poniedziałek, 20 maja 2013

I.... Cięcie! cz.1


A teraz zapraszam na kolejną jednorazówkę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;*** No i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza :D 
Miłego czytania ;***

Red Rose


- Tak, ale... Trochę mnie przerażasz. Może się najpierw uspokój.
- Nie ma takiej opcji. Przy tobie nigdy nie będę spokojna...- mruknęła uwodzicielsko i oparła dłonie na jego klatce piersiowej.
- Rachel, jesteś pewna, że wszystko gra?- Chłopak delikatni ją objął i przyciągnął do siebie.
- Gra i tańczy.- uśmiechnęła się, po czym wspięła się na palce i zetknęła się nosem z chłopakiem.
- Kto? - zapytał i rozkoszował się bliskością dziewczyny.
- Co?- zapytała ze śmiechem. Ledwo odczuwalnie musnęła jego usta.
- Mmmm.. - mruknął i ponowił pocałunek.
Całował wolno, spokojnie, namiętnie i stanowczo. Utonął w smaku jej ust.
A ona wtedy rozpoczęła przedstawienie. Przyciągnęła go do siebie. Wysunęły jej się kły. Lekko kąsała nimi jego wargę i język. Pociągnęła go na polanę i położyła na trawie. Jej oczy zrobiły się wielkie i puste. Całowała się coraz namiętniej. Zachowywała się tak, jakby na prawdę traciła kontrolę.
- Hej, może nie tutaj? - zaśmiał się.- Nie sądzisz, że ktoś może nas obserwować?
- Nie obchodzi... Kurwa mać! Alex, jeszcze raz zrobisz taką minę, to ci przyłożę!- krzyknęła ze śmiechem całkowicie wychodząc z roli.
- Hahaha... Przecież ja nic nie robię! - śmiała się brunetka. - To nie moja wina, że nie potrafisz zagrać romantycznej sceny!
- Nie potrafię? To ty robisz miny, jakby ci ktoś ryj do szyby przycisnął!- krzyknęła ze śmiechem i odsunęła się od zdezorientowanego Jamesa.
- Skąd wiesz, ze robię to specjalnie? Może to naturalny wyraz mojej twarzy?- wystawiła jej język.
- Racja. Twoja twarz z natury wygląda, jakby coś po niej przejechało!
- Dzięki. Też cię kocham.- powiedziała z ironią.
- Stop, stop, cięcie! Dziewczyny...- jęknął reżyser.
- Taaaaaaaak? - Alex udawała głupią.
- Scena była świetna. Powtórzcie to tak, jak było i macie przerwę, tylko błagam. Bez wygłupów.- zmierzył je surowym wzrokiem.
- Ale to tylko miłość.- wystawiła język .
- Miłość z rozpłaszczoną twarzą.- zawołała przez ramie szatynka i podeszła do Jamesa.- To jak, jeszcze raz?- westchnęła.
- Jasne.- zaśmiał się.
- Zabiję ją kiedyś.- mruknęła pod nosem czarnowłosa i ruszyła do swojej garderoby. Nagle na kogoś wpadła.
- Wow, spokojnie. Gdzie idziesz?- zapytał uśmiechnięty Carlos.
- Mam deprechę. - zrobiła minę kotka ze Shreka.- Muszę zjeść czekoladkę.
- Oj ty biedna... Ale jak już wspominasz o czekoladzie, to chętnie dołączę.- zaśmiał się.
- Nie, bo muszę za jeść swój ból.- powiedziała i teatralnie wytarła niewidoczną łzę. - A ty nie możesz przytyć, a dla mnie i tak za późno.- zaśmiała się i ruszyła w dalszą drogę.
- Nie wiem, o czym mówisz. Czekolada jest dobra i nikt mi jej nie odbierze.- zawołał i podążył za nią.
- Wejdziesz mi do garderoby? - spojrzała na niego uważnie.
- No to jest dobre pytanie... Jeszcze nie wiem.- podrapał się w tył głowy.
- Myśl, myśli, bo nie będę długo czekać na odpowiedź.- powiedziała i stanęła przy drzwiach.
- A zaprosisz mnie do środka?
- A powinnam? - zapytała szczerząc się jak głupi do sera.
- Nie, nie powinnaś. Jak już mnie wpuścisz, to zjem ci całą czekoladę.- zaśmiał się.
- To, w czym utopię smutki? - zapytała z udawanym smutkiem.
- Smutki? Ty i smutki? Co się stało?- zapytał zmartwiony.
- Mam krzywą twarz.- chlipnęła i weszła do środka. Zaraz zaczęła grzebać w torebce.
- Hahaha, no co ty. Ona tylko żartowała. Masz prześliczną twarz.- uśmiechnął się rozbrajająco.
- Nie jestem tego pewna.- powiedziała siadając na toaletce i biorąc kawałek czekolady do ust.
- To bądź pewna. Jesteś śliczna i piękna.- uśmiechnął się lekko stając naprzeciwko niej.
- Awwww... Słodki jesteś.- uśmiechnęła i pogłaskała go po policzku.
- Taka moja natura.- zaśmiał się.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Ale to nie dla mnie.- poczochrała mu włosy z szerokim uśmiechem i z czekoladą w ręku poszła na plan.
- Yyyy... Co nie dla ciebie?- zawołał i pognał za nią.
- Takie coś.- wzruszyła ramionami i wzięła kolejny kawałek do ust.
- Jakie coś?
- Takie sytuacje jak przed chwilą. To nie moja bajka.
- A jaka jest twoja bajka? Taka, jak nagrywamy?
- Bardzo śmieszne. Nie lubię gierek. Proste, logiczne i zrozumiałe.
- Okay. Zapamiętam.- zaśmiał się i ruszył w stronę planu. Nie spodziewał się tego, co tam zobaczył. Lilly i James tarzali się po sztucznej trawie, ona uciekała przed nim, a reżyser siedział załamany.
- Co tu się dzieje? - zapytała Rogera.
- Chyba nie są w stanie się wczuć.- westchnął.- No dobra! Wrócimy do tego ujęcia po przerwie, ale ogarnijcie się!- zawołał.
- Masz.- podsunęła mu czekoladę. - Pomaga.
Popatrzył na nią jak na idiotkę, po czym zszedł z krzesła i ruszył do dźwiękowca.
- Hahahahaha, zostaw mnie idioto! To ty miałeś przede mną uciekać!- zawołała szatynka i schowała się za jednym z "drzew"
- A co to za różnica? - zapytał ze śmiechem. - Ważne, że jest zabawa.
