poniedziałek, 29 grudnia 2014

School stars cz.5

Hej kociaki! ;* Wybaczcie tak dłuuuuuuuuuuuuuuuugą nie obecność, ale mam dobry argument usprawiedliwiający nas. Otóż... Były wakacje, mały dostęp do neta, zaczęła się szkoła, a to się równa sporo nauki... Chociaż, nie. Nie ma takiego argumentu, który by usprawiedliwiał tak długą nieobecność i to bez słowa wyjaśnienia. Ale tak czy inaczej musicie nam to wybaczyć, ponieważ kochacie nas,a my kochamy Was. <3
Mam nadzieję, że inni bohaterowie naszych opowiadań nie mają wpływu na tak małą ilość czytelników. NO LUDZIE! Żyjemy w świecie, w którym istnieje tolerancja + zawsze można pod daną postać podłożyć tą, którą się tak naprawdę lubi, więc nie musicie nas opuszczać, bo dawno nie było opowiadania związanego z BTR. Wrócimy do ich tematyki... Spokojnie...
A tym czasem zapraszam na kolejną część opowiadania o 5 Seconds of Summer.  :3


Red Rose

~*~


Ćwiczyli do późna - o wiele dłużej niż zazwyczaj. Zanim pozbierali sprzęt, było już grubo po 18. Michael szybko pożegnał się z kumplami i odmawiając im wspólnego wieczora z grami, pobiegł w stronę domu. Miał nadzieję, że dotrze tam pierwszy.
Jednak kiedy otworzył bramkę zobaczył jak dziewczyna siedzi na schodach. Na jego widok powoli wstała i otrzepała pośladki.
- Hej.- mruknął, mijając ją i podchodząc do drzwi.
- Hej? - zdziwiła się. - A tobie co się stało?
- Nic. Wchodzisz?- zapytał, stając obok otwartego wejścia.
- Czekam na to godzinę. - powiedziała i weszła do domu. Od razu ściągnęła kurtkę i buty, a następnie włożyła je do szafy we wejściu.
Sam rzucił swoje rzeczy byle jak w okolicy szafy. Ruszył do kuchni.
- Głodna?- zawołał przez ramię.
- Trochę. - poszła za nim. Usiadła na blacie. - Jak próba?
Podszedł do niej. Oparł ręce po bokach jej ud, nachylając się niebezpiecznie blisko. Popatrzył jej w oczy twardym spojrzeniem.
- Ty puściłaś filmik organizatorce, no nie?
- Nie. - powiedziała spokojnie.
- Więc skąd ona o tym wiedziała, co?
Wzruszyła ramionami.
- Ja pokazałam go tylko wam.
- Nie okłamuj mnie, nie idzie ci.- mruknął.- Skąd ten stary babsztyl, kompletnie nie znający się na elektronice mógł to wiedzieć?
- Może i jestem szmatą, ale nie kłamię. - syknęła. - To nie ja pokazałam jej filmik. Wystarczyło przesłać plik muzyczny i anonim jej synalkowi. To w zupełności wystarczyło.
Popatrzył na nią.
- I kto to zrobił?
- Ja. W końcu musicie mieć dobry support, no nie?  No chyba, że wolicie Tada z tubą.
- I pewnie nie wpadłaś na pomysł, że Ash zacznie grzebać dalej, no nie?- uniósł jedną brew.
- Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi.
- Słyszałem, jak śpiewasz.- szepnął.
- Ja nie śpiewam. - zaśmiała się.
- Owszem. Śpiewałyście duet. Co to było... Ah, tak. Hallelujah...
- Tylko chórki, a to nie jest śpiew. - zeskoczyła z blatu. - Gdzie masz talerze?
Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Jedną ręką wciąż trzymał ją za dłoń a drugą objął ją w pasie.
- Masz świetny głos.
- Jasne. - wywróciła oczami. - To gdzie te talerze?
Uniósł jeden kącik warg.
- Nie musisz mi wierzyć. Ale wiem, co mówię.
- Wierzę tylko w to, że mnie nie zostawisz po tym jak uratowałam ci tyłek. - uśmiechnęła się wrednie. - W nic więcej ci nie wierzę.
- Mądrze.- mruknął, śmiejąc się.
- Zamawiamy pizzę, czy robimy coś sami? - zapytała odsuwając się od niego. Otworzył lodówkę. - Coś liche te zapasy.
- A na co masz ochotę?- zapytał, opierając się o blat.- Ja zwykle zamawiam chińszczyznę.
- Szczerze? To na masaż, bo masz niewygodne schody, a jeśli chodzi o jedzenie to chińszczyzna może być. - mruknęła zamykając lodówkę.
- Nie kazałem ci na nich siedzieć.- wzruszył ramionami, wyjmując komórkę.
- Miałeś wrócić godzinę wcześniej.
Wzruszył ramionami.
- Ale przeciągnęła się nam próba.
- Serio? Zauważyłam.
- Cieszy mnie to.- zaśmiał się, po czym wybrał numer knajpy i złożył zamówienie.
- A tak poza tym czego nagadałeś Ash'owi i Calum'owi? I co to za pytanie "Ile razy mu stanął?" ?
Parsknął śmiechem.
- Nie przejmuj się. Tym debilom się nie przetłumaczy. Pewnie jeszcze przez kilka dni będą cię pytać o takie rzeczy.
- Jezu. Powiedziałeś, że nocowałam u ciebie?
- Nic im nie mówiłem. Sami na coś takiego wpadli.
- Wiedziałam, że tak będzie. - jęknęła. - Nie potrzebnie się zgadzałam na pójście z tobą do szkoły.
- Czym się przejmujesz?- otworzył sobie pół litrową butelkę coli.- To tylko Calum i Ash.
- A zaraz po tym cała szkoła. - mruknęła. - Może ty masz to w dupie, ale ja nie zamierzam ponownie usłyszeć dziwka.
- Błagam,- zaśmiał się.- Nikomu tego nie powiedzą. To ASHTON i CALUM.- powiedział głośno i wyraźnie.- Wszystko, o czym rozmawiamy w paczce, zostaje w paczce.
- Ja chyba będę się już zbierać. - poszła do przedpokoju i zaczęła się ubierać. - Przyjdziesz jutro po mnie?
- Siedziałaś przez godzinę po to, żeby teraz sobie iść?- uniósł jedną brew.
- Siedziałam, bo Justin napastował mi dom. - wzruszyła ramionami. - Ale mama pisała, że sobie poszedł, więc nie muszę dzisiaj u ciebie nocować. Nie ma takiej potrzeby.
- Szkoda. Chciałem ci coś pokazać.
- Niby co? - zmarszczyła brwi.
Uśmiechnął się lekko.
- Chodź.- skinął głową ku schodów.
Wywróciła oczami i poszła za nim.
Otworzył przed nią drzwi do swojej sypialni.
- Co tu jest takiego ciekawego? - mruknęła jakby zmęczona.
- Usiądź sobie.- mruknął, zamykając za nimi drzwi. Podszedł do stojącej w rogu gitary.
Usiadła na jego łóżku i uważnie śledziła jego ruchy. Dostroił wszystkie struny, osiągając tym idealnie brzmienie. Podszedł do biurka. Tym razem leżała na nim tylko jedna kartka.
Chłopak zaczął grać i śpiewać. Dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła. Gdy skończył, pozwolił by gitara sama ucichła.
- Piękne. - uśmiechnęła się wciąż siedząc w tym samym miejscu. - Zaśpiewasz ją na koncercie?
- Raczej nie.- zaśmiał się, siadając obok.
- Szkoda. - wykrzywiła twarz w grymasie. - Ale rozumiem. Zbyt osobista.
Wziął do ręki kartkę. Zaczął bawić się jej rogami.
- Ta... To dla ciebie.- podał jej papier.
- Piosenka od Michael'a Clifford'a. Niecodzienny prezent. - zaśmiała się i wzięła kartkę do ręki. Uważnie ją obejrzała, a następnie pocałowała chłopaka w policzek. - Dziękuję.
- Proszę.- uśmiechnął się lekko.- Tylko mam nadzieję, że nie będziesz się tym chwalić przed wszystkimi.
- Dlaczego nie? Wstydzisz się? - spojrzała na niego uważnie. - Czy boisz, że uznają cię za mięczaka,bo napisałeś piosenkę dla... mnie.
- Ani jedno, ani drugie..- mruknął.- Dlatego, że ta piosenka jest dla ciebie i tylko dla ciebie.
Zaśmiała się pod nosem.
- Ale wiesz, że i tak oprawię ją w ramkę i powieszę nad łóżkiem?
Zaśmiał się.
- Nie, ale ciesze się, ze aż tak ci się podoba.
- A masz coś jeszcze dla mnie? - wyszczerzyła się. - Może jeszcze jedną piosenkę?
- Na dzisiaj wystarczy prezentów.- pocałował ją w czoło.
- Liczyłam na inną odpowiedź, ale okay.
- Na przykład na jaką?- uniósł brew, rozbawiony.
- Nie ważne. Przyjdziesz jutro po mnie? - wstała i schowała kartkę do torebki.
- Mhm. A teraz cię odprowadzę.- odłożył gitarę.
- Nie. Sama dojdę. - zeszła na dół.
Zszedł za nią i nasunął trampki na nogi.
- Co mam zrobić, żebyś za mną nie szedł? - zapytała zrezygnowana.
- Nic. I tak pójdę.- narzucił skórzaną kurtkę na ramiona.
- Po co? I tak nie wejdziesz, więc to jest bezsensu. A poza tym zamówiłeś chińszczyznę.
- Znam się z dostawcą.- mruknął, wyjmując z kieszeni pieniądze.- Będzie wiedział, co robić. A ja nie idę do ciebie, tylko idę cię odprowadzić. Słychać różnicę, no nie?
- To nie zmienia faktu, że to bezsensu, bo jak napotkasz się sam na Biebera to go zabijesz,a nie ratowałam ci dupy po to, żebyś wpakował się w kolejne kłopoty.
- Trudno. Idziemy?
- Wyboru nie mam. - mruknęła wychodząc.
Wychodząc, schował pieniądze pod wielką donicę.
- Wczoraj powiedziałeś, że mnie bardzo lubisz i ci zależy, a kiedy powiedziałam, żebyś mnie pocałował, wyśmiałeś mnie. Dlaczego?
- Nie wiem, jak wyglądała twoja relacja z królewną.- mruknął.- Ale ze mną na pewno nie będzie wyglądała tak.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli, że nie będę cię całował lub nie całował, bo taki masz kaprys.- mruknął.
- Wczorajsze to nie był kaprys.
- Tak zabrzmiało.- prychnął.- Nie muszę ci niczego udowadniać i nie będę spełniał twoich zachcianek. Przykro mi, nie ten typ.
- Mi też jest przykro, że nie widziałeś w tym niczego poza kaprysem. - mruknęła. - Gdybyś nie zauważył to poprosiłam cię o to, bo chciałam zobaczyć jak to jest pocałować kogoś, bo tego chcesz, a nie dla szpanu czy rozgłosu.
- Królewno, popracuj nad tonem głosu i doborem słów.- powiedział, patrząc na nią znacząco. - Słowa "Możesz to udowodnić" i "Pocałuj mnie" razem, nie brzmią najlepiej.
- Ale wiesz do czego doszłam, po wyjściu z waszej próby? - mruknęła ignorując jego wypowiedź. - Że tak naprawdę nie chciałam tego pocałunku. Po prostu myślałam, że to co zrobiłeś, powiedziałeś, to prawda. Ale zależy ci tylko na tym, żebym uratowała ci dupę za każdym razem kiedy to Justin zacznie. Nie uważasz, że jesteście bardzo podobni do siebie?
Popatrzył na nią, lekko zawiedziony. Nie odpowiedział. Uniósł wyżej głowę i skupił swoje spojrzenie na drzewach przed nimi.
- Tak myślałam. -prychnęła.
Nie skomentował tego.
- Nie wiesz co powiedzieć? Typowe. On też tak robi. Ciekawe....
- Wiem, co powiedzieć.- mruknął.- Zastanawiam się tylko, czy jutro też powiesz mi, że wcale nie chciałaś, żebym ci coś udowadniał, albo że nie próbowałaś mną manipulować.- popatrzył prosto w jej oczy.
- Nie masz mi czego udowadniać. A wiesz dlaczego? Bo nasze stosunki polegają na wzajemnej ochronie. Ty bronisz mnie przed Justinem,  a ja ciebie przed kozą. Czysty układ, który wraz z końcem liceum ulegnie rozpadowi.
Parsknął śmiechem.
- Świetnie. Cieszę się, że tak do widzisz.- zatrzymał się kawałek od jej domu.- Nie wiem, jak zamierzasz podciągnąć pod ten układ piosenkę, ale to twoja sprawa. Do jutra.
- Piosenka o niczym nie świadczy. - mruknęła i weszła do domu.
Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do domu.






