Przebieraj się. - cały czas się uśmiechał.
Rozejrzała się.
- Co ty robisz w moim pokoju?- zapytała, masując skronie.
- Spałem. - wzruszył ramionami i wyciągnął ją w z łóżka. - Dalej kochanie.
Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Jak spałeś? Co... Ale... Ach, mój łeb.- przyłożyła chłodną dłoń do czoła.- Była wczoraj jakaś impreza?
- Nie. To ty się spiłaś. Musiałem cię tu przynieść i  położyć grzecznie spać. - mruknął i podał jej nowe ubranie. - A, że nie chciałaś spać sama zostałem na noc.
Popatrzyła na niego z drobnym przymułem.
- Ah...aaaa... No dobra...- westchnęła, wstając. Podeszła do szafy i wyciągnęła jakieś ubranie.
- Ah...aaaa... No dobra...- westchnęła, wstając. Wzięła ubranie i powędrowała do łazienki.
- Szybciej, mała. - popędzał ją pakując jej książki i uszykowane wcześniej kanapki.
- Już, już!- wyszła z łazienki. No cóż... Była ubrana i uczesana, ale i tak widać było, że ma za sobą ciekawą noc.
- Po biologi cię przyprowadzę z powrotem do domu. - mruknął patrząc na nią. - Nie wyglądasz najlepiej. Zobaczymy. Może świeże powietrze trochę zdziała.
- Bez przesady.- mruknęła, przerzucając przez ramię plecak.- Nie dramatyzuj, poradzę sobie. Chodźmy.
- Daj ten plecak. - zaśmiał się zabierając jej torbę. Założył sobie na drugie ramię, a dziewczynę chwycił za rękę i splótł ich palce.
- Oddaj mi! Luke, nie jestem niepełnosprawna, tylko głupia! Oddawaj mój plecak!
- O i tu się zgodzę! - przytulił ją i pocałował w czoło. - To było głupie co wczoraj zrobiłaś, ale kocham cię i ci to wybaczę.
Przewróciła oczmai.
- Uf, kamień z serca. A teraz oddawaj!
- Ledwo idziesz. - zaśmiał się. - Jeszcze plecak cię przygniecie. Dam ci go w szkole.
- Jesteś straszny.- burknęła.
- Ale twój. - zatrzymał się i delikatnie musnął jej usta. - Fu. Nadal wódka.
Odsunął się i ruszyli dalej.
- Dzięki.- mruknęła, przewracając oczami.




        Mike czekał na brunetkę pod jej domem.
- Hej. - mruknęła wychodząc z domu i zapinając kurtkę.
        Nie czekając na niego ruszyła w kierunku szkoły. Bez słowa ruszył za nią, rozglądając się na boki.
        Dziewczyna się nie odezwała. Cały czas słuchała piosenki, którą nagrała wczoraj. Miała nuty, więc nie było to problemem. Jednak. Wolała kiedy on to jej śpiewał. W ciszy mijali zakręty i budynki, idąc w stronę szkoły.
        Nagle wpadli na Biebera. Dziewczyna nie szczególnie się tym przejęła. Po prostu przeszła obok niego.
- Stój.- szarpnął ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Czego chcesz? - syknęła.
- Puść ją, Bieber.- syknął Mike.
Szatyn, nie zważając na niego, pocałował Claudię. Odsunęła się gwałtownie od niego.
- Nigdy więcej tego nie rób. - warknęła wycierając usta.
- Nie pozwoliłem ci się odsunąć. -warknął, przyciągając ją ponownie. Wtedy Mike rozdzielił ich i złapał Biebera za kołnież koszuli.
- Z czym masz problem, mały obszczańcu?- syknął.
Szatyn napluł mu na twarz.
- Mike. - warknęła dziewczyna i ich rozdzieliła. - Przestań.
Justin zaśmiał się pogardliwe.
- Właśnie. Wracaj do budy, bo tak ci dziewczyna każe.
Nim zdążyła ponownie zareagować, brunet rzucił się na Biebera z pięściami/.
- Mike! - krzyknęła, ale te nie zareagował. Chwyciła go za ramię i odciągnęła od chłopaka. Już chciał rzucić się na niego ponownie, ale ta go powstrzymała. - O czym wczoraj gadaliśmy?! Nie będę bronić ci dupy jeśli to ty zaczniesz! Ogarnij się, bo robisz się kopią tego dupka!
Stanowczo odsunął ją od siebie.
- Już i tak widzisz we mnie tylko jego. Gorzej nie będzie.- syknął, po czym kopnął czołgającego się Justina.
- Przestań! - pisnęła i złapała go za ramię. Pociągnęła w tył, a następnie przytuliła do siebie. - Przestań...
Zdziwiony odwzajemnił uścisk.
- Nie rób tego. - szepnęła w jego tors. Jego podkoszulek zaczął się robić mokry od jej łez.
- Ej, nie płacz mała.- mruknął, głaszcząc ją po plecach. Pocałował ją w czubek głowy.- Nie płacz, nie ma nad czym.
- Napisałeś, że przy mnie jesteś łagodny. - szepnęła przez łzy. - Wcale taki nie jesteś...
- I tak nie wierzysz w to, co mówię.- burknął.
- Bo zachowujesz się jak on... - wskazała na Biebera.
- Bo mnie prowokujesz.
- Czyli to moja wina?  - zapytała zdziwiona i przestała płakać.
Uniósł kącik ust.
- Oczywiście, że tak. Jak zawsze, no nie?
- W końcu wszystko co złe to ja. - burknęła. - Justin? Nic ci nie jest?
- Nie zbliżaj się do mnie, szmato.- warknął.- Jeszcze dostanę jakiegoś syfa. Już cała szkoła we, że się z nim pieprzysz. Pewnie nie tylko z nim, mam rację?
- Ty mały...- Michael zrobił krok w jego stronę, a ten zaczął uciekać.
- Zostaw go. - złapała go za rękę. - I tak nic nie zmienisz...
Wysłał mu jeszcze miażdżące spojrzenie, po czym objął brunetkę w pasie.
- Chodźmy.
        Nie odezwała się. Po prostu podniosła swoją torebkę i schowała MP3 do niej. Pozwoliła prowadzić się chłopakowi. Przed szkołą zobaczyli paczkę 5 SOS. Mike uśmiechnął się szeroko i pomachał do kumpli.
- Idziesz do nas?- zapytał dziewczynę.
- Nie. Wolę nie. - mruknęła.
- Dlaczego?- uniósł brew.- Jeśli chodzi o te pytania Ash'a i Cal'a, to mogę ich uciszyć.
- Nie. Nie oto chodzi. Idę do szkoły. Pa. - pocałowała go w policzek i weszła do budynku.
Odprowadził ją spojrzeniem. Dopiero, kiedy weszła do budynku, ruszył w stronę znajomych.
- Czemu nie przyszła? - zapytał Ashton. - Wystraszyła się Caluma?
- Nie, ciebie.- pokazał mu język.- Boże, Klar, co ci się stało?
- Spierdalaj.- burknęła, nasuwając na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Przebalowało słoneczko. - powiedział zabawnie Luke obejmując ją.
- Jesteście tak słodcy, że zaraz rzygnę lizakami.- przyznał Hood.
- Uważaj, żeby ci przy tym nie stanął. - zaśmiał się Ash.
Wszyscy popatrzyli na niego dziwnie.
- Ashton. Oficjalnie masz szlaban na używanie słowa "stanął".- zarządziła z uśmiechem Klara.
- A kto mi zabroni? - zaśmiał się. - Nikt mnie nie powstrzyma przed słowem "stanął"!
- Kto jest za tym, żeby znaleźć nowego perkusistę, podnosi rękę w góry.- zawołał Michael. Cztery dłonie poszybowały w górę.
