środa, 6 marca 2013

Worldwide Girls cz. 1


 No hej :D Tu ~Justme. Najbliższe kilka notek dodam ja, bo Red Rose jest "nieosiągalna" ;) Mam nadzieję, że ta jednorazówka spodoba się wam tak, jak mi ;p Z dedykacją dla wszystkich Shmidsterek i Penatorek ;*





Nowy York. Wielkie miasto, które nigdy nie śpi. Zajęci ludzie niezauważający niczego wokół siebie. Każdy pędzi do przodu. Wszystko odbywa się według ustalonego planu. Słychać pokrzykiwania ulicznych artystów, dźwięki klaksonów, ogólny szum. Nikt na dole nie słyszy głośnych pisków wydobywających się z samego szczytu wielkiego apartamentowca.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!! Jak ci się to udało?!?!?!? Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!- piszczała drobna dziewczyna. Jej niebieskie oczy lśniły z podniecenia, a brązowe włosy z czerwonymi końcówkami latały na wszystkie strony, gdy dziewczyna skakała wokół siostry. Zachowywała się tak dziecinnie, że ktoś obcy na pewno nie powiedziałby, że ma 20 lat.
- Czyżby Megan zapomniała, iż jej starsza siostra jest cudotwórczynią? Dobrze wiesz, że zabiłabym, żeby tylko cię taką zobaczyć. - wyszczerzyła się, przez co pokazała swoje białe kiełki. Jej brązowe oczy błyszczały, a czarne włosy opadały delikatnie na jej ramiona.
- Ja pierdzielę, ale przecież wszystkie są wyprzedane!!! Jak ty to zrobiłaś?!- pisnęła i wyrwała siostrze dwa kartoniki. Delikatnie przejechała palcami po laminowanej okładce.
- Mam swoje sposoby. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- No powiedz, błagam.- uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, bo jeszcze ty je będziesz stosować, a po za tym to jest tajemnica. - zaśmiała się i puściła jej oczko.  
- Małpiszon. Ale i tak cię kocham.- pisnęła i mocno uścisnęła siostrę.
- Ej, bo mnie udusisz. - zaśmiała się.
- Boże. Zobaczę BTR na żywo i jeszcze jest wejście za kulisy!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!
- Nie, nie zobaczysz, jeśli się nie pośpieszymy. - stwierdziła 21 latka patrząc na zegarek.
- Racja.- powiedziała i pośpieszyła do pokoju. Tam wzięła szybki prysznic, włosy natapirowała i puściła luzem, oraz ubrała się w ten zestaw.
Brunetka poszła w ślady siostry. Wzięła szybki prysznic, włosy tradycyjnie rozpuściła i ubrała się w TO.
- Idziesz?! Została jeszcze tylko godzina, a musimy się tam dostać!- krzyczała młodsza stojąc przy drzwiach mieszkania.
- Daj mi założyć czapę! - powiedziała i podeszła do młodszej.
- Poznam mojego ukochanego.- pisnęła i podskoczyła jak mała dziewczynka.
- Nie przeżywaj już tyle. - zaśmiała się i wyszła z pokoju.
- Żartujesz? Najgorsze dopiero się zacznie.- puściła oczko do siostry.
- Chodź już. - dodała długowłosa i skierowała się ku windzie.
- Idę, idę, idę.- śmiała się i podskakiwała z każdym krokiem.
- Ej swoją drogą to, dlaczego ty się tym jarasz? - zapytała patrząc podejrzliwie na siostrę. Ta popatrzyła na nią, jak na jakiegoś niedorozwoja.
- Eeee... Bo jestem Rusherką? Bo idę na koncert najlepszego zespołu na świecie? Bo będę miała szansę pogadać z facetem, o którym myślę od ponad dwóch lat?
- A skąd wiesz, że będzie chciał z tobą gadać? Z pawianami nie będzie gadał. - wystawiła jej język.- Czyli możesz już zapomnieć o rozmowie.
- Świni. I to taki świniowaty świń.- burknęła do siostry i trochę się uspokoiła. Udawała, że wszystko jest ok, ale w środku cała drżała. Pocieszała się tym, że na koncercie będzie mogła wybuchnąć.
Kiedy dziewczyny dotarły do Złotej Sceny zaniemówiły. Było tam tak wiele piszczących nastolatek. Z trudem przedarły się na swoje miejsca, które znajdowały się w pierwszym rzędzie.
- Dobra. Widząc te wszystkie pawiany chyba nie powiesz mi, że jestem tu najbardziej nieogarnięta?- zapytała ze śmiechem brunetka.
- Oj tam oj tam. - zaśmiała się. - Teraz możesz piszczeć, bo... - nie dokończyła, bo na scenie pojawiło się czterech chłopaków.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!- Tłum nastolatek zaczął krzyczeć, a długowłosa zasłoniła uszy. Miała minę jakby zjadła całą cytrynę.
- Boże, za jakie grzechy? - pytała. - Czy te pawiany muszą się drzeć?
- Wybacz, ale to oni.- jęknęła rozmarzona niebieskooka.
- Ta. Cztery człeki, co osiągnęły sukces, przez swój talent i ciężką pracę.
- Dokładnie!- zaśmiała się i wlepiła paczadły w blondyna.
- Witaj Nowy Yorku!- krzyknął Latynos.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! - nastolatki zaczęły znowu piszczeć, na co długowłosa zasłoniła uszy. Miała mord w oczach skierowany prosto na scenę.
- Już, ciiiiicho. Ogar.- szturchnęła ją siostra.
- Przez nich ogłuchnę. - jęknęła.
- Warto.- odpowiedziała jej cicho i sama zaczęła piszczeć, gdy chłopaki rozpoczęli występ od "Elevate".
Dziewczyna głośno westchnęła i próbowała skupić swoją całą uwagę na chłopakach. Było to dość trudne, bo bez przerwy nad jej uchem któraś piszczała. Jak to mówią niektórzy, robiła dobrą minę do złej gry. Cieszyła się, że może zobaczyć BTR na żywo, ale te piski ją tylko zniechęciły do dalszego chodzenia na jakiekolwiek koncerty. W końcu udało się jej skupić na śpiewie chłopców.
Koncert był po prostu wspaniały. Chłopaki zrobili genialne show, a do tego słychać było pełnie ich głosów. Po krótkim czasie siostry zaczęły szaleć w rytm ich muzyki. Śpiewały i skakały. Żadna z nich nie zauważyła, że dwóch przystojniaków ze sceny, co chwila się w nie wpatruje.
- Logan - szepnął blondyn. - Logan... All I really want is to be your!
- Logan.- szepnął w tym samym momencie Carlos.- Logan... All I really want is to be your!
- Osz, chyba mamy problem.- powiedział na głos Szatyn. Zwrócił się do widowni.- Nadszedł czas, na Worldwide. Mamy nietypową sytuacje. Odnaleźliśmy dwie dziewczyny, które idealnie pasują nam na Worldwide Girls. Czy pozwolicie, aby tym razem wezwać dwie dziewczyny na scenę?
- Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!- odpowiedział mu rozentuzjazmowany tłum.
- Tak, więc... Są to dwie dziewczyny, które stoją w pierwszym rzędzie.- powiedział spokojnie, kierując się w stronę sióstr. One zaniemówiły. Stanął przed nimi i kiwną na nie dłonią.- Chodźcie.- zaśmiał się.
- Rusz się. - brunetka pchnęła siostrę, która stała jak kołek.
- O__________o Ja pierdole.- mruknęła i złapała siostrę za rękę, żeby się nie wywalić.
- Hahaha, nie gryziemy. Chodźcie.- Logan uśmiechnął się szerzej.
- Idź, ty pawianie jeden. – Lori zaśmiała się i pomogła siostrze.
Weszły na scenę i od razu zostały przechwycone przez dwóch chłopaków. Carlos złapał za rękę starszą dziewczynę i posadził na stołku obok siebie. Kendall delikatnie chwycił dłoń dziewczyny i podprowadził do stołka między nim, a Jamesem.
- Spokojnie. - zaśmiał się.
- Łatwo powiedzieć.- uśmiechnęła się lekko.
- Hej, uśmiechnij się.- Latynos wyszczerzył się do szatynki.
- Może być? - wyszczerzyła się, a następnie zaczęła się śmiać sama z siebie.
- Śliczny masz śmiech.- zdążył powiedzieć, nim zaczęła się piosenka. Chłopaki śpiewali patrząc dziewczynom w oczy. Mogłoby się zdawać, że mają to opracowane. Zawsze jest tak samo. Ale tym razem nie... Jednak nikt, oprócz dziewczyn, nie był w stanie wychwycić tego dziwnego błysku w ich oczach.
Nagle z głośników wydobył się śpiew młodszej z sióstr. Starsza szybko się wychyliłaby zobaczyć jak to możliwe. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyła jak Schmidt trzyma mikrofon przy ustach brunetki. Ta, gdy tylko zorientowała się, co się dzieje zasłoniła usta dłonią i spojrzała groźnie na blondyna. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. Był z siebie dumny. Megan wyglądała, jakby miała wstać i przyłożyć mu na oczach tych wszystkich ludzi. Na szczęście powstrzymała się i obróciła twarz w stronę uśmiechającego się Jamesa.
Szatynka tak się wychyliła i cieszyła, że prawie spadła z stołka. Carlos złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Zrobił to, żeby nie spadła, ale skończyło się tym, że się do niego przytuliła. Uśmiechnął się szeroko.
- Wariat - zaśmiała się, ale nie odsunęła.
- But, don't, you worry, cou's you have my heart.- zakończyli Logan i James. Tłum zaczął wiwatować, klaskać i piszczeć.
- Wiem, ale się tym nie chwale.- zaśmiał się cicho Latynos i na oczach wszystkich pocałował dziewczynę w policzek.
- Hahahaha. - wybuchła głośnym śmiechem.
- Ślicznie śpiewałaś. - uśmiechnął się Kendall i pocałował dziewczynę w policzek.
- Spadaj.- burknęła i z uśmiechem przytuliła się do Jamesa. Potem popatrzyła na Blondyna i wysłała mu mordercze spojrzenie.
- Brawa dla dziewczyn!- zawołał Logan udając, że nie widzi tego całego cyrku.
- Widzę, że jesteś VIP-em. Jeszcze później pogadamy.- szepnął Latynos długowłosej na ucho.
- Może. - ledwo powstrzymała się od śmiechu. Uściskała jeszcze pozostałych i zeszła ze sceny.
- Pogadamy później. - mruknął Kendall krótkowłosej na ucho.
- Byś chciał.- warknęła do niego, pożegnała się z uśmiechem z resztą i pobiegła za siostrą. - Boże, co za burak. A wydawał się być taki fajny.- mruczała pod nosem.
- Hahahaha. -dziewczyna znowu zaczęła się śmiać. - Dosyć, że ogłuchnę to jeszcze głupawki dostanę. Hahahaha... I to wszystko przez was.
- Dzięki. Od razu mi lepiej.- mruknęła do siostry.- Dobrze, że przynajmniej tobie się podoba.
- Weź przestań. -szturchnęła ją, a uśmiech wywołany przez Latynosa nie chciał zejść z jej ust.
- A ty, co się tak szczerzysz?- zapytała podejrzliwie, po czym olśniło ją.- To przez Carlosa!- wybuchła śmiechem.
- Jakbyś miała do czynienia z takim pawianem to też byś się śmiała. - wskazała na chłopaka. A on uśmiechnął się i pomachał do niej. Kendall podłapał spojrzenie kumpla, powędrował za nim, a kiedy zobaczył dziewczyny, wyszczerzył się do Szatynki.
- Boże, co za szympans.- westchnęła smutno.- Jak mógł?
- Oj nie przejmuj się. - szturchnęła ją. - Ja spadłam prawie przez was ze stołka.
- Właśnie. Od tego mojego fałszu. I wszyscy to słyszeli.- jęknęła.
- Nie. - zaprzeczyła szybko. - Ze szczęścia. Nareszcie usłyszał cię świat!
Szatynka popatrzyła na nią, jak na nienormalną.
- Zastanawiam się, czy nie wykorzystać okazji, że jesteśmy w domu same i cię nie zamordować.
- Też cię kocham. - i znowu krótka salwa śmiechu.
- Boże... Wstyd i hańba.- westchnęła, po czym ponownie skupiła się na śpiewie chłopaków. Niestety, koncert powoli dobiegał końca. Dziewczyny poczekały, aż większość tłumu wyjdzie, po czym skierowały się za kulisy.
- A teraz pogadasz ze swoim przyszłym mężem! - czarnowłosa zachowywała się jakby była piana, albo naćpana.
- Czy czasem któraś z tamtych pawianic nie pisnęła ci do ucha za mocno? Bo mam wrażenie, jakby coś w głowie ci się uszkodziło.- powiedziała brązowowłosa, udając zaniepokojenie.
- Sama tak mówiłaś. - wystawiła jej język. - Po za tym widać, że Kendalla ciągnie do ciebie. A skoro podoba ci się, to mogę pobawić się w swatkę!!!