Luke zaraz po próbie poszedł do dziewczyny. Nie zastał jej w domu, więc cierpliwie czekał pod nim. Kiedy zaczęło się ściemniać stanęła przed nim wstawiona dziewczyna.
- Coś ty zrobiła? - zapytał załamany jej widokiem. Włosy miała rozczochrane. Ubranie wymięte, a makijaż cały rozmazany. Wyglądała okropnie. - Gdzie byłaś?
Wzruszyła ramionami.
- To tu, to tam...- czknęła.
- Skarbie... - wziął ją na ręce. - Po co to zrobiłaś?
Powoli i po cichu wszedł do jej pokoju. Tak by jej rodzice ich nie słyszeli. Posadził ją na łóżku.
- Musisz się wykąpać.
- Nie. Nie muuuuszeeee...- jęknęła przeciągle, kładąc się na plecach. Nagle wybuchła śmiechem.
- Musisz. śmierdzisz samą wódką.
- Wódka jest niedobra.- skrzywiła się.
- To po cholerę się upiłaś? - mruknął idąc do jej łazienki by uszykować pełną wannę wody. - Idź się wykąp.
Wyciągnęła ku niemu ręce.
- Wykąp mnie.
- Sama musisz to zrobić. - poniósł ją i zaprowadził do łazienki.
- Nienawidzę jej.- jęknęła nagle, krzywiąc się, jakby miała się rozpłakać.
- Wiem, ale to dzięki niej dowiedziałem się, że masz anielski głos. I za to jestem jej wdzięczny. - dodał ściągając jej bluzkę.
- Ale to miał być sekret.- szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.- Bo ja śpiewałam tylko z nią.- popatrzyła mu w oczy.- A ona zostawiła mnie dla tej dziwki, tego Biebera. Przysięgła, że nikomu nie powie. A ja nie chcę śpiewać. Nie lubię śpiewać...
- Rozumiem. - przytulił ją mocno. - Nie zmuszę cię do tego, ale chciałbym jednak, żebyś to robiła. W końcu prawie odzyskałaś przyjaciółkę, której teraz nienawidzisz.
- Nienawidzę jej. Nie chcę jej znać.- zaszlochała.- Tyle czasu chciałam ją odzyskać. Starałam się jak mogłam. A ona tylko przyszła i zniszczyła mnie do końca. Nienawidzę jej.
- Nie zniszczyła cię. - szepnął. - Dzięki niej masz szansę na nowe życie. Lepsze. Dobrze wiesz, że poza naszą paczkę nic nie wychodzi.
- Przestań.- mruknęła, odsuwając się od niego. Ściągnęła buty i jeansowe szorty.
- Kocham cię. - pocałował ją w policzek i wyszedł. - Daj znać jak skończysz.
Cichutko płacząc, weszła do wanny. Dokładnie wyszorowała całe ciało, włosy, twarz. Wyszła z brudnej już wody i odkręciła korek. Wytarła się suchym ręcznikiem, po czym założyła mięciutki szlafrok. Umyła zęby z 10 razy i podszyła nieco włosy. Gdy już skończyła, zataczając się, wróciła do sypialni.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się chłopak. - Teraz tylko w piżamkę i do spania.
Gdy szła w stronę łóżka, potknęła się o rant dywanu. Wpadła prosto w ramiona chłopaka. Zaśmiał się cicho i wziął ją na ręce.Delikatnie posadził ją na łóżku. Uśmiechnął się patrząc na nią.
- Gdzie masz piżamę?
- Nie wiem.- mruknęła.- Będę spać w szlafroku.
- Nie możesz spać nago. - zmarszczył brwi. Podszedł do szafy i wygrzebał za dużą bluzkę szorty i czystą bieliznę. - Załóż to.
- Spanie nago jest bardzo przyjemne.- mruknęła, wstając. Rozwiązała pasek szlafroka i zsunęła go z siebie, kompletnie nie przejmując się obecnością blondyna.
Chłopak starał się na nią nie patrzeć. Ubrała się i znów usiadła na łóżku.
- Śpi. - uśmiechnął się.
Podniosła na niego spojrzenie. Z trudem wstała i podeszła, żeby się przytulić.
- Idź spać, bo do jutra nie pozbędziesz się kaca. - zaśmiał się przytulając ją. - Przyniosę ci szklankę wody.
- Nie. Zostań.
- Musisz mieć co do picia.
- Później. Teraz zostań.- zażądała, całując go w szyję.
- Dobrze. Połóż się.
- Połóż się ze mną.
- Okay. - mruknął zmuszając ją do położenia się. Sam ułożył się z drugiej strony łóżka.
Przytuliła się do jego piersi.
- Kocham cię, Luke.- szepnęła.
- Ja ciebie też, ale teraz już śpi. - pocałował ją w czubek głowy.
- Zaśpiewaj mi kołysankę...
- Jaką?
- Jaką chcesz. Uwielbiam słuchać twojego głosu. Tylko ciiii.- szepnęła.- To tajemnica. Jeśli się o tym dowiesz, zaczniesz to wykorzystywać...
Chłopak się cicho zaśmiał.
- Słoneczko już gasi złoty blask, za chwilę niebo błyśnie czarem gwiazd. Dobranoc. Dobranoc. Dobranoc już. - zaśpiewał bardzo cicho przytulając ją mocniej.
Nim się obejrzał, uspokoił jej się oddech i odleciała do krainy snów. Po raz ostatni pocałował ją w czubek głowy i pocierając jej ramiona pilnował by nie miała żadnych koszmarów. Jednak zasnął. Oboje śnili o tym samym. O swojej miłości...

niedziela, 6 lipca 2014

School stars cz.4

Dzień zaczął się jak co dzień. Paczka właśnie wchodziła do szkoły. Ash od razu gdzieś poleciał, a kiedy wrócił zaczął odliczać z Calumem.
- Za trzy... dwa... jeden... - śmiali się, a po chwili na dużym ekranie pojawił się piętnastoletni Justin. - Hahahahahaha....
- Co to jest? - zaśmiał się Luke.
- Mały Justin! Pierwszy występ! - śmiał się Ash.
- Ale skąd to macie? - nie mógł powstrzymać się od śmiechu kiedy moment popuszczenia w majtki powtarzał się co chwila w różnych tempach.
- Od tajemniczej osoby. - Calum znacząco poruszał brwiami.
- Co to jest?- zapytał Mike, wchodząc razem z Claudią do szkoły.
- Pierwszy występ Justina. - powiedziała przerażona dziewczyna. - Nie mówcie, że...
- Dzięki tobie. - chłopaki znów zaczęli się głośno śmiać.
- On was pozabija. - zaśmiał się blondyn obejmując swoją dziewczynę. Pocałował ją w policzek.
- To zrzucimy to na kogoś innego. - powiedzieli równo i spojrzeli na brunetkę.
- No chyba nie! - zaśmiała się.
- To jest plan e, a przed nim są jeszcze plany a, b, c i d. - wyliczał brunet.
- Mam nadzieję, że wykluczacie Luke'a, Klarę i mnie.- mruknął Mike, piorunując ich wzrokiem.
- Dobra, zostaje jeszcze plan d.- westchnął Calum.
- Trudno. Ale i tak sobie poradzimy. - Ashton wypiął dumnie pierś. - W końcu jesteśmy bosami.
- Jesteście nienormalni. - mruknęła Claudia.
- Trzeba się przyzwyczajać.- zaśmiała się Klara, opierając głowę o ramie blondyna.
- Oho. Nadchodzi Godzilla. - powiedział zabawnie Calum.
Bieber naparł prosto na Mike'a, popychając go na ścianę.
- Ty sukinsynu! Zapłacisz mi za to!
- Ej, zostaw go! - krzyknęła Claudia.
- Justin, daj spokój. - mruknął Luke odciągając go od kumpla.
Szatyn obrócił się i sprzedał Hemmingsowi mocny cios w brzuch. Blondyn skulił się nieco i zatoczył w tył. Bieber znów obrócił się w stronę bruneta i chciał wymierzyć mu cios w twarz, jednak ten złapał go za nadgarstek.
- Nie startuj. Do większych. Siusiumajtku.- zaśmiał się złośliwie.- Pierwszy raz widzę ten filmik, ale dowiem się, kto go wrzucił, a ze screen'a zrobię sobie tapetę.
Odepchnął go mocno w tył.
- I tak dobrze wiem, że to ty!- krzyknął.- Zniszczę cię, rozumiesz?! Zniszczę kurwa!
Gdy się cofał, Klara podłożyła mu nogę. Gruchnął jak długi na środku korytarza, wywołując tym salwę śmiechu obecnych tam uczniów.
- Nie bij mojego chłopaka.- syknęła szatynka.
Mike chciał wykonać jeszcze jeden cios, ale Claudia go powstrzymała. Stanęła przed nim, a ten zatrzymał się gwałtownie. Spojrzał na nią wściekły.
- Obiecałeś coś. - szepnęła patrząc na niego błagalnie. Doskonale wiedział o co jej chodzi.
- Ale ja ci niczego nie obiecywałem. - mruknął Luke i kiedy tylko brązowooki się podniósł ten wymierzył mu cios w twarz. - Nigdy mnie nie dotykaj, kurwa.
- Luke...- niebieskooka złapała go za ręce i pociągnęła w tył.- Wszystko w porządku?- przeczesała dłonią jego włosy i pocałowała w policzek.
- Dobra.- burknął Mike.- Ale idziemy do dyry. Teraz.- złapał ją za nadgarstek i pociągnął w dół korytarza.
- Ty szmato!- krzyknął za nimi Bieber.- Ty dupodajna dziwko! Rozłożyłaś nogi przed pierwszym-lepszym bezmózgiem!
- Zamknij ryj. - warknął Ashton kopiąc go w dupę. Przeturlał się po korytarzu.
-Dupodajna to ty jesteś, szmato. - syknął Calum.
- Tak. - powiedział spokojnie Luke i przytulił dziewczynę. Pocałował ją w czoło.
Justin wstał chwiejnie i uciekł, jak ostatni tchórz.





- Pani dyrektor? - dziewczyna nie pewnie weszła do jej gabinetu.
- Proszę.-  starsza kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Bo Mike mi powiedział, że pani go zawiesiła i to bezpodstawnie. - weszła dalej, a zaraz za nią chłopak. - To nie on zaczął bójkę tylko Justin.
- Usiądź.- wskazała ręką na krzesło.- I zacznij od początku.
- No, bo jak weszłam do szkoły to wpadłam na Mike. Pomógł pozbierać mi książki, chwilę pogadaliśmy i potem przyszedł Justin. Zaczął krzyczeć, że nie przyszłam po niego pod dom, bo pewnie.. puściłam się z kimś i kiedy mu się postawiłam ten mnie uderzył. - szepnęła. - No, a Mike wziął go odepchnął i nakrzyczał na niego, że jest dupkiem to ten się rzucił na niego z pięściami. Mike tylko się bronił, pani dyrektor. Niech go pani nie zawiesza, ani nie wydala.
Kobieta niemo przytaknęła.
- Więc to jest ta twoja wersja?- zapytała chłopaka.
- Owszem.
Kobieta westchnęła. Nacisnęła mały guziczek przy mikrofonie stojącym na jej biurku.
- Justin Bieber niezwłocznie proszony do gabinetu dyrektora.
Omiotła spojrzeniem parę.
- A wy uciekajcie na lekcję. Ale, panie Clifford. Nie żartowałam. Przy następnym wykroczeniu będę zmuszona pana wydalić.
Dziewczyna wstała i wyszła.
- Dziękuję.- uśmiechnął się do kobiety i szybko wyszedł z pomieszczenia.
- Zadowolony?
- Owszem. Dzięki.- pocałował ją w policzek.
- Ta. Jesteś winny mi wielką przysługę. Ogromną.
Uniósł brwi.
- Na przykład co?
- Wymyślę coś. - wzruszyła ramionami.
Parsknął śmiechem.
- Jasne. Jakby co wiesz, gdzie jestem.
- Niestety. - mruknęła sama do siebie i skręciła w korytarz do sali biologicznej.