Złapał ją od tyłu i okręcił wokół własnej osi.
- Ważne, że z tobą.- szepnął jej na ucho.
- Ze mną? Czy z Rachel?- zapytała wrednie i wyrwała się mu.
- Z tobą.- powiedział. - Jesteś cudowna.
- I jestem aktorką. Opanuj się, bo nigdy tego nie nakręcimy. Co by powiedziała Red Rose? Albo Justme?- zaśmiała się.
- Szczerze? Nie interesuje mnie to. Napisały wspaniałą historię i dzięki nim poznałem piękną dziewczynę, a może nawet miłość mojego życia.
- Jasne, a jak się film skończy, to co będzie? Dziękuję za takie miłości.- prychnęła i podeszła do przyjaciółki.- Oooo, masz czekoladę i się nie dzielisz?
- Pyf - mruknęła i się odwróciła. Powędrowała do Latynosa. - Powiedz jej, że mam focha, a czekoladę jem z tobą.
- Właśnie, czekoladę je ze mną.- powiedział jak dziecko i wziął kostkę od dziewczyny.
- Pyf, to nie.- pokazała im język i poszła do garderoby.
- Czekaj! - krzyknął James i pobiegł za nią.
- Co?
- Dlaczego uważasz, że jeśli film się skończy to moje uczucia do ciebie się zmienią?
- Bo wiem jak to jest, przy takich produkcjach. Myślisz, że coś czujesz, bo twoja postać ma coś czuć do mojej. Film się skończy i cała ta twoja miłość też. Proste.- wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic, ale w środku chciała się rozpłakać i miała nadzieję, że jej słowa nie znajdą oparcia w prawdziwym świecie.  
- Potrafię odróżnić film od rzeczywistości i wiem, że to, co czuję, to nie przez film.
- Słodki jesteś, ale to działa inaczej.- uśmiechnęła się i odwróciła. Ponownie ruszyła w zamierzonym kierunku.
- Czekaj.- chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. - Jak inaczej?
- Normalnie. Panie Maslow. Normalnie. Tak, jak tłumaczyłam. Pogadamy z miesiąc po premierze, chyba, że mnie wkurzysz i zacznę wykorzystywać tą twoją "wielką miłość".- zaśmiała się i obróciła twarzą do niego.
- Nie mów do mnie Panie Maslow. Jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że już niedługo kimś więcej. Proszę zrozum, że to, co czuję, jest prawdziwe.
- Będę mówić Panie Maslow, bo lubię tak mówić. Seksownie to brzmi.- zachichotała.
- Aha. Chyba, że tak.- uśmiechnął się zalotnie. - Ale ty jesteś bardziej seksowna.
- Serio?- zapytała przygryzając wargę. Oparła się dłońmi o jego klatkę piersiową i przysunęła do niego.
- Tak - mruknął cicho. - Kocham cię Lilly.
- Słodko to brzmi.- zachichotała i oparła swoje czoło o jego.
- Dasz mi szansę? - zapytał ostrożnie i przycisnął ją bardziej.
- Hmmm... Nie wiem...- mruknęła uwodzicielsko, po czym cmoknęła go w usta i jednym zwinnym ruchem wydostała się z uścisku. Puściła do niego oczko i zniknęła za zakrętem korytarza.
- Lilly! - krzyknął i pobiegł za nią.
Ona ze śmiechem popędziła do swojej garderoby. Zamknęła drzwi i schowała się w szafie. Chłopak delikatnie zapukał w drzwi, a kiedy nikt mu nie odpowiedział wszedł do środka.
- Lilly, gdzie jesteś?
Ledwo powstrzymywała śmiech, ale pozostała cicho.
- Jesteś tu? - szukał jej wszędzie. - Lilly?
Stanął tyłem do szafy i podrapał się w tył głowy. Ona po cichu otworzyła drzwi mebla i skoczyła mu na plecy.
- Buuuuuuuuuuuu!
- Aaaaaaaaaaaa!!!!!! - pisnął i złapał ją za ręce. - Nie strasz mnie.
- Ale to jest zabawne! Hahahahahahahahahah! Piszczysz jak dziewczyna! Hahahahahaha!- zaczęła turlać się po podłodze ze śmiechu.
- Zobaczymy, czy będzie ci do śmiechu.- wziął ją na ręce i przerzucił przez ramię. - Jaką by ci dać tu karę?
- Karę? Że niby mam się bać?- zaśmiała się kpiarsko.
- Tak i nawet wiem, co zrobię.- powiedział i skierował się do wyjścia.
- Że niby co?- zapytała podejrzliwie.
- Zobaczysz.- powiedział i minął ochroniarza. - Będziemy za dwadzieścia minut.
- Dobrze.- dodał i otworzył im drzwi.
- Co? Nie zgadzaj się! On mnie porywa!- krzyknęła i zaczęła się szarpać.- Max! Nie pozwalaj mu mnie zabrać!- pisnęła do ochroniarza.
- Życzę miłej zabawy.- uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Zdrajca! Będziesz coś chciał!- warknęła.
- Teraz pożałujesz swoich słów.– James zaśmiał się jak zły naukowca, ale zaczął się dławić i przerwał. - Zapamiętasz mnie.
- Przecież cię pamiętam. I nigdy nie zapomnę.- powiedziała cicho.
Chłopak przeszedł przez ulicę i skierował się do parku na przeciwko. Już po chwili stał przy fontannie. Wziął ją na ręce jak w filmach i trzymał nad wodą. Szeroko się do niej uśmiechnął i ją upuścił. Kiedy tylko się zanurzyła uciekł do studia z obawą, że go zabije.
- Ała! Idiota!- jęknęła i wstała. Cała mokra. Westchnęła ciężko i wycisnęła ociekającą wodą bluzkę. Wyszła z fontanny i poczłapała z powrotem do studia. Przechodząc przez drzwi rzuciła groźne spojrzenie ochroniarzowi i zaszyła się w garderobie. Tam przebrała się, znowu umalowała i uczesała.  
- Debil.- warknęła pod nosem. Spojrzała na wyświetlacz telefonu, którego, dzięki Bogu, nie miała wcześniej przy sobie.- Za 5 minut kończy się przerwa.- powiedziała sama do siebie, po czym wyszła z garderoby i powędrowała na plan. Usiadła na sztucznej trawie i zaczęła bawić się telefonem.  



Dziewczyna skończyła czekoladę i poszła wyrzucić papierek. Klapła sobie na ławce z boku i zaczęła przeglądać sms'y, które dostała od siostry. Ogólnie to pytała się jak tam życie w Los Angeles i praca z chłopakami, czy studia jej się podobają, czy ma czas na naukę. Na samą myśl o jej kochanej, starszej siostrze uśmiech pojawił się na twarzy. Tęskniła za nią, bo w wieku 17 lat się rozstały. Ona do Stanów Zjednoczonych, a Madison do Anglii. Cieszyła się, że chociaż utrzymują kontakt. Szybko odpisała na wszystkie sms'y i zaczęła bawić się fonem .
- Co porabiasz?- zapytał Latynos siadając obok niej.
- Bawię się.- powiedziała nie patrząc na niego. - Nie widać?
- Widać. A czemu jesteś smutna? Bo to też widać.
- Nie jestem smutna.- powiedziała i przeczytała sms'a od siostry. Uśmiech pojawił się na jej twarzy na wieść, że spotyka się ona z Nathan’em Sky.
- Tęsknisz za kimś. Widać po tobie.- uśmiechnął się lekko.
- Bo mam za kim.- uśmiechnęła się i spojrzała na tapetę. Zdjęcie jej i Madison w ostatnie wspólne wakacje na morzem. Lilly wtedy była z nimi. Tych wakacji, żadna z nich nie zapomniała.
- Kuzynka czy siostra?- zapytał patrząc jej przez ramię.
- Siostra - uśmiechnęła się, a jej zielone oczy zaszkliły się.
- Hej, nie płacz.- szepnął i objął ją ramieniem.
- Nie płacze.
- To dobrze.- uśmiechnął się lekko.- Mam nadzieję, że tak zostanie. Nie lubię, kiedy jesteś smutna.
- To masz pecha, bo ja całe życie jestem smutna.- powiedziała i dodała ledwo słyszalnym szeptem. - Przynajmniej odkąd rozstałam się z Madison.
- To trzeba to zmienić. Gdzie jest ta twoja siostra?
- W Anglii - powiedziała i spuściła głowę.
- Hmmm.... Planujesz coś zaraz po zakończeniu zdjęć? - zapytał jakby od niechcenia.
- Nie... Nie mogę.
- Co nie możesz?
- Człowieku ja mam studia. Nie mogę od tak pojechać do niej, a ona do mnie. Każda ma swoją naukę na głowie.
- I co? Studiujesz przez 365 dni w roku? Ani wakacji, ani ferii nie masz?- zapytał, jakby powiedziała coś bardzo głupiego.
- Co mi po wakacjach? Po feriach? Muszę pracować, żebym miała, z czego żyć. Nie dostaje się od tak pieniędzy.- warknęła i ruszyła do garderoby po wodę.
- Ale kręcisz film! To jest praca. Po za tym to ja mam zamiar cię tam zabrać. Właśnie dostałaś zaproszenie na w pełni opłaconą i przygotowaną wycieczkę do Anglii. W najbliższe wolne. Oferta nie do odrzucenia.- powiedział idąc obok niej.
- Nie dzięki.- mruknęła i weszła do pieszczenia. Na widok mokrych ubrań zdziwiła się, ale wzięła wodę i wyszła.
- Ale ja ładnie proszę. Jak nie, to cię uprowadzę.- powiedział tarasując jej przejście.
- Suń się, bo chcę przejść.
- Okay, twoja decyzja.- zaśmiał się i wziął ją na ręce. Przerzucił ją sobie przez ramię niczym strażak.
- Puść mnie, bo pożałujesz! - warknęła.
- Trudno. Zanim to się stanie, uprowadzę cię do Anglii, wywiozę na jakieś odludne ranczo i tam zamknę. Buhahahahaha.- zaśmiał się jak czarny charakter.
- Sam tego chciałeś.- odkręciła butelkę wody i wylała mu na głowę.  
- Aaaaaaaaaa!- krzyknął i zaczął się rzucać i skakać, ale nadal trzymał dziewczynę.
- Puść mnie kretynie!
- Nie! Wiesz, czemu?
- Czemu? - warknęła
- Bo cię kocham. A ty tego nie widzisz. Nie chcę, żebyś była smutna. Chcę, żebyś się uśmiechała. Nie puszczę cię i znajdę jakiś sposób, żeby cię rozweselić.- powiedział.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Postaw mnie i daj mi spokój. Przestań gadać takie rzeczy, bo mam tego dosyć. Zachowujesz się jak jakiś gówniarz. Gadasz bez sensu i robisz, co chcesz. Zrozum, że nie każda laska jest tak głupia, żeby lecieć na takie bajki!
- Bajki?- zawołał i odstawił ją na ziemię. Nakierował jej twarz ku swojej.- To nie są bajki. Nie rozumiesz? Kocham cię.
- Daj mi spokój.- warknęła i wróciła na plan.
- Alex, czekaj!- zawołał i pobiegł za nią.
- Powiedziałam, że masz mi dać spokój. Głuchy byłeś?
- Tak. Jestem głuchy. I głupi. I ślepy. I ogólnie do niczego. Ale kocham cię. Proszę, daj mi szansę.
- Nie! Daj mi spokój!
- Proszę...- szepnął i złapał ją za dłoń.
- Nie dotykaj mnie i daj mi spokój! - wyrwała rękę i ruszyła dalej.
Carlos westchnął ciężko i uderzył pięścią w ścianę.
- Idiota.- warknął do siebie, po czym powoli powlókł się w stronę planu.