- Ani mi się waż! Odezwij się słowem, a powiem Carlosowi, że śpisz przy włączonym świetle z misiem.- warknęła.
- Masz coś do mojego misia albo światła? - zapytała po czym po raz setny dzisiaj wybuchła śmiechem.
- Pozwól, że przemilczę odpowiedź.- pokazała siostrze język, po czym wybuchła śmiechem. Dziewczyna ściągnęła czapkę i schowała ją do torebki. Lekko potargała włosy, przez co ułożyły się jej jeszcze lepiej.
- Ja do Carlosa nic nie mam, a on do mnie, więc możesz mu mówić, co chcesz. - powiedziała udając, że jej to nie obchodzi.
- Prawie uwierzyłam. Żałuj, że nie widziałaś, jakie maślane oczy do siebie robiliście, jak cię wtedy przytulił.- uśmiechnęła się wrednie.
- Ja nie powiem, co ty robisz w nocy. -powiedziała i zaczęła ją przedrzeźniać. - Och Kendall. Kendall wyjdź za mnie. Będziemy mieć gromadkę dzieci i pasa.
- Proszę cię. To było dwa lata temu i tylko raz. Nie moja wina.- burknęła speszona.
- Jak wy się kochacie. - usłyszały głos blondyna. Gwałtownie się odwróciły i zobaczyły jak cała czwórka swoi oparta o drzwi i je obserwuje.
- Masz przerąbane, masz przerąbane.- śmiała się długowłosa.
- No teraz to szykuj się na śmierć.- warknęła cicho do siostry.
- Zapoznasz mnie kiedyś z tym swoim misiem, co?- zapytał ze śmiechem Latynos, podchodząc do szatynki.
- Jak zasłużysz. - wystawiła mu język. - A swoją drogą: Kendall, kiedy oświadczysz się Megan?
Ta uśmiechnęła się do brunetki.
- Zabiję cię.- powiedziała słodko, po czym rzuciła się na siostrę.
- Spadaj. - odepchnęła ją. - Może nie powinnam spławiać tamtego policjanta. Miałabyś przerąbane. - wystawiła jej język i schowała się za Latynosa.
- Ej! Z przestępcami się nie żenię. - zaśmiał się Kendall, przez co wywołał głupawkę u Lori.
- I dobrze, bo taki szympans jak ty nie miałby u mnie szans.- warknęła, otrzepała się i powiedziała do siostry.- Wiesz, ja chyba już idę. Jak wyjdziesz, to daj znać, a naślę na ciebie jakiegoś bandziora.- powiedziała wrednie i zebrała się do drzwi.
- Czekaj! - blondyn złapał ją za nadgarstek.
- Nie bój nic. Obronię cię przed każdym bandytą.- zaśmiał się Latynos wypinając dumnie pierś.
- Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, to wsadzę ci tą twoją rękę w tyłek.- powiedziała poważnie.
- Odprowadzę cię. - uśmiechnął się ciepło.
- Megan, po co chcesz iść? I tak już na metro nie zdążymy.
- Trudno. Przejdę się. Sama.- wyrwała rękę z uścisku blondyna i bez śladu uśmiechu ruszyła do wyjścia.
- Ze mną. - uśmiechnęła się słodko jej siostra.
- Sama.- powtórzyła. Ta pokiwała głową, jakby z niedowierzaniem i  poleciała za siostrą. Pomachała chłopakom i objęła ją ramieniem.
- Spadaj.- warknęła i się odsunęła.
- Hej, czekajcie! Odprowadzimy was!- zawołał Latynos.
- Właśnie! - poparł blondyn.
Już po chwili szli w czwórkę w stronę apartamentowca, w którym mieszkały dziewczyny.
- Boże, po co mi wy?- mamrotała zła pod nosem.
- Żeby cię chronić - powiedział blondyn, a starsza wybuchła śmiechem. - Co?
- Boże, zaraz zejdę - śmiała się.
- Nie, nie schodź. Zostań!- śmiał się Latynos i lekko ją potrząsnął.
- Wybacz, ale ja tu jestem od chronienia. Mnie się nie chroni.- warknęła.
- Hah - brunetka się uspokoiła. - Ciekawe, kto cię ostatnio chronił przed...
Dziewczyna nie dokończyła, bo siostra zasłoniła jej usta.
- To moja droga był wypadek przy pracy. Nie chcę o tym pamiętać, więc skończ mi to przypominać.- warknęła, a w jej oczach zaczaiły się łzy.
- Oj nie przejmuj się - objęła ją ramieniem. - Ty chociaż nie przypierdolisz bez powodu.
- Weź się ogarnij.- mruknęła odsuwając się od siostry.- Ludzie patrzą.- i przyśpieszyła tak, że szła kilka kroków przed wszystkimi.
- Czekaj na mnie.- zaśmiał się blondyn i poczłapał za dziewczyną.
-Boże, czego ty chcesz?- zapytała bezsilnie.- Nie wystarczająco dzisiaj narozrabiałeś?
- Jeju - jęknął. - Ślicznie śpiewasz, a jeszcze mnie za to ochrzaniasz.
- Tak, dokładnie tak. Gdybym chciała, żeby ludzie mnie słyszeli, to sama wyrwałabym ci mikrofon. Z jakiegoś powodu trzymałam buzię na kłódkę przez większość piosenki.
- Ale masz piękny, anielski głos i powinnaś to wykorzystać. Nie rozsądne byłoby gdybyś go ukrywała - szepnął.
- Nie rozsądne jest rozmawianie z tobą.- burknęła zła i odwróciła twarz w przeciwnym kierunku.
- Niby, dlaczego? - wyszeptał jej na ucho.
- Bo mnie wkurzasz, a jak ci przyłożę, to będę miała same problemy.- warknęła.
- To powiedz mi, co mam zrobić, żeby cię nie wkurzać? Dla takiej bogini jak ty zrobię wszystko. Dosłownie.
- Przede wszystkim skończ z tymi tanimi tekstami. I... Nosz nie wiem. Samo to, że tu jesteś mnie wkurza. Najgorsze jest to, że gdybyś w tedy nie podsunął mi tego mikrofonu i nie podsłuchiwał jak gadałam z siostrą, to pewnie bardzo bym się cieszyła, że mnie odprowadzasz.- westchnęła
- Tanie to one są, bo Carlosa - szepnął. - Przepraszam, że chcę cię poznać bliżej, a tak coś już o tobie wiem.- uśmiechnął się szeroko.
Dziewczyna mimowolnie uniosła kącik ust.
- Co niby wiesz?
- A na przykład to, że ci się podobam... - szepnął jej na ucho, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Nie podobasz. Podobałeś, dopóki mnie nie wkurzyłeś.- powiedziała odsuwając się trochę. Miała nadzieję, że chłopak nie zauważył, że się czerwieni.
- Wiesz, że czerwony to twój kolor? - szepnął.
- Tak. To chyba wyjaśnia moje końcówki, nie uważasz?
- Ale ja nie mówię o włosach - wyszeptał jej na ucho.
- A ja tak. Dziwne, no nie?
- Hah - zaśmiał się. - Jesteś idealna.
- Do czego idealna? Jak powiesz, że do sprzątania, to przejadę twoją twarzą po chodniku.
- Nie - ponownie się zaśmiał. - Jesteś cała idealna, cudowna, piękna, ogólnie cud miód - puścił jej oczko.
- No spoko. Znasz mnie kilka godzin i wyciągasz takie wnioski... Zaczynam się bać.- zaśmiała się udając przerażoną.
- Bo znam się na ludziach - westchnął.  - Ale nie masz się, czego bać.
- No nie wiem, nie wiem. Przystojny blondyn, który mówi mi, że jestem idealna o 22 w centrum Nowego Yorku... I nadal mam się nie bać?- zapytała ze śmiechem.
- Oj nie masz, czego - zaśmiał się. - Nie zrobię nic wbrew twojej woli.
- Wiem, że nie zrobisz, bo gorzko byś tego pożałował.- powiedziała kpiąco.
- Mam się bać? - zapytał jak przerażone dziecko.
- Możesz.- zaśmiała się.
- To ile powinienem się trzymać z daleka? - zaśmiał się.
- Hmmm... Gdybyś zapytał się o to 10 minut temu, powiedziałabym, jak najdłużej, a teraz.... Hmmm... Chyba nie musisz.- uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiesz, że nawet wtedy bym złamał twój zakaz? Chcę być jak najbliżej ciebie... - uśmiechnął się. - Wtedy będę miał pewność, że nic ci nie grozi.
- Co w faceci macie z tym nie grozi? Potem to wam trzeba tyłki ratować.- wybuchła śmiechem.
- Oj wypraszam sobie. Ja jestem dzielny.- wypiął pierś do przodu. - A to wstyd i hańba, żeby dziewczyna ratowała tyłek.
- Pogadamy, jak zobaczysz pająka.- powiedziała wrednie.
- Ciekawe, co powiesz jak zobaczysz mysz - pokręcił głową jak cheerdelka w liceum.
- Ja nie boję się myszy.- pokazała mu język.- Po za tym jestem dziewczyną.
- Wiem, że jesteś dziewczyną - udał obrażonego. - Aż taki głupi to nie jestem.
- Na prawdę? No to mnie zdziwiłeś.- i ponownie tego wieczoru wybuchła śmiechem.
- Ranisz mnie.- zawył.
- Mówi się trudno.- wzruszyła ramionami.
- Mówi się trudno.- przedrzeźniał ją. - Mówi się trudno.
Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Kopnę cię.
- Kopnę cię. Chwila! Zaraz, co?!
Ona zatrzymała się, obróciła i kopnęła go w tyłek.
- Właśnie to.
- Auł! - zawył. - To bolało.
- Miało boleć.- powiedziała ze śmiechem.
- Odwdzięczę się - mruknął rozmasowując bolące miejsce.
- Spróbuj.- mruknęła mrużąc oczy.
- A żebyś wiedziała, że spróbuję.- wystawił jej język. - Ale zrobię ci kawał, bo dziewczyn nie biję.
- Mięczak.- zaśmiała się.
- Dżentelmen - poprawił ją.
- Baran.- powiedziała ze śmiechem i szturchnęła go lekko.
- Wiesz, że jesteś wredna? - zapytał. - Ranisz mnie.
- Wiem, ale ja taka jestem.- wzruszyła ramionami.
- Nawet barany ranisz.
- Hahaha, no racja. Dla zwierząt powinnam być milsza.- zaśmiała się i pogłaskała go po głowie jak psa.
- To może ja zmienię się w pieska? - znacząco poruszał brwiami.
- Rób jak chcesz. Ameryka wolny kraj.- puściła do niego oczko i chciała się odsunąć.
- O nie - przyciągnął ją do siebie. - Piesek potrzebuje pani.
- Nie prawda. Bywają bezpańskie.- zaśmiała się, ale nie odsunęła.
- Ale ja cię potrzebuję - mruknął jej do ucha. - Bez ciebie oszaleję.
- Chyba mało pomagam, bo przez cały czas wariujesz.
- To na twój widok kochana.
- No to mam być przy tobie, czy nie żebyś nie wariował?- zapytała podejrzliwie.
- Masz zostać - mruknął. - Chyba, że ci źle ze mną? Ale wątpię w to, bo każdemu ze mną dobrze - uśmiechnął się.
- Och i ta skromność... Taka sama jak u mnie.- zaśmiała się.
- Pasujemy do siebie nie? - znacząco poruszał brwiami.
- No nie wiem. Wiesz w ogóle, jak mam na imię?- zapytała go ze śmiechem.
- Megan - uśmiechnął się.
- Gratuluję. A nazwisko?
- yyy... Blown?
- Nie.- zaśmiała się.- Ale blisko. Blue.
- Pięknie - uśmiechnął się. - A wiesz jak ja się nazywam?
- Głupie pytanie. Kendall Francis Shmidt.
- Jak ty mnie znasz.- zaśmiał się.
- Wiem o wiele więcej rzeczy. Efekty bycia Rusher.
- To ja zostanę Bluerem. - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Hahahahaha, to zacznij wywiad, bo póki co, nic nie wiesz.- zaśmiała się dziewczyna i lekko wtuliła w jego ramię.
- To może opowiesz mi coś o sobie? - zapytał i skręcili w kolejną ulicę. Przez resztę drogi dziewczyna odpowiadała na pytania chłopaka. Śmiali się i żartowali przez cały czas przytuleni do siebie... 

2 komentarze:

  1. hahahahahahahahha;d doooobrezeszłam hahaha;pcelu$ka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawał! Kendzio <3! Kocham! Nie no, przez was zaczynam pisać jak jakaś świruska! (którą oczywiście jestem ;)) Super się zaczyna! Jest bomba! Zostawili Carlita z jakąkolwiek dziewczyną sam na sam? Uuu... *.* Bedzie podryw, ja to mówię! Czekam na nn
    Majka

    OdpowiedzUsuń