Chłopak pokręcił głową i ruszył biegiem do sali matematycznej, gdzie czekali już jego przyjaciele. Nauczyciel znów się spóźniał.
- I co powiedziała? - zapytał zniecierpliwiony Ashton.
- Że wracam do gry.- szturchnął kumpla w ramię, siadając obok.
- Mike nigdy nie upada! - przybił piątkę z Calum.
- Nie ciesz się tak na zapas.- zaśmiała się Klara, burząc mu włosy.- Jaki dała warunek?
- Następnym razem mnie wywali.- przyznał niechętnie.
- Więc radzę ci uważać. - zaśmiał się Luke.
- W ogóle jak ty ją namówiłeś, żeby zniszczyła swojego ex? - zdziwił się Ash.
Popatrzył na niego lekko przymrużonymi oczami.
- Torturowałem ją całą noc i groziłem jej bliskim.- odparł grobowym tonem.
- A tak serio? - spojrzał na niego jak na debila.
Wzruszył ramionami.
- Wrodzony talent. Dzisiaj po lekcjach robimy próbę, no nie?
- No tak, a co? Chcesz wcześniej wyjść?
- Właśnie nie. Chciałem się upewnić, że nie pomyliłem terminów.- rozsiadł się wygodniej na krześle.
- Jesteś pewien? - Ash szturchnął go lekko ramieniem.
- Może masz inne plany, co? - zapytał Calum.
- Owszem.- kopnął go w krzesło, przez co ten zachwiał się niebezpiecznie.
- Cóż. Pary zwykle wychodzą gdzieś razem, ale ta widać jest nie udana. - mruknął zrezygnowany Ash.
- Jakie pary?- brunet zmarszczył brwi.
- No chłopka dziewczyna. - wyjaśnił mu jak małemu dziecku. - Całują się i pszczółki robią.
Mike i Ashton popatrzyli znacząco na szepczących do siebie Klarę i Luke'a. Ci, dopiero po chwili zauważyli, że kumple sięna nich gapią.
- Co tam? - Ashton wyszczerzył się głupio.
Szatynka unioslła brwi.
- Yyy... Coś nas ominęło?
- Calum pierdoli coś, że robicie jakieś pszczółki.- wyjaśnił Clifford.
- Chodziło mi raczej o ciebie i Claudie, ale ok. - zaśmiał się.
- Pszczółki jeszcze nie latają. - zaśmiał się Luke.
Klara spłonęła rumieńcem.
- Debile z was. Nie macie o czym gadać?
- Wolimy o miłości. - wyszczerzył się Ash. - TY! Calum! Teraz my jesteśmy debilami bez dziewczyn,a to Mike miał nim być!
- Teraz to tylko wy DWOJE jesteście wolni.- Klara zabawnie poruszyła brwiami.
- Będzie branie! - przybili piątkę.
- Miałam na myśli coś innego...
- W sensie?- Calum uniósł jedną brew.
- Nie chcecie nam czegoś powiedzieć?- Mike popatrzył na nich znacząco.
- Nie. - mruknął Calum.
- A ty nie chcesz nam powiedzieć o pszczółkach? - uśmiechnął się wrednie. - Zawsze wszystko tak szczegółowo opowiadałeś, a teraz? Nic.  Może jednak nie udało ci się co?
- Nie pamiętam, żebym twierdził, że były jakieś pszczółki.- zaśmiał się, otwierając notes.
- Ale chciałbyś.
- Ile razy stanął? - zapytał Calum robiąc naturalną minę.
Zaśmiał się, nie odpowiadając. Zaczął coś notować. Do klasy wszedł nauczyciel.
- I tak się dowiem. - mruknął Calum.
- Zapytamy się Claudii. - znacząco poruszał brwiami i skupił się na tym co mówił nauczyciel.
- Zboczeńce. Wszędzie.- zaśmiała się szatynka, po czym wszyscy zaczęli przepisywać zadanie z tablicy.
Paczka zaraz po lekcjach poszła na próbę. Kiedy szykowali cały sprzęt i kończyli pierwszą piosenkę drzwi sali się uchyliły. Wszyscy spojrzeli w jedną stronę. Ashton i Calum kiedy tylko zobaczyli brunetkę od razu do niej podbiegli i zasypali ją mnóstwem pytać.
- Całowaliście się? - pytał Ashton.
- Był z języczkiem?
- Były pszczółki?
- Był dobry?
- Nie zawiodłaś się na nim?
- Był bardzo brutalny, a może delikatny?
- Mówi do ciebie kochanie?
- A może słonko?
- Ile razy się całowaliście?
- Ile razy mu stanął? - ostatnie pytanie zadał Calum.
- Co? - zaczęła się panicznie bać. - O co wam chodzi?
- Przyszłaś go porwać na pszczółki czy na lizu lizu? - zapytał Ashton.
- Jesteś przy nim grzeczna?
- Traktuje cię jak Bieber?
- Boisz się go?
- Chłopaki o kogo wam chodzi? - zapytała zdziwiona. - Przyniosłam tylko list Klarze od pani Derwin.
- Kłamiesz! - krzyknął Calum, aż wszyscy podskoczyli. - To jest wymówka! Chciałaś zobaczyć jak śpiewa i sprawdzić czy nie napala się na mnie!
- Okay... - powiedziała dziwnie. - To może ja już pójdę, bo zaraz będziecie chcieli wiedzieć czy jestem dziwicą.
- Nie to wiemy, że nie. - Ashton machnął ręką. - W końcu spałaś z Mike.
- Było ostro? - znacząco poruszał brwiami.
- Hej, dajcie jej spokój. - zaśmiał się Luke i objął Klarę. - Co masz?
Michael w kącie stroił gitarę i śmiał się pod nosem z całej sytuacji.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Wezwanie... Na przesłuchanie... W sprawie supportu na wielkim koncercie letnim...
Calum i Ash popatrzyli na nią dziwnie. Mike uniósł brew i przestał bawić się gitarą.
- A po cholerę?- zapytał Ash.- Chcą cię na sekretarkę jakąś, czy co?
Szatynka jeszcze raz przeczytała list.
- Mam przyjść na przesłuchanie i zaprezentować trzy piosenki.- mówiła bardziej do siebie niż do nich.
- To chyba dobrze, prawda? - uśmiechnęła się Claudia. - W końcu nie każdy ma taki głos.
Chłopcy popatrzyli na nią dziwnie.
- Jaki głos?
- Nigdy nie słyszeliście jak śpiewa? - zrobiła wielkie oczy. - Macie tu laptopa?
- Ani się waż.- warknęła Klara, mnąc kartkę w kulkę.
- Macie czy nie? - zignorowała ją.
- No tak, tutaj.- Calum wyciągnął z torby komputer.
- Powiedziałam coś!- złapała brunetkę za nadgarstek.
- Nie zabronisz mi. - syknęła i wzięła komputer. - Coś w niego wpisała, a po chwili pokazała im cover, który kiedyś nakręciły.
- To śpiewa nasza Klara? - zapytał Ash.
- Wow. - zakrztusił się Calum. - Niesamowite.
- Wiem. - mruknęła dziewczyna zatrzymując filmik. - Teraz możesz mnie zabić.
Nim skończyła to mówić, szatynka rzuciła się na nią. Przeturlały się na drugi koniec sali. Klara przygwoździł ją do podłogi i zaczęła się z nią szarpać.
- Ty mała... Skurwiała...- syczała, szarpiąc ją za włosy.
- Puść mnie. - syknęła zrzucając ją z siebie.
Szatynka chciała ponowić atak, ale Mike złapał ją za ramiona i odciągnął do tyłu.
- Spokojnie młoda, spokojnie.
- Nienawidzę cię! Kurwa, ty szmato Bieber miał racje! Nie można ci ufać!
- Kotku, spokojnie. - Luke ją do siebie przytulił. - Przecież nic złego nie zrobiła. Byłaś wspaniała.
- Ciesz się, że nie zrobiłam tego co Ash i Calum z Justinem. - mruknęła wstając.
- Nienawidzę cię.- syknęła.
- Przyzwyczaiłam się. - wzruszyła ramionami. - Ja spadam. Cześć Mike.
- Pa.- mruknął, odprowadzając ją wzrokiem.
- Przyjdę wieczorem. - rzuciła i wyszła z sali.
- yyyy... To było dziwne. - mruknął Ash. - Klara, dlaczego nie powiedziałaś, że masz taki głos?
Wyrwała się z uścisku Luke'a.
- Bo nie mam.- syknęła.
- Masz. - mruknął Luke. - Lepszej od ciebie nie ma. Pierwszy raz usłyszałem tak wspaniały głos.
- Przestań.- warknęła.- Ja nie śpiewam. Koniec.
- Śpiewasz. - mruknął Calum. - Lepiej od Luke'a. Może warto byłoby pomyśleć nad zastępstwem.
- Skarbie, dlaczego tak mówisz? - szepnął Luke.
- Z tego co widzę to tych coverów jest cała masa. - dodał Ash przeglądając stronę. Włączył kolejny.
- Wyłącz to, albo już nigdy nie zaznasz pszczółek.- syknęła groźnie.
- Zamknij się i słuchaj. - mruknął Calum.
- Ty! Nawet duety nagrywała! - Ashton zrobił wielkie oczy do komputera. - Paczcie z kim! Skandal!
- Z kim? - Luke zmarszczył brwi i podszedł do laptopa. O_O - szok termiczny.
Założyła ręce na piersi i patrzyła na nich wściekle. Mike poszedł do chłopaków.
- Czy to jest... PODGŁOŚCIE!
Wykonali jego prośbę, a za chwilę zaczęli śpiewać razem z nimi.
- Już? Ulżyło wam?- warknęła.
- Claudia wcale nie jest beztalenciem.- mruknął Clifford.
- Jesteś kłamczuchą. - mruknął Luke. - Mówiłaś, że nie śpiewasz, a to co jest kurwa?
- To jest złamana obietnica.- szepnęła.
- Jaka obietnica? - zmarszczył brwi i stanął na przeciw niej.
- Jej. Miała nikomu tego nie pokazywać.- burknęła wściekła.
- Ale przecież to jest piękne. - szepnął czule przyciągając ją do siebie. - Twój głos jest piękniejszy niż po tym śniłem.
- Przestań.- mruknęła mu w szyję.
- Dlaczego? - przytulił ją jeszcze bardziej. Pocałował w czubek głowy. - Mówię ci prawdę, więc czemu mam przestać?
- Bo tak.- jęknęła.- Ja nie śpiewam. Koniec dyskusji.
- Nigdy nie przestanę. - mruknął poważnie. - Kocham cię i nie pozwolę zachować tego talentu tylko dla siebie.
- My możemy pomóc. Mamy wprawę w odsłanianiu filmów. - Ash znacząco poruszał brwiami.
 -Stul ryj. - warknął Luke i zwrócił się do dziewczyny. - Jeszcze będziesz chciała zaśpiewać.
- Nic nie będę chciała! Czepcie się tramwaju!- odepchnęła go od siebie.- Lepiej zajmijcie się próbą, bo znowu się opierdalacie!
- Nie złość się. - szepnął cicho. - Chce dobrze.
- Zostaw.- mruknęła cicho i odwróciła się na pięcie. Podniosła z ziemi swoją torbę i wyszła z sali, trzaskając drzwiami. Luke chciał za nią biec, ale Mike złapał go za ramię.
- Zostaw, potrzebuje chwili.- mruknął, klepiąc go po plecach.- Dawajcie, jeszcze raz She Look So Perfect, bo trochę nam to zgrzyta.
Chłopak głośno westchnął i dołączył do zespołu. Niby śpiewał, ale ciągle myślał o dziewczynie. Bał się o nią. Chciał dla niej jak najlepiej, a duszenie w sobie takiego talentu nie jest dobrym początkiem. Pragnął, by usłyszał ją świat, żeby wszyscy jej zazdrościli.