- Pff... Ja wam jeszcze pokaże. - udał nafochane dziecko i poszedł do szkoły, krzycząc wcześniej. - Kroimy żaby!
- Na prawdę się o niego martwię.- mruknął Calum, wstając z trawy i otrzepując spodnie.- Idę go pilnować.
- Idź idź. - zaśmiał się Luke.
- To jak, mała. Idziesz na przesłuchanie?- zapytał Mike, opierając się o murek.
- Chyba po to, żeby zrobić komuś krzywdę.- mruknęła, bawiąc się komórką Luke'a.
- Ją tylko może przekonać mój głos. - szepnął jej do ucha przygryzając jego płatek.
Otworzyła szerzej oczy.
- Co? Skąd taki pomysł?- zapytała szybko.
- Ty mi to powiedziałaś. - uśmiechnął się cwanie. - Teraz mam nad tobą władzę
- Ygh.- jęknęła, uderzając z otwartej dłoni w twarz.- Cholera. Nigdy więcej picia.
- Też cię kocham. - pocałował ją w policzek. - A ty? Gdzie tak szybko wyleciałeś po próbie?
- Do domu.- mruknął.
- Po co? - zmarszczył brwi. - Nigdy wcześniej ci tak śpieszno nie było.
- Nie pamiętasz? Umówił się z tą zdrajczynią.- mruknęła niezadowolona.
- Klara...
- Nawet nie zaczynaj, Clifford!- zastrzegła.- Nie obchodzi mnie to, co się między wami rodzi, chociaż mam nadzieję, że zemrze w zarodku. Oficjalnie jej nienawidzę. Jest zdradziecką żmiją.
- Klara. - upomniał ją Luke. - Przestań.
- Nie zamierzam.- burknęła niczym nafochane dziecko.- A ona nawet tego nie żałuje! Jak mogła! Tak po prostu złamała obietnice i ma to w dupie!
- Rozmawialiśmy... Zresztą i tak tego nie pamiętasz. - mruknął. - Ale nie obrażaj jego dziewczyny, bo ci coś zrobi.
- Ej! Ona nie jest moją dziewczyną!- zaprotestował.
- A spróbowałby... Oddałabym mu.- mruknęła.
- Jasne, jasne. - mruknął. - Dziewczyna czy nie. Już drugi raz nocowała u ciebie. A ty lepiej z nim nie zaczynaj, bo ja cię bronić nie będę.
- Nie nocowała u mnie.- warknął.
- Lepiej dla ciebie.- mruknęła.
- Klara!- brunet podniósł głos.
- Co?! Będę tak mówić dopóki mnie nie przeprosi i na prawdę nie pożałuje, że...- zamilkłą nagle.
- Co jest?
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Nic.- pocałowała w policzek Luke'a.- Muszę lecieć. Widzimy się na Angielskim.
- O co chodzi? - zapytał łapiąc ją za nadgarstek.
- O nic, słońce.- uśmiechnęła się szeroko, po czym wyrwała się z jego uścisku i pobiegła do szkoły.
- Czy tylko ja mam takie wrażenie, że wpadła na jakiś diaboliczny pomysł?- zapytał Michael z przymrużonymi oczami.
- Lepiej idź pilnuj swojej dziewczyny, bo może nie przeżyć dzisiejszego dnia z dwóch powodów. - mruknął wstając.
- Dwóch?
- Klara. No i Bieber. - mruknął patrząc na chłopaka wchodzącego do szkoły.
- Nie martw się.- brunet odepchnął się od kamiennej ścianki.- Nie zbliży się do niej. Zabiję go, jeśli to zrobi.
- Jeśli to zrobisz to wiesz, że ona cie znienawidzi,prawda?
- Trudno. Czasem w życiu trzeba wybierać. Osobiście wolę, żeby mnie nienawidziła i była bezpieczna, niż jak mam się martwić, czy lekarze poskładają ją w całość.
