niedziela, 31 marca 2013

Worldwide Girls cz. 6


 A oto i ostatnia część tej jednorazówki. Mam nadzieję, że zakończenie się wam spodoba ;) Tym czasem, pragnę złożyć wam życzenia świąteczne. 
Aby te święta były spędzone w rodzinnej, przyjemnej atmosferze, aby przyniosły wam zdrowia i radości na caaaały następny rok, oraz żebyście się tak nie dołowały pogodą, bo przecież zamiast oblewania się wodą, można urządzić bitwę na śnieżki ;) Wszystkiego, wszystkiego najlepszego :*

~Justme i Red Rose




Kiedy się od siebie oderwali ich czoła nadal się stykały. Kochali się i to się w tym momencie liczyło, nic więcej. Ich uczucie... Oni sami... Powoli podnieśli się z podłogi i weszli do pokoju. Nikogo już tam nie było, więc skierowali się do sypialni Latynosa, gdzie rozpoczęła się szczera rozmowa.
- Carlos? - zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Boję się.
- Czego?- zapytał przytulając ją do siebie.
- Tego wszystkiego. Wyjazdy do Los Angeles... ro... Rodziców.
- Nie masz, czego się bać. Będę przy tobie przez cały czas. Los Angeles to piękne miasto... A twoi rodzice... Jakoś sobie poradzimy. Nie ma sensu martwić się na zapas.
- A może właśnie powinniśmy?
- Po co? Powiedz, co to da? Zmieni coś? Nie. Sprawi, że będzie lepiej? Nie.
- Ale może będziemy lepiej przygotowani...
- Serio? MARTWIENIE się lepiej cię przygotuje?- zapytał.
- Zawsze tak było - uśmiechnęła się nieśmiało.
- No to tym razem tak nie będzie.- zaśmiał się.
- Jak nie?
- No nie. Tym razem się nie martw, to wszystko będzie dobrze.
- Jak uważasz - mruknęła.
- Hej.- powiedział cicho i złapał za jej podbródek. Nakierował nią tak, żeby spojrzała mu prosto w oczy. Uśmiechnął się ciepło.- Kocham cię.
- Ja ciebie też i dlatego ci zaufam.
- Dobrze wiedzieć.- posłał jej kojący uśmiech i przycisnął jej wargi do swoich. Pocałunek był delikatny i ostrożny, ale zarazem stanowczy. Dziewczyna je odwzajemniała. Czuła się bezpieczna.
Pocałunek trwał i trwał, do póki nie przerwał go odgłos otwieranych drzwi. Para niechętnie się od siebie odsunęła i spojrzała na stojącego w drzwiach Hendersona.
- Hej, przepraszam, że przeszkadzam, ale Megan i Kendall wrócili i Meg chce z tobą pogadać.- zwrócił się do Lorett.
- Już idę - szepnęła.
Dziewczyna chwyciła Latynosa za rękę i ruszyła do salonu. Już po chwili znalazła się w pomieszczeniu i ujrzała młodszą siostrę, która siedziała blondynowi na kolanach i wtulała w jego ramię. Na jej widok szybko się zerwała, a zaraz za nią blondyn. Delikatnie objął ją w pasie.
- Chciałaś pogadać. O czym?
- Ja... Przepraszam. Nie... Nie myślałam, co mówiłam i...- jąkała się.
- Nic się nie stało - delikatnie się uśmiechnęła.
- Przepraszam.- powiedziała ze łzami w oczach i odeszła od Blondyna, żeby przytulić siostrę.
- Nie masz, za co przepraszać- dziewczyna ją objęła. - Po prostu nie kłóćmy się więcej.
- Mhm.- powiedziała i przycisnęła siostrę mocniej.
- A tak w ogóle to... - delikatnie uśmiechnęła się i odsunęła od szatynki- Powinnam cię przepraszać, a nie na odwrót. Ty niczemu nie jesteś winna.
- Nie gniewam się na ciebie.- uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Pewnie, na ciebie nie potrafię.
- Kocham cię siostrzyczko - uśmiechnęła się szczerze.
- Też cię kocham małpoludzie.- zaśmiała się i uścisnęła brunetkę.
- I nie trzeba było tak od razu? - zaśmiał się Kendall.
- Nie. Nie wtrącaj się.- szatynka zaśmiała się i pokazała mu język.
- Ej! Bo ci go odgryzę!
- Tylko na to czekam.- zawołała zalotnie.
Chłopak się cwanie uśmiechnął i podszedł do dziewczyny. Delikatnie odepchnął Lori w stronę Carlosa i wpił się w usta szatynki. Całował szybko i wolno, gwałtownie i spokojnie, delikatnie, a zarazem stanowczo.