czwartek, 3 lipca 2014

School stars cz.3

Mike prosto ze szkoły poszedł do domu brunetki. Zwisało mu to, że Bieber mógł tam być. Musiał z nią pogadać. Przemówić do rozsądku. Była jedyną osobą, która mogła uratować go przed zawieszeniem. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mama dziewczyny.
- Dzień dobry. Ja do Claudii. - powiedział uśmiechając się miło.
- Dzień dobry. Ja wychodzę, ale jeśli chcesz z nią porozmawiać to zapraszam. - wpuściła go i krzyknęła jeszcze do córki. - Kochanie, wychodzę! Jakiś kolega przyszedł do ciebie!
Kobieta wyszła, a na dół zeszła brązowooka. Na widok chłopaka zmarszczyła brwi.
- Czego tu chcesz? - mruknęła zła. Nienawidziła go za to co zrobił.
- Pogadać. A właściwie, to potrzebuję twojej pomocy.
- Zapomnij. W niczym ci nie pomogę. - prychnęła. - Wyjdź stąd.
- Słuchaj.- oparł się ramieniem o ścianę.- Nie mam zbyt dużo czasu, więc przejdę do rzeczy.
- Powiedziałam wyjdź. - syknęła łapiąc go za ramie i prowadząc do wyjścia.
Wywinął się i złapał ją za ramiona.
- Uspokój się. Ja w przeciwieństwie do tej dziwki nie zamierzam ci nic zrobić.- warknął.
- Będę spokojna, kiedy wyjdziesz. I nie mów tak o nim.
- Słuchaj, śliczna. Będę tak o nim mówić, bo tak jest.- mruknął.- Lubię cię, Claudia. Gdyby nie to, pewnie nawet nie próbowałbym cię bronić. Dajesz mu się przekonać, że jesteś nikim, a to nie prawda. Rozejrzyj się, bo wielu chłopaków na ciebie patrzy, a ty czepiłaś się tonącego Titanica, który nawet o ciebie nie dba.
- Myślisz, ze po tym jak przez ciebie mnie rzucił to wskoczę ci w ramiona? - zapytała łamiącym się głosem. - Nigdy cie nie prosiłam o obronę...
- Nie. Myślę, że może zauważysz w końcu, jaka z niego szmata.- mruknął, kciukami delikatnie pocierając jej ramiona.- A kobiety trzeba bronić. Zwłaszcza przed takimi hujami...
- Czego chcesz? - mruknęła ignorując jego wypowiedz.
- Żebyś powiedziała dyrektorce, co się stało dzisiaj rano.- powiedział spokojnie, ale twardo.- Że uderzył cię w twarz i wyzwał, a wtedy ja rzuciłem sie na niego z pięściami.
- Nie zrobię tego. Bedze miał kłopoty
- No cóż, teraz ja mam kłopoty.- mruknął.
- Jedna koza ci nie zaszkodzi.
- Ale wywalenie ze szkoły, owszem.- skrzywił się.
- Jak to?  - zmarszczyła brwi.
Przestała się bronic przed jego ruchami.
- Normalnie.- wzruszył ramionami, ściągając usta w bok.- Zawiesili mnie na miesiąc a następnym razem mnie wywalą.
- Ale... - zaczęła. Jeśli Mike miałby być wyrzucony to kto by jej bronił?
- Dobra, trudno.- puścił ja i zrobił krok w tył.- Tylko nie dawaj mu się, mała. Jesteś warta o wiele więcej niż myślisz i tysiąc razy więcej niż on twierdzi.
- Mike, zaczekaj. - szepnęła i chwyciła go za ramie. - Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?- zmarszczył brwi.
- Jeśli powiem jak było naprawdę, to.... -zawahała się. Wzięła głęboki wdech i bardzo cicho szepnęła. - Nie zostawisz mnie...
Uniósł jeden kącik ust i otworzył ramiona. Spojrzała na niego jak na debila uśmiechając się szczerze. Powoli podeszła do niego i przytuliła się. Mocno wtuliła się w jego tors. Wiedziała, że nie pozwoli jej skrzywdzić, a jego silne ramiona ją obronią przed kolejnym atakiem Justina.
- Jasne, że cię nie zostawię.- mruknął, głaszcząc ją po plecach.
- I pomyśleć, że godzinę wcześniej rozszarpałabym cię. - zaśmiała się cicho.
- Zabawnie, że myślisz, że by ci się udało...
- Wątpisz we mnie? - odsunęła się na tyle by widzieć jego wyraz twarzy.
Zaśmiał się.
- Tak, raczej tak.
- Jesteś głupi. - uderzyła go w tors ciągle się uśmiechając.
- Słyszałem gorsze obelgi.- zaśmiał się.- Więc, pomożesz mi?
- Ale ja nie chciałam cię obrażać. - mruknęła znów się do niego przytulając. - Jutro pójdę do dyrektorki i jej o wszystkim powiem.
- Dziękuję.- szepnął, całując ją w czubek głowy.- Przyjdę po ciebie rano i odprowadzę cię do szkoły. Lepiej, żebyś nie natknęła się sama na Biebera./
- I ty lepiej, żebyś tego też nie zrobił. Wywalą cię.
- Nie martw się, ja sobie poradzę...
- Ale ja nie. - ucięła krótko. - Pójdę sama,a po szkole przyjdę prosto do ciebie.
- Przyjdę po ciebie, a po szkole pójdziemy do mnie.- sprostował.
- Jesteś zawieszony.
- I uparty.- przytaknął.
- I groźny.
- Dokładnie.- zaśmiał sie
- Dlatego nie przyjdziesz jutro. - pokręciła głową z dezaprobatą. - Pobijesz go i będziesz jeszcze musiał płacić mu odszkodowanie.
Przewrócił oczami.
- Wolę płacić, niż dowiedzieć się potem, że on coś ci zrobił. Koniec dyskusji.
- Boże, dlaczego ja w ogóle z tobą rozmawiam. - jęknęła. - Bez młotka nie przetłumaczysz.
- Też nie wiem, czemu nadal drążymy ten temat.- wzruszył ramionami.- I tak po ciebie przyjdę i tak.
- To może idź i już czekaj, żebyś czasem się nie spóźnił. - wywróciła oczami odsuwając się.
- Nie spóźnię się, będę w sam raz.- uśmiechnął się szelmowsko.
- A wypchaj się. - wytknęła mu język.
- Dobra. To będę spadał.- puścił do niej oczko.
- To ja cię odprowadzę. - wyciągnęła kurtkę z szafy i ją założyła, a następnie swoje czarne conversy.
- A potem będziesz wracać po nocy?- uniósł brew.
- Nie, wiesz. Zostanę u ciebie na noc. - prychnęła, ale kiedy zobaczyła błysk w jego oku zrobiła wielkie oczy. - No chyba cię pogięło do reszty.
- Nie, czemu? Bieber nie będzie sterczał ci pod oknem i będę miał ubaw, jak jutro przyjdzie wkurwiony.
- I znowu się pobijecie, a raczej ty jego i będziesz miał kłopoty, a tego właśnie chcemy uniknąć. - pocałowała go w policzek i wyszła z domu. - Rusz się, bo muszę drzwi zakluczyć.
- Zakluczyć?- zmarszczył brwi, śmiejąc się. Jedną rękę włożył do kieszeni.- Kto tak mówi?
- Ja. - mruknęła. - Wyłaź staruchu.
Niedbałym krokiem wyszedł z jej domu i zeskoczył z kilku schodków znajdujących się przed drzwiami.
Zakluczyła drzwi i wyrównała z nim krok.
- A poza tym i tak go dziś wystarczająco wkurwiłeś.
- Nie. To było bardzo przyjemne, móc mu wpierdolić, ale sądzę, że jeszcze można naciągnąć jego nerwy...
- Niby jak? - mruknęła patrząc na niego dziwnie.
- Zobaczysz.- uśmiechnął się tajemniczo.
- No chyba mu nie powiesz, że spaliśmy. - zaśmiała się panicznie. - Prawda?
- Bez przesady.- wywrócił oczami.- Tak bym nie ryzykował.
- Jednak się go boisz. - powiedziała i szybko zmieniła temat. - Podobno macie nowy hit.
- Mamy.- przytaknął.- Możesz wpaść jutro na próbę i posłuchać.
- Nie. Mam już plany. - mruknęła. - Ale chętnie obejrzę teledysk.
- Nie wiemy jeszcze, kiedy wyjdzie.- wzruszył ramionami.- Co ciekawego będziesz robić?
- Ale chcę zobaczyć go pierwsza. - wypięła dumnie pierś.
- Co będziesz jutro robić?
- Idę na imprezę. - wzruszyła ramionami.
- Zaraz po szkole?- uniósł brew.
- Yhym. Nad basenem.
- U kogo? - zmrużył oczy.
- U Max'a. - wzruszyła ramionami.
- I nie zaprosił nas?- mruknął do siebie.- Albo powiedział Luke'owi a ten zapomniał nam przekazać.
- Nie zaprosił. - mruknęła. - Albo wy, albo on. Wybór prosty.
- Aaaaaaa... To by wiele wyjaśniało.- mruknął pod nosem.- Więc po co tam idziesz skoro wiesz, że Bieber pewnie wykorzysta okazję, żeby cię upokorzyć?
- A to jest już moja rzecz. -  wytknęła mu język. - Daleko jeszcze do tego twojego domu? Nogi  mnie już bolą.
- Daleko.- mruknął.- Ale lepiej już wracaj.
- Wyganiasz mnie? - zatrzymała się gwałtownie.
- Tak.- przytaknął.- Leć do domu, i tak już przeszłaś się kawałek.
- Nie puszczę cię samego. - mruknęła i chwyciła go za rękę. - Jeszcze coś cię zgwałta po drodze.
Popatrzył na nią jak na idiotkę.
- Słyszysz się czy mam ci powtórzyć, co właśnie powiedziałaś?
- Jak nie dosłyszałeś to ci to mogę powtórzyć. - wzruszyła ramionami.
Westchnął ciężko.
- Dobra, chodź, odprowadzę cię.- zawrócił.
- Nigdzie nie idę. - mruknęła. - Idę do ciebie.
Uśmiechnął się znacząco.
- Wiesz, jak to brzmi, no nie?
- Ty to masz od razu nie wiadomo jakie wyobrażenia. - zaśmiała się.
- Taki mój urok.- zarzucił głową.- Ale teraz nie żartuje. Chodź
- To jak? Idziemy czy nie? - zaśmiała się. - No chyba, że będziemy spać na ulicy.
- Czyli będziesz u mnie spać?- uniósł jedną brew.
- Tak. Chyba. Nie wiem. Zobaczę. Zastanowię się. - mruknęła i ruszyła dalej. - To gdzie ten twój domek?
- Tu w lewo.- zatrzymał się, bu przejśc przez ulicę.
- To? - wskazała na willę,a potem spojrzała na niego.
- Yhum.- mruknął, otwierając bramkę.
- Okay. Sam mieszkasz?
- W pewnym sensie.- wzruszył ramionami.- Rodzice są tylko w weekendy.
- I ja mam spać sama Z TOBĄ w jednym domu?
- Mogę zadzwonić i ściągnąć parę osób.- mruknął, wyjmując z tylnej kieszeni klucze.
- Nie dzięki. - mruknęła.  -Wolę, żeby nikt nie wiedział, że nocuję u ciebie.
- A czemu?- oparł się o framugę.- Zbyt upokarzające, że zamierzasz nocować u najbardziej notowanego chłopaka w szkole?
- Aż tak nisko mnie oceniasz? Dobrze wiedzieć.
- Nie ma sprawy.- otworzył przed nią drzwi.
Prychnęła i weszła do jego domu.
- Gdzie będę mogła spać?
- Na górze, w pokoju gościnnym.- zawołał, wchodząc do kuchni.- Głodna?
- Trochę. - mruknęła idąc na górę. Oczywiście weszła nie pokoju, do którego wejść nie miała. Sypialnia Mike. Duże łóżko. Biurko zawalone najróżniejszymi kartkami. Szafka z kolorowymi segregatorami. Gitara, keyboard, Szafa wnękowa, plazma, laptop, ramki ze zdjęciami. Drzwi na duży balon i do łazienki. Łazienka przeogromna. Duża wanna, w której spokojnie pomieściły by się cztery osoby, prysznic, umywalka z lustrem, toaleta. Oświetlenie sprawiało, że wyglądało to co najmniej magicznie. Wróciła do pokoju i zaczęła przeglądać teksty piosenek leżących na biurku. Większość była pokreślona z niewiadomego powodu. Były świetne.
Usłyszała za sobą chrząknięcie.
- Hmmm? - odwróciła się z jedną kartką w stronę odgłosu. - Dlaczego to pokreśliłeś? One są niesamowite. O kim?
- Nie ładnie grzebać w czyichś rzeczach.- zganił ją.
- Leżały na wierzchu. O kim są? - upierała się.
- To nie jest sypialnia dla gości.- zabrał jej kartki z rąk.
- O kim one są? - zabrała mu kartkę. - Dlaczego ich nigdy nie zaśpiewałeś?
- Bo nie.
- Mike. - warknęła. - O kim one są?
- O dziewczynie. Nie umiesz czytać?- warknął, zabierając jej wszystkie kartki. Zebrał je i zamknął w teczce.
- Ale jakiej? - nie ustępowała.
Teczkę schował do jednej z szuflad w biurku.
- Wyjdź stąd.
- O kim są te cholerne piosenki?! - krzyknęła przerażająco głośno. Chłopak na chwilkę zamilkł.
- Wiec tylko przy Bieberze jesteś taka grzeczniutka?- zapytał przerażająco cicho i spokojnie.
- O kim? - warknęła ignorując go.
Wyszedł z pokoju.
- Zejdź na kolację!- zawołał ze schodów.
Od razu poszła za nim.
- Tak trudno powiedzieć jedno słowo? - warknęła. - Ale w końcu jesteś wielki Mike, więc ty jesteś najważniejszy.
- No właśnie.- przytaknął, kładąc na stole dwa kubki z herbatą.
- O kim są te durne piosenki? - syknęła drżącym głosem.
- Siadaj.- mruknął, znosząc na stół talerze z wędliną, serem, sałatom, pomidorem, chlebem i masłem w kostkach.
- Odpowiedz! - znowu krzyknęła. Zatrzymał się w połowie kroku.
Odłożył wszystko co miał w rękach i odwrócił się do niej. Przeszedł ją dreszcz lęku. Mike wyglądał groźnie zwłaszcza, gdy patrzył na nią wściekłym spojrzeniem. Zaczął się do niej zbliżać, a ona kroczyć w tył. W końcu wpadła na ścianę. Oparł ręce po bokach jej głowy, odcinając tym samym drogę ucieczki.
- Nie boję się ciebie. - mruknęła pewniej niż tego chciała.
Uniósł jeden kącik ust.
- To dobrze.- mruknął.
- Odpowiedz. - powiedziała spokojnie patrząc mu w oczy.
- O tobie.
- C... Co? - zapytała zdziwiona. - Wszystkie?
- Te, które są o dziewczynie. Raczej nie te, które są o zabawie.- wyjaśnił, jak małemu dziecku.
- Kiedy je napisałeś?
- Różnie. W szkole.
- Dlaczego ich nigdy nie zaśpiewaliście?
- Bo nikt w zespole ich nie widział.
- To trzeba był im je pokazać. - prychnęła. - A może strach cię obleciał?
- Nie ma takiej opcji.- mruknął.- Zostaną sobie w teczce w biurku.
- Boisz się? - podpuszczała go. - Ach, no tak. Boisz się upokorzenia. W końcu nie każdy pisze piosenki o dziewczynie Biebera.
- Byłej Biebera.- uśmiechnął się wrednie.
- Dopiero od dzisiaj. - sprostowała.
- Ale jednak.- poruszył brwiami.
- Aż tak cię to bawi?
- Tak.- przyznał z uśmiechem.
- Jesteś obrzydliwy. - mruknęła wydostając się z jego pułapki.
- Dziękuję.- zamrugał szybko i usiadł przy stole.
- Ale i tak ludzie usłyszą jedną z twoich piosenek. - zaczęła szykować sobie kanapkę.
- Ciekawe.- mruknął, wgryzając się w chleb.
- Pamiętaj, że przez półtora roku chodziłam z Bieberem. Umiem być podstępną żmiją.
- Cudownie.- mruknął.- Nie podpisuję się pod żadną z piosenek. Nawet, gdybyś coś przemyciła, to się wyprę. Moi przyjaciele mnie poprą a jeśli będziesz piszczeć za głośno, to jeszcze Bieber po tobie pojedzie.
- Tylko, że na nich jest twoje pismo, a tego się już nie wyprzesz.
- Strasznie bazgram.- wzruszył ramionami.- Tak, jak wiele osób. Trudno będzie rozpoznać.
- Tylko, że ty jesteś taki głupi, żeby pisać o mnie piosenki. - wzruszyła ramionami. - Nikt inny by tego nie zrobił.
Zaśmiał się.
- Nie doceniasz się, mała.- mruknął.- Połowa szkoły się za tobą ogląda.
- Jasne. - prychnęła.
Popatrzył na nią znacząco, kończąc jeść kanapkę.
- Nie musisz mi wierzyć na słowo.- wzruszył ramionami.
- No to to udowodni. - wzięła łyka herbaty.
- Jeśli to prawda nie będziesz miał z tym problemu, racja?
- Jasne. Jutro.
- Dzisiaj.
- Jak mam ci to udowodnić, jak nie jesteśmy w szkole?- zapytał, marszcząc się.- Kurwa, nie jestem Jezusem, nie wezwę tutaj tych wszystkich facetów telepatycznie.
- Kotku. - zaczęła uśmiechając się wrednie. - Po pierwsze, masz zakaz wstępu do szkoły. Po drugie, Jezusem na pewno nie jesteś, bo ten był dobry. I po trzecie, idzie to inaczej udowodnić.
- Niby jak?- oparł się wygodnie na krześle.
- Na sam początek mnie pocałuj.
Zaśmiał się i wstał od stołu.
- No, było zabawnie. Serio. A teraz, dobranoc.
- Ja nie żartowałam. - mruknęła wywracając oczami.
- Ja też nie. W sypialni zostawiłem ci ręcznik i coś, w czym możesz spać.
- Posiedzę jeszcze chwilę.
- Jak chcesz.- zabrał swój pusty talerz i poszedł z nim do kuchni.



Ashton i Calum poszli prosto do domu Biebera. O dziwo Ash wiedziała gdzie mają zapasowy klucz. Weszli do domu i prosto do pokoju Justina. Zaczęli szperać w jego rzeczach. Spokojnie i ostrożnie. Tak by nie dowiedział się, że tutaj byli. Dwadzieścia minut przed powrotem właścicieli domu znaleźli to co chcieli. Od razu pobiegli do Caluma i tam odtworzyli kompromitujący filmik. Swego czasu Claudia opowiedziała im o pierwszym nagranym występie Justina. Miał wtedy piętnaście lat. Kiedy miał zacząć śpiewać popuścił. Wszyscy się z niego śmiali. Jutro mieli to wszystkim przesłać. Puścić na szkolnym telewizorze, który wisiał na głównym korytarzu. To miało go zniszczyć. Na zawsze.

piątek, 27 czerwca 2014

School stars cz.2

TO JUŻ W A K A C J E!!!
Czujecie to? xD Nareszcie! Tęskniłam do słoneczka i upragnionego opier***alania się <3 Życzę udanego lata każdemu, kto to przeczyta! <3
~Justme




Następnego dnia dziewczyna przyszła sama do szkoły. Wszyscy dziwnie na nią patrzyli, bo zazwyczaj towarzyszył jej Bieber. Nie obyło się bez głupich komentarzy. Claudia była tak zapatrzona w swoje nogi, że w pewnym momencie wpadła na kogoś. Wszystkie jej książki rozsypały się, a notatki fruwały po korytarzu.
- Przepraszam,- mruknął Mike.- Zamyśliłem się.- rzucił się, by pomóc jej pozbierać fruwające kartki.
- Zostaw. - mruknęła zabierając mu swoje rzeczy. Wszystko schowała do torby.
- Wybacz... Jak się czujesz?
- Normalnie. - mruknęła. - Czego chcesz?
- Niczego.- wzruszył ramionami.- Nie słuchaj tego idioty.
- To nie twoja sprawa. - warknęła.
- Możliwe. Ale uwierz mi, zasługujesz na kogoś o wiele lepszego.- powiedział cicho.
- Czyli na pewno nie na ciebie.- warknął Bieber, podchodząc do nich.- Gdzieś ty była?
- W domu. - wzruszyła ramionami olewając wypowiedź Mike. . - A gdzie miałam być?
- Pod moim domem.- mruknął, przygniatając ją do szafek.- Tak, jak codziennie.
- To chłopak powinien chodzić po dziewczynę, a nie na odwrót. - prychnął. - Chociaż. Ty nie jesteś ani jednym ani drugim.
Rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.
- Byłaś gdzieś z nim?- syknął.
- Co? Nie! - zaprzeczyła szybko.
- No powiedz jak fajnie było. - zaśmiał się widząc minę Biebera. Brązowooki tym razem jego przydusił do szafek. - Nawet nie próbuj szczeniaku.
- Zajebię cię, sukinsynu, rozumiesz?- warknął Bieber, potrząsając nim.
- Justin przestań! - krzyknęła dziewczyna i chciała ich rozdzielić.
- Serio chcesz zaczynać coś czego nie będziesz wstanie skończyć? - prychnął i gwałtownie go od siebie odepchnął. Bieber wylądował po przeciwnej stronie korytarza. Mike przekręcił głowę tak, by mu strzeliły kości, a następnie strzelił palcami. - Nie potrzebnie się rzucasz.
Bieber podbiegł do niego i mocno uderzył go z pięści w brzuch. Mike zgiął się w pół.
Ten mu nie był dłużny. Najpierw uderzył go z pieści w twarz. Brązowooki przewrócił się na ziemię. Jego warga krwawiła. Micheal podszedł i kopnął go z całej siły w brzuch. Raz. Dwa razy. Trzy razy.
- Mike! - obok pojawili się pozostali członkowie 5sos. - Co ty robisz?!
Gdy Ash i Cal go odciągali, ten tylko uśmiechał się cwanie widząc rozciętą wargę chłopaka.
- Masz dzisiaj szczęście. - prychnął. - Następnym razem cię nie uratują.
- Nic ci nie jest? - obok chłopaka kucnęła dziewczyna.
- Jeszcze się zobaczymy. - uśmiechnął się tajemniczo i w towarzystwie kumpli ruszył do klasy.
- Nie dotykaj mnie.- odepchnął jej ręce od siebie.- Lepiej spierdalaj do tego swojego kochanka, dziwko.- splunął jej pod nogi.
- Przecież nigdzie z nim nie byłam. - broniła się.
- Jasne. Gdybyś nigdzie z nim nie była, czekałabyś pod moim domem.- warknął, podnosząc się z trudem. Syknął, opierając się o szafki.
- Nie byłam, bo nie chciałam tam być. Przyszłam sama.
- To spierdalaj być sama gdzie indziej.- warknął, chwiejnie krocząc do gabinetu pielęgniarki.
- Justin. Nie zostawiaj mnie. - jęknęła.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej.- syknął.- Zobaczysz, jak łatwo będzie cię zastąipć.
- Justin... - jej oczy zaszły łzami.
- Spierdalaj.
- Jus....
Olał ją, odchodząc w dół korytarza. Dziewczyna się rozpłakała. Pobiegła do damskiej toalety.  Słysząc szloch, z kabiny wyszła Klara. Przestraszyła się, widząc dziewczynę w takim stanie.
- Ej, co się stało?
- Zostaw mnie! - pisnęła.
- Claudia...- westchnęła, odsuwając się.
- Zostaw mnie! Idź do tych swoich chłoptasiów! - krzyknęła przez łzy.
Nie zważając na krzyki, przytuliła dziewczynę.
- Raz się zamknij i daj sobie pomóc...
- Nie dotykaj mnie! - odepchnęła ją od siebie. - Nienawidzę was! Was wszystkich!
- Dlaczego?! Dlatego, że Bieber powiedział, że jesteśmy źli?!- krzyknęła.- Przyjaźniłyśmy się tyle lat, a ty zostawiłaś mnie dla tego cynicznego idioty! Dawałaś mu sobą pomiatać, a teraz sama zachowujesz się jak on! Kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Claudią?!
- Zostaw mnie! Nie dotykaj! Nienawidzę cię! Nienawidzę was wszystkich! Spieprzyliście mi życie! Po chuj kazałaś mu to zrobić?! Aż tak mnie nienawidzisz?! Jesteś podła! - krzyknęła wybiegając z łazienki.
- To ty jesteś podła.- szepnęła, powstrzymując łzy. Otarła dłońmi twarz i wyszła z łazienki.
- Co jest? - obok niej pojawił się Luke. - Płakałaś?
- Wydaje ci się.- mruknęła.- Coś mnie ominęło? Mike uśmiecha się jak psychopata.
- Pobił się z Bieberem. - mruknął piorunując go wzrokiem.
- Zasłużył sobie kurwa. - warknął. - A to dopiero początek gry.
- Nawet nie próbuj drugi raz. - Ashton pogroził mu palcem niczym ojciec.
- Aaaaaa... Więc to przez ciebie...- mruknęła, siadając na krześle.
- Zerwali? Owszem. - powiedział dumnie. - Teraz nie mam przeszkód, żeby obić mu mordę.
- Cóż, twoja królewna jest święcie przekonana, że to ja kazałam ci to zrobić, bo jej nienawidzę i zazdroszczę.- powiedziała dosyć spokojnie.
-Nie jest królewną. - mruknął. - Jest taka, bo on ją tak zmienił, ale Claudia, którą znałaś wcześniej wróci.
- Powoli zaczynam tracić na to nadzieję.- westchnęła zrezygnowana.- A na twoim miejscu modliłabym się, żeby Bieber cię nie zgłosił! Mało ci kozy?!
- Uważaj, bo się przestraszę. - prychnął.
W głośnikach szkoły rozległ się głos dyrektorki.
- Michael Climfford, proszony do dyrektorki. Natychmiast.
- No, właśnie. Wisisz mi czekoladę.- pokazała mu język.
- Jasne, jasne. - zaśmiał się wstając. - Idę, bo mnie wzywają.
- Nie zabij kogoś po drodze.- prychnął Calum.
- Zastanowię się. - mruknął wchodząc do budynku szkoły. Od razu skierował się do gabinetu dyrektorki. Na jednym z krzeseł przed biurkiem dyrektorki siedział Bieber. Mike zaczął się śmiać. - Poskarżyłeś się, co?
- Proszę o cisze, panie Clifford.- mruknęła dyrektorka.- Usiądź.
Niedbale usiadł na krześle.Kpiący uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- I znów się spotykamy... Który to raz w tym miesiącu? Trzeci?
- Czwarty pani dyrektor. - zaśmiał się. - Więc co ten szczyl pani powiedział?
- Że go bezprawnie i brutalnie pobiłeś.- zmarszczyła brwi.- Czy to prawda?
- Owszem. - wzruszył ramionami.- Brutalnie? Średnio. Bezprawnie? Nigdy. Zawsze mam powód.
- Jaki tym razem?- zapytała, wzdychając.
- Uderzył dziewczynę. Nazwał ją szmatą i traktuje jak przedmiot. - mruknął. - A to powinno być na odwrót.
- To nie prawda!- zaoponował Justin.
- Cisz,a panie Bieber. Wysłuchałam już pana wersji.- uspokoiła go.- Panie Clifford, czy ta dziewczyna może tu przyjść i potwierdzić pana zeznania?
- Nie. Po pierwsze, dlatego, że poszła do domu wcześniej wrzeszcząc, że zrujnowałem jej życie, bo ten dupek ją rzucił. A po drugie zrobi wszystko tylko, żeby to coś nie otrzymało kary. Owinął ją sobie w okół palca.
- Więc przykro mi.- westchnęła kobieta.- Ale znów muszę cię ukarać. Po raz 34 tylko w tym roku szkolnym... Michael. To było twoje ostatnie wykroczenie. Przy następnym będę musiała wydalić cię ze szkoły.
- A jeśli ona przyjdzie jeszcze w tym tygodniu? - zapytał patrząc uważnie na kobietę. - Nie wyrzuci mnie pani?
- Teraz...- odchyliła się w tył.- Powiadomię o bójce twoich rodziców. Zawieszam cię w prawach ucznia do końca miesiąca. Jeśli ona przyjdzie i potwierdzi twoją wersję, odwołam karę. Ale tak czy inaczej, następnym razem będę zmuszona cię wydalić, rozumiemy się?
- Tak. - mruknął niezadowolony. - Mogę iść?
- Możesz, najlepiej prosto do domu. Kara już się zaczęła. Pan też może odejść, panie Bieber. Pana rodzice powinni już czekać przed szkołą.- zwróciła się, do nadąsanego szatyna.
Chłopak niedbale wstał z krzesła i wyszedł z gabinetu dyrektorki. Kiedy tylko mijał Biebera przydusił do do ściany.
- To nie koniec sukinsynu. - warknął plując mu pod nogi. Powoli ruszył do kumpli.
- I jak tym razem?- zapytał wyraźnie zmartwiony Calum.
- Zawiesiła mnie na miesiąc. -  mruknął niezadowolony. - Jeśli Claudia potwierdzi moją PRAWDZIWĄ wersję to mnie odwiesi i będę mógł wrócić, ale jeśli jeszcze raz jej podpadę to mnie wyrzuci.
- No to DUPA.- mruknęła dziewczyna.
- Claudia nigdy nie potwierdzi twoich słów.- prychnął Justin, stając za Mike'm.
- Nie bądź taki pewien swego skurwielu. -warknął odwracając się. - Bo nic mnie nie powstrzyma przed wysłaniem cię na OIOM.
- Jesteś tego pewien?- syknął.- A kwestia tego, że wywalą cię ze szkoły? Zrujnujesz wszystko zespołowi, a ta idiotka nigdy więcej na ciebie nie spojrzy?
- Idiotą to ty jesteś. - warknął przez zaciśnięte zęby. - A szkoła? Zawsze idzie ją zastąpić.
- Mike, nie. - Luke złapał go za ramię i pociągnął kawałek do tyłu.
- Wypierdalaj Bieber.- warknęła Klara, gdy razem z Ashem, ramie w ramie odgrodziła kumpli od szatyna.- Migiem.
- O jej, bo co mi zrobisz? Pryśniesz mi w twarz perfumami?- zarechotał.
Uśmiechnęła się słodko.
- Pobiję cię dotkliwie. Mnie jeszcze nie notowali, będę mogła to robić częściej, niż Mike.
- Jasne. On bije się jak baba, więc ty nie umiesz nawet utrzymać gardy.- syknął.
Wielkie było jego zdziwienie, gdy oberwał z lewego sierpowego.
- Przyzwyczaj się. - syknął pogardliwie Mike. - Raz ona, raz ja. OIOM czeka.
Justin zatoczył się lekko do tyłu.
- Jeszcze mnie popamiętacie.- syknął, spluwając im pod nogi. Odwrócił się i odszedł w stronę parkingu.
- Claudia się przeprowadzała? - mruknął nagle Mike. - Czy nadal mieszka tam, gdzie dwa miesiące temu?
- Raczej się nie przeprowadzała...- odpowiedziała cicho szatynka.
- Idę do chaty. - pożegnał się z kumplami i ruszył w stronę domu brunetki.
- To było dziwne. - mruknął Luke. - Nie sądzicie?
- No.- przytaknął Hood.
- Odrobinę,- mruknęła, siadajac na ławce.
- Idziesz do domu? - zapytał dziewczynę.
- Jeszcze nie wiem. A co? Masz lepsza propozycję?- uśmiechnęła się.
- Kino. - uśmiechnął się uroczo.
- Brzmi dobrze.- przytaknęła.
- Więc chodź. - złapał ją za rękę. Splótł ich palce i pociągnął w stronę kina.
- I zostaliśmy sami.- chlipnął Hood, wyrzucając pustą paczkę po żelkach.- Może też mnie gdzieś zaprosisz, co, Ash?
- Nie.... Chociaż. - zaczął. - Mam pewien pomysł jak dopiec Bieberowi. Możesz mi pomóc jeśli chcesz...
- W gotowości!- zeskoczył z ławki i zasalutował.
- Więc rusz ten tyłek. - mruknął ruszając w kierunku domu gwiazdeczki. - Mamy dwie godziny. Potem wracają do domu.
- Lecę, pędzę.- mruknął pod nosem, biegnąc za kumplem.
- Na jaki film masz ochotę? - zapytał chłopak skręcając do kina.
- Hmmm... Szczerze? Nie wiem, nie mam pomysłu. A ty?
- Może Divergent? - zaproponował. - Słyszałem, że ciekawy.
- Bardzo za.- przytaknęła, uśmiechajac się szeroko.
- Chcesz popcorn albo coś do picia?
- Nie wiem jeszcze, zobaczymy, czy mają coś dobrego.- złapała go za rękę i pociągnęła do bufetu. Obkupili się w popcorn, cukierki, cole, nachos i obładowani tym wszystkim skierowali się na salę.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną. - kiedy chciał pocałować ją w policzek ta się odwróciła,a ich usta się złączyły. Przez chwilę stali zszokowani, ale potem wrócili do pocałunku. Łagodnego i niewinnego. Kiedy się odsunęli od siebie uśmiechnęli się promiennie. Znów szli na salę kinową.
Zamiast skupić się na filmie, po cichu komentowali różne sceny, karmili się nawzajem i wybuchali śmiechem w nieodpowiednich momentach. Nie obyło się też bez kilku skradzionych pocałunków.
- Nie, żeby coś, ale nie mam zielonego pojęcia o czym to było.- zaśmiała się Klara, gdy wyszli z sali.
- Ja też nie. - zawtórował jej. - Wolałem się skupić na kimś innym.
Splótł palce ich dłoni. Dziewczyna zarumieniła się.
- Wiesz, ja też.- przytaknęła, wyrzucając puste pudełko po popcornie.
Chłopak skradł jej całusa,a następnie wziął na ręce.
- A teraz co robimy?
Zachichotała, oplatając ręce wokół jego szyi.
- Możemy... Ymmm.... Pójść do parku.
- Kuszące. - mruknął jej we włosy zaciągając się ich zapachem. Lawenda
- Poskaczemy po murkach, narobimy hałasu... Jak zawsze.- zaśmiała się, całując go w policzek.
- Mhmmm. - uśmiechnął się.
- I pośpiewamy.
- Ja nie śpiewam.- mruknęła, marszcząc się troszkę.
- Ze mną będziesz. - zaśmiał się. - Każdy potrafi śpiewać. Zwłaszcza takie bojowe dziewczyny jak ty, kotku.
Przewróciła oczami.
- Postaw mnie, słońce.
- Nie. Wygodnie mi. - wystawił jej język i zaczął schodzić po schodach.
Pokręciła głową.
- No postaw. I nie będę śpiewać. Ja gram, a nie śpiewam.
- Nie mogę cię postawić. - powiedział jak małe dziecko. - A jak ktoś mi cię ukradnie? Nie przeżyję tego.
- Przestań.- rozbawiona pstryknęła mnie w nos.- Postaw mnie, a coś ci dam.
- A co? - zapytał zaciekawiony i wyszedł przed kino.
- Niespodzianka. Ale spodoba ci się.
- Jak nie buzi to nie chcę. - powiedział jak nafochane dziecko i ruszył dalej.
- Nie powiedziałam, że nie buzi...- mruknęła tajemniczo.
Momentalnie się zatrzymał i postawił dziewczynę przed sobą. Delikatnie objął ją w tali, a następnie brutalnie przycisnął do siebie. Nie było wolnej przestrzeni między nimi. Jego ręce mocno trzymały tuż nad pośladkami. Dużo nie brakowało, a by ich dotykał. Oparł swoje czoło o jej i chwilę popatrzył w jej piękne oczy.
- Najpiękniejsze na świecie... - szepnął i musnął jej usta. Delikatnie i powoli. Nie śpieszył się. Jego pocałunki miały pozostać na długo w jej pamięci. Nagle poczuła mocny ścisk poniżej tali. Chłopak wbił palce w górną część jej pupy tym samym przyciskając jeszcze bardziej do siebie. Pocałunki nie były już tak niewinne jak wcześniej. Pełne żądzy i pożądania. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję. Palce jej dłoni badały każdy szczegół jego pleców, bawiły się jego blond włosami. Czasami przygryzała jego dolną wargę co bardziej pobudzało ich pocałunek. Namiętność, żądza, pożądanie to górowało.
Podniósł ją i postawił na niskim murku obok, by mogła być jego wzrostu. Odsunęła się troszkę i przygryzła dolną wargę, powstrzymując chichot.
- Może jednak odpuścimy sobie park?- zapytała cicho, stykając icch czoła.
- Dla ciebie wszystko. - znów złączył ich ustaw w gorącym pocałunku.
Przechodząca obok staruszka zapowietrzyła się głośno.
- Tak publicznie!? Nie wstyd wam?!
- Nie proszę pani. - wyszczerzył się chłopak. - Zaproponowałbym też pani całusa, ale wolę nie....
Kobieta mocno uderzyła go torebką.
- Co za brak szacunku i wychowania!- zawołała, odchodząc od nich. Szatynka pokładała się ze śmiechu.
- Jej strata. - wzruszył ramionami i wsadził dziewczynę sobie na barana. - Idziemy do mnie?
- Może być.- pochyliła się, by pocałować go w czoło.
Chłopak lekko ją podrzucił i ruszył w kierunku swojego domu.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

School stars cz.1

U W A G A!!!
W tym opowiadaniu Justin jest "tym złym", ale to nie ma na celu urażenie Biebera, ani żadnej Belieber. Obie z Red Rose jesteśmy Beliebers,a JB został wybrany do tej roli przez przypadek. Po prostu pasował nam do roli takiego chuja :3 



Claudia Merci


Klara Peters


Luke Hemmings


Mike Clifford



Ashton Irwin




Calum Hood



Justin Bieber








Zatłoczone korytarze. Krzyki. Śpiewy. Dźwięki instrumentów. Wschodzące gwiazdy. Typowe liceum w Los Angeles. To właśnie w nim rodziły się prawdziwe gwiazdy. Największą z nich był Justin. Nie dość, że nieziemsko przystojny to jeszcze posiadający ogromny talent. Wszystkie dziewczyny chciały być z nim, ale on wybrał tylko ją. Niska brunetka o brązowych oczach. Nie posiadała żadnego talentu, ale wraz z przyjaciółką były najładniejsze w szkole. Claudia i Justin byli najgorętszą parą. Wszędzie chodzili razem i nie szczędzili sobie czułości. Jednak chłopak często powtarzał jej, że bez niego byłaby nikim. Kiedy to mówił było jej przykro, ale wybaczała mu za każdym razem. Brązowooki potrafił być uroczy, troskliwy i kochany. Jednak bardzo rzadko pokazywał się z tej strony.
Klara była szatynką z pięknymi oczami. Utalentowana i nieśmiała. Nienawidzi Biebera przez to jak traktuję jej przyjaciółkę, a właściwie byłą przyjaciółkę. Odkąd w szkole pojawili się nowi uzdolnieni, ich przyjaźń dosyć szybko się rozsypała. Klara pod wrażeniem talentu nowo przybyłych dołączyła do ich grupy. Przy nich nie była taka jak wcześniej. Dzięki Luke'owi odżyła. Przy nim nie mogła się nudzić i to właśnie sprawiło, że między nimi coś się pojawiło...
- Ale patrz. - blondyn tłumaczył jej jak małemu dziecku i ponownie wskazał na ułożone owoce na stole.- To przypomina małpkę.
Klara wybuchła głośnym śmiechem.
- Sam wyglądasz jak małpka, geniuszu.- szturchnęła go.- Pacz teraz.- przełożyła jabłka i mandarynki.- Ta dam! Titanic!
- Sama jesteś Titanic. - wytknął jej język. - O właśnie pokazać ci coś?
- Co znowu? Tym razem portret Calum'a z tartej marchewki?- zaśmiała się.
- Nie. - zaśmiał się. - Piosenkę.
Uniosła brwi.
- A to chętnie.
Wyciągnął z torby kartki i położył je przed nią.
- "She Looks So Perfect" - wyszczerzył się. - Może być?
W ciszy przeczytała tekst, kiwając głową do wymyślonej melodii.
- Ale to jest odjechane.- mruknęła z uśmiechem, oddając mu kartki.- Sam to napisałeś?
- Yhym. - z twarzy nie schodził mu wyszczerz. - Wiedziałem, że ci się spodoba.
Przewróciła oczami.
- Jasne, jasne. Chcecie to nagrać? A w ogóle, to gdzie Ash i Mike?- rozglądnęła się wokół.
- Oczywiście, że to nagramy. A co do chłopaków, to szczerze nie wiem gdzie są. Po wf mi zniknęli. - wzruszył ramionami.
- Co nagrać? Jakieś ścierwo, którego nikt nie będzie chciał słuchać nawet w windzie?- usłyszeli za sobą szyderczy śmiech. Przy stoliku obok siedział Bieber razem z Claudią. Chłopak rzucał im pogardliwe spojrzenia.
- Chodź stąd. -  mruknął Luke zbierając rzeczy swoje i dziewczyny. - A tak przy okazji Bieber, to z tego co mi wiadomo, to ty jesteś ścierwem. W końcu to my będziemy śpiewać na najbliższym koncercie, a ty będziesz tylko supportem.
Prychnął.
- Więc masz złe informacje. To ja jestem tu gwiazdą, nie zapominaj. Twoje miejsce jest pod moim podium.- syknął.
Szatynka przewróciła oczami. Złapała Luke'a za ramie.
- Chodź.
- Twoja gwiazdeczka zgasła - uśmiechnął się cwanie obejmując szatynkę w pasie i odchodząc kawałek.
- Twoja za to nigdy nie świeciła.- zaśmiał się, całując Claudię w usta.
- Przestań. - odsunęła się od niego kawałek. - Daj mi chociaż zjeść.
- Siedź kurwa i się ciesz, że to ciebie całuję.- warknął.- Dobrze wiesz, że na twoim miejscu chciała by być każda dziewczyna w szkole.
- Ale nie jadłam nic od rana. - szepnęła. - Jestem głodna.
Prychnął i mocno ją od siebie odepchnął.
- To żryj. Jeszcze chwila i będziesz tłusta jak prosiak.- mruknął, biorąc jabłko.
Całej sytuacji przyglądali się Luke i Klara.
- Wiesz, Bieber, jesteś szmatą.- syknęła Klara.- A ty idiotką, że pozwalasz mu mówić takie rzeczy.
- To nie twoja sprawa. - mruknęła brunetka. - Nie powinno cię to obchodzić.
- Klara, chodź. - szepnął chłopak.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak on cię upokarza. Pamiętaj, to ON bez CIEBIE jest nikim.- syknęła, odwracając się. Razem z blondynem wyszli ze stołówki.
Bieber prychnął.
- Ta, jasne. Ja bez ciebie nadal mam głos, wygląd i fanki.- złapał ją za brodę.- A ty masz być przy mnie, kumasz? Bo jak nie, to bardzo łatwo znajdę sobie zastępstwo.
- Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham. - uśmiechnęła się.
- I tak ma być.- pocałował ją mocno i krótko.
- Idziemy na twoją próbę?
- Ta.- mruknął, odpychając się od ławki. Przerzucił przez ramię plecak i poprawił snapback'a.
Splotła swoje palce z jego palcami. Szli krok w krok.
Ludzie rozstępowali się przed nimi, tworząc w korytarzu przejście. Dziewczyny tęsknym wzrokiem spoglądały na dumną twarz Justina, gdy ten objął Claudie w pasie i pocałował ją w policzek.
- Co dziś będziesz śpiewał? - spytała uśmiechając się delikatnie do niego.
Pogłaskał ją po policzku.
- Zobaczysz, niunia. Raczej akustyki.
- Super. - przytuliła się do niego jeszcze bardziej.
Pchnął mocno drzwi do sali prób. Na ich szczęście, oprócz kilku osób opiekujących się sprzętem, byli sami. Od razu wziął do rąk gitarę i usiadł na specjalnym, wysokim stołku.
Dziewczyna usiadła w rogu i dumnie patrzyła jak jej chłopak śpiewa akustyki swoich piosenek. Była z niego bardzo dumna.  I bardzo by chciała być tak utalentowana jak on.



- Więc mówisz, że dzisiejszy wieczór masz wolny, tak? - wyszczerzył się Mike.
- Na to by wyszło.- pokazała język.- Chociaż... Cal, kiedy my robimy tę prezentację z biologi?
- Czy ja wiem.- wzruszył ramionami.- Mamy jeszcze tydzień.
- To co? W czwartek?- zapytała.
- Będzie ok.- uśmiechnął się szeroko i trzepnął w głowę Ashtona.- TO MOJE ŻELKI!
- Czyli dzisiaj masz wolne. - Ash oddał mu żelki. - Bo wiesz... Pewna osoba chciałaby się z tobą umówić, a my robimy za swatkę.
- Zamknij ryj, Ash. - syknął Luke, tak by tylko kumpel mógł go usłyszeć.
- Więc jak? Znajdziesz czas dla ktośka? - zignorował przyjaciela.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Co wam znowu chodzi po głowach?
- Nam? - zapytali oboje. - Nicccc.
- Nie słuchaj ich. - mruknął blondyn. - Są tępi i nie żyją.
- Dobra, z kim wy mnie chcecie umawiać? I czemu ten ktoś sam mnie nie zaprosi? - założyła ręce na piersi.
- Bo jest tchórzem. - zaśmiali się.
- Może boi się odmowy. - mruknął sam do siebie.
Przewróciła oczami.
- Luke, dobrze wiesz, że nie odmówiłabym. Cenię sobie inicjatywę. Na przykład, zgadzam się za każdym razem jak pytasz, czy obejrzymy razem film mimo tego, że wiem, że to po raz kolejny będzie "Mean girls".
- Czyli gdybym cię zaprosił na kolację poszłabyś? - zapytał cicho.
- Jasne, że tak.- zaśmiała się.- Przecież już nie raz jedliśmy, no nie? Więc w czym problem?
Calum i Mike zaczęli śmiać się jak opętani, a Ash wywrócił oczami.
- Ale nie taką kolację. - mruknął, wrogo patrząc na kumpli. - Bardziej w stylu randki.
Uniosła brew.
- Ale... Randki-randki?
- Mhm. - pokiwał twierdząco głową.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jasne.
- Naprawdę? - ucieszył się.
Przewróciła oczami.
- Nie, wiesz. Dla jaj.- cmoknęła go w policzek.- O której?
- O 18 będę, ok? - uśmiech mu z twarzy nie schodził.
- Boże, zaczynam się martwić.- zaśmiała się, widząc jego minę.
- Ej, może zamiast na kolacje, zaprowadź go do lekarza.- zaśmiał się Calum, dusząc się żelkiem.
- Wal się. - warknął do kumpla.
- Tyle agresji, a my przecież chcieliśmy pomóc.- Ashton rzucił w blondyna paczką chrupków.
- Dzięki. - złapał chrupki uśmiechając się cwanie.- Akurat miałem na nie ochotę.
- No widzisz. Nie ma za co! Powinieneś częściej nam dziękować.- puścił do niego oczko.
- Jasne. - przewrócił oczami. - Jeszcze w samozachwyt wpadlibyście jak Bieber.
- Bez przesady. Nawet gdybyśmy wszyscy trzej popadli w samozachwyt, i tak nie mielibyśmy tak wysokiego ego jak Bieber.- zaśmiał się Calum.
- W końcu ja tu jestem, no nie? - Hemmings zrobił śmieszną minę. Ash się opluł.
- Fuuu, Irwin!- dziewczyna ze śmiechem podała mu chusteczki.
- Ash, jesteś świnią. - skwitował blondyn. - Przy dziewczynie. Rozumiem, że jakbyśmy byli sami, ale nie przy dziewczynie. Wstydziłbyś się.
- Przy jakiej dziewczynie.- prychnął Hood.- Ona jest już prawie jak członek grupy. Równowartościowy facet.- wystawił do niej język.
- Dzięki.- zaczęła się śmiać.- Na prawdę, dzięki. Kiedyś cię za to pobiję. Jak równowartościowy facet.
- Nie mogę się odczekać.- prychnął.- Będziesz się być jak baba.
- Zabiję cię.- rzuciła się na chłopaka, tym samym zrzucając go z rzędu krzeseł na którym leżał.
- Aaaaaa! Ona mnie gwałci!- pisnął, a reszta zespołu zaśmiała się donośnie.
- Klara, nie zrób mu krzywdy. - zaśmiał się niebieskooki.
Dziewczyna ze śmiechem podniosła się z podłogi i opadła na krzesło. Wtedy z ziemi poderwał się spanikowany Calum i potykając się o własne nogi, uciekł w stronę Mike'a.
- O kurwa, ona się bije lepiej niż facet.- ciężko przełknął ślinę.
- To ty bijesz się jak baba. - mruknął Mike.
- Pyf.- Hood obrażony usiadł w przeciwległym kącie pokoju, coś pomrukując pod nosem.
Nagle wesołą atmosferę w pokoju przerwało głośne otwarcie drzwi. W progu stał Justin, obejmując w pasie Claudię. Zmierzył ich wrogim spojrzeniem.
- Wynocha stąd. To jest sala prób, a nie klatka w zoo. Miejsce małp jest na sali gimnastycznej.
- To dlaczego tu jeszcze jesteś? - zapytał spokojny Luke.
- Bo ktoś musi wam przypomnieć, gdzie wasze miejsce.- syknął.
- Albo nadal chcesz się łudzić, że jesteś ważny w tej szkole. - wzruszył ramionami.
- Nie muszę się łudzić. Jestem, w przeciwieństwie do was. A teraz wynocha.
- Nie. - powiedział Mike.
- Wyjdźcie stąd w tej chwili.- warknął.
- Zmuś nas. - mruknął Ash rozsiadając się wygodnie na krześle.
Uśmiechnął się kpiąco.
- Nie ma problemu. Dyrektorka nadal jest po mojej stronie.
Calum wydął dolną wargę.
- To niech pomoże ci nas stąd wynieść, bo sami nie wyjdziemy.
- Justin, nie. - szepnęła Claudia, kiedy ten zrobił krok w stronę chłopaków.
- Stul ryj.- warknął do dziewczyny.
- Nie mów tak do niej.- z krzesła podniosła się szatynka.
- Nie odzywaj się. - mruknęła do dziewczyny i mocniej chwyciła chłopaka za ramię. - Nie rób tego, bo nie będziesz mógł wystąpić.
- Bo ty akurat wiesz, co będę mógł, a co nie.- warknął, wyrywając się.- Jesteś tak głupia że to cud, że w ogóle wiesz, jak się nazywasz.
- Przestań. - szepnęła. - Chodź. Kiedy indziej poćwiczysz.
- Nie masz prawa się do niej tak odzywać. - odezwał się Mike wstając. - Jest dziewczyną, a nie szmatą jak ty. Potrafi więcej niż ty, więc to ona powinna cię traktować jak śmiecia, a nie na odwrót.
Prychnął.
- Obraziłbym się, gdybym usłyszał to od kogoś, kogo zdanie się liczy. A ty, jesteś najmniej potrzebnym członkiem tego waszego niby zespołu. Po co komu druga gitara? Zwłaszcza, gdy gitarzysta jest tak bardzo nie przystojny.- zaśmiał się.- Błagam, to widać, że Luke, Ashton czy Calum podobają się kilku dziewczynom. A ty? Nawet szkolnym pedałom się nie podobasz.
- Nie zależy mi na twoim fochu. - prychnął. - Mówię tylko, że Claudia będąc z takim zadufanym w sobie dupkiem nie powinna być. Jest wyjątkowa i świetnie poradziłaby sobie bez ciebie. Jesteś tylko dodatkiem. Zepsutym gnojkiem, któremu przydałoby się obicie mordy.
- Przestań! - krzyknęła brunetka. - Nie mów tak o nim!
- Rybka, dobrze wiesz, że taka jest prawda. Bronisz się przed tym i to jest twój błąd. - kontynuował.
- Pf, już? Ulżyłeś sobie?- zaśmiał się.- Słyszałem w życiu gorsze obelgi z ust lepszych ludzi niż ty. A jak już skończyłeś, możesz zebrać swój cyrk i spierdalać.
- Nie. Ulżę sobie dopiero, kiedy obiję ci mordę. - warknął nisko. W oczach Biebera na chwilę pojawił się strach w oczach.
- Mike...- Klara złapała chłopaka za ramię.- Odpuść. To, że go pobijesz nie zmieni faktu, że jest downem. Chodźmy, nie bardzo mam ochotę go oglądać...
- Zostajemy.- mruknął Cal.
- Ale będę miał satysfakcję. - warknął wyrywając się.
- Mike!- szarpnęła nim do tyłu.
- Klara, nie wtrącaj się. - mruknął patrząc na nią wrogo. - To nie twoja rzecz.
- Jasne, że nie.- przewróciła oczami.- Lubię się mieszać w nie swoje sprawy. Nie bij się z tym idiotą.
- Nie będę się bił z nim. - mruknął odwracając się do brązowookiego. - Tylko go pobiję.
- Mike, nie warto. - mruknął Luke stając obok niego. - Szkoda sił na jego idiotyzm i szmacizm.
- Skarbie, chodź do mnie. Tam poćwiczysz. - brunetka szepnęła do Justina.
- Ty na prawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz?- warknął.- U ciebie nie ma instrumentów, idiotko.
- Ale możesz przecież wciąć swoja gitarę. - spuściła głowę,
- Nie zamierzam łazić do ciebie z gitarą.- warknął.- Wynoście się stąd, bo potrzebuję salę.
- A ja obić ci mordę. - warknął Mike.
- Bieber, wypierdalaj.- warknęła Klara.
- Chociaż raz byś ustąpił. - pierwszy raz mu odpyskowała. Pożałowała. Spoliczkował ją. Zaskoczona spojrzała na niego.
- Teraz to cię zabiję, kurwa! - warknął Mike i rzucił się na brązowookiego. W ostatniej chwili złapali go Luke i Ashton.
- Dobra, wychodzimy.- Calum poderwał się z ziemi i otworzył drzwi, przez które chłopaki wyprowadzili rzucającego się Michael'a. Peters pozbierała ich rzeczy. Wychodząc, mocno pchnęła Justina ramieniem.
- Patrz jak łazisz, dziwko.- warknął za nią.
- Nie mów tak do niej. - warknęła brunetka.
- Zamknij się, albo dostaniesz jeszcze raz.- warknął, podchodząc do fortepianu.
- Idę do domu. - mruknęła. - Chcesz to sobie sam siedź, bo ja nie zamierzam po tym co zrobiłeś.
- Tak, jasne. Bo mi potrzebne twoje towarzystwo.- prychnął.
- Beze mnie jesteś nikim. - powtórzyła słowa Mike.
- Nie, skarbie. To ty beze mnie jesteś nikim.- prychnął.- To ja tu mam talent, wygląd i jakąś przyszłość. A ty jesteś beztalenciem, który trafił do tej szkoły cudem.
- Ale mam uczucia. - szepnęła i wyszła. Skierowała się do wyjścia.
Nie słyszała, jak Bieber się z niej śmieje. Przed szkołą spotkała 5SOS wraz z Klarą. Siedzieli na stolikach obiadowych i rozmawiali o czymś, roześmiani. Luke obejmował szatynkę, Ash szturchał się z Mikiem, a Calum jadł żelki.
Uśmiechnęła się na ten widok, ale nie zatrzymała. Po prostu szła przed siebie.
- Claudia!
- Co? - mruknęła nie odwracając się.
Poczuła szarpnięcie za ramię. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z byłą przyjaciółką.
- Nie dotykaj mnie. - warknęła.
- Claudia...- zaczęła.- Proszę...
- Daj mi spokój. - odwróciła się z powrotem.
- Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała cicho.
- Jasne. - odeszła.
Szatynka westchnęła i zrezygnowana wróciła do przyjaciół.
- I co z nią? - zapytał Mike momentalnie przestając wydurniać się z przyjacielem.
- Potrzebuje czasu.- odpowiedziała, siadając obok.- I coś mi mówi, że Bieber przesadził. Chyba pierwszy raz od niego uciekła...
- Dziwisz się? - prychnął. - Najchętniej to bym rozwalił mu łeb o ścianę.
- Ja poćwiczyłabym na nim zajęcia z biologii...- rozmarzyła się.- Hood! Może zamiast ciąć żabę, potniemy Biebera?
- Hestem ha!- zawołał z pełną buzią.
- Przestańcie. - zaśmiał się Luke,. - Nie wolno kroić debili, bo sam nim się staniesz.
- Debilizmem nie zarazisz się przez kontakt z krwią.- Calum wyjaśnił "naukowym" tonem.
- Właśnie. Tylko i wyłącznie, przez obcowanie. A w ten sposób sprawdzimy, czy ma mózg!- zawołała rozradowana niebieskooka.
- Nie, nie ma. - zaśmiał się blondyn.
Przewróciła oczami.

czwartek, 19 czerwca 2014

To lato zmieniło moje życie... cz.5

Kendall cały czas obejmował ją w pasie i nie puszczał jej na krok. Po dwudziestu minutach spaceru dotarli na punkt widokowy, z którego było widać pozostałe wyspy Grecji i pięknie oświetlone porty. W wodach mórz odbijało się światło księżyca i gwiazd. Wszystko wyglądało pięknie, jak w bajce. Chłopak dostrzegł, że ten widok ruszył dziewczynę i sprawił, że chciała się otworzyć. Po raz pierwszy zaczęła płakać jak małe dziecko i bez wahania przytuliła się do blondyna, który odwzajemnił jej uścisk. 
- Nienawidzę cię... Za to, że mnie tu przyprowadziłeś...- zaszlochała.
- Dlaczego? - zdziwił się. 
Odsunęła się od niego lekko i jeszcze raz się rozejrzała.
- Bo byłam kiedyś w podobnym miejscu... Jeszcze jako dziecko. Bez problemów i... Tego całego gówna...
- Jezu, przepraszam - przytulił ją mocnej. - Nie wiedziałem. Nie chciałem. Przepraszam.
Pokręciła niemrawo głową i obróciła się tak, że opierała się o niego plecami.
- Tu jest tak pięknie...- westchnęła, ocierając twarz dłonią.
- Podoba ci się? - oparł głowę o jej ramię. 
- Bardzo.- szepnęła, przymykając oczy.
- Cieszę się - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek. 
- Widać stąd twój dom?- zapytała, kierując swoje spojrzenie na miasteczko, leżące w dole.
- Ten tu - wskazał na duży dom niedaleko plaży. 
- Ładny... To cudownie mieszkać tak przy samej plaży... Budzisz się rano, wychodzisz na taras i możesz podziwiać uśpione jeszcze morze...
- Chcesz je zobaczyć? - uśmiechnął się ciepło. 
Pokiwała twierdząco głową.
- To chodź. Pokażę Ci wszystko - szepnął i wziął ją za rękę. 
- Ale... Ja...- zawahała się.
- Nie bój się. Nie skrzywdzę cię. 
- Nie o tym mówię...- mruknęła.- Ale... No dobrze...
- A o czym? - zdziwił się. 
Pokręciła głową.
- Teraz to nie ważne. Chodźmy... Zimno mi.
- Ważne - powiedział i zarzucił na nią swoją kurtkę. 
- Zmarzniesz...- zaprotestowała.
- Nie. Ciepło mi - uśmiechnął się. 
Wsunęła mu się pod ramię. Przytulił ją i ruszył do swojego domu. Gdy dotarli do domu blondyna, brązowooka zdjęła szpilki i odrzuciwszy je w kąt, stanęła na środku salonu. Bez słowa rozglądnęła się uważnie, po czym chwiejnym krokiem ruszyła ku dużym drzwiom tarasowym. Weszła na drewniany podest. Stąpając po nie równych, ciemnych deskach, usiadła na jednym ze schodków prowadzących na plażę. Zakopała nogi w piasek i zwróciła spojrzenie w kierunku wody, obmywającej brzeg kilka metrów od niej.
- Podoba ci się? - zapytał i usiadł obok niej. 
Westchnęła i pokiwała twierdząco głową
- Cieszę się - objął ją delikatnie ramieniem. 
- To cudownie, móc oglądać coś takiego co rano...- szepnęła.
- Popołudniu, wieczorem, w nocy...
- Zazdroszczę...- mruknęła.
- Oj tam.. 
- Jak mogę ci się odwdzięczyć?- zapytała nagle.
- Nijak - uśmiechnął się. - Nie musisz. 
- Kłamiesz. W życiu nie ma nic za darmo.- mruknęła.- Dziękuję. Chce ci się odwdzięczyć. Jak mam to zrobić?
- Nie musisz. Serio - zaśmiał się. 
- Przestań się ze mnie śmiać.- warknęła poddenerwowana.
- Ale ja się z ciebie nie śmieje - szepnął. - Nigdy.
- Nie prawda! Śmiejesz się ze mnie!- zawołała, wstają gwałtownie.
- Nie. 
- Więc odpowiedz mi, zanim sama zdecyduję.- burknęła, splatając ręce na piersi i stając przed nim.,
- Ufam ci.
Wydęła dolną wargę i odwróciła się na pięcie. Pewnym krokiem ruszyła w stronę wody.
- Ej, a ty gdzie? - pobiegł za nią.
- Idę się utopić!- zawołała przez ramię, gdy małe fale sięgały jej kostek.
- No weź - chwycił ją za ramię.
Obróciła się gwałtownie i chwyciwszy go za kołnierzyk koszuli, przycisnęła jego usta do swoich. Chłopak był zdziwiony, ale przyciągnął dziewczynę i przyciągnął ją do siebie.





- Weź idź do siebie!  - warknęła. 
- Dopiero, kiedy bezpiecznie odprowadzę cię na miejsce.- odparł.
- Jestem, więc spadaj - mruknęła. 
Zaśmiał się wesoło.
- Więc pa.- mruknął, nagle obejmując ją w talii i przyciągając. Złączył ich usta w słodkim pocałunku. Dziewczyna go odwzajemniła z wielką przyjemnoscią. 
- Mam nadzieję, że już się nie fochasz.- zaśmiał się cicho, gładząc cjej policzek. 
- A jeśli nie to? - uśmiechnęła się cwanie. 
- Jeśli się fochasz, to chyba będę musiał powtórzy pocałunek.- powiedział z udawaną rezygnacjcą.
- Chyba to nie wystarczy - zaśmiała się. 
- A masz jakieś lepszy pomysł?- uniósł jedną brew.
- Nawet kilka - zasmiałą się i weszła. - Amber jestem!
Odpowiedziała jej głucha isza
- Amber!? - krzyknęła i zaczęła się rozglądać. 
- Nie ma jej!- zawołał Carlos, stając w progu i opierając się o framugę drzwi.
- Nie ma jej, nie ma jej, nie ma jej - mówiła przerażona i próbowała się do niej dodzwonić, ale jej przyjaciółka miała wyłączony telefon. 
- Uspokój się...- mruknął, zachodząc ją od tyłu i obejmując.- Jest z Kendallem. Wysłał mi smsa.
- Jezu! - zaczęła się zbierać do wyścia. - Przecież on jej zrobi krzywdę. Gdzie on mieszka? 
- Nic jej nie zrobi, spokojnie.- złapał ją za nadgarstek.- Ręczę głową, że wszystko będzie okay.
- Zrobi. Skrzywdzi.
- Nie martw się, jest dużą, mądrą dziewczynką i gdyby Kendall nawet próbował, to i tak by mu nie wyszło, a obiecuję, że nie będzie próbował.- przytulił ją.
- Będzie. Będzie chciał... 
- Nie, nie będzie.- mruknął, gładząc ją po plecach.- Rozluźnij się, nic jej nie będzie.
- Będzie... - jęknęła. 
- Skarbie... Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?- zapytał cicho z lekkim rozbawieniem.
- On jej zrobi krzywdę.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo każdy jest taki sam. Zrobi to .
- Jest moim kumplem i znam go od bardzo dawna. Uwierz mi, prędzej dziewczyna zrani jego niż on dziewczynę...
- Nie wierzę ci. 
- Więc warto by to zmienić...- mruknął, składając lekki pocałunek na jej szyi.
- Przestań. Boję się o nią - mruknęła odsuwając się od niego trochę. 
- Na prawdę, nie masz o co.
- Martwię się - jęknęła. 
- Wiem skarbie, wiem... Pomyśl może o czymś przyjemnym. Chcesz obejrzeć film?
- Nie - szepnęła. 
- Posłuchać muzyki? Potańczyć? Napić się albo coś zjeść?- wyliczał.
- Nie. Nie. Nie. Nie - mruknęła i podeszła do niego bliżej. - Wymyśl coś innego. 
- Coś innego?- zabawnie uniósł brew.- Może jesteś zmęczona?
- Jak mam iść spać, jak martwię się o Amber? - spojrzała na niego dziwnie
- Nie mówię, że spać. Może na przykład położyć się i odprężyć?
- Jak? 
- Hmmm... Na przykład podczas masarzu?
- Jesli potrafisz zrobić masaż - mruknęła pociągająco. 
- Potrafię...
- No, to może się skuszę... 
- To prowadź...- uśmiechnął się seksownie, podając jej ramię.
Dziewczyna zaprowadziła go do swojej sypialnii. 



Przez kilka kolejnych dni Amber mieszkała u Kendalla. Spędzali ze sobą dosyć dużo czasu i mimo tego, że blondynka zachowywała się jak rozkapryszona królewna, cierpliwie to znosił. Aż do czwartkowego wieczora, gdy wracając z drobnych zakupów, zastał w przedpokoju spakowaną walizkę.
- A ty gdzie się wybierasz? - zdziwił się. 
- Wyjeżdżam.- odparła Julie, szukając swojej kosmetyczki.
- Ale dlaczego? - zaczął chodzić za nią. - Źle ci ze mną?
- Musze wracać do domu. Wakacje się skończyły.
- Ale przecież możesz zostać tu. Na zawsze. 
Obróciła się piecie i popatrzyła na niego zdziwiona.
- Niby po co?
- Ze mną. Tak dobrze nam razem - ujął jej dłonie. 
Parsknęła śmiechem, wyrywając dłoń.
- Na prawdę nie zrozumiałeś?- zapytała z politowaniem.- Nie ufam facetom. To się nigdy nie zmieni.
- Ale... 
- Nie ma ale. Mam nadzieje, że nie wziąłeś tego tygodnia jako zapowiedzi wielkiej miłości.
- Żałuję, ze cię poznałem, że ci zaufałem, że uwierzyłem, że nie jesteś pustą s.... - warknął i walnął w ścianę. 
Uśmiechnęła się wrednie dopakowała ostatnią rzecz do torby. Chwyciła za jej rączkę. Zbliżyła się do blondyna i pocałowała go krótko na pożegnanie.
- Seks z tobą był przyjemnością.- rzuciła puszczając do niego oczko.
- Nawzajem - mimo wszystko uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.- mruknęła, otwierając drzwi.
- Oby. Będę o tym marzył co noc - powiedział zalotnie. 
- Daj znać, jeśli kiedyś będziesz w Londynie.
- Na pewno. 
Zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
- Lubię cię. Jesteś chyba najlepszym facetem, jakiego spotkałam...- westchnęła.- Żegnaj.
- Żegnaj - mruknął smutno. 
Ostatni raz uśmiechnęła do niego i odeszła w stronę domu jej przyjaciółki. Chłopak patrzył przez okno na oddalającą się dziewczynę. Amber doszła pod dom Carlosa, w którym obecnie mieszkała jej przyjaciółka. Zapukała w drzwi.
Otworzył jej Latynos. Zdziwił się na jej widok.
- Hej, ja tylko na chwile. Chciałam się pożegnać...
- Eh... Jasne. Skarbie!- zawołał w głąb domu.
- Tak? - w drzwiach stanęła dziewczyna w koszulce Latynosa. 
-  Wyjeżdżam. Wracam do Londynu.- powiedziała cicho.
- Co? Dlaczego? - zdziwiła się. 
- Wakacje się już prawie skończyły... Muszę wracać do wujostwa... Wiesz... Po za tym zbliża się rocznica wypadku... Chcę postawić znicz na grobie rodziców...
- Wrócisz jeszcze? - zapytała smutna. 
- Nie wiem... Raczej nie... Wiesz, że cię kocham, no nie?- otworzyła ramiona jak do przytulenia.
- Przylecę za jakieś dwa dni - uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciółkę. - Nie zostawię cię. 
- Nie, no co ty. Zostań tu. Proszę...- szepnęła.- Zrób to dla mnie, okay?
- Ale.... Przecież wiesz, że cię nie zostawię.
- Wiem, że mnie nie zostawisz. Zawsze będziesz przy mnie. Ale chcę, żebyś była szczęśliwa. I mam do ciebie prośbę...
- Myślisz, że będę szczęśliwa nie wiedząc, co robisz? - zapytała. 
- Będę dzwonić i to często.- zachichotała.- Po za tym, możesz przyjechać do mnie na kolejne wakacje... I... Proszę... Pilnuj, żeby Kendall nie natknął się na jakąś dziwkę...
- Okay. Będę tęsknić - mocno przytuliła przyjaciółkę. 
- Pa skarbie...- cmoknęła ją w policzek.- A ty masz o nią dbać! Niech tylko mi się poskarży, a osobiście się z tobą rozprawie.- zaśmiała się, machając Latynosowi.
- Pa - powiedziała Julie i gdy tylko przyjaciółka zniknęła jej z oczu rozpłakała się. 
Carlos od razu otoczył ją ramionami i pozwolił jej płakać w swoje ramie.
- Zostawiła mnie z bałwanem - szlochała sama do siebie. 
- Ciii...- szepnął, głaszcząc ją po włosach.
Dziewczyna płakała,ale z każdą chwilą się uspokajała.
- Zobaczysz. Będzie dobrze... To przecież nie koniec.- mruknął jej do ucha.
- Tak. Dzielą nas tylko teraz tysiące kilometrów - mruknęła i wróciła do kuchni.
Westchnął, wodząc za nią wzrokiem. Podszedł do niej od tyłu i złożył pocałunek na jej ciepłym karku.
- Nie rób - mruknęła się odsunęła. 
- Co takiego?- zapytał.
- Nie rób - powtórzyła i usiadła na blacie. - Nie wolno tak. 
- Jak?- zapytał, obejmując ją w pasie.
- Tak - mruknęła i oplotła go rękoma w okół szyi, a nogami w okół pasa. - To jest złe, bo prowadzi do... 
- Do czego?- zaśmiał się, muskając jej usta.
- Do seksu -  wyszeptała mu na ucho. 
- Seks nie jest zły...- mruknął, rozbawiony.
- Nie? - spojrzała na niego zabawnie.
- Niee...
- A jaki jest? 
- Dobry. I odstresowuje...
- Hahaha... - dziewczyna się zaczęła śmiać. 
- No widzisz... Już jest lepiej.- zaśmiał się.
- Jesteś chory  - zaśmiała się i zeskoczyła. - Idę się przebrać.
- Może ci pomoc?- zaśmiał się.
- Nie, dzięki - zaśmiała się i zniknęła w łazience. 



Julie zamieszkała na stałe u Carlosa. Podjęła się studiów na miejscu a później znalazła dobrą pracę. W rocznicę ich poznania się, Carlos zabrał ją na plażę i oświadczył się. Ze łzami radości w oczach, zgodziła się. Pół roku później wzięli ślub, a wesele było dobrym pretekstem do zaproszenia Amber. Niestety, nie przyjechała. Przysłała list, z którego Jul dowiedziała się, że blondynka od 4 miesięcy jest w klinice odwykowej, ze względu na nieprzyjemne przeżycia z narkotykami. Kendall znalazł sobie miłą, dobrą dziewczynę z którą był na prawdę szczęśliwy, jednak nigdy nie zapomniał o wakacyjnej miłości...