- Przecież by nic jej zaraz nie zrobił. - zmarszczył brwi.
- Wolę nie sprawdzać.- burknął, wchodząc na korytarz.
- A ja tam bym sprawdził. - wzruszył ramionami.
- Ciekawe, jak.
- Obserwowałbym. Zaatakował wtedy kiedy on uderzy pierwszy. - mruknął. - Jeśli znów uderzy dziewczynę zostanie wydalony. Jeśli uderzysz go, bo coś jej powie, ale jej nie uszkodzi to Ciebie wydalą.
- Nie pozwolę mu jej uderzyć.- warknął.- Z resztą, ty rzuciłbyś się na niego, gdyby tylko podniósł rękę przy Klarze.
- Ale nie kiedy by się do niej odezwał. Poza tym mi nie grozi wydaleni tylko tobie.
Przewrócił oczami.
- Mniejsza. Co teraz mamy?
- Ty? Biologię. Ja? Matmę.
- Cudnie.- mruknął.- To dlatego Ash darł ryja o tę żabę...
- Ale z kim masz biologię. - udał zachwycenie. - Same gwiazdy.
Zmroził go wzrokiem.
- Umiesz skakać? To spierdalaj w podskokach.
- Złość piękności szkodzi księżniczko! - zaśmiał się kierując w stronę schodów.






        Zaraz po lekcjach chłopcy razem z Klarą poszli na próbę. Dwa dni do koncertu, więc czas zacząć casting. Ostatnie zgłoszenia zostały przyjęte dziś rano.
        O dziwo Klara była w szampańskim nastroju. Wszyscy się jej dziwili, ale za chwilę miał wyjść powód jej dumy. Nawet wystąpienie na castingu nie zepsuło jej humoru.
         Nagle drzwi sali do prób otworzyły się, a przez nie weszła wściekła Claudia. 5SOS skończyło piosenkę, więc Mike podszedł do dziewczyny. Już miał coś powiedzieć, gdy ta nagle na niego wyjechała.
- Po jaką cholerę to zrobiłeś?! - syknęła tak by tylko on to słyszał. - Przez ciebie upokorzyłam się przed wszystkimi! Nie dość, że mają mnie za dziwkę to w dodatku będą mieli powód do śmiechu! Jak mogłeś... Nienawidzę cię...
- Co?- zmarszczył brwi.- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj idioty. Dobrze wiesz o czym mówię.
- No właśnie w ogóle. Co jest?
- O casting. To ty mi powiedziałeś, że ładnie śpiewam. To ty to zrobiłeś.
Zaśmiał się.
- Nie żartuj sobie. W życiu nie zrobiłbym czegoś tak szczeniackiego!
- A wyglądam jakbym żartowała? - warknęła wściekła.
- Musiałbym cię nienawidzić, żeby...- Mike przerwał i otworzył szerzej oczy ze zrozumieniem. Odwrócił się w stronę przyjaciół. Klara siedziała na ławeczce, oparta brodą o gitarę z uśmiechem od ucha do ucha.- No tak...
- Co znowu?
- To wszystko wyjaśnia.- pokręcił głową ze śmiechem.- Mała zołza.
- Zabiję sukę. - syknęła patrząc na Klarę. Ruszyła w jej kierunku.
Tej uśmiech nie schodził z ust.
- Czego tu chcesz, oszuchistko?
- Podła suka! Musiałaś no nie?! - krzyknęła jej prosto w twarz i ściągnęła ją z krzesła. Zaczęła szarpać ją za włosy, drapać. Wszystko tylko, żeby ucierpiała na tym. - Zabiję cię!
        Na skórze dziewczyny zostawały czerwone ślady paznokci, a w niektórych miejscach pojawiała się krew. Nagle kopnęła ją mocno w brzuch, skutecznie ją odpychając. Michael i Luke rzucili się, żeby je przytrzymać. Mimo wszystko Klara śmiała się głośno.
- Cholernie się cieszę, że poczułaś się tak jak ja, ty mała, podła suko.- powiedziała z satysfakcją.
- Zabiję cię! - szarpała się. - Puść mnie! Zabiję ją!
- Klara skończ. - mruknął Luke. - Nie nakręcaj jej jeszcze bardziej.
- Puść mnie! - krzyknęła przeraźliwie głośno i uderzyła bruneta z łokcia w brzuch. - Puść!
Ten tylko wygiął jej ręce mocniej w tył i nachylił się do jej ucha.
- Popatrz, co zrobiłaś.- nakierował ją tak, by musiała patrzeć na szatynkę. Miała spuchniętą, pooraną twarz i czerwone ręce.- Widzisz, co zrobiłaś? I to sowiej przyjaciółce.
- Puść mnie! - szarpała się. Wygięła twarz w drugą stronę, tak by nie musiała patrzeć na dziewczynę. - Puść!
- Zobacz.- szarpnął nią.- Pobiłaś PRZYJACIÓŁKĘ. Jak mogłaś?
- Ona nie jest przyjaciółką! - wydostała się z jego uścisku. - Jest szmatą, która zginie w męczarniach!
- Bo co?- zawołał, łapiąc ją za nadgarstki i przyciskając do ściany.
- Nie boję się ciebie. - syknęła nagle. - Nie jestem Bieberem.  Nie zrobię tego teraz to zrobię to później.
- Jesteś egoistką, wiesz?- zapytał, odsuwając się od niej.
- Większą od ciebie nie mogę być. - prychnęła.
- Jak śmiesz tak do niego mówić?!- krzyknęła Klara, wyrywając się do przodu.- Ty głupia dziwko! Upokarzasz wszystkich wokół, manipulujesz ludźmi, a potem robisz z siebie tą pokrzywdzoną!
- Zamknij ryj! Nikt cię nie pytał o zdanie! Jesteś zdradliwą dziwką! Od samego początku nią byłaś!  Myślisz, że jak Luke zwrócił na ciebie uwagę to jesteś kimś! Daję wam górę dwa tygodnie! Rzuci cię w cholerę, bo zapijesz się!
        Luke momentalnie złapał brunetkę za ramię i pociągnął do tyłu. Mocno do siebie przytulił i wyszeptał cicho na ucho.
- Nie warto, słonko. - szeptał cicho.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię na koncercie.- syknęła jadowicie, wychylając się z pod jego ramienia.
- Masz pecha, bo oddałam to miejsce Justinowi. - uśmiechnęła się wrednie. - Będziecie tworzyć niezły duet.
- Pyf, jesteś głupia. Myślisz, że nie czytałam regulaminu? Nie można się zamieniać. Po za tym, ten twój pedał nigdy nie dorastał mi do pięt. To ty byłaś tą idiotką, która cieszyła się, że wielki Justin Bieber w ogóle się do niej odzywa.
- Pedałem jest Luke, nie Justin. - syknęła. - I owszem, można. Jeśli osoba wybrana nie jest zdolna do wykonania piosenki.
- Upośledzenie umysłowe cię nie usprawiedliwia, downie.- warknęła.- I odpierdol się od Luke'a..
- Widzisz? Jednak będziesz musiała wystąpić. - udała zawiedzenie.
- Skończcie! - wrzasnął Ashton. - To jest głupie! Obie powinniście się przeprosić! Klara za to, że Cię złosiła, a ty za to, że ją pobiłaś! I sądzę, że nie tylko to macie na sumieniu, więc ruszcie te dupy i chociaż raz normalnie pogadajcie, bo wszyscy mamy tego dość! W ogóle się dziwię, że Luke i Mike z wami wytrzymują! Jesteście najgorszymi zrzędami na świecie! A mało tego to jeszcze zołzy! Obie!
- Zamknij się Irwin!- warknęła.
- Sama się zamknij. - warknął. - Choć raz byś pokazała, że jesteś mądrzejsza. Ta lepsza.