- Ej! - udała oburzoną.
- Nie bądź na nich zła...- szepnął jej Latynos na ucho.- Jeśli zajmę ci czas, to im wybaczysz?- mruknął.
- Spoko - powiedziała z ironią. - On mnie popchnął, a ty chcesz zająć mi czas?
Dodała robiąc minę zbitego szczeniaczka.
- Nie martw się, jak tylko odsunie się od twojej siostry, to mu przyłożę.
- Awwwwwww... - zaczęła piszczeć. - I oto mi chodziło - dodała dumnie.
- Hahahaha, no widzisz. Nie dam cię bezkarnie popychać.- wypiął dumnie pierś.
- Idź ty mój bohaterze - dodała ze śmiechem i cmoknęła go w policzek.
- Wszędzie, ale tylko z tobą.- szepnął i pocałował dziewczynę.
- Awwwwwwww… - zaczęła znowu piszczeć. - Zaraz zwołam tu gromadę wilków. - udała przerażoną.
- Niby, czemu?- popatrzył na nią zdziwiony,
- Bo wyję jak jeden z nich.- powiedziała jakby to byłe oczywiste.
- Hahahaha, nie martw się. Przed nimi też cię obronię.- zaśmiał się głośno.
- Nie zgrywaj bohatera, bo i tak nim nie będziesz.- dogryzł mu James.
- Moim jest i to teraz.- dodał dumnie i pocałowała chłopaka.
- No właśnie. A jak wilki nie będą chciały sobie iść, to oddamy im ciebie. Może jak cię zeżrą, to zatrują się takimi ilościami lakieru do włosów.- dogryzł mu.
- Przynajmniej o siebie dbam i podobam się dziewczyną nie to, co jeden krasnal.- dogryzł mu.
- Ale to ja mam dziewczynę.- powiedział ze śmiechem.
- Bo jest ślepa - warknął.
- Słucham? - wytrzeszczyła na niego gały.
- Tak, jesteś ślepa, bo chodzisz z nim, a nie ze mną.
- Bo nie lubię nadąsanych.- wystawiła mu język, a on wielce obrażony odszedł.
- James! Idioto! Jeszcze raz powiesz coś takiego o mojej dziewczynie, to ci nogi z dupy wyrwę!- zawołał za nim Carlos.
- Czekam! - krzyknął. - Dosięgniesz?!
- Hahahahah.- dziewczyna zaczęła się śmiać, ale zaraz spoważniała widząc minę Carlosa,
- Kurwa, idę.- warknął i ruszył w stronę kumpla.
- Czekaj! - dziewczyna złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie. - Jak jest głupi to niech będzie, a ty obroń mnie przed wilkami.
- Ale on mnie obraził.- jęknął jak małe dziecko.
- No i?
- I mu przyłożę.- powiedział z uśmiechem i ponownie próbował iść w stronę śmiejącego się szatyna.
- Zostaw go - powiedziała ponownie i pociągnęła Latynosa. Chciała go zatrzymać, a zamiast tego teraz leżał na niej, a ich nosy prawie się stykały.
- Hmmm... Skoro tak stawiasz sytuacje.- zaśmiał się cicho a dziewczyna się zarumieniła.
- Dzięki - powiedziała i dostała większych rumieńców. - Przez ciebie jestem czerwona.
- Ładnie ci w tym kolorze.
- Przestań - zachichotała.
- Uciekaj, póki Carlos leży, bo jeszcze na prawdę ci przyłoży.- szepnęła Megan.
- Co? Aha. Już lecę. Pa - powiedział Kendall i już go nie było.
- Czekaj! I tak cię dorwę!- zawołał Latynos zrywając się z podłogi i pędząc za kumplem.- Ja ci dam, popychać moją dziewczynę!
- Pomocy! Krasnal mnie goni! Mark! Ratuj! - krzyknął i schował się za faceta.
- KRASNAL?!?! NIE ŻYJESZ!- ryknął i rzuciła się na blondyna.
- ZOSTAW MNIE! LORI WEŹ TEGO KRASNALA! No pomóżcie!
- Nie - wystawiła mu język - Lubię jak mój krasnoludek walczy o mnie.
Szatynka śmiejąc się podbiegła do Blondyna i przytuliła się do niego, zasłaniając go własnym ciałem. Carlos właśnie chciał wymierzyć blondynowi cios, ale w ostatniej chwili się zatrzymał.
- Ej, to nie fair! Nie uderzę dziewczyny!
- Ale ja chłopaka owszem – Lorett znacząco poruszała brwiami i zdzieliła obu przez łeb.
- Ej, nie bij mojego chłopaka! Weź się na swoim wyżyj, albo na Jamesie czy Loganie...
- A co? Carlos nie dostał? - spojrzała na nią.
- Może i dostał, ale ja go nie biję.- pokazała jej język.
- A kto ci zabrania? - wzruszyła ramionami. - Chcesz to bij.