Szatynka siedziała i wkurzona przeglądała stare sms'y w telefonie. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Podniosła głowę i zobaczyła nabuzowaną Alex.
- Hej – mruknęła bruneta i usiadła naprzeciwko. - Co tam?
- Jak zwykle. A tam?- mruknęła.
- Lepiej nie pytaj. Ej, a masz przy sobie melisę?
- Nie, zostawiłam w mieszkaniu.- bąknęła.
- Jakoś przeżyję.- odwróciła wzrok i zobaczyła nachodzącego Jamesa. - To ja sobie teraz idę.
- Hej - powiedział i usiadł obok dziewczyn.
- Pa - dodała Alex i zniknęła.
- Czego chcesz?- warknęła Lilly nie patrząc na szatyna.
- Zła jesteś?
- Nie kurwa, szczęśliwa. Wiesz, idź sobie.- mruknęła i znowu skupiła się na telefonie.
- No sorry, ale ty sama do tego doprowadziłaś. Nie trzeba było się śmiać, ani mnie straszyć.
- Wiesz, co? Po prostu mnie zostaw.- westchnęła.
- Nie. Nie zostawię cię. Zawsze będę przy tobie, nawet jak mnie nie będziesz chciała. Za bardzo mi zależy na tobie.
- I okazałeś mi to mocząc moje ubrania. Na prawdę, jeszcze nigdy nie czułam się taka szczęśliwa.- przewróciła oczami
- A co miałem zrobić? Zaproponować ci seks jak każdy inny? Zrozum, że nie jestem jak oni. Nie mówię tak po prostu "Kocham Cię", na pewno nie byle komu - westchnął i wstał.
- Myślisz, że gdybyś zaproponował mi seks, to bym poszła? Rozumiem to, ale... Nie chcę... Ach, cholera.- westchnęła i wstała za nim.
- Po prostu powiedz to, co czujesz. Zrozumiem każdą twoją decyzję, nawet tę najokrutniejszą.
- Mam powiedzieć, co czuję? Spoko. Nie ma sprawy. Zakochałam się w tobie. Ale w związku z tym, że wiem, że jestem głupia, to się boję. Nie chcę później skończyć jak jakaś zrobiona w chuja nastolatka! Teraz mnie kochasz i jest git, a później stwierdzisz, że to jednak nie było to, a ja mam w nosie taki związek. To czuję!
Chłopak po chwili milczenia pocałował dziewczynę.
- Nigdy bym cię nie zostawił. Za bardzo mi na tobie zależy.- szepnął.
- Teraz tak mówisz, ale nie mam pewności, co będzie później.- szepnęła.
- Zaufaj mi. Zobaczysz, że nie ucierpisz na tym. Nigdy bym cię nie zranił, bo kiedy ty cierpisz, ja znoszę to trzy razy gorzej. Twój ból to także mój, silniejszy.
- Zamknij się już.- westchnęła i pocałowała go.
Chłopak odwzajemniał pocałunki z wielką radością. Każdy stawał się namiętniejszy.
Nagle zadzwonił telefon dziewczyny. Odsunęła się od niego i zobaczyła, że dostała sms'a.

" Justme i Red Rose pilnie wzywane do reżysera."

- Fuck. Muszę iść.- mruknęła.
- Coś się stało?
- Nie, tylko... Za chwilę wrócę.- uśmiechnęła się zalotnie i krótko go pocałowała.
- Okay.



Brunetka już miała wejść do garderoby, ale dostała sms'a.

" Justme i Red Rose pilnie wzywane do reżysera."

- Nosz kur... - warknęła i cofnęła się. Na jej nieszczęście Carlos był u reżysera. Podeszła do niego w tym samym momencie, co Lilly.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Musimy porozmawiać. Carlos, możesz przyjść później?
- Ta, jasne.- bąknął i odszedł.
- O co chodzi?- zapytała Lilly.
- Chcemy wprowadzić kilka zmian do scenariusza, a według umowy wy musicie je zatwierdzić.
- Ja się nie zgadzam na żadne zmiany.- powiedziała Alex. - Napisałyśmy to, a wam się spodobało, więc żadnych zmian NIE BĘDZIE.
- Właśnie. Nie kazałyśmy wam tego nagrywać a jak już chcecie to tak, jak jest.- poparła ją Lilly.
- Ale spokojnie. Nam chodzi o drobne zmiany. Na przykład rozwinięcie wątku w Palau, albo tych romantycznych scen...
- Nie licz na moją zgodę, jeśli chodzi o Jane i Carlosa. - powiedziała stanowczo i odeszła.
- Rose, czekaj!- krzyknęła brunetka.
- Co?! - warknęła odwracając się.
- Sama decyzji nie podejmę. Nie sądzę, żeby więcej romantycznych scen było potrzebne, ale to w Palau... Co o tym myślisz?
- Powiedziałam, że nie chcę więcej scen z Carlosem. Jest ich wystarczająco, ale jeśli chodzi o Jamesa, to powinnaś się zgodzić.
- Zabawne, doprawdy.- prychnęła.
- Mówię serio. Nawet mogą wyciąć tą ostatnią scenę. Nie potrzebuję jej do szczęścia, ale ty tak.
- Nie. Nie zgadzam się na wycinanie scen. Prawdziwa Red Rose by mi nie wybaczyła.- syknęła.
- Zrozum, że Red Rose i Justme nie istnieją! Wymyśliłyśmy je po to by ludzie nas nie rozpoznawali! One nic nie mają tu do rzeczy!
- Wymyśliłyście?!- usłyszały zdziwione wołanie Carlosa. Obróciły się w stronę jego głosu i zobaczyły zdziwionych chłopaków.
- Fuck.- westchnęła Lilly.
- O co tu chodzi? - zapytał zdezorientowany James.
- O nic. Nie ma żadnych zmian w scenariuszu. Koniec.- szatynka warknęła do reżysera. On tylko przytaknął i odszedł.
- Ja się zmywam.- powiedziała brunetka i podniosła ręce w geście poddania się.
- O nie! Jeśli myślisz, że teraz mnie tu zostawisz, to się mylisz. To ty nie potrafisz trzymać gęby na kłódkę.- warknęła brązowowłosa i chwyciła przyjaciółkę za nadgarstek.
- Daj mi spokój! - wyrwała rękę. - Mnie to nie dotyczy! Tłumacz się, bo ja nie zamierzam! Nie mam z czego!
- Co?! Nie dotyczy?! Nic im nie powiem. Nie obchodzi mnie to. Zachowujesz się jak smarkacz.- warknęła.
- Ja się nie zakochałam w żadnym z nich, ani na odwrót! Ale ty zawsze musisz coś spieprzyć i związać się! W przeciwieństwie do ciebie ja odróżniam rzeczywistość od bajek! I nigdy się nie nabiorę na tanie sztuczki tak jak ty!
- Nie zako... Bajki...- zaczęła, ale ucichła. Przełknęła ślinę i spojrzała przyjaciółce w oczy.- Już ci kiedyś powiedziałam. Wolę żyć w bajkach niż w tej pieprzonej rzeczywistości. Przypomniałabym ci twoją miłość do niego, ale przecież sama wiesz o tym lepiej. Tylko się oszukujesz. Jak znowu staniesz się Red Rose, to wiesz, gdzie mieszkam.- powiedziała smutno i ruszyła do garderoby.
- Nie zamierzam już nią być! - warknęła i ruszyła do wyjścia.
- Hej! Czekaj! - krzyknął James i pobiegł za Lilly.
- Alex!- zawołał Carlos i pobiegł za nią.
- Daj mi spokój! – warknęła czarnowłosa.
- Poczekaj.- zawołał i dogonił ją. Nie odezwał się. W jego oczach widoczna byłą troska. Po prostu ją objął. Jak przyjaciel pocieszający przyjaciółkę.
- Nie odpuścisz? - zapytała brunetka łamiącym głosem, ale nie odsunęła się.
- Nie musisz mnie kochać. Nigdy więcej o tym nie wspomnę. Po prostu... Po prostu pozwól się pocieszyć.- szepnął.
- Zrozum, że ja już nie wierzę w takie coś jak "Będzie dobrze". Nie raz mi to mówiono i nigdy nie było lepiej. Zawsze wszystko się pieprzyło.
- Więc nic nie będę mówił.- mruknął i przycisnął ją trochę mocniej.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk i wybuchła niepohamowanym płaczem. On zaczął ją głaskać po włosach.
- Ciiiiii...- szepnął.
Nic nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej wtuliła się w jego ramię. Próbowała powstrzymać łzy, ale za nic nie chciały przestać płynąć.
Stali tak, wtuleni w siebie, długi czas, a chłopak czuł się, jakby trzymał w rękach cały swój świat.



Dziewczyna resztką sił doszła do garderoby. Usiadła na kanapie i podsunęła kolana pod brodę. Błędnym wzrokiem wpatrywała się w ścianę naprzeciwko. Wiedziała, że jeśli mrugnie, to z jej oczu popłynął łzy.
- Lilly…- do garderoby wszedł James. Bez słowa usiadł obok niej i przytulił.
- Tak?- zapytała zachrypłym głosem.
- Co się tam stało?
- Nic...- szepnęła.
- Przecież widzę. Powiedz mi.
- Nie... Nie mogę... To... Przecież wszystko słyszałeś! Czemu nie jesteś na mnie zły?
- A czemu miałbym być zły?
- Bo... Bo ja... Bo w pewnym sensie, cię okłamałam...
- Nie jestem na ciebie zły, bo nie mam, o co być złym.
- Nie dziwi cię to, że ja jestem Justme a Alex Red Rose?
- Nie. Szczerze to, to tylko potwierdziło moje przypuszczenia. To znaczy o Alex nie wiedziałem
- Serio? Podejrzewałeś to?- zapytała z lekkim uśmiechem.- Skąd?
- Obie jesteście utalentowane. A na świecie może być tylko jedna taka osoba, a ty właśnie nią jesteś.
- Mhm, a tak serio?
- Mówię serio.
- Lizus.- zaśmiała się lekko.
- Ale twój lizus.- znacząco poruszał brwiami.
- No nie wiem...- westchnęła. Wstała i podeszła do torebki. Wyciągnęła chusteczki i wytarła łzy.- Ciekawa jestem czy dzisiaj coś jeszcze nagramy... 
- Pewnie tak.
- To chodźmy.- uśmiechnęła się i wskazała głową na drzwi.
- Z tobą zawsze.- powiedział i chwycił ją za dłoń. Spokojnym krokiem ruszyli na plan.



Kiedy dziewczyna się uspokoiła Carlos cicho zapytał:
- Wracamy?
- Nie wiem jak ty, ale ja nie.- powiedziała.
- Okay, czyli... Masz ochotę się przejść?
- Yhym - powiedziała cicho.
- To chodź.- uśmiechnął się i objął ją ramieniem. Wziął do ręki telefon i napisał sms'a do Jamesa: " Idziemy się przejść. Nie wiem, kiedy wrócimy.", po czym poprowadził dziewczynę w stronę najbliższego parku.
- Dlaczego to robisz? - nagle zapytała.
- Ale co?
- To. Jesteś taki miły, a ja...
- Nie wiem. Po prostu... Przy tobie nie potrafię być inny.- powiedział cicho.
- Nie rozumiem cię - powiedziała i chwilę popatrzyła na niego, potem swój wzrok skupiła na mijających ludziach, drzewach.
- Szczerze? Ja siebie też nie rozumiem.- westchnął.
- Hmm? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Bo... Chociaż wiem, że mnie nie chcesz, to jakoś nie potrafię... Nie umiem zrobić tak, żeby mi na tobie nie zależało. Znamy się już kilka miesięcy i od samego początku coś takiego czułem.
Już miała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Przepraszam. Obiecałem, że nie będę o tym mówił.- mruknął i zamilkł.
- Przecież nic nie mówię - mruknęła jakby obojętnie.
- No właśnie. Nic nie mówisz...
- A co byś chciał usłyszeć? Że też cię kocham? Że chcę być z tobą? Że boję się?
- Chciałbym usłyszeć, co czujesz do mnie. Co o tym wszystkim myślisz.
- A co mam myśleć?
- Nie wiem, dlatego pytam ciebie. Chcę wiedzieć, co myślisz o mnie. Jeśli powiesz mi, że mnie nienawidzisz, to zaraz po nakręceniu filmu zniknę. Jeśli powiesz, że lubisz mnie, ale tylko jak przyjaciela, to zostanę twoim przyjacielem. Ale proszę, powiedz mi prawdę.
- Chcesz usłyszeć prawdę? Proszę bardzo. Odkąd zaczęłam interesować się Big Time Rush od razu wpadłeś mi w oko. Tą historię napisałam z myślą, że spotkam cię. Każda kolejna jeszcze bardziej mówiła o moich marzeniach. Ale od paru tygodni to wszystko zniknęło.
- Dlaczego zniknęło?
- Skąd mam wiedzieć? Nie wiem. Tak po prostu zniknęło. Chęć do wszystkiego, dosłownie do wszystkiego.- zakończyła szeptem.
- Mhm... Rozumiem.- mruknął pod nosem.
- Przepraszam.- szepnęła.
- Nie masz, za co przepraszać.
- Właśnie, że mam i to za wiele rzeczy.
- Nie gniewam się. Za nic.- uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Akurat przechodzili obok ławki. Zatrzymał się i usiadł na niej, pociągając za sobą Alex.
- Jesteś chory.- zaśmiała się, kiedy wylądowała mu na kolanach.
- Wiem.- wyszczerzył się.
- Ale masz z czego się cieszyć.- dodała i spojrzała na parę, która ich mijała. Przypomniały się jej czasy, kiedy to ona tak spacerowała razem z Andree.
- Co jest?- zapytał machając jej przed nosem dłonią.
- Hmm? Nie nic - uśmiechnęła się lekko.
- Okay, ale jakby co, to wiesz, że możesz mi powiedzieć?
- Okay, ale nie ma takiej potrzeby. Uwierz mi.
- Twoja decyzja. Nie naciskam.- uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Dzięki.
- Nie ma, za co.- zaśmiał się i podrzucił ją na kolanach.
- Ej! Ja nie mam pięciu lat.- zaśmiała się i chciała zejść.
- Ale się śmiejesz. Siedź!- zawołał i przyciągnął ją do siebie.
- Nie! - zaśmiała się i przesunęła się na jego kolanach. Efekt był taki, że wylądowała na ziemi i pociągnęła chłopaka za sobą. - I co? Wyszło na moje.
- Wyszło na to, że leżę na tobie na chodniku. Tego chciałaś?- zaśmiał się i chwyciwszy dziewczynę w pasie, przeturlał się na trawę.
- Nie, ale tak też może być - zaśmiała się i przygniotła go do ziemi. - I co teraz cwaniaku?
- Hahaha, teraz to mnie masz.- uśmiechnął się ujmująco.
- I tak pozostanie na dłuuuuugi czas.- uśmiechnęła się cwanie i pochyliła nad jego twarzą. Jej włosy delikatnie opadły jego prawy policzek.
- Nie mam nic przeciwko temu.- mruknął uwodzicielsko.
- Okaaaaaaaaaaay - powiedziała przewracając śmiesznie oczami. - Ale nie chce mi się ciebie trzymać, więc...
Puściła jego ręce i ukradkiem usiadła na brzuchu. On podniósł się do pozycji siedzącej, co zaowocowało przesunięciem się dziewczyny na uda oraz styknięciem się czołami. Objął dziewczynę i spojrzał jej w oczy.
- Przepraszam, ale nie wolno mi.- szepnęła i wyrwała się z jego uścisku, a następnie wstała.
- Czego ci nie wolno?- zapytał zdziwiony wstając za nią.
- Tego wszystkiego. Przepraszam, ale muszę być wierna.
- Czekaj. Masz chłopaka?- zrobił wielkie oczy.
- Tak jakby.
- Tak czy jakby?
- To skomplikowane.
- To mi wytłumacz. Nie będę flirtował z zajętą dziewczyną...
- Mój chłopak nie żyje, a ja obiecałam sobie, że zawsze będę mu wierna. Nawet pomimo tego, że nie ma go tu ze mną. Ja nie łamię obietnic.- zakończyła i ruszyła w drogę powrotną.
Carlosa zatkało. Stał w miejscu, patrząc za oddalającą się dziewczyną i przetwarzając wszystkie informacje. Kiedy w końcu zrozumiał wszystko, wydobył z siebie stłumione "Fuck" i kopnął najbliżej leżący kamień.



Brunetka szła przed siebie potrącając czasami ludzi. Po jej policzkach spływały łzy. Chciała być z Carlosem, ale obiecała Andree, że nigdy go nie opuści, że zawsze będzie jej chłopakiem. Tęskniła za nim. Brakowało jej jego głosu, dotyku, smaku jego ust i zapachu jej ulubionych perfum. Musiała dotrzymać obietnicy. Szybko pobiegła w miejsce, w którym zawsze mogła pomyśleć i jakoś połączyć, porozmawiać z Andree. Czuła się tam bezpieczna, bo nikt nigdy jej nie przeszkadzał, nie szukał jej tam. Wtedy była tylko ona i on. Razem tak, jak z czasów przed wypadkiem, śmiercią chłopaka. Miała nadzieję, że powie jej, co ma robić, jak rozwiązać swoje problemy. Zawsze tak było i miała nadzieję, że tym razem też tak będzie.



W tym czasie Latynos powrócił na plan. Usiadł na krzesełku obok reżysera i przyglądał się, jak Lilly i James nagrywają swoje sceny. Kiedy w głośnikach rozległo się "Na dzisiaj koniec", zwlókł się z siedzenia i powolnym krokiem pomaszerował w stronę garderoby. W połowie drogi zatrzymała go szatynka.
- Carlos, nie widziałeś Alex? Martwię się o nią....
- To ona nie wróciła?- zapytał zdziwiony.
Ta popatrzyła na niego przerażona.
- Nawet mnie nie strasz. Kiedy widziałeś ją ostatni raz?
- Kilka godzin temu w parku. Tam się rozstaliśmy i ona gdzieś poszła.
- Okay, dzięki.- powiedziała szybko i pobiegła go garderoby. Znowu próbowała połączyć się z przyjaciółką. Kiedy po raz dziesiąty odpowiedziała jej automatyczna sekretarka schowała komórkę do torebki. Przebrała się i zabrawszy ze sobą rzeczy przyjaciółki wybiegła z garderoby.
- Ja pierdole, gdzie ona jest...- mamrotała pod nosem.
- Hej. Coś się stało? - zapytał Maslow kiedy szatynka na niego wpadła.
- Alex. Nigdzie jej nie ma i nie mogę się dodzwonić.- powiedziała spanikowana.
- Pewnie jest w domu. Spokojnie - uśmiechnął się lekko.
- Może masz racje...- mruknęła i szybko wyszła ze studia. Podeszła do swojego auta.
- Czekaj! Jadę z tobą - krzyknął szatyn i pobiegł za dziewczyną.
- Chce ci się?- zapytała ze zdziwieniem.
- Jasne. Za tobą pójdę na koniec świata.- uśmiechnął się zniewalająco i wsiadł do auta.
- Pyf.- prychnęła pod nosem, po czym usiadła za kierownicą. Z piskiem opon ruszyła w drogę powrotną. Przez cały czas była spięta. W ciszy pokonali całą trasę. Kiedy tylko silnik zgasł, dziewczyna wyskoczyła jak torpeda. Zamknęła samochód i ruszyła do windy. James ledwo za nią nadążał. Nerwowo wcisnęła przycisk piętra i czekała, uważnie śledząc numery mijanych pięter. Drzwi nie do końca się rozsunęły, a ona już wyszła. Podeszła pod jedne z drzwi i przeszukała torebkę. Wyciągnęła z niej klucze i już po chwili była w środku.
- Alex, jesteś?- zawołała głośno. Odpowiedziała jej cisza.- Alex?!
Przeszła wszystkie pokoje. Zajrzała w każdy kąt i zadzwoniła do niej jeszcze z pięć razu. Nic. Nigdzie jej nie było, nic nie było słychać. Kontaktu także brak.
- Nie ma jej. Nie ma jej.- szepnęła roztrzęsiona.
- Spokojnie. Na pewno jest cała. Nie martw się. Wróci.
- Łatwo ci powiedzieć! Ona ma czasem chore pomysły. Nie wiem, gdzie jest. Nie odbiera moich telefonów. Nikt nie wie, co z nią jest. Boże, a jak coś się stało?- jęknęła na skraju wytrzymałości.
- Na pewno jest cała. Nie martw się.- próbował ją uspokoić. - Poszukamy jej.
- Dobra. Szukamy jej. Tylko czekaj...- mruknęła i zaczęła pisać sms'a: "Nie ma Alex. Nie wiem, co z nią. Potrzebujemy pomocy w szukaniu. To?". Po chwili dostała odpowiedź: "Poszukam we wschodniej części miasta. Jak by co, daj znać.".
- Carlos pomoże.- powiedziała, pokazując chłopakowi treść sms'a.
- To jedziemy.- powiedział i pociągnął dziewczynę do wyjścia.

3 komentarze:

  1. Super czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest tak genialne, że słów brak. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, tarzanie się po trawie jest takim zajebistym zajęciem ^^ No wiecie, robię to codziennie xD No więc jaki znowu Andree?! I czemu śmierć?! No ja nie domagam *.* Cudo :* Czekam ;D

    OdpowiedzUsuń