- Wiesz co, Ashton? Masz rację. Klara powinna przeprosić wszystkich, za to, że jest zołzą. - mruknęła Claudia.
- Uważaj, bo i Ciebie pobiję.- syknęła, wyplatając się z uścisku Hemmingsa.- To gówno.- wskazała ręką na brunetkę.- Dwa razy się mnie wyparło, złamało daną przysięgę a potem mnie pobiło. Możecie mnie pociąć, ale i tak nie wyciągnę do niej ręki. Robiłam to cały ostatni semestr!
- Chyba jechałaś po Justinie! - oburzyła się. - Na każdym kroku go krytykowałaś! Nie ważne co zrobił, zawsze był tym złym! Ale wiesz co Ci powiem?! Mam Twoje zdanie w dupie! Znam go lepiej  iż ty i wiem jaki jest! Myślisz, że jak pokażesz się z Luke'iem to staniesz się popularna? Hah. - prychnęła. - I tak wszyscy wiedzą, że to Twój pierwszy chłopak, a nie jesteś już dziewicą. Straciłaś cnotę po pijaku! Każdy wie, że spałaś z Justinem. - prychnęła.
Luke w ostatniej chwili złapał dziewczynę. Mocno ją do siebie przyciągnął i przytulił. Nie miała jak uciec. Był za silny. Zbyt silny jak na nią.
- Ciii... Spokojnie. Chce cię sprowokować. Ignoruj...
- Powiedź mi, że ona kłamie.- jęknęła, wtulając obolałą twarz w jego szyję.- Proszę...
- Oczywiście, że kłamię. - szepnął przytulając ją. - Nie było takiej sytuacji.
Po jej policzkach spłynęły słone łzy, podrażniając rany.
- Puść mnie.- szepnęła.
- Nie. - powiedział i pocałował ją w czubek głowy. - Nigdy.
        W czasie gdy Luke pocieszał Klarę brunetka opuściła salę do prób. Nie żałowała tego co zrobiła i chętnie by to powtórzyła. Mike stał niepewny w drzwiach. Patrzył raz za Claudią, raz na przyjaciół, którzy skupili się razem, by zrobić grupowy uścisk. Pokręcił głową i dołączył do tulącej się paczki.
- Wszyscy jesteście głupi.- zaśmiał się.
- Jak ty. - zaśmiał się Luke.
- Przecież mówię, że wszyscy...
- Ej, chłopaki.- z samego środka mruknęła szatynka.- Muszę do łazienki...
- Po co? - zdziwił się Ashton.
- Boli mnie twarz.
- Zaprowadzę cię do pielęgniarki. - powiedział Luke i powoli ruszył w kierunku jej gabinetu.
- No ładnie.- mruknął Calum, podpierając się pod boki.- A czemu ty nie pobiegłeś za swoją królewną?
- Jeszcze z nią dzisiaj pogadam.- mruknął, podchodząc do gitary.- Chodźcie, ogarniemy sprzęt. I tak już koniec próby.
Kiedy chłopaki pozbierali sprzęt rozeszli się w swoich kierunkach. Dziesięć minut później z gabinetu pielęgniarki wyszła para.
- Pójdziesz do dyrektorki z tym? - zapytał niepewnie.
- Jeszcze nie wiem... Chyba nie.- mruknęła.
- A zemścisz się?
- A chcesz mnie do tego namówić?- uniosła jedną brew.
- Powstrzymać. - poprawił ją.
- Czyli uważasz, że powinnam pójść na nią donieść?
- Nie. Jeśli to zrobisz obie ucierpicie. Ona zostanie wydalona, a ty otrzymasz naganę za to, że ją zgłosiłaś. - wyjaśnił.
- Nie dostanę żadnej nagany!- tupnęła nogą.- Ona nie dostała, więc czemu ja miałabym dostać? Po za tym, ani razu nie powiedziałam, że to ja ją zgłosiłam.
- Właśnie się do tego przyznałaś. - puścił jej oczko.- A nie dostała, bo jej nie zgłosiłaś.
- Zgłosiłam.- burknęła cicho.- Dyrektorka powiedziała, że nie mam dowodów i że to nie jest nic złego, bo filmik był w internecie. Każdy mógł to zrobić. Ją też mógł zgłosić każdy. Mogą mi nagwizdać.
- Ale wiesz, że jeśli ją zgłosisz to będzie miała jeszcze bardziej nasrane w papierach?
- Nie obchodzi mnie to. I tak jest dziwką.- uniosła wysoko podbródek.
- To już wiemy. - zaśmiał się i przytulił ją jeszcze bardziej. Złożył pocałunek na jej głowie.
Dziewczyna przełknęła ciężko ślinę.
- Czy to... To o czym ona mówiła... Powiedz mi, czy to prawda?
Zawahał się.
- Nie. - powiedział cicho. - Byłaś na tej imprezie. Schlałaś się, ale nie zrobiłaś tego z Bieberem. Urządziłaś striptiz, a następnie obrzygałaś wszystko w okół siebie.
- O Boże.- schowała twarz w dłonie.
- Ale nikt tego nie pamięta. - pocieszył ją. - Prócz jednej osoby...
- Kogo?
- Mnie. - wyszeptał jej pociągająco na ucho. Przygryzł jego płatek.
- Tym bardziej mi głupio.- westchnęła.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo widziałeś mnie robiącą striptiz i obrzygującą wszystko wokół?- zapytała ironicznie.
- Nie. Akurat nie o tym mówię. - zaśmiał się cicho.
Zmarszczyła brwi.
- Ale w jakim sensie?
- Pamiętasz jak się spiłaś? - zaczął. Przytaknęła mu, a on kontynuował. - Musiałem Cię przebrać i wykąpać, ale udało mi się cię namówić do zrobienia tego samej. Ale kiedy się przebierałaś to bez żadnych przeszkód zrobiłaś to przy mnie.
Oczy jej się rozszerzyły.
- Błagam, powiedz mi, że żartujesz.
- Nie. To nie żart.
- O nie...
- Spokojnie. Tylko ja o tym wiem. I tak zostanie do końca życia.
- Kurwa...- z jęknięciem oparła czoło o jego pierś.- Rozebrałam się przed tobą? Tak po prostu... A ty się nie odwróciłeś, no nie?- mruknęła.
- Odwróciłem, ale i tak zobaczyłem. - przyznał szczerze. - Nie mógłbym wtedy na Ciebie patrzeć, bo prawdopodobnie nie powstrzymałbym się, a wykorzystanie tego, że byłaś piana nie byłoby dobrym pomysłem i wbrew moim zasadą.
Przytuliła się do niego mocno.
- Trafił mi się facet z zasadami... Ja to mam szczęście.- zaśmiała się, całując go w szyję.
- To chyba dobrze, prawda? - zaśmiał się.
- To bardzo dobrze. - odsunęła się lekko.
- Miło to słyszeć. - musnął jej usta.
Uśmiechnęła się lekko.
- Aż się zastanawiam, jak to się stało, że w ogóle Ci się podobam.- mruknęła pod nosem.
- Bo... Jesteś śliczna, mądra, masz piękny głos, działasz na mnie jak heroina, masz piękne oczy, silna, kochana, troskliwa, ale trochę głupiutka. - pocałował ją w czoło. - Ale ja Cię oduczę spijania się.
- Nie będę już pić.- skrzywiła się.- Wystarczy mi wstydu...
-  Cieszę się. - pocałował ją w czoło.
- Co dzisiaj robimy?
- A na co masz ochotę?
- Na cokolwiek.- uśmiechnęła się lekko.- Może piknik
- O! Dobry pomysł. - zaśmiał się. - Chodź. Trzeba iść po jedzonko i kocyk.
- Idę, idę.- zachichotała, pozwalając mu się ciągnąć.