- O, cześć. A skoro już mnie zauważyłaś, pogadamy.
- Nie mamy o czym. -syknęła wyrywając się.
- Mamy o czym. Co to było na próbie?- syknął.
- To co widziałeś. Zasłużyła.
- Czym sobie zasłużyła?
- Nie udawaj kretyna. - warknęła.
- No słucham. Czym?
- Daj mi spokój. - minęła go. Włożyła z powrotem słuchawki do uszu.
- To ty jesteś kopią Biebera.- warknął na tyle głośno, że usłyszała go mimo lecącej muzyki.
- Przebywam z nim i jego kopią. To chyba normalne, że stałam się kolejną. - syknęła. - A poza tym nic się jej nie stało. Żyje. Jeszcze...
- To nie jest normalne. Ona nic ci nie zrobiła, a ty wywlekłaś zmyślone świństwo. Mów sobie, co chcesz. Można mi zarzucić wiele. Ale mnie od Biebera różni to, że dbam o przyjaciół i walczę za tych, na których mi zależy. Ty masz na to wyjebane.
- Jasne. Mam wyjebane, bo co tam. Po chuja ratowałam ci dupę. Pewnie, kurwa! Jestem dziwką, bo spotykałam się z Justinem! Ale dla twojej wiadomości zniszczyła wszystko co zrobiłeś! Już prawie się pozbyłam tego dupka, a teraz z nim będę śpiewać "Me and you against the world." Owszem. Żałuję tego trochę, ale powtórzyłabym to z chęcią, bo zasłużyła na najgorsze. Mam w dupie co ONA myśli o mnie! Niech uważa mnie za szmatę, która robi z siebie ofiarę! Gdyby wiedziała co się wydarzyło po waszym przyjściu i zostawieniu mnie to by zmieniła suka zdanie! Nienawidzę jej, bardziej niż tego śmiecia! - krzyknęła odwracając się do niego.
- Wybrałaś huja, zamiast przyjaciółki.- mruknął, nie rozumiejąc jej słów.- Nie zostawiła cię, od tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, ile razy płakała? Ile razy ja, czy Luke czy Cal próbowaliśmy ją pocieszyć? Próbowała pomóc Ci od niego odejść,a ty z dnia na dzień traktowałaś ją jeszcze gorzej. Chociaż dzisiaj to w ogóle przeszłaś samą siebie!- zawołał, wyrzucając w górę ręce.- Zachowałaś się jak SZMATA.- podkreślił ostatnie słowo.- Nie w takiej dziewczynie się zakochałem.
- Skończyłeś? Ulżyłeś sobie? - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Owszem.- mruknął.- Spodziewaj się mnie jutro rano przed domem.
- Nie musisz przychodzić. Idź lepiej po nią, bo czasem po drodze może ją spotkać krzywda.
- Przyjdę po ciebie. Obiecałem.- odwrócił się do niej tyłem.- Nie rzucam słów na wiatr.- ruszył w dół ulicy.
Zacisnęła zęby i ruszyła do domu. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Przyśpieszyła kroku. Wbiegła do domu jak poparzona. Od razu znalazła się w swoim pokoju i rzuciła się na łóżko. Wybuchła niepohamowanym płaczem. Spojrzała na kartkę, która leżała na stoliku nocnym. Piosenka... Wzięła ją do ręki, a następnie wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Odmachnęła się i zrzuciła lampkę nocną. Po jej ręce zaczęły spływać stróżki krwi. Zignorowała to i wzięła telefon. Miała jeszcze numer swojej dawnej przyjaciółki. Wybrała go. Jeden sygnał. Dwa. Trzy. Cztery. Rozłączyła się. Napisała sms'a. Wiedziała, że jej nie odpiszę, ale musiała to zrobić. "Wiem, że mnie nienawidzisz i zawsze będziesz za to co ci zrobiłam. Nie mówię tylko o dzisiejszym, ale także o cierpieniu, które sprawiłam ci chodząc z Bieberem. Nie liczę na to, że mi wybaczysz, ale chcę, żebyś widziała, że żałuje wszystkiego. Przepraszam. Znienawidzona przez ciebie szmaciana dziwka." Rzuciła telefonem o podłogę, a następnie opatrzyła swoją rękę i wzięła się za ponowne czytanie tekstu piosenki.
- Kto dzwonił? - zapytał chłopak rozkładając koc.
Zmarszczyła brwi.
- Ona.
- Co? - podszedł do niej i spojrzał na telefon. - Po co?
- Nie wiem.- mruknęła, gdy przyszedł do niej sms.- Czekaj, wiadomość.
- Czytaj.
Spełniła jego prośbę.
- Co o tym myślisz? - zapytał kiedy skończyła.
Zacisnęła zęby.
- Nie wiem. Zastanawiam się, skąd jej się to tak nagle wzięło.
- A ja wiem skąd.
- Więc mnie oświeć.
- Mike ją opierdzielił i to tak porządnie. - wzruszył ramionami. - Nie pozwolił cię jej obrażać, a ta się albo przestraszyła, albo faktycznie coś do niej dotarło.
- Nie przestraszyła by się Mike'a.- pokręciła głową.- Jest cwana. Bieber jej nie szanował, więc nie wiedziała, kiedy ją obrazi albo uderzy. Ona dobrze wie, że Clifford nie podniesie na nią ręki.
- Czyli pewnie to drugie.
Skrzywiła się.
- Nie wiem...
- Według mnie powinnaś zadzwonić do Mike i zapytać się co jej powiedział, ale nie mówiąc o sms'ie. - mruknął. - Wiesz o co mi chodzi, prawa?
- Wiem, wiem... Ale jeśli się pokłócili, to telefon nie wystarczy...- wstała z koca.- Chyba powinnam się do niego przejść.
- Nie puszczę cię samej. - zmarszczył brwi i zaczął wszystko zbierać.
- Przecież to nie jest daleko.- przewróciła oczami, pomagając mu złożyć kocyk.
- Powiedziałem, że nie puszczę to tego nie zrobię. - schował wszystko do koszyka. Po drodze wstąpili do chłopaka i zostawili wszystko, a następnie poszli do chłopaka.
Szatynka wbiegła po schodkach ganku i mocno zapukała w drzwi, które po kilku sekundach ktoś otworzył z rozmachem. W progu stanął Michael, w szarej bokserce i czarnych dresach. Na widok przyjaciół zmarszczył brwi.
- Yyyy... Umawialiśmy się na dzisiaj?
- Nie.- odpowiedziała, wchodząc mu do domu.
- Mam parę pytań. - mruknął Luke wchodząc zaraz za nią.
- Słucham.- mruknął, zamykając drzwi.
- Gadałeś z Claudią? - usiadł wygodnie na fotelu.
- Owszem. - oparł się ramieniem o framugę drzwi do salonu.
- I nie było dobrze, no nie?- zapytała cicho Klara. Mike tylko wzruszył ramionami. Szatynka westchnęła i przytuliła go. Od razu objął ją ramionami.
- Przepraszam... Nie chcę, żeby nasze kłótnie wpływały na to coś, co do niej czujesz...- szepnęła.
- To nie tak...- mruknął.- Nie pozwolę jej krzywdzić moich przyjaciół.
- Ostro się pokłóciliście? - zapytał Luke.
- Czy ja wiem... Nikt niczym w nikogo nie rzucał.
- Dziwne. Nawet ja rzucam w ciebie bananami, a kłócimy się tylko o kostki do gitary.- mruknęła mu w pierś. Zaśmiał się cicho.
- A... czy... - zawahał się. - Powiedziała, że... że cię nienawidzi?
- To mi powtarza, odkąd się znamy.- zaśmiał się.- Nie, słuchajcie. Nie było źle.- stanowczo odsunął od siebie szatynkę.- Więc się nie smuć, mała, bo ci się twarz nie zagoi. Jest dobrze. A co? Skąd w ogóle przyszedł wam do głowy pomysł, że z nią rozmawiałem?- uniósł brew.
- To chyba logiczne. - mruknął Luke.
- Gadaliście z nią?- zdziwiony zmarszczył brwi.
- Nie.
- No to skąd?
- Po prostu byliśmy ciekawi, czy z nią rozmawiałeś, więc przyszliśmy. - wyjaśnił ciągle patrząc na dziewczynę.
Clifford skrzyżował ramiona na piersi i uniósł jedą brew.
- Nie ze mną te numery, stary. Za dobrze was znam. Słucham.
Nie odpowiedział. Założył ręce za głowę i oparł się na fotelu.
- To moja wina.- powiedziała szybko Klara.- Martwiłam się o ciebie...- zaśmiał się i objął ją ramieniem.
- Nie potrzebnie, młoda. Jest dobrze.
- Mówiłem ci, że jest twardy. - mruknął. - A teraz, skoro tu jestem to mam ochotę na małe piwo. Co masz dobrego?
- Wiesz, gdzie jest lodówka.- wskazał kciukiem na drzwi do kuchni.
- Zaraz wracam. Też chcesz?
- Nie, dzięki.- odpowiedział brunet.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł po napój.
Szatynka usiadła po turecku na dużej, miękkiej kanapie. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła wpatrywać się w wyświetlacz.
- Pokażesz? - do salonu wszedł Luke.
- Ale co?
- Wiesz o co mi chodzi. - wziął łyka piwa.
- Nie mam zielonego pojęcia.- pokazała mu język.
- Chwila! Ale ja nie chcę być świadkiem waszych podchodów!- Michael uniósł ręce do góry.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł i oboje uważmy tak samo. - zwrócił się do dziewczyny olewaująć kumpla.
- Ale walczyłam o to tyle czasu... Może powinnam spróbować?
- To jest twoja decyzja. Ja tylko cię mogę wspierać,ale nie decydować za ciebie. Ale póki co nikomu tego nie pokazuj.
- Mhm.- mruknęła.
- Lol, czuję się olany. Wtajemniczycie mnie?- zapytał Mike.
- Nie.- pokazała mu język.- Muszę to przemyśleć. Chyba jutro to ogarnę.- popatrzyła znacząco na Luke'a.
- Tylko dobrze to przemyśl. - uśmiechnął się.
Pokiwała głową i znów wróciła do zabawy telefonem.,
Następnego dnia Mike poszedł po Claudię, ale nikogo nie zastał, więc poszedł prosto do szkoły. Po jej budynkiem zastał chaos. W końcu dzień przed wielkim koncertem. Każdy coś robił z nim związane. Jednak w całym tym bałaganie odnalazł swoją paczkę. Od razu do nich poszedł. Przybił żółwika z kumplami i przytulił Klarę. Rozejrzał się po nich. Byli w wyśmienitych humorach.
Wszyscy mieli wielki uśmiech na twarzy. Nawet dziewczyna po mimo opuchlizny, która trochę zeszła wyglądała jakby ktoś obrzygał ją tęczą.
- A ty co taki ponury? - zapytał Ash. - Dzień przed koncertem, a ty doła masz?
- Nie mogę znaleźć Claudii. Nie wiecie, gdzie się może szlajać?- zapytał.
- Jest w szkole. - mruknął Luke obejmując swoją dziewczynę. - Rozwieszała plakaty, a teraz chyba siedzi u dyrektorki, no nie?
- Ciekawe co tam się dzieje. - mruknął zamyślony Ash.
- Właśnie. Gadają już ponad dwadzieścia minut. - Calum podrapał się w tył głowy.
Zmarszczył brwi.
- A skąd wy tyle wiecie? Szczerze, spodziewałem się odpowiedzi "nie mamy pojęcia", albo "wali nas to".
- A to już wyjaśni ci moje słońce. - blondyn pocałował dziewczynę w policzek.
Przewróciła oczmai.
- Chyba... Chyba się trochę pogodziłyśmy...
Mike popatrzył na nią, jakby właśnie mu powiedziała, że ptaki z pizzy odleciały w stronę antarktydy. Ashton wybuchnął śmiechem.
- Masz minę jakby kot zesrał ci się na dywan.
- Ty masz taką twarz.- mruknął, nadal patrząc dziwnie na szatynkę.
- Oj no już! Bez przesady! Chyba tego chciałeś, no nie?- zapytała, unosząc brew.
- Chyba wolał, jak się kłóciłyście. - zaśmiał się Calum.
- Nie, nie o to chodzi.- zaprzeczył szybko.- Tylko jakoś to do mnie nie dociera.
- Wiem, do mnie jeszcze też.- przyznała Klara.
- Co mamy pierwsze? - mruknął Luke we włosy dziewczyny.
- Wszyscy razem mamy geografię.- odparła.
- Bosz. I znowu patrzeć na ten gruby tyłek. - mruknął Ash.
- Jaki gruby tyłek?- zapytał zdziwiony Hood.
- Nauczycielki. - wyjaśnił. - Wolałbym już patrzeć na drzewo.
- To może... No nie wiem. Skup się na lekcji? Albo na mapie?- zaproponował jakby od niechcenia Michael.
- Nie rozumiesz. - udał nafochanego i z dumną głową pociągnął Caluma do szkoły. - Chodź. Jako jedyny mnie rozumiesz.
- Chcę być druhną na waszym ślubie!- krzyknęła za nimi Klara.
Blondyn się cicho zaśmiał.
- Idziemy?
- Mhm.- cmoknęła go w policzek.- Mike, będziesz na nią czekał?
- Chyba tak.- mruknął.
- To przekaż, że czekamy już w sali, ok?- uśmiechnęła się.
- Jasne.
Chłopak splótł swoje palce z dziewczyny i poszedł z nią prosto do sali. Clifford podszedł pod gabinet dyrektorki i oparł się plecami o ścianę.
- To przyniosę to pani za godzinę. - uśmiechnęła się miło.
- Tylko nie zapomnij! - zawołała kobieta, a ta zamknęła drzwi i schowała jakieś kartki do teczki. Spojrzała na chłopaka, ale nie podeszła do niego. Bała się.
Nogą odepchnął się od ściany i niedbałym krokiem, z rękami w kieszeniach, zbliżył się do niej.
- Czemu rano na mnie nie poczekałaś?- zapytał spokojnie.
- Śpieszyło mi się. - mruknęła przypinając coś na gazetkę.
- Ale miałaś czekać.
- O co ci tak naprawdę chodzi? - jęknęła patrząc na niego.
Wzruszył ramionami.
- Martwiłem się. Już myślałem, że Bieber coś ci zrobił...
- A co miałby mi zrobić? - prychnęła.
- Wolę nie wiedzieć.- mruknął cicho.- Podobno się pogodziłyście?
- Ale to chyba nie twoja sprawa, co nie?
- Nie wiem, czy nie moja. Po prostu pytam.
- Coś jeszcze? Mam sporo pracy.
Pochylił się i krótko pocałował ją w usta.
- Nie, to w sumie już wszystko.- mruknął, cofając się.- Mam przekazać, że czekają na ciebie w sali od Gegry.
- Mam jeszcze trochę do wywieszenie. - mruknęła tak jakby chłopak jej nie pocałował. - Muszę jeszcze iść do Molly, Chealse i Justina, zanieść jakieś papierki do urzędu, potem jeszcze do dyrektorki, opieprzyć dźwiękowców, że jeszcze nie zdążyli założyć tego całego ich sprzętu, oświetleniowców za wywalenie korków... Trochę tego jest, więc nie wiem czy zdążę na geografię, czy w ogóle będę na jakichkolwiek zajęciach.
- Okay, przekażę. Przyjdę po ciebie po lekcjach.
- Nie. Pewnie będę tu siedzieć do późna, więc idź do domu.
- Więc na ciebie poczekam.- zmierzwił jej włosy i odwrócił się na pięcie.
- Dzięki. Teraz do urzędu mnie nie wpuszczą. - zaśmiała się.
- Poradzisz sobie!- zawołał przez ramię i skierował się na lekcje.
Ta tylko pokręciła głową i wróciła do pracy.
-Gdzie masz zgubę? - zapytał Luke podnosząc głowę z nad zeszytu.
- Pracuje.- mruknął, rzucając plecak pod ławkę.
- Mhm. Bawi się w sekretarkę.- uśmiechnęła się Klara.- Udało jej się wymigać od tego duetu z Bieberem... na rzecz innego.
- Co masz na myśli? - Ash spojrzał na nią. Miał pełną buzię żelków.
-Kurna! Przestań żryć na lekcji, bo cię w końcu babsztyl udupi!- mruknęła cicho.
- Pyf. - schował jedzenie do torby. - Więc?
- Zobaczysz. Jak wasza SLSP?
- Świetnie. - uśmiechnął się blondyn.
- A w ogóle to czemu ona się tym zajmuje, a nie przewodnicząca szkoły? - Calum podrapał się w tył głowy.
- Po przewodnicząca jest cipą.- mruknął Mike.
- O to, to. Przybij.- dziewczyna i Michael przybili piątkę.
- Panie, Clifford. Proszę usiąść w ławce, a nie na niej. - zwróciła mu uwagę.
Brunet, wywracając oczami, spełnił polecenie nauczycielki. Zaczęła się lekcja.
- Tylko nie zapomnijcie o sprawdzianie! - upomniała ich belferka.
- Jak cię ktoś wyrucha.- mruknął pod nosem Clifford, wychodząc z sali.
- Panie Clifford! - na jego nieszczęście usłyszała to. - Proszę tu do mnie! Natychmiast!
Zaśmiał się cicho pod nosem i przybił piątki Ashtonowi i Calumowi, wracając się do klasy.
- Tak?
- Ma pan mi coś do powiedzenia? - zapytała kiedy ostatni uczniowie wyszli z sali. - Matt, zamknij drzwi.
Chłopak zamknął drzwi, a nauczycielka znów spojrzała na Mike.
- Słucham.
- Nie, a dlaczego pani pyta?- zapytał, uśmiechając się niewinnie.
- Nie udawaj, głupka! - krzyknęła uderzając w biurko. - Chcesz mieć kolejne kłopoty?! Łatwo możesz wylecieć z tej szkoły!
- Tak, wiem. Nie chcę kłopotów.
- Więc słucham.
Powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwo.
- Prz... Prz... PRZEPRASZAM.- wyartykułował dokładnie słowo.
- Za? - ciągnęła go za język.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale nie chcę mieć kłopotów.
- Co powiedziałeś wychodząc z klasy?! Że jak kto zrobi co?!
- Jak cię ktoś wysłucha.
- Nie! Powiedziałeś to inaczej!
- Ależ nie. Powiedziałem, jak cię ktoś wysłucha. A co pani słyszała, pani profesor?
- Powiedziałeś wyrucha!- krzyknęła uderzając ponownie w stół. - Chcesz mieć kłopoty, chłopcze?!
- Nic takiego nie powiedziałem.- prychnął.- I chyba nie powinna używać pani takich określeń przy uczniach.
- Nie zemną te numery Clifford. - zaczęła grozić mu palcem. - Dobrze wiesz, że nie dam się nabrać na twoje gierki. Znam je na pamięć.
- To trochę upiorne. Uczy się pani moich tekstów? I chce się ruchać? Ja wiele rozumiem, ale to chyba jednak nie te lata...
- Jeszcze wylecisz w tym tygodniu. - syknęła przez zaciśniętą szczękę.
- Proszę mi nie grozić.- odparł dumnie.
- Nie gorzę. Informuję cię.
- To nie pani ma taką władzę. Mogę już iść?
- Prosto do dyrektorki.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Jak sobie pani życzy...- wyszedł z sali, dyskretnie wyłączając dyktafon w telefonie.
- Mike! - rzuciła się na niego brunetka. Oboje wylądowali na ziemi. Cicho się zaśmiała i wstała. - Nie uwierzysz!
- Bardzo prawdopodobne.- zaśmiał się, wstając.- Co się stało?
- Przed chwilą byłam u dyrektorki, a tam producent muzyczny! - skakała w miejscu mówiąc wszystko na jednym wdechu.
- No, i?
- No i?! - spojrzała na niego jak na idiotę. - Serio się nie domyślasz?
- Dostałaś kontrakt na płytę?- uniósł brew.
- Nie. Wy dostaliście! - pisnęła i mocno go przytuliła.
- My... Co?- zmarszczył brwi.
- Dostaliście kontrakt. To znaczy jak dobrze wystąpicie jutro to dostaniecie. - wytłumaczyła odsuwając się od niego. - Nie cieszysz się?
Nagle uniósł ją, okręcając wokół.
- Żartujesz?! Cholernie!- zaśmiał się, stawiając ją z powrotem na ziemi i mocno przytulając.
- Tylko mi się jutro nie zbłaźnij. - zaśmiała się odwzajemniając uścisk.
Pocałował ją w czubek głowy.
- Nie zamierzam.
- A i nie wiesz tego ode mnie.
- Jasne.- uśmiechnął się szeroko.
- Idziesz na kawę?
- A nie masz ty czasem ważnej pracy?- zapytał podejrzliwie.
- Mam, ale chyba mogę wyjść z tobą na kawę, prawda? A poza tym muszę iść do urzędu, więc wstąpienie na małą czarną nie zaszkodzi. - puściła mu oczko.
- A ja mam matmę... Hmmm... Dobra, ale na taką z mlekiem.- przytaknął.
- Przynajmniej sama nie będę musiała nosić tych teczek. - zaśmiała się ciągnąc go ku wyjściu ze szkoły.
- Daj, wezmę.- zabrał je z rąk torbę z teczkami.
- Ostrzegam, że ciężkie.
Bez problemu przerzucił sobie przez ramię.
- Dla ciebie, mała.- pocałował ją w czubek głowy.
- Noszę to cały dzień. A teraz ma ich przybyć. - przytuliła się do niego.
Objął ją ramieniem.
- To ci na chwilę ulżę.
- Tylko na chwilę? - udała smutek. - Chociaż lepsze to niż nic.
- Zobaczymy.- wyciągnął telefon z kieszeni i napisał smsa do Luke'a.- Może nawet na dłuższą chwilę.
- Taką do końca życia. - szepnęła.
- Zacznijmy od do końca lekcji.- zaśmiał się.- Więc jak minął twój dzień?
- Ciekawie. Wczoraj uderzyłeś tak Justina, że musiałam mu czytać świstek, który musiał podpisać. - mruknęła. - Dyrektorka zaczęła mi się zwierzać jak to ją wkurzasz. I tak dalej, i tak dalej.
- Hm. Faktycznie ciekawie. Zamierzam ją dzisiaj wkurzyć jeszcze bardziej.
- Co znowu zrobiłeś? - jęknęła jak zmęczona matka wybrykami syna.
- Aaaaa, taka tam. Pyskówka. Luz, w sumie, norma.- wzruszył ramionami.
- Serio chcesz robić sobie jeszcze większe problemy? - mruknęła. - Wiesz, że mogą cię wywalić w każdym momencie to jeszcze ich prowokujesz o tego. Czy ty choć raz nie mógłbyś być normalny, grzeczny i spokojny?
Popatrzył na nią znacząco.
- Wtedy nie byłbym sobą.- odparł.
- I nie dałbyś rady. -podpuszczała go.
- Nie.- uciął dyskusje.