- Co?! Nie!- zawołał Carlos i schował się za Lorett.- Kogo, jak kogo, ale jej się boję.
- Dosyć, że krasnal to jeszcze tchórz.- zaśmiał się blondyn.
- Ty się nie udzielaj.- warknął do niego.
- To wolny kraj - wystawił mu język. - A ktoś taki jak ty mnie nie uciszy.
- Skarbie...- powiedziała Megan patrząc na niego z przymrużonymi oczyma.
- Taaaaaaaaaaaaaaak? - udawał głupiego.
- Chyba za lekko zgarnąłeś. Mam poprawić?
- Uderzysz mnie? - zrobił minę kotka ze Sherk'a.
- Tak. A jak mnie wkurzysz, to będzie to kopniak w dupę, jak podczas powrotu z koncertu.- powiedziała uśmiechając się słodko.
- Zgoda. Albo nie. Nie chcę stracić honoru.
- Hahahahahah, za późno i to jakieś 10 lat.- brechtał się Carlos.
- A ty gdzie masz swój? Został na ostatnich wakacjach jak dostałeś z banana od małpy?
- Mój? Jest schowany, żeby ktoś go czasem nie naruszył.- pokazał mu język.
- Kłócicie się jak dzieci.- zaśmiała się szatynka.
- Jak duże dzieci z dużymi pampersami.- śmiała się brunetka.
- Hahahahahahahaha.- Megan zaczęła zwijać się ze śmiechu.
- Nie wiem jak ty, ale ja takiego czegoś nie używam.- mruknął blondyn.
- W sensie, że robisz w majtki?- zapytał go Pena, czym wywołał kolejną salwę śmiechu u szatynki.
- Nie. Prosto do sedesu, ale ty tak. Sam widziałem - dodał, a brunetka zaczęła zwijać się na podłodze obok Latynosa.
- ... Nie... Wiesz, nie chcę nic mówić, ale to były bokserki Logana.
- Hahahahaha... Siusiu majtek.... Hahahaha.- śmiała się dziewczyna.
- Boże... Już wiem, dlaczego Mark się zgodził.- wydyszała Megan. - Żebyśmy z wami jechały.
- A ja nadal nie.- śmiała się brunetka. - Przecież mieszkać z takim głupkami to raj.
- Ale kto by sobie sam z nimi radził? Przecież to trzeba pilnować.
- Eeee tam... Najwyżej wpadliby pod autobus.- machnęła ręką.
- Nawet tak nie mów!- jęknęła i przytuliła się do Blondyna.- Nie oddam go żadnemu autobusowi!
- Pyf - mruknęła i podniosła się z podłogi. - A kto by za nim tęsknił?
- Ej! - oburzył się blondyn.
- Ja bym tęskniła. Bardzo. Nie wiem, czy mogłabym dalej żyć sama...- skończyła szeptem.
- Ja bym bez ciebie nie mógł.- mruknął w odpowiedzi i złożył na jej ustach płomienny pocałunek.
- Dzięki - mruknęła siostra. - Też cię kocham. Chodź ty mój krasnoludku. Zostawmy ich samych - dodała i chwyciła chłopka za rękę.
- A mnie byś pod autobus wrzuciła?- zapytał smutny.
- Chodź.- pociągnęła go.
- Nie odpowiedziałaś...
- Ruszysz te zacne cztery litery czy nie?
- Jak odpowiesz na pytanie.
- To zależy. A teraz chodź.- znów go pociągnęła, ale ten przyciągnął ją do siebie.
- Zależy? Od czego?
- Czy bym cię kochała i czy byśmy byli razem.- zakończyła szeptem.
- Hmmm.. A kochasz mnie?
- A byłabym z tobą gdybym cię nie kochała? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- W takim razie, skoro mnie kochasz, to jesteśmy razem, bo ja kocham cię jak skończony idiota. Więc jak to będzie z tym autobusem?
- Nie wrzucę cię pod niego- musnęła jego usta. - Chwila. Uważasz, że jesteś idiotą, bo mnie kochasz?
- Nie. Uważam, że jestem idiota, bo oddałbym za ciebie wszystko i wszystkich. Potem zostałbym golutki i wesoły.- wyszczerzył się.
- Hmm... No nie wiem, nie wiem - udała, że się zastanawia. - Mam ci wierzyć?
- Skoro jesteśmy razem, to powinnaś.- wyszczerzył się.
- Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy... - zapowietrzyła się z mega wyszczerzem na twarzy.
- Co?
- Nie wiem co powiedzieć - spuściła głowę.
- To nie mów nic.- złapał ją za podbródek i przycisnął jej usta do swoich.
Dziewczyna zaczęła rozkoszować się smakiem ust chłopaka. Odwzajemniała pocałunki z wielką radością i namiętnością. Kochała go i była gotowa oddać za niego życie.



Po niezbyt długim czasie Lorett wraz z Carlosem poszli do ich mieszkania i spakowali dziewczynę. Już po dwóch dniach dziewczyny ruszyły razem z chłopakami w trasę. Zwiedziły kilka pięknych miast i genialnie się bawiły, a Carlos i Kendall nie odstępowali ich choćby na krok. Kiedy trasa się skończyła, wrócili do NY, aby dziewczyny mogły dopełnić formalności związane z ich przeprowadzką. Zwolniły apartament, Megan wypisała się ze studiów, Lorett odeszła z pracy. Wszystko załatwiły w kilka dni. Dokładnie dobę przed ich wyjazdem do LA brunetka dostała sms’a, że rodzice będą za dwa dni. W ostatniej chwili zdążyły wyjechać. Niestety, ku ich utrapieniu, rodziciele nie chcieli łatwo się poddać. One przez miesiąc zadomawiały się w słonecznej Kaliforni, a oni wszędzie ich szukali. Niestety, w końcu im się to udało...

Pary były szczęśliwe. Powolnym krokiem wędrowali po plaży. Wtuleni w siebie, roześmiani, szczęśliwi jak nigdy. Było im razem bardzo dobrze. Nagle w ich kierunku zaczęli biec....
- O kurwa - szepnął przerażona Lori gwałtownie się zatrzymując.
- Co jest?...- Nie zdążyła skończyć szatynka, bo mężczyzna podszedł do nich szybko i chwycił ją i jej siostrę za włosy.
- Tu jesteście! Całe stany za wami przeszukaliśmy! Nareszcie. Ja wam pokażę...- warczał ich ojciec.
- Kurwa mać! Puść mnie, bo ci przyjebię! - krzyczała dziewczyna.
- Ała! Puszczaj!- pisnęła Megan.
- Zostaw ją!- ryknął Latynos i rzucił się na mężczyznę.
- Puszczaj ją! - krzyknął blondyn.
- Ja wam dam! Ladacznice dwie! Idiotki! Suki!- krzyczał i szamotał nimi po plaży. Ich matka odepchnęła Latynosa zanim zdążył dotrzeć do walczącej trójki.
- Kurwa! - krzyknęła brunetka i kopnęła ojca w kostkę, a ten je puścił. - I nie waż mi się mnie dotykać więcej, bo pożałujesz tego - warknęła.
- Zostaw nas!- krzyknęła szatynka i pchnęła mężczyznę na piach.
- Kochanie nic ci nie jest? - zamartwiał się blondyn.
- N... Nie, chyba nie.- powiedziała nadal w szoku.
- Chodź tu - szepnął i ją mocno przytulił.
- Lori!- zawołał Latynos i podbiegł do niej mocno ją przytulając.
- Nie martw się.- szepnęła. - Taki kretyn jak on nic mi nie zrobi.
- Oczywiście, że nie.- szepnął, po czym nagle stanął przed nią. Ich ojciec się podniósł.
- Wy... Przyniosłyście nam wstyd! Jesteście bezużytecznymi, nic nie wartymi dziwkami!- krzyknął.
- A ty jesteś gnojem i świat jakoś jeszcze normalny jest.- brunetka wzruszyła ramionami. – Kurde, kat jest milszy niż ty.
- O nie, moje panie. Tak łatwo nie będzie. Wracacie z nami do Nowego Yorku.- warknęła ich matka, zatrzymując córki.
- Puść mnie brudna szmato! - Loretta wyrwała się.
- Zostaw mnie!- warknęła Meg.- Lori jest dla mnie bardziej matką niż ty.- syknęła.
- Nie obchodzi mnie to. Wracacie z nami, czy wam się to podoba, czy nie.,
- Ooooo, nie. Nie wracają.- powiedział Latynos.
- Nie wtrącaj się. Ty tu nie masz nic do gadania.- krzyknęła do niego.
- Zamknij ryj! - krzyknęła brunetka i uderzyła matkę. - Nigdy nas nie kochaliście, a teraz wam tak od razu zależy?! Jesteście żałośni i tyle!
Kobieta odwinęła się i oddała Lorett.
- Nie zależy nam. Macie wracać i tyle.- powiedziała chłodno.
- Nigdzie nie wracamy. Jesteśmy pełnoletnie. Możemy zostać.- warknęła Megan przytulając się do Kendalla
Dziewczyna złapała się za policzek i pełna nienawiści spojrzała na matkę.
- Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz to obiecuję ci, że zabiję cię gołymi rękami - dodała spokojnie.
- Gówno a nie pełnoletnie! Wracacie!- warknął ich ojciec łapiąc Meg za nadgarstki. Ich matka zrobiła to samo z Lorett.
- Zostaw ją!- warkną Carlos i pchnąwszy kobietę uwolnił brunetkę.
- Puść ją! - krzyknął Kendall i rzucił się na faceta uwalniając dziewczynę. Niestety, nie spodziewał się, że dostanie z pięści w twarz.
- Kendall!- pisnęła przerażona i podbiegła do chłopaka. Zaczęła się trząść z wściekłości. Odwróciła się twarzą do ojca.- ZABIJĘ CIĘ! ROZUMIESZ?! ZABIJĘ!- chciała się na niego rzucić, ale przytrzymała ją Lorett.
- Nie warto - powiedziała cicho. - Takich ludzi tylko żałować. Nie warto nawet z nimi rozmawiać, bo to takie głupie i puszczalskie.
- Ty gnoju!- warknął Kendall i chciał się rzucić na mężczyznę, ale Carlos go powstrzymał.
- Stój, nie trzeba.
- Ale....
- To nie ma sensu.- westchnął.
- Kendall...- szepnęła dziewczyna i przytuliła się do niego.- Nic ci nie jest?
- Nie - szepnął i przytulił mocno dziewczynę. - Wszystko w porządku kochanie?
- Tak, jest okej.- odetchnęła i wtuliła w niego twarz.
- Chodźmy. Nie warto tracić czas na takich ludzi.- powiedział Carlos przyciągając do siebie brunetkę.
- Ale ja jej nie odpuszczę. Uderzyła mnie.
- Spokojnie. Nie ma sensu tracić czas na takich ludzi. Chodźmy.- powiedział kojąco.
- Dobrze - westchnęła i wtuliła się w chłopaka. - Megan idziecie?
- Mhm.- mruknęła nadal przytulona do chłopaka.
- Nie odpuszczę wam!- warknął ich ojciec.
Chłopak obejmując dziewczynę ruszył za przyjaciółmi.  Brunetka słysząc to, tylko pokazała mu środkowy palec nawet na niego nie patrząc.
- Czyli co, już po wszystkim?- zapytała cicho Megan, kiedy doszli do domu.
- Mam nadzieję - mruknęła dziewczyna. - Ale następnym razem mnie nie powstrzymasz przed ich zabiciem - zwróciła się do Latynosa.
- Mam nadzieję, że nie będzie następnego razu.- uśmiechnął się i pocałował ja. Dziewczyna delikatnie syknęła z bólu, ale oddała pocałunek.
- Więc... Zostajemy tu?- zapytała Megan.
- Tak - szepnął blondyn i ją pocałował. - Kocham cię.
- Też cię kocham. Może nawet bardziej.- zachichotała i oddała pocałunek.

Latynos się nie pomylił. Już nigdy więcej rodzice dziewczyn nie zawitali do ich progów, a one mogły wieść spokojne i piękne życie. Po około roku Carlos oświadczył się Lorett, a na ich weselu Kendall i Megan ogłosili, że i oni są zaręczeni. Potem obie pary doczekały się dzieci, a na starość opowiadali wnukom, jak to jedna piosenka, zmieniła ich życia.

Worldwide… Worldwide… Worldwide… Girl I’ll be thinking about you…


Koniec

4 komentarze:

  1. Oooooo x3333333 Jakie to słodkie x3333333333
    Boże jak świetnie się to kończy :)
    Kocham <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooo jakie sweet. Takie piękne. Kocham normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie słodkie <3 Kochamy zakochane opowiadania miłosne <3 :) Słodkie :D Czekamy na inne historie ;D
    Majka ;**************

    OdpowiedzUsuń
  4. Wooow! Zajebiste!
    Czekam na następną jednorazówkę :)
    Ps. Nominowałam was do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziecie tutaj:
    http://btr-is-my-life.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-2.html

    OdpowiedzUsuń