Wow! Ale skoczyła liczba wejść! ^.^ To meeega miłe wejść na bloga a tam 500 wejść więcej niż 4 dni wcześniej :D Ale... No jest trochę mało komentarzy. Dodajemy posty co 5 dni i są dosyć długie i teoretycznie jest 15 obserwatorów i tylko po dwa komentarze pod postem :( Nie będę od was ich wymuszać, bo to przecież wolna wola, ale ładnie proszę o nie, bo to zachęca do dalszego pisania :)
No, się rozgadałam. Więcej wam już nie truję i zapraszam na kolejną notkę ;*
~Justme
Szatynka leżała na łóżku wtulona w tors chłopaka.
No, się rozgadałam. Więcej wam już nie truję i zapraszam na kolejną notkę ;*
~Justme
Szatynka leżała na łóżku wtulona w tors chłopaka.
Kendall zastanawiał się, czym
zasłużył na takiego anioła jak Megan. Kiedy dziewczyna była obok niego przechodził
go przyjemny dreszcz. Działa na niego jak ogień na wodę. Momentalni zapominał o
życiowych problemach i rozkoszował się jej osobą. Była dla niego jego aniołem
stróżem.
- Kocham cię. - szepnął. -
Wiem, że są to mocne słowa, ale nie boję się go ci powiedzieć.
- Miło mi je słyszeć. Ja
też... Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego...- powiedziała trochę
zmieszana.- Ale tak dziwnie na mnie działasz... Mam wrażenie, jakbyśmy się
znali od dawna i jakbym... Jakby od samego początku było powiedziane, że będę cię
kochać. Bo cię kocham.- szepnęła.
- Może to właśnie los dla
nas przyszykował? Pragnął, byśmy się spotkali, bym mógł odnaleźć swojego
anioła.
- Anioła?- zapytała ze
śmiechem.- Ten twój anioł już kilka razy ci przyłożył.
- Taki tam szczegół. -
zaśmiał się. - Nie warto o nim myśleć.
- Wiesz.... Tylko boję się
jednej rzeczy...
- Jakiej? - zdziwił się.
- Lori od dawna mi powtarza,
że jestem za bardzo ufna... Boję się, że... No, że...- jąkałą się.
- Że cię zostawię samą? Że
zrobię ci krzywdę?
- Trochę...- powiedziała
zawstydzona.- Wiesz, nie sądzę, że byłbyś do tego skory, ale jednak... Obawa
jest.
- Uwierz mi, że nie zrobię
ci krzywdy z dwóch powodów.
- Jakich?
- Po pierwsze, bo cię kocham
najbardziej na świecie, a po drugie... Twoja siostra mnie przeraża.- zakończył
szeptem.
- Hahaha. Dobra, teraz ci
wierzę.- zaśmiała się.
- No ja myślę.- zaśmiał się
i pocałował dziewczynę. Ona z chęcią oddawała każdy pocałunek. Przysunęła się
do chłopaka tak blisko, że nie było między nimi wolnej przestrzeni.
Kiedy oboje się wczuli w
swoją rolę przerwał im telefon chłopaka.
- Haha, odbierz.- zaśmiała
się i odsunęła.
- Hallo? (...) Nie (...) W
hotelu (...) Tak (...) No, nie (...) Wrócimy (...) Nie martw się. Nie jesteś
naszą mamą (...) To, co innego (...) Na razie (...) Cześć - i się rozłączył.
- Co jest?- zapytała wciąż
uśmiechnięta.
- Nasz menadżer się boi, że
ktoś nas porwał. - zaśmiał się.
- Hahaha, trza było
powiedzieć, że zostaliście uwięzieni przez dwie namolne fanki.
- Nie jesteś namolna - lekko
ją pocałował. - Jesteś cudowna.
- Mmmm... Miło.-
zachichotała i ponownie powrócili do pocałunku. Jednak po chwili zadzwonił
telefon dziewczyny.
- Hah... Odbierz - zaśmiał
się, ale nie odsunął od dziewczyny.
- Okej.- zaśmiała się, ale
pobladła, gdy tylko spojrzała na wyświetlacz.- Tata? Halo? (...) Mhm. Jeszcze
nie, może dla tego, że śpi. (...) Nie, już rozmawialiśmy o tym. (...) Ale
słuchaj... (...). Będzie tym tonem. Skończysz nareszcie?! (...) Nie. Cześć.-
warknęła, rozłączyła się i rzuciła telefonem.
- Co się stało? - zapytