poniedziałek, 13 lipca 2015

Kochaj dzisiaj, bo jutro może nie nadejść... cz.1

- Hej, Kochanie!- Harry z wesołym uśmiechem wszedł do mieszkania swojej dziewczyny. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął czarny płaszcz.
- Jestem w pokoju! - krzyknęła, a po chwili poczuła jak chłopak kładzie się za nią i obejmuje od tyłu. Zaczął całować ją po szyi, przyprawiając ją tym o przyjemny dreszcz. Zaczęła się bronić. - Przestań. Muszę to przeczytać...
Kiedy chłopak zerknął jej przez ramie zobaczyły jak trzyma książkę o opiece nad dzieciakami. Zaśmiał się cicho.
- No co? Muszę być gotowa. - udała oburzoną i przewróciła kartkę.
- Czyli myślisz o tym, co ja?- zapytał cicho, przygryzając płatek jej ucha.
- O dziecku? Oczywiście. - położyła się na plecach uważnie patrząc mu w oczy. - Nie wyobrażam sobie ich z nikim innym. - uśmiechnęła się lekko i zaczęła gładzić jego policzek.
- Nie wyobrażam sobie życia, z nikim innym jak tylko z tobą.- mruknął lekko zachrypniętym głosem, pochylając się, by ją pocałować.
- Może by tak, kurwa, nie publicznie?- w otwartych drzwiach stanęła Carolyn.
- Trzeba pukać. - mruknęła dziewczyna odwracając głowę by spojrzeć na dziewczynę. Widząc jak się ubrała od razu się podniosła odpychając tym samym chłopaka od siebie. - Jak ty wyglądasz?! Idź się przebrać! Wyglądasz jak dziwka!
- Wygląda seksownie. - mruknął Malik całując dziewczynę w szyję.
- Zabroniłam ci się spotykać z tym obdartusem. - syknęła.
- Jak zdążyłaś zauważyć, mam w dupie twoje zdanie.- warknęła.- Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę.
- Zadzwonię do rodziców! - zawołała za nią, ale odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwi wejściowych.
- Hej...- szepnął Harry, opiekuńczo ją do siebie przyciągając.- Zluzuj, skarbie. Wszystko będzie w porządku...
- Serio? Przy nim? Dobrze wiesz, że jest niebezpieczny. - mruknęła. - A ty jeszcze mówisz, że będzie dobrze.
- Bo Carolyn nie jest głupia.- pocałował ją w czubek głowy.- Jest uparta, ale nie głupia. Nie pozwoli mu na za dużo, a jeśli cokolwiek się stanie, to jej pomożemy. Musisz zaakceptować, że jest teraz w szalonym wieku i chce za wszelką cenę zrobić ci na złość.
- Ja taka nie byłam. - mruknęła niezadowolona,ale po chwili się roześmiała. - A ty powinieneś trzymać moją stronę,a nie jej! Zwłaszcza, że chcemy wziąć ślub.
- Chcemy i weźmiemy.- pocałował ją w policzek.- A wtedy będziesz się mogła pastwić nad siostrą, ile będziesz chciała... A ty zawsze byłaś idealna.- trącił ją nosem.
- Taaaa... - wywróciła oczami. - Zwłaszcza w piątek, kiedy... no wiesz...
- To było bardzo idealne...- mruknął pociągająco.- A ty byłaś wtedy piękna.- szepnął.- Bo jesteś piękna. Najpiękniejsza.
- Ty jesteś idealny. - uśmiechnęła się uroczo. - Zawsze będziesz. Nigdy nie przestaniesz być.
- Tylko dopóki ty jesteś obok.- szepnął, składając na jej ustach ciepły pocałunek.
- O każdej porze. - ujęła jego twarz w dłonie i pogłębiła pocałunek.
Położył ją na sobie, dłońmi głaszcząc jej plecy.
- Wiesz... - zaczęła nie pewnie siadając mu ukradkiem na brzuchu.  - A co powiesz na to, żebyśmy kupili dom? Mam oszczędności, więc to nie będzie problem...
- Dom?- uniósł brew. Położył dłonie na jej udach, gładząc je kciukami.- Taki z tarasem?- uśmiechnął się.
- I ogrodem, by dzieci miały gdzie biegać. - przeszedł ją dreszcz, ale nie dała tego po sobie poznać. Zaczęła bawić się jego koszulką.
- A potem kupimy psa.- uśmiechnął się.- Szczeniaczka, żeby nauczyć go pilnować dzieci.
- Najlepiej Husky'ego. - zgryzła wargę. - A wieczorami będziemy wychodzić na rodzinne spacery.
Złapał ją za dłonie i splótł ich palce.
- I co wieczór będę cię całował w blasku zachodzącego słońca i powtarzał, jak bardzo cię kocham.- szepnął.- I że jesteś piękna. Nawet za 50 lat, gdy oboje będziemy starzy i pomarszczeni.- pocałował wierzch jej dłoni.- Zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza.
- Skarbie... - szepnęła cicho. - Ty dla mnie też. Zawsze będziemy razem. Nigdy się nie rozstaniemy.
Pokiwał głową z uśmiechem.
- Zawsze.
Dziewczyna pochyliła się nad nim i czule go pocałowała.




- Idziemy na imprezę? - zapytał wypuszczając smugę dymu.
Zabrała mu papierosa z dłoni i sama się zaciągnęła.
- Okay. Ale na taką porządną, nie na taki syf, jak ostatnio.
- Jasne. - mruknął znów się zaciągając. - Mam towar do rozprowadzenia.
Pokiwała głową, opierając się na jego ramieniu.
Brutalnie przyciągnął ją do siebie i wbił się w jej usta.
- Fuuuj! - zawyła mała dziewczynka stojąca niedaleko nich.
- Spierdalaj. - warknął do niej chłopak. Ta się rozpłakała i pobiegła do swojej mamy.  Mulat ponownie pocałował Carolyn.
Złapała go za kołnierz rozpiętej kurtki i przyciągnęła bliżej. Po chwili poczuła, jak przypiera ją do ściany. Napierał na nią całym ciałem. Czuła jak przechodzi go dreszcz. Jak reaguje na jej pocałunki. Przycisnął ją mocniej przygryzając przy tym jej wargę. Jęknęła cicho, gdy docisnął ją biodrami. Poczuła jak w jego spodniach formuje się wybrzuszenie. Mruknęła na to przeciągle, wplatając palce w jego czarne, gęste włosy.
- Nigdy włosy. - warknął odsuwając się nagle i pozostawiając jej usta niezaspokojone. Poprawił fryzurę. - Jeśli jeszcze raz ich dotkniesz to cię zabiję, suko.
- Tak bardzo się boję.- prychnęła.- Idealny Malik i jego idealne włosy. Uważaj królewno. Co by było, gdyby nagle w sklepie zabrakło twojego lakieru?
- Słuchaj. - ponownie przygniótł ją do ściany. W jego oczach panowała furia. - Rozprowadzam narkotyki. Wciąż niszczę tych, którzy są mi nie potrzebni i nadal mnie nie złapali. Myślisz, że jak cię zabiję to ktoś to zauważy? - prychnął. - Gdyby nie ja to siedziałabyś w chacie i oglądała tanie komedie. Więc nie próbuj nawet udawać twardej, bo nie jesteś. I kiedy tylko zaczniesz mnie wkurzać to wylądujesz w szpitalu albo od razu w grobie. Czaisz, księżniczko?
Zacisnęła szczękę.
- Nie trafiłeś jeszcze do paki tylko z mojej dobrej woli.- syknęła.- Więc uważaj.- odepchnęła go od siebie.
- Mam w dupie to czy mnie podkablujesz czy nie. - prychnął. - I tak mnie nie zamkną. Pogódź się z tym, że jestem nietykalny, ale ty owszem... - wyciągnął scyzoryk z kieszeni i go rozłożył. - Ciągle mnie ciekawi ile czasu będziesz zdychać.
- Na tyle długo, że będziesz mógł sobie ulżyć na moich zwłokach.- mruknęła, mrużąc powieki.- Oboje dobrze wiemy, że nic mi nie zrobisz.- położyła dłoń na jego piersi. Docisnęła do niej palce i powoli zjechała w dół.
- Chcesz się przekonać? - zmarszczył brwi i schował z powrotem scyzoryk do kieszeni. Kiedy miał obie ręce wolne ścisnął jej pośladki i szybkim ruchem sprawił, że znaleźli się w jednym z pobliskich zaułków. Palce wbił mocnej w jej tyłek powodując, że z jej ust wydobył się cichy jęk. Zaczął całować ją po szyi. Zjechał z pocałunkami coraz niżej, aż do jej dekoltu. Kiedy jej koszula zaczęła mu przeszkadzać rozerwał ją. Przed nim ukazał się duży biust, który tak uwielbiał. Po mimo swojego wieku dziewczyna była bardzo dojrzała. Zaczął pieścić pocałunkami jej piersi, a jego ręce wciąż zaciskały jej pośladki powodując jęk wydobywający się z jej ust. Rozemocjonowana, pomogła chłopakowi pozbyć się jego t-shit'u. Mocno wbiła place w jego ramiona, by wbić w nie paznokcie, gdy zagryzł jej wargę. Mruknął przeciągle. Ten drobny ból sprawiał mu satysfakcje. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak sprawić mu przyjemność. W rytmie dzikich pocałunków ocierała się biodrami o jego krocze. Nie przestała nawet wtedy, gdy mocniej przycisnął jej pośladki, tym samym dociskając do siebie. Nadal poruszała się tak, by drażnić naciskiem jego spodnie.
- Seks między śmietnikami. - zaśmiał się obrzydliwie. Puścił jej pośladki i przycisnął mocnej do ściany. Zaczął odpinać jej spodnie. Kiedy została w samej bieliźnie oblizał usta i ponownie wrócił do jej ust. Odpiął jej stanik. I gdyby nie napierał na nią całym swoim ciałem odsłonił by jej piersi. Mocno zgryzł jej wargę, z której po chwili poleciała strużka krwi. Zlizał ją. W tym czasie walczyła z jego rozporkiem. Gdy w końcu udało jej się go rozpiąć, zsunęła mu spodnie i pociągnęła w dół bokserki.



Wypuściła z ust dym, po czym wsunęła mu między wargi papierosa. Siedzieli na kanapie w zacienionym kącie klubu.
- Poproszę więcej takich akcji, jak dzisiaj.- mruknęła przeciągle, gładząc jego szyję.
- O ile będę miał ochotę. - mruknął zaciągając się dymem.
- Jeśli ty nie będziesz miał, znajdę kogoś, kto będzie miał.- prychnęła, zabierając mu papierosa.
- Nie odważysz się. - syknął podając jej innego skręta. - Ten jest lepszy.
Zgasił poprzedniego i podpalił nowego zaciągając się. Złapała go za brodę i szczelnie zacisnęła ich wargi. Wypuścił dym wprost do jej ust.
- Dobrze wiesz, że odważę...- odpowiedziała cicho czując, jak zaczyna jej szumieć w głowie.
- Jasne, kocie. - zaśmiał się widząc jak dziewczyna zaczyna bezwładnie opadać na kanapę. Ciężko unosiła i opuszczała powieki.
- Co to?- mruknęła.- Dobre...
- Nowość. - zaśmiał się. - Przyzwyczaisz się, młoda.
Oparła głowę na jego ramieniu. Zatrzymała spojrzenie w jednym punkcie, gdy wszystko wokół zaczęło wirować. Zaśmiał się cicho i ponownie zaciągnął. Był przyzwyczajony do narkotyków. Były dla niego normalnością, więc nie reagował tak jak dziewczyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz