niedziela, 25 maja 2014

To lato zmieniło moje życie... cz.2

Julie po zakupach poszła na krótki spacer po plaży. Dużo spacerował oglądając jak bawią się małe dzieci, ludzie zanurzają się w ciepłej wodzie, opalają się. Kiedy tak wszystko podziwiała potknąła się i upadła. Kiedy się podniosła przed nią stał Latynos. Dziewczyna ściągnęła do połowy okulary.
- Ty chyba za mną nie łazisz,co?  - mruknęła.
- Nie, to akurat był przypadekm- zaśmiał się wesoło.- Wszystko w porządku? Nie zrobiłaś sobie krzywdy?
- Wielka szkoda, ale nie - uśmiechnęła się słodko. - A tobie zrobić?
- Nie trzeba. Co planujesz robić?
- Na pewno nic z tobą - założyła okulary i ruszyła dalej.
- Szkoda, bo planowałem cię zabrać na kolację.
- Nie jadam z bufonami.
- Wiesz w ogóle, co znaczy bufon?- uniósł jedną brew.
- Jeden idzie za mną.
- Czyli nie wiesz.- prychnął.- Tak czy inaczej... O 18 mamy stolik.
- Dziękuję, ale nie skorzystam.
- Dlaczego? Dlaczego nie chcesz nawet spróbować?
- Bo nie mam powodu by próbować - warknęła.
- Wczoraj tak dobrze nam sie rozmawiało...
- Bo byłam piana i zjarana! - odwróciła się napięcie. - Myślisz, że bym poszła z tobą do łóżka po jedej rozmowie?! Nie jestem dziwką...
- Wiem i rozumiem to!- złapał ją za nadgarstek.- Dlatego chcę po prostu cię poznać, zapominając o tym. Nie chcę, żebyś czuła się przy mnie jak dziwka. Chcę,żebyśmy spędzili razem wieczór, pogadali i jak zwykli ludzie po prostu się poznali. Bez głośnej muzyki, alkoholu i innych takich...
Dziewczyna wyrwała rękę i spojrzała na niego wrogo.
- Nie wierzę ci - warknęła.
- W co mi nie wierzysz?
- W twoje czyste intencje.
- Hah, dlaczego?
- Bo nie jestem głupia.
- Ale co masz do stracenia? Chcę cię poznać bo... Bo uważam, że jesteś inteligentna i zabawna, a do tego śliczna. Rozumiem, że czujesz się źle w związku z wczorajszą imprezą... Ale nie chcę, żebyś przekreśliła znajomość ze mną z tego powodu. Chcę, żebyśmy zaczeli od białej kartki.
- Od białej kartki - prychnęła. - Dobra. Tylko ten jeden jedyny raz.
Na jego twarz wpłynął wesoły uśmiech.
- Masz ochotę na spacer?
- Nie. Dziękuję - mruknęła. - Wracam do domu.
-Wpadnę po ciebie w pół do 18.- ujął jej dłoń i cmoknął jej wierzch.- Do zobaczenia.
- Ta ta - mruknęła i zabrała rękę, a następnie ruszyła do domu.




Po około godzinie chodzenia po sklepach, blondynka z kilkoma torbami ubrań przyglądała się wystawie kwiaciarni. Nagle wpadł na nią jakiś chłopak.
- Przepraszam - mruknął i spojrzał na jej twarz. - A to ty.
- To ty? Śledzisz mnie?- skrzywiła się.
- Już sobie tak nie wlewaj - prychnął. - Nikt by tego nie chciał.
- Oczywiście.- warknęła, odwracając twarz ponownie ku wystawie. Wzięła glęboki wdech. - Przepraszam, okay?
- Co? Chyba nie dosłyszałem - mruknął.
- To już nie mój problem.- warknęła, splatając ramiona na piersiach.
- Coś jeszcze, czy mogę cię opuścić?
- Możesz następnym razem pomyśleć, zanim poznasz dziewczyne na imprezie, prześpisz się z nią a ja następny dzień będziesz się zachowywać, jakbyście byli parą od roku, bo ona na przykład może czuć się z tym idiotycznie.- warknęła, po czym obróciła się na pięcie i ruszyła przed sebie.
- Ale to nie moja wina, że się spiłaś i poszłaś ze mną do łóżka. Ja cię nie zmuszałem do niczego. A to, że ja byłem trzeźwy i powtórzyłbym to, ale nie jestem męską dziwką.
Obróciła się gwałtownie w jego stronę, czerwona z wściekłości na twarzy.
- Oczywiście, że mnie nie zmuszałeś. Nie pamiętam też, żeby jakoś bardziej przeszkadzało ci to, że jestem pijana.
- Nie, ale nie dam się traktować jak śmieć - warknął.
- A ja, jakbym była twoją żoną i to z dwudziestoletnim stażem!
- To dlaczego zgodziłaś się byś moja dziewczyną?
- Co zrobiłam?- pryhnęła.
- To co słyszałaś - warknął. -Coś jeszcze Madam?
- Żal mi cię.- burknęła, odwracając się.
- Wzajemnie kotku - zaśmiał się
Blondynka ruszyła w dół mola. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nią. Amber doszła do samego końca pomostu, po czym usiadła, ściągnęła buty i spuściła stopy do wody.
- A tak serio - chłopak usiadł obok niej. - Serio nic nie pamiętasz?
- Nie, że nic.- mruknęła. - Coś pamiętam...
- To znaczy?
- Urywki. Ale nic konkretnego...
- Opowiedz.
- Pamiętam... Jak wziąłeś mnie na ręce...- zaczęła, uciekając wzrokiem ku swoim dłoniom.- I jak ściągałeś ze mnie koszule.
- Coś jeszcze?
- Same przebłyski. Pamiętam, jak wplotłam ci dłoń we włosy i skrzypienie łóżka, ale niczego ciągłego... Nie pamiętam nawet, jak mnie całowałeś...
- Czyli nie pamiętasz tego? - delikatnie musnął jej usta.
- Nie.- szepnęła, patrząc mu w oczy.
- A podoba ci się? - spytał i zaczął gładzić jej policzek.
- Nie jest najgorzej.- uniosła jeden kącik ust.
- Hah, jesteś cudowna - zaśmiał się cicho.
- Nie jestem.- odwróciła spojrzenie.- Jestem wredna. I mam zaburzony system wartości...
- Ty tak uważasz - szepnął. - Jesteś najcudowniejsza.
- Nie, tak jest.- uśmiechnęła się z wyższością.- Prędzej czy później się o tym przekonasz...
Ten tylko się cicho zaśmiał.
- Czyli zgoda?
- Dopóki ze mną wytrzymasz...- uśmiechnęła się diabelsko.
- Oj wytrzymam, wytrzymam - wytknął jej język.
- Czyli... Co robimy? Bo ja muszę iść odnieść zakupy...
- A ja zostawiłem u ciebie telefon - podrapał się w tył głowy.
- Niezły patent. Zapamiętam.- zaśmiała się, wstając.
- Jaki patent? Jaki patent? - zaśmiał się i wziął jej torby.
- Już ty dobrze wiesz.- pokazała mu język i założyła sandały.
- Nie, nie wiem - wytknął jej język.
- Mniejsza. Zostaniesz na obiedzie?
- Jeśli mnie nie otrujesz to tak.
- Hmm... Kuszące....
- Żeby kto kogo nie otruł - szepnął jej na ucho.
- Otruł byś mnie?- uniosła pytająco brew.
- Nie, ale chciałem, żeby było groźnie - puścił jej oczko i skręcił do jej willi.
- No to ci się udało.- zaśmiała się.
- Chodź tu - objął ją w pasie i pocałował w głową.
- Może najpierw wejdźmy do domu?- roześmiała się.
- A potem upichcimy obiad - zaśmiał się.
- Nie lubię gotować.- skrzywiła się.- Może zamówimy coś gotowego?
- Chińszczyznę? - zaśmiał się cicho.
- Może być.
- Hah - zaśmiał się.
- Musze się przebrać...- mruknęła, odkładając torebkę na półkę.
- Dlaczego? - zdziwił się. - Wyglądasz świetnie. 
- Bo miałam to na sobie dłużej, niż trzy godziny.- skrzywiła się.- A lubię mieć co chwila nowe ubrania.
- Aha - powiedział i ruszył do salonu. - A ja zamówię jedzenie. 
- Mhm.- zawołała, biegnąc po schodach. Przebrała się w TO i rozpuściła swoje długie włosy, które przez warkocz zrobiły się lekko falowane. Chłopak w tym czasie zamówił jedzenie i ogląda telewizję. Zeszła ze schodów i wolnym krokiem weszła do salonu. Chłopak spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się. Podeszła i pocałowała go w policzek.- Co oglądasz?
- The First Time - objął ją ramieniem. 
- Nie znam.- zmarszczyła brwi.
- To oglądaj - zaśmiał się. 
Wzruszyła ramionami i usiadła mu na kolana, opierając głowę o jego ramię.
- Chcesz coś? - zapytał patrząc jej w oczy.
- Nie, nie chcę... Ale nie podoba mi się ten film.- skrzywiła się.
- A "Poradnik pozytywnego myślenia"? - spytał
- To było nudne.- mruknęła.
- To co chcesz obejrzeć? - spytał i wyłączył telewizor. 
- Nie wiem...- mruknęła, obracając się do niego twarzą.
- Idę do kuchni. Chcesz coś? - zapytał i wstał.
- Wodę.- mruknęła za nim.
- Jasne - mruknął i poszedł po napoje.
- Nudzi mi się...- jęknęła, przerzucając nogi przez oparcie, przez co jej spódnica trochę się zsunęła.
- I co ja mam ci na to poradzić? - zapytał i postawił szklanki przed nimi.
- Nie wiem... Wymyśl coś...- mruknęła, odchylając głowę do tyłu.
- Możemy iść na spacer. 
- Nie.- mruknęła, siadając normalnie.- Pocałuj mnie
- Słucham?
- Pocałuj mnie.- szepnęła, patrząc mu w oczy.
- Jakąś godzinę temu byłaś gotowa mnie zabić, a teraz chcesz, żebym cię pocałował?
- Tak. Chcę sprawdzić, czy to, co pamiętam...
Chłopak powoli do niej i delikatnie zaczął gładzić jej policzek, po czym ją pocałował. 


Julie jednak zgodziła się na spacer i własnie Carlos odprowadzał ją do domu. Rozmawiało im się bardzo dobrze. 
- Chyba jesteśmy na miejscu.- mruknął Latynos, zatrzymując się przy furtce.
- No popacz. Pamiętasz - mruknęła. 
- Wychodziłem stąd dzisiaj rano...
- Zapomniałam.
Wzruszył ramionami.
- Luz. To... Widzimy się wieczorem, tak?
- No nie wiem. - zaczęła się z nim droczyć.
Parsknął śmiechem.
- Będę o 18.- pocałował ją w policzek.
- Nie całuj mnie - mruknęła i go odepchnęła. - Nie jestem twoją dziewczyną.
- Wiem. Ja tylko...- zawahał się.- To było w policzek... W ramach podziękowania za miłe popołudnie...
- Ale mnie nie całuj. Nigdy.
Skinął głową.
- To... Pa.- uśmiechnął się lekko.
- Nie obrażaj się - złapała go za nadgarstek i podeszła do niego bliżej. - Ja po prostu...
- Nie obrażam się.- wolną ręką odgarnął jej niesforny kosmyk z twarzy.
- Na pewno? - spytała i go objęła. 
- Hah, na pewno, spokojnie.- mruknął w jej włosy, obejmując ją w pasie.
- K...Kiedy mi opowiesz o wczoraj? - szepnęła w jego ramię, przytulając go mocno.
- A kiedy chcesz?- spytał cicho.
- Jak najszybciej... Chcę wiedzieć, czy coś ci obiecałam i...
- Teraz czy wieczorem?- zapytał szybko.
- Teraz - powiedziała pewnie. 
- Usiądźmy gdzieś, ok?
- Okay. Chodź z tyłu jest ławka - powiedziała i zaprowadziła go do ogrodu, gdzie usiedli na ławce. 
Złapał ją za dłoń.
- To było... Na prawdę... Cudowne, jeśli chodzi ci o to... Eh... Wcześniej dużo rozmawialiśmy, mówiłaś, że lubisz zielony kolor i spędzać wakacje na południu... Później... To w sumie samo tak wyszło. I... I mi było na prawdę dobrze... Nie chciałem cię w żaden sposób skrzywdzić. Przepraszam.- poderwał się z ławki.
- A czy ty? Czy ja? - spytała ze strachem w oczach.
- Co takiego?
- Byłeś piany? Czy ja... obiecałam ci coś? - spytała ze spuszczoną głową.
- Nie i nie.- mruknął, unikając jej spojrzenia.
- Czyli wiedziałeś co robisz - wstała i spróbowała spojrzeć mu w oczy, ale ten unikał jej wzroku.
- Tak.
- I od tak - poszedłeś ze mną do łóżka? - nie dowierzała. 
- Nie wiem... Nie umiem tego wytłumaczyć. Wypiłem, ale nie byłem pijany. Pamiętam wszystko co robiłem i wiem, że miałem kontrolę...
- Miałeś kontrolę? Jasne - prychnęła smutno. - Wiedziałeś, że jestem piana. 
- Nie wiedziałem.- warknął.- Gdybym wiedział, to... To nie...
- Serio? Nie wiedziałeś? Jakoś nie chce mi się wierzyć - mruknęła. - Nie jestem głupia i wiem jak wygląda piany człowiek. Tego nie da się nie zauważyć. 
- Nie wyglądałaś na pijaną. Mówiłaś normalnie, nie jąkałaś się, nie sepleniłaś, nie motałaś. Przy mnie wypiłaś może ze 3 drinki.
- I mam ci uwierzyć?
Westchnął.
- To twoja decyzja, czy to zrobisz, czy nie. Powiedziałem ci prawdę. Będę już leciał. Cześć.- mruknął i ruszył z powrotem ku głównej drodze.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Dlaczego co zrobiłem?
- Dlaczego... no wiesz.... - wstała i podeszła trochę bliżej chłopaka. Ciężko było jej o tym mówić, bo nic nie pamiętała. Jedyne dwie pierwsze godziny imprezy, a potem pustka. Nawet nie pamiętała o czym z nim rozmawiała i TEGO. Momentami nawet żałowała, ale szybko się za to ganiła. 
- Sam nie wiem... Nie planowałem tego.- mruknął, pocierając kark.- Może to głupio zabrzmi, ale... Samo wyszło...
Dziewczyna się cicho zaśmiała z jego wypowiedzi i zachowania. Ale sama przecież się tak zachowywała, a może nawet i gorzej. 
- To samo z siebie wyszło? - zdziwiła się. 
- Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy... Zaczęliśmy się całować i...- jąkał się.- I samo wyszło, no.
- Nie wierzę... - jęknęła zasłaniając twarz rękami. 
- W to, co mówię czy...
- Że to zrobiłam, że nie pamiętam swojego... 
- Pierwszego razu?- zapytał cicho, marszcząc brwi.
Zgryzła wargi i pokiwała głową na znak, że tak. Ledwo powstrzymała się od łez. Nagle poczuła, jak otaczają ją ciepłe i mocne ramiona. Latynos przyciągnął ją do swojego umięśnionego torsu i troskliwie pogłaskał po plecach.
- Proszę, powiedz, że to jest jakiś głupi sen i zaraz się z niego obudzę - szepnęła.
Uporczywie milczał, trwając w tej samej pozie.
- Carlos...
- Tak?
- Powiedz coś... 
Przełknął ślinę.
- Tylko co? Nie cofnę czasu...
- Ale...co ty o tym myślisz...
- Myślę... Myślę, że przykro mi, że tego nie pamiętasz.
- Przykro? - odsunęła się lekko od niego i spojrzała mu w oczy. 
- Źle, głupio... Eh... Bo to...- zamyślił się.- Ja... Nie żałuję. Ale ja to wszystko pamiętam i... I wolałbym, gdybyś była w pełni świadoma... Czuje się winny...
- Winny, że spiłam się i nie pamiętam nawet czegoś co było...?
- Było cudowne... Ale czuje się winny, że nie zauważyłem, że byłaś pijana i winny, że nie przestałem...
- Ej, bo ty się zaraz popłaczesz - zaśmiała się cicho. 
Prychnął śmiechem.
- Spokojnie, raczej nie...
- Czyli jednak tego nie żałujesz, nie czujesz się winny. Jesteś szczęśliwy, że to... zrobiliśmy? - spojrzała na niego uważnie. 
- Nie żałuję, że zrobiliśmy, ale czuję się winny, że ty tego nie pamiętasz.
- Może to cholernie głupio zabrzmi, bo przed chwilą rozpaczałam nad tym, ale... przecież zawsze można to powtórzyć - uśmiechnęła się zgryzając dolną wargę. 
Uniósł zdziwiony brwi.
- Ale... Przecież...
- Wiem. Jestem głupia. Nienormalna. Największa deblika świata ze mnie.
- Nie... To znaczy... Ja... Ale...
- Dobra. Zapomnij o tym. Nie było tematu. 
- Nie!- złapał ją za dłoń.- Nie to miałem na myśli. Po prostu... Ale ty wiesz, o czym mówisz?
- Tak. 
- Może jednak zaczniemy od kolacji, co?- zapytał z uśmiechem. 
Dziewczyna wybuchła śmiechem. 
- A co myślałeś? Że teraz chce tego? - chichotała. 
- Nie wiem, jakie myśli kłębią się w tej twojej główce.- pocałował ją w czoło.
- Nie. Miałam na myśli wieczór. Po prostu chciałabym odtworzyć tak, jakby to był ten pierwszy raz - puściła mu oczko. 
- Ciekawy pomysł...
- Wiem - wzruszyła ramionami i ruszyła do domu.
- Będę po ciebie o 18!- zawołał za nią.
- Okay - odwróciła się i wysłała mu całusa, a następnie szybko poszła do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz