Po jakimś czasie dziewczyna
się uspokoiła. Podciągnęła kolana i oparła o nie brodę. Ponownie próbowała
skupić się na filmie. Widząc stojącego w korytarzu Carlosa, skinęła głową, aby
podszedł, po czym poklepała siedzenie obok siebie. On uśmiechnął się lekko i
przycupnął we wskazanym miejscu.
- Dzięki.- szepnęła.
- Za co?
- Za wszystko. Za pomaganie
mi i za to, że jesteś przy Alex. Ona jest... Trudna, ale warta zachodu. Proszę,
nie skrzywdź jej.
- Nie mógłbym.- mruknął.
- Z całym szacunkiem do
ciebie. Już nie wieże w te słowa. Jeśli jej coś zrobisz, to mnie popamiętasz.-
dodała wpatrując się w ekran telewizora.
Kiedy film się skończył,
dziewczyna wyłączyła DVD i znalazła jakiś kanał muzyczny.
- Jesteś głodny?
- Wiesz, ja już chyba powinienem
spadać...
- Siedź na dupie. Głodny?
- Nom. Trochę.
- Super. Robię naleśniki. Ja
je zrobię, a wy macie je wpierdzielić. Proste? Bardzo.- mruknęła pod nosem i
poszła do kuchni
- To może ja pójdę sprawdzić,
co z Alex? - zaproponował Carlos.
- To idź.- usłyszał
odpowiedź z kuchni.
Podszedł do drzwi łazienki i
zapukał.
Dziewczyna nic nie
odpowiedziała. Właśnie wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. Wypuściła wodę
i stanęła przy umywalce. Sięgnęła po szczotkę do włosów. Rozczesała mokre
kudełki i spojrzała w lustro. Widziała tam nieznajomą, ale jednak znajomą. Nie
poznawała sama siebie.
- Hej, wszystko okay?- zapytał
spokojnie Carlos.
Dziewczyna jakby nie
słyszała jego głosu. Przeczesała palcami włosy i zamknęła oczy. Miała wrażenia,
że przeniosła się do innego świata. Własnego, w którym dawno nie była. Pięknym,
wymarzonym i bez problemów.
- Alex, żyjesz?- zapytał
głośniej.
Po raz trzeci nie usłyszał
odpowiedzi.
- Alex. Odezwij się, albo
wejdę do środka.
- Daj mi spokój.- warknęła i
próbowała powrócić do swojego świata.
Kompletnie się wyłączyła.
Już nic nie słyszała, nie czuła. Po chwili tak jakby coś przez nią przeleciało.
Otworzyła szeroko oczy i upadła na ziemię. Przed jej oczami ukazał się demon.
Demon nocy, który chciał ją zabić. Zaczęła się trząść jak galaretka. Nie wiedziała,
co ma robić, a demon się zbliżał coraz bardziej. Nagle wydała z siebie
przeraźliwy krzyk.
Kiedy tylko usłyszał wrzask,
otworzył drzwi do łazienki. Zobaczył, że dziewczyna leży na podłodze z
zamkniętymi oczami i krzyczy. Od razu do niej podszedł i padł obok na kolana.
- Alex! Alex! Słyszysz mnie?
Alex?!
Dziewczyna była bez ruchu.
Była w innym świecie. Jej duch był w innym świecie, a ciało pozostało.
Chłopak kompletnie nie wiedział,
co robić. Dziewczyna się nie ruszała, a po jej policzkach spływały łzy. Nagle
na prawym z nich pojawiła się krew. Skóra została przerwana przez demona po
drugiej stronie.
Chłopak delikatnie musnął
usta dziewczyny. Nie wiedział czy to coś pomoże, ale chciał spróbować. Po
chwili dziewczyna wyrwana jakby z zaklęcia obudziła się. Gwałtownie się
podniosła i zaczęła ciężko oddychać. Spojrzała przerażona na chłopaka.
- Alex, co się działo? Co to
było?- zapytał trochę przestraszony.
- D... Demon
- Hah, zabawne. Wydawało mi
się, że usłyszałem "Demon".- zachichotał histerycznie.
Dziewczyna na niego poważnie
spojrzała, ale nic nie powiedziała.
Uspokoił się.
- Nie żartujesz?
Przecząco pokiwała głową i
wstała.
Zszokowany wstał za nią.
- Carlos, boję się.- jęknęła
dziewczyna.
- Nie... Nie martw się.
To... To było dziwne, ale...- jąkał się. Przytulił dziewczynę. Nie bardzo
wiedział, co powiedzieć.
Dziewczyna zaczęła się
trząść jeszcze bardziej. Czuła się bezpieczna przy chłopaku, ale nadal się
bała.
Kilka dni później
Dziewczyny zachowywały się
dziwnie. Lilly była przybita. Poruszała się cicho, podczas przerw w studiu, nie
wychodziła z garderoby. Nie rozmawiała z ludźmi. Podczas nagrywania, stawała
się inną osobą. Stawała się Rachel. Na szczęście nie było scen, w których
musiała być sam na sam z Jamesem. Unikała go, jak tylko mogła, a najmniejszy
dotyk sprawiał jej ból, ale nie okazywała tego. Była aktorką.
Alex kompletnie nie wiedziała,
co ma robić. Ten sam demon zaatakował ją już trzy razy. Zamknęła się w sobie
kompletnie po tym, jak matka Andree nawiedziła ją w nocy i powiedziała, że
oddał za nią życie. Było to logiczne, bo demon zniknął, podobnie jak jej
chłopak. Nie spała po nocach, unikała ludzi, nie mogła się na niczym skupić.
Nie kontaktowała w ogóle. Nie rozumiała słów, jakie mówiono do niej. Była
nieobecna, a myślami z Andree.
- Stop, stop! Alex! Do
cholery, co się z tobą dzieje?!- zawołał reżyser, po kolejnym nie udanym
ujęciu.
Dziewczyna na niego
spojrzała przerażona. Przed jej oczami ukazała się demon, który do nie dawna ją
dręczył.
- Ja... Przepraszam - wydukała.
- Przeprosiny,
przeprosinami, ale kiedy zbierzesz się do kupy i zagrasz porządnie?
- Za... Za chwilę.
- Macie dziesięć minut.
Jeśli nie doprowadzisz się do porządku, to znajdziemy kogoś na twoje miejsce.-
warknął wściekły.
- Alex, nie martw się.-
szepnęła Lilly podchodząc do niej i obejmując ją.
- Jasne. Przepraszam, ale
chcę być sama.- szepnęła i ruszyła do garderoby.
Ta tylko westchnęła i
odeszła do kąta. Tam usiadła pod ścianą i założyła słuchawki.
- Możemy pogadać? - obok
niej usiadł James.
- Myślałam, że szmaty głosu
nie mają.- powiedziała wrogim tonem.
- Przepraszam. Nie myślałem,
co wtedy mówiłem. Wcale nie jesteś szmatą, to ja nią jestem.
- Skoro nie myślisz, co
mówisz, to lepiej ze mną nie rozmawiaj.- mruknęła.
- Proszę. Daj mi to wytłumaczyć.
- Jak mi to wytłumaczysz?
"Nie chciałem"? "Tak wyszło"? "Nie panowałem nad
tym"? Dzięki, ale takie teksty możesz sobie schować.
- Byłem głupi, jestem i
będę. Jestem tylko chłopakiem, który chce ciebie. Nie powinienem tak reagować.
To ty powinnaś być gotowa, a nie ja. Przepraszam.
- Wiesz, co? Chciałabym ci
uwierzyć. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Ale zraniłeś mnie, a ja cię
uprzedzałam.- powiedziała wstając.
- Proszę daj mi szansę.-
złapał ją za rękę i wstał za nią. - Obiecuję, że nie zrobię nic wbrew twojej woli.
Proszę.
- Przecież nie zrobiłeś
niczego, wbrew mojej woli.- powiedziała, wyrywając rękę z uścisku.- Nazwałeś
mnie szmatą i materialistką, chociaż nie wiem, czy masz pojęcie, co to drugie
znaczy, bo chyba użyłeś niewłaściwego słowa. Nie mam ochoty cię oglądać.- skończyła
i ruszyła w stronę garderoby.
- Zaczekaj! - pobiegł za
nią.
- Zostaw mnie!- krzyknęła i
popchnęła go, gdy chciał ją dotknąć.
- Proszę. Nie zostawiaj
mnie. Nie wytrzymam bez ciebie ani chwili dłużej.
- Trzeba było o tym wtedy
myśleć.- warknęła.
Podszedł do nich ochroniarz.
- Coś się dzieje?- zapytał
mierząc Maslowa wzrokiem.
- Nie - mruknął James i ze
spuszczoną głową poszedł z powrotem na plan.
- Dzięki Max.- szepnęła.
- Nie ma sprawy.-
odpowiedział i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Odpowiedziała tym samym gestem
i poszła do garderoby
Latynos poszedł za Alex.
Kiedy weszła do swojej garderoby, poczekał kilka sekund i zapukał.
- Co? - zapytała słabym
głosem.
- Mogę?- zapytał spokojnie,
lekko uchylając drzwi.
- Nie mam ochoty na rozmowę.
- Przecież nie mówiłem, że
będziemy rozmawiać.- uśmiechnął się pokrzepiająco i usiadł na kanapie obok
dziewczyny. Objął ja ramieniem.
Nic nie odpowiedziała, tylko
wróciła do poprzedniego zajęcia. Podkuliła nogi pod siebie i tępo gapiła się w
podłogę.
On w spokoju ją obserwował.
Zastanawiał się, co może zrobić, żeby poprawić jej samopoczucie.
- Skarbie... Wiesz, że jeśli
coś się dzieje, to możesz mi powiedzieć, prawda?- zapytał cicho.
- Nic się nie dzieje. -
odpowiedziała nie wyrażając uczuć.
- Nie musisz się spowiadać,
ale przynajmniej nie wciskaj mi kitu. Widać, że coś jest nie tak.
Zapadła cisza. Dziewczyna
nie miała ochoty na dalszą rozmowę. Cały czas nie mogła przestać myśleć o
poświęceniu Andree.
- Wiesz... Jeśli tak ma
wyglądać nasza relacja, to nie wiem, czy tego chce.
- Spoko. Rozumiem -
powiedziała obojętnie.
- Słyszysz, co do ciebie
mówię? Czy nawet to olewasz?- zapytał rozeźlony.
- Mówiłeś coś? - zapytała
jakby została wyrwana z jakiegoś transu.
- Tak. Mówiłem, ale ty masz
to najwyraźniej w nosie. Tak samo, jak nasz związek. Wiesz, nie bardzo mam
ochotę, na taką zabawę.- powiedział, wstając.
- Nie rozumiem.
- Nie rozmawiasz ze mną.
Czasem traktujesz mnie jak powietrze, albo jak osobistego pocieszyciela. Nie
chcę takich relacji.
- Zrozum, że mam ważniejsze
sprawy na głowie niż ten związek! - krzyknęła tak głośno, że chyba zdarła sobie
gardło.
- Świetnie.- warknął i
wyszedł trzaskając drzwiami.
- Świetnie - szepnęła i
powróciła do swoich myśli. Nie chciał nikogo widzieć. Zakluczyła drzwi i
wróciła na kanapę. Podkuliła nogi pod siebie i zamknęła oczy. Myślała, że to
jej pomoże, ale jeszcze większy ból sprawiło. Świadomość, że już nigdy nie
usłysz Andree była okrutna. Popłakała się jak małe dziecko. Nie zamierzała się
uspokajać.
- Gdzie ona jest?!- krzyczał
reżyser. Już piętnaście minut temu skończyła się przerwa, a szatynka nadal nie
przychodziła.
- Może gdzieś poszła? Na
spacer, albo co? - mówił James. - Carlos, gdzie Alex?
- Nie wiem. Nie obchodzi
mnie to. - burknął.
- Może jest u siebie.-
zaproponowała Lilly.
- To, co tu jeszcze
robicie?! Wynocha to sprawdzić!- ryknął Roger.
- Okay - powiedział z lekka
przerażony James i poszedł za resztą.
Brunetka szła kilka kroków
przed chłopakami. Kiedy chwyciła za klamkę, odbiła się od zamkniętych drzwi.
- Co do... ALEX!!!
Otwieraj!- zawołała waląc w nie.
Odpowiedziała jej cisza.
- Kurwa, kto ma klucze
zapasowe?- rzuciła do chłopaków.
- Nie patrz na mnie -
powiedział James.
- Może Max.- mruknął
Latynos.
- No to zapierdalaj po
niego! I to już!- wrzasnęła tak, że chłopaki się wzdrygnęli. Jak jeden mąż
pobiegli w dół korytarza.
- Alex, jestem sama. Otwórz
mi.- mruknęła.
Usłyszała dźwięk
przekręcanego klucza, a po chwili w drzwiach stanęła zapłakana dziewczyna.
- Skarbie... Co się stało?-
westchnęła, przytulając przyjaciółkę.
- Straciłam wszystko.
Rozumiesz? Wszystko.
- Nie prawda. Nie wszystko.-
szepnęła, głaszcząc ją po głowie.- Masz mnie i Madison. Skończy się film i
wyjedziemy stąd. W twojej uczelni możliwa jest wymiana. Pojedziemy do Londynu.
Zobaczysz, wszystko się zmieni...
- Nie rozumiesz. Tu nie
chodzi o Carlosa.
- A o co?
- Andree. Oddał za mnie
życie, rozumiesz?
- Co? Ale, przecież...
- Myślisz, że gdzie byłam
wtedy? Na cmentarzu u niego. Rozmawiałam z nim, a teraz? Nic. Oddał za mnie
życie, bo jakiś pieprzony demon mnie chciał zabić.
- Alex... Nie rozumiem.
Musisz... Musisz opowiedzieć mi wszystko od początku, okay? Ale nie teraz.
Niech ten dzień się wreszcie skończy. Wrócimy do domu i opowiesz mi wszystko,
okay? – zapytała, uważnie przyglądając się jej twarzy.
- Nie ma już, co opowiadać.
Ta historia się zakończyła trzy dni temu. - mruknęła ponuro.
- Ale... To, co z tym
demonem?
- Nie ma go. Zniknął... Dzięki
Andree.- szepnęła cicho. - Zabierz mnie stąd. Proszę.
- Musimy zostać jeszcze
godzinę... Wiesz ze się nie wymiksujemy. Reżyser ma nas dość, a na zerwanie
kontraktu nas nie stać. Wytrzymasz jeszcze?
-... Spróbuję.
- Godzinkę. Później
pogadamy, coś zrobimy... Pamiętaj, że masz mnie.- szepnęła i ponownie uściskała
szatynkę.
- Nigdy o tym nie
zapomniałam.- szepnęła i odsunęła się. - Idziemy?
- Mhm.- uśmiechnęła się
pokrzepiająco do przyjaciółki w tym samym momencie, gdy zza zakrętu wyłonili
się zziajani chłopcy niosąc pęk kluczy.
- Jesteście za wolni.-
warknęła brunetka,.
- To nie nasza wina - jęknął
James. - Ej, a ona, czemu płakała?
- Bo jesteście idiotami.-
odpowiedziała Lil i pociągnęła przyjaciółkę w stronę planu.
- Czyli nie będzie happy endu,
jak w naszej historii? - mruknęła i objęła brunetkę ramieniem.
- Czy ja wiem... Wyjazd do Anglii
to też jest rodzaj Happy Endu.- wymusiła uśmiech.
- Waaaaaaaaaaariatkaaaaaaaa
- mruknęła i lekko pchnęła przyjaciółkę jak za dawnych lat. - Nawet w pracy
piana jesteś.- zaśmiała się.
- Ni wim, o so si choooźi.-
burknęła, jakby na prawdę była upita.
- Ile wypiłaś? - zapytała ze
śmiechem.
- Ja wiem... Ze trzy, może
cztery... Butelki...- zaśmiała się. - Czystej.- dodała po chwili namysłu.
- Widać- zaśmiała się i
popchnęła ją tak, że wylądowała na Jamesie.
- Sorry.- mruknęła i
odsunęła się od niego.
- Przecież nic się nie stało
- uśmiechnął się.
- Jeszcze.- dodała wrogo.
- Będziesz mi wypominać ten
błąd do końca życia?
- Nie. Tylko do końca
miesiąca. Później wyjadę i tyle będzie z twojej "Wielkiej Miłości"-
uśmiechnęła się wrednie i zła ruszyła przed siebie.
- Co? - pobiegł za nią. -
Wyjedziesz? Ale jak to? Dokąd?
- Daleko od ciebie, a teraz wynoś
mi się z oczu. Alex, idziesz, czy nie?
- Ja? Ale jesteś pewna, że
jestem Alex? Może to jakiś UFO. Ja bym tam nie brała siebie ze sobą.
- Zabawne, doprawdy. Chodź,
bo jak nie, to "Pan wielki i nie omylny DAJREKTOR" nam nogi z dup
wyrwie.
- To ja lepiej już pójdę, bo
potrzebuję moich nóżek. Ale powiem ci jedno.
- Hm?
- Twoja historia mnie
urzekła.- wyszczerzyła się i dostała głupawki.
- Dobijasz mnie. Ubieraj się,
jedziemy do lekarza, żeby ci tyłek leczyli, bo na głowę to już za późno.-
powiedziała i zaczęła śmiać się razem z przyjaciółką.
Dziewczyna miała już coś
powiedzieć, ale zaczęła turlać się ze śmiechu po sztucznej trawie.
- No nareszcie! Zguba się
znalazła!- warknął wściekły reżyser,
- Tak znalazła. Cieszysz
się, no nie? - znacząco poruszała brwiami i wstała.
- Bardzo. Możemy skończyć te
głupie ujęcia i iść do domów.- warknął.
- Hmm...? Ja chętnie jeszcze
tu z tobą posiedzę - szturchnęła go ramieniem .
Popatrzył na nią takim spojrzeniem,
że gdyby to tylko było możliwe, leżałaby trupem w miejscu, w którym stała.
- Sztywniak - mruknęła. -
Rozluźni się, bo zmarszczek dostaniesz.
- Na miejsca.- warknął.
- To znaczy gdzie? - udawała
głupią.
Uśmiechnął się słodko.
- To znaczy, że albo nagrasz
tą scenę poprawnie, albo zwolnię ciebie i twoją przyjaciółkę, po czym wprowadzę
tyle zmian ile będę chciał i to w ogóle nie będzie przypominało waszego dzieła.
- Jeśli to zrobisz, to cię
pozwę kotek.- powiedziała uśmiechając się cwanie. - Carlos! Gdzie ty jesteś?!
- Jestem na swoim miejscu.-
warknął i oparł się o jedno z tekturowych drzew.
- Uuu... Szybki jesteś -
uśmiechnęła się wrednie. - To, co gramy?
- Dostał w głowę od Alfreda,
rozmawiasz przez telefon, całowanie i on do hotelu, ty do domu.- mruknął Roger,
siadając na krześle.
- Dopiero? - jęknęła. -
Dobra. Jakoś przeżyję.
Udało się to zagrać bez
poprawiania, chociaż dziewczyna dziwnie czuła się, całując Latynosa.
- Dobra. Mam Was dosyć. Na
dzisiaj to koniec.- westchnął reżyser.
- Lilly! Masz coś dezynfekującego?! - krzyknęła odchodząc od chłopaka i wyciągając
język.
- Eeee... W garderobie mam
płyn do płukania ust, a co?
- Mogę prosić? I to całą
butelkę.
- Jasne. Chodź.- zaśmiała
się i chwyciwszy przyjaciółkę za nadgarstek ruszyła w kierunku swojej
garderoby.
- Dzięki. Ratujesz mi życie
- westchnęła. - Jeszcze chwila, a porzygałabym się tam.
- Nie ma sprawy, ale jak
bierzesz całą butelkę, to masz to odkupić. - zaśmiała się.
- Kupię od razu dwie, żebym
miała na jutro.- znacząco poruszała brwiami.
- Hahahaha, dobre.-
przekroczyły próg pokoju.- Ty sobie pukaj, ja idę się przebrać.- mruknęła i
zabrała z oparcia kanapy swoje ubranie.
- Okay. - dziewczyna wzięła
łyka i wyszła na zewnątrz słysząc jakieś kroki. Pukała i rozglądała się.
Wzruszyła ramionami i chciała wracać.
- Możesz się przesunąć?-
usłyszała głos za plecami.
- Aaaaaaaa!!! - wypluła
zawartość buzi na osobę stojącą za nią. -Ups.
- Kurwa!- krzyknął Carlos.- Powaliło cię?!?!
- Tak i dumna z tego jestem.-
warknęła. - Przynajmniej teraz będziesz czysty i pachnący.
- Jesteś chora psychicznie.-
warknął i ją miną.
- Dziękuję! Też cię nie
lubię!!! - krzyknęła za nim i wzruszyła ramionami.
- Co jest?- zapytała Lilly,
wyłaniając się zza drzwi. Była przebrana i gotowa do wyjścia.
- Nie, nic.- zaczęła śmiać
się jak głupia. - Wyplułam płyn na Carlosa i on powiedział, że jestem chora
psychicznie i podziękowałam mu za to. Kocham ten świat.
- Hahahaha, okay, ale teraz
idź ty się ogarnij i wracamy. Jeszcze czekają nas zakupy, bo chcę mój płyn!-
zaśmiała się.
- Jasne - zaśmiała się i w
dziesięć minut była gotowa.
- Ruszasz się, jakbyś
chciała, a nie mogła. Co tak wolno?
- Wybacz, ale myślałam o
Carlos’ie.- udawała, że wyciera łezkę. - Hahahaha...
- Hahaha, dobra. Chodź już.-
uśmiechnęła się i wyszła ze studia.
Dziewczyna podskakiwała jak
mała dziewczynka. Nagle wpadła na słup i upadła na ziemię.
- Jak łazisz kołku?! -
wydarła się na całe gardło.
- Hahahahahahahahahaha, gdzie ty masz oczy? Hahahahahahahahaha.- Lilly osunęła się po ścianie budynku obok i nie
mogła opanować śmiechu.
- To ten kołek stoi na
ŚRODKU CHODNIKA!
- Hahahahaha, bo "ten
kołek" to słup, głąbie!- wydusiła z siebie brunetka.
- To, co ten sęp tu robi?!
Powinien być na pustyni i żreć zdechłe hieny! - wstała i pomogła przyjaciółce.
- Hahahaha, jak dobrze, że
cię mam. Inaczej ten świat byłby nudny.- zaśmiała się, łapiąc oddech.
Uspokajała się.
- Wzajemnie - uśmiechnęła
się i wzięła ją pod pachę. - A teraz! Idziemy na jednego!
- A teraz, idziemy Frugo
pić!
- Hahahaha... Ty stawiasz! -
zaśmiała się.
- Dobra. Ale ty mi stawiasz
tosta.
- Wypchaj się - wystawiła
jej język i pobiegła do przodu. - Brak funduszy!
- No to nie ma Frugo!-
krzyknęła za nią.
- Widzimy się w domku! -
krzyknęła i pobiegła przed siebie.
- Co za menda.- westchnęła
sama do siebie i ruszyła biegiem za przyjaciółką. Zostawała kilka kroków za
nią, ale nie zgubiła jej.
Zatrzymały się dopiero pod
hotelem.
- Po... Co... Ci... Te...
Biegi?- wydyszała brunetka.
Wzruszyła ramionami. W ogóle
nie była zmęczona. Co się dziwić? Zawsze była dobra w sporcie. Powolnym krokiem
weszła do budynku.
- Pyf.- burknęła jej
przyjaciółka i poczłapała za nią.
- A teraz! Idziemy na
jednego! A teraz, idziemy wódę pić! - śmiała się idąc przez korytarz hotelowy.
- Ja nie... A w sumie, to co
mi tam.- zaśmiała się Lilly, otwierając apartament.- Radzę ci korzystać, bo
szybko mnie znowu nie spijesz.
- Czy ja dobrze słyszałam?
Przecież ty nigdy nie piłaś!
- No to mówię! Korzystaj, póki
mam humor.- zaśmiała się.- Gdzie ta twoja wódka?
- Zostawiłam
ją na planie - powiedziała zrezygnowana. - Powinna być u Carlosa w
garderobie.
- O fu. Tam nie wejdę!-
zawołała głośno, wchodząc do salonu.
- A kto by chciał go
oglądać? - zapytała z obrzydzeniem zamykając drzwi.
- Hahahaha, no na pewno nie
ja.- zaśmiała się i opadła na kanapę.
- Ja też - klapła obok
Lilly.
- To teraz opowiedz mi
wszystko, od początku do końca.- powiedziała poważnie, patrząc przyjaciółce w
oczy.
- Ale co dokładnie?
- O tym całym demonie i o
Andree i o tym wszystkim...
- Więc zaczęło się od... -
dziewczyna w mniej więcej pół godziny streściła przyjaciółce całą treść jej
"historii".
Brunetka słuchała w
skupieniu. Kiedy Alex skończyła opowiadać, zaczęła zadawać pytania.
- Czyli demon już zniknął?
- Tak, dokładnie.
- To, dlaczego tak bardzo się
zamartwiasz?
- Bo moja miłość odeszła.-
dodała smutno. - Już nigdy nie będę mogła z nim rozmawiać.
- Wiesz... Kiedyś się z nim
spotkasz. Za kilkadziesiąt lat. Jeszcze będziecie razem. Jeśli on był tym
jedynym, to chętnie potruję ci dupę do końca twojego marnego żywota, zanim w
końcu się z nim połączysz.- zaśmiała się.
- Super. Ale teraz ty
opowiadaj.
- Ale co?
- o Jamesie. Co z nim?
- Nie wiem. Co ma z nim być?
- Małą zemstę proponuję na
tych małolatach…- znacząco poruszała brwiami.
- Hmmm... Wiesz, że ja też
mam pewien pomysł?- mruknęła konspiratorsko.- Ty pierwsza.
- Ja planuję robić sobie z
niego jaja i dogryzać ciągle. A ty?
- Hmmm... Mój pomysł jest
trochę okrutniejszy.- zaśmiała się.- Boże, aż sama siebie nie poznaje. Kiedyś
nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła...
- Ale czego?
- Pobawię się nim. Sam
powiedział, że czuje się jak zabawka.
- Czyli mamy plany na jutro.
Buahahahaha - śmiała się jak zły naukowiec. - A teraz udam się na zły i okrutny
spoczynek. Buhahahaha - mówiła oddalając się w stronę swojej sypialni.
- Racja. Przed nami duuuużo
pracy.- zaśmiała się i poszła do swojego pokoju.
Następnego dnia:
Dziewczyny następnego dnia
miały jeszcze lepsze humory niż poprzedniego. Śmiały się z najmniejszego
swojego błędu. Powoli zaczęły wcielać swój plan w życie.
- Coście takie wesołe?-
zapytał Carlos, widząc jak, ponownie tego dnia, dziewczyny wybuchają śmiechem.
- A co zazdrościsz, że my mamy,
z czego się śmiać, a w.. Ty nie? - zapytała Alex śmiesznie kręcąc głową.
- Nie, tak po prostu się
zapytałem.- mruknął.
- To się nie pytaj za dużo,
bo ciekawość do piekła do pierwszy stopień - wystawiła my język.
- O rany, nawet się odezwać
nie wolno.- burknął i odszedł od nich.
- Pa - pomachała mu i
zaczęła się głupio śmiać. - A teraz! Tylko ten kretyn musi odejść! - zaśmiała
się wskazując na Jamesa.
- I ja mam się tym zająć?-
zapytała ze śmiechem brunetka.
- A jak. Ja idę pomęczyć
mego królewicza.- znacząco poruszała brwiami i w podskokach poszła za Carlosem.
- O co chodzi? - zapytał
James.
- W jakim sensie?- zapytała,
uśmiechając się seksownie.
- No wiesz. O co wam chodzi?
- No właśnie nie wiem...
Pytasz się, dlaczego się śmiejemy?
- No tak i o to "mam
się tym zająć".
- Po prostu, jestem
szczęśliwa, więc się śmieje, a to "mam się tym zająć" to chodzi o
dzisiejsze pranie.- zaśmiała się serdecznie.
- Okay.- powiedział i powoli
ruszył w stronę garderoby.
- Poczekaj...- powiedziała.
- Hmm? - odwrócił się.
- Wiesz... Przemyślałam
ostatnio parę rzeczy...- mówiła podchodząc do niego.
- To znaczy?
- Mówiłeś, że
przepraszasz...
- No tak, ale ty mi nie wierzysz.
- No właśnie ci tłumaczę.
Myślałam nad tym...
- I?
- I...- mruknęła zagryzając
wargę. Przejechała dłonią po jego ramieniu, aż złapała go za dłoń. Delikatnie
zacisnął palce i spojrzał jej w oczy. Uśmiechnęła się kokieteryjnie i lekko
zarumieniła.
- Nie rozumiem.- mruknął.
- Ale czego?
- Ciebie. O co ci chodzi?
- A o co ma mi chodzić?-
zapytała stając na palcach. Ich nosy prawie się stykały.
- O to.- powiedział i lekko
się odsunął. - Wczoraj mówiłaś coś innego, a dzisiaj?
- Popatrzyłam na to z innej
strony i się nie gniewam, ale jeśli nie...- powiedziała jakby zawiedzionym
głosem i odwróciła się.
- Nie, no coś ty! - podbiegł
do jej twarzy. - Kocham cię!
- Miło to słyszeć.-
uśmiechnęła się.
- Czyli... - nie był pewien.
Wspięła się na palce i lekko
musnęła jego usta.
- Muszę iść.- szepnęła i
odsunęła się od niego. Ruszyła do swojej garderoby.
- Czekaj! - krzyknął kiedy
się ocknął i pobiegł za nią.
Właśnie łapała za klamkę
drzwi, na których wisiała tabliczka z jej imieniem.
Chłopak dogonił dziewczynę i
złapał ją w pasie.
- Dziękuję.- szepnął i
cmoknął ją w policzek.
- No, masz, za co.- rzuciła
zaczepnie, nadal się uśmiechając.
- M... Mogę wejść?
- Hmmm.... No nie
wieeeem...- ociągała się.
- Proszę. Będę grzeczny.
- Hah, okay. Zapraszam.-
otworzyła drzwi, nie odsuwając się od niego.
Chłopak powoli wprowadził
dziewczynę i zamknął drzwi.
- Ej! Zaczekaj! - pobiegła
za Latynosem i wskoczyła mu na barana. - Za szybko chodzisz.
- Czego chcesz?- warknął
zrzucając ją z siebie.
- A ty, co taki nie
przyjemny? Cytrynę zjadłeś na śniadanie czy spadłeś z łóżka?
- Ani to, ani to. Masz
ważniejsze sprawy niż ja, wiec spadaj do tych spraw.
- Słońce.- zaczęła gładzić
jego policzek. - Nic nie jest ważniejsze od ciebie.
- Szkoda, że nie myślałaś
tak wczoraj.- mruknął, ale się nie odsunął.
- Jeszcze się gniewasz? -
przybliżyła się do niego na niebezpieczną odległość i jeździć palcem po torsie.
- Tak. Gniewam się.
- O takie coś? - zapytała i
spojrzała mu w oczy i przysunęła się jeszcze bliżej. Nie było między nimi
wolnej przestrzeni.
- O takie coś? Żartujesz
sobie? Powiedziałaś, że cię nie obchodzę.- warknął i odsunął się lekko.
- Nie przesadzaj.
- Chcesz, żebym ci
wybaczył?- zapytał podejrzliwie.
- Nie - powiedziała i się
odsunęła. - To twoja decyzja.
Na luzie ruszyła do swojej garderoby.
Odprowadził ją wzrokiem, po czym pokiwał głową z rezygnacją i ruszył w
przeciwnym kierunku.
Dziewczyna była z siebie
dumna. Kiedy tylko przekroczyła próg wybuchła śmiechem. Zjechała po drzwiach i
zaczęła płakać ze śmiechu. Brzuch ją bolał ze śmiechu.
- Tęskniłam za tym.-
mruknęła dziewczyna, gładząc tors Jamesa.
- Ja też - szepnął i
delikatnie musnął jej usta.
- Mmmm...- zachichotała i
pchnęła go na kanapę. Kiedy usiadł, wsunęła mu się na kolana i oparła swoje
czoło o jego.
- Widzę, że nie owijasz w
bawełnę.- zaśmiał się i ponownie ją pocałował.
- No nie owijam. Zastanawiam
się, czy dobrze zrobiłam, wtedy ci odmawiając.- szepnęła.
- Kocham cię.
Nie odpowiedziała, tylko go
pocałowała. Jedną dłoń wplotła w jego włosy, a drugą oparła na jego plecach.
Chłopak był zaskoczony, ale
szczęśliwy. Nie spodziewał się, że dziewczyna mu wybaczy, ale pragnął tego jak
niczego innego. Powoli zaczął zjeżdżać ręką niżej i niżej, aż zaczepił o pasek
dziewczyny. Jedną ręką bawił się jej włosami, a drugą ją przytrzymywał.
Delikatnie gładził jej dolną część pleców. Jej bluzka unosiła się z każdym
jego, kolejnym ruchem. W końcu trafił na zapięcie od stanika. Nie był pewien,
więc omijał tą część garderoby. Nie chciał znów jej zranić, więc starał się nie
zahaczyć o zapięcie.
Czuła jego wahanie. Trochę
psuło jej to plany, więc postanowiła troszkę go ośmielić. Niespodziewanie, jej dłoń znalazła się pod jego T-shirtem. Dotykiem
badała jego umięśniony brzuch i plecy. Starała się nie zwracać uwagi na
przyjemność, którą dawały jej pocałunki. Powtarzała sobie, że on jej nie kocha.
Że ona żartuje. Że to wszystko jest udawane...
Kiedy dziewczyna włożyła
rękę pod jego koszulkę przeszedł go przyjemny dreszcz, ale też sprawiło, że
stał się pewniejszy siebie. Jednym ruchem sprawił, że dziewczyna wylądowała po
nim, a następnym ściągnął jej bluzkę. Zaczął schodzić z pocałunkami coraz
niżej. Żuchwa, szyja, dekolt i brzuch. Delikatnie muskał jej płaski brzuch.
Miała taką delikatną skórę. Dla jego ust była przyjemnością. Przycisnął ją do
siebie bardziej powrócił do całowania jej dekoltu i szyi.
Nie mogła powstrzymać
cichego westchnienia, kiedy zaczął całować jej brzuch. Dosłownie resztkami sił
zatrzymała w głowie racjonalne myśli. Wykorzystała jego nieuwagę, i podhaczyła
mu nogi. Znalazła się nad nim. Ściągnęła mu koszulkę. Pocałowała go w usta, po
czym zaczęła pieścić językiem jego brzuch. Rozpięła mu spodnie.
- Skarbie... - szepnął. -
Może nie tutaj? A jeśli ktoś wejdzie? Nie chcę, żebyś robiła coś, czego potem
będziesz żałować.
Uśmiechnęła się cwanie i
ściągnęła mu jeansy. Usiadła na jego brzuchu i ponownie go pocałowała. Jej ręce
błądziły po jego nagiej piersi. Poczuła, że on chce ją rozebrać. Od razu wstała
i chwyciła swoją bluzkę. Jednym ruchem narzuciła ją na siebie, po czym
uśmiechnęła się do skołowanego bruneta.
- Racja. Tutaj nie. Muszę
lecieć.- pomachała mu i wyszła.
- Zaraz, ale jak? - zapytał
zdziwiony i wstał. - Co jest?
Po pierwszym zakręcie
zaczęła biec. Po kilku sekundach wpadła jak torpeda do garderoby jej
przyjaciółki. Zamknęła za sobą drzwi na klucz, po czym wybuchła głośnym
śmiechem.
- A tobie, co? - zapytała
zakładając odpowiednią bluzkę do następnej sceny.
- A... A... A jak myślisz?
Żebyś ty widziała jego minę! Hahahahahahahah!- ledwo wtoczyła się na kanapę.
- Okay. Już czaję. Ale
szkoda, że ty nie widziałaś akcji z Carlosem! Hahahahahaha.... Ale ty pierwsza, opowiadaj.- usiadła obok
przyjaciółki.
Dziewczyna, dusząc się ze
śmiechu, streściła przyjaciółce historię.
- Hahahahahahahahahaha...
Mówisz serio? Hahahahaha...
- Tak. Żebyś widziała, jego
minę. Boże... Hahahahahahahahaha. Ale teraz ty
opowiadaj.- dodała po chwili.
- Hmm... Na sam początek
wskoczyłam mu na plecy, potem zaczęła flirtować, a jak zapytał się czy chcę,
żeby mi wybaczył to powiedziałam, że nie i to jest jego decyzja i tu przyszłam.-
powiedziała na jednym wydechu.
- Hahahaha, no to też
zabawnie.- zaśmiała się, ale po chwili mina jej zrzedła.- Wiesz... Tylko...
- Co? - spoważniała.
- Czuję się głupio.
Zachowuję się, jak jakaś szmata. Bawię się nim...
- No to tego nie rób. Wybacz
mu na prawdę i bądź szczęśliwa. Przecież każdy zasługuje na drugą szansę.
- Ha, ha. Zabawne,
doprawdy.- mruknęła, po czym spojrzała na telefon.- Chodź, przerwa się kończy.
- Ale mi się nie chce -
mruknęła zakładając ręce na piersi. - A poza tym ja dzisiaj już nie będę grała.
- To idź i powiedz, że
wychodzisz. Ja jeszcze muszę.- skrzywiła się i wstała.- Idziesz ze mną, czy
nie?
- Muszę, bo muszę
powiedzieć, że idę sobie - mruknęła i wstała zabierając torebkę. - Chodź. I
jeszcze jedno. Jeśli go kochasz to wybacz. Prawdziwa miłość jest w stanie
wybaczyć wszystko. Nawet największy błąd. Ważne, żebyśmy go żałowali, a z tego,
co wiem, to on żałuję. Przemyśl to.- dodała i wyszła.
- Mhm.- burknęła i ruszyła
za przyjaciółką. Zanim doszły na plan, wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się
szeroko. "Na zewnątrz wszystko ma wyglądać dobrze...", pomyślała.
- Roger. Ja idę sobie i tak
już jestem tu nie potrzebna. Prawda? - stanęła obok reżysera.
- Tak, tak. Do jutra.-
powiedział i skupił się na reszcie.
Dziewczyna pomachała
przyjaciółce i ruszyła do wyjścia. Chciała iść do parku i tam pomyśleć nad tym
wszystkim.
- No to zostaliśmy sami.
Tylko ty i ja - szepnął James patrząc w oczy dziewczyny.
- Nie prawda. Jest jeszcze
Roger i reszta ekipy.- zaśmiała się.
- Psujesz nastrój - zaśmiał
się. - Ale dla mnie i tak ty tu jesteś najważniejsza.
- To miło. Ale teraz się
skup. Wiozę cię na piękną wyspę...- zaśmiała się i weszła do atrapy łódki.
- Spoko - zaśmiał się i
poszedł w jej ślady.
Przez kilka kolejnych godzin
nie byli sobą, tylko postaciami z opowieści. Po skończonych nagraniach,
dziewczyna poszła do garderoby się przebrać. Zabrała swoją torebkę i wyszła z
pomieszczenia. Zamknęła drzwi na klucz, a kiedy odwróciła się, wpadła na
bruneta.
- Cześć - uśmiechnął się
promienie. - Jakie plany na popołudnie?
- Eeee... No miałam zamiar
wrócić do domu. Dzisiaj moja kolej na zrobienie obiadu i nie wiem, gdzie się
szlaja Alex...
- A mogę zaproponować swoją
pomoc przy obiedzie?
- A umiesz gotować?-
zapytała podejrzliwie.
- Yhym…- powiedział dumnie.
- Więc?
- No dobra.... Czemu nie?- uśmiechnęła
się lekko.- Chodź.- pociągnęła go za rękę na parking. Tam wsiadła do swojego
samochodu i odpaliła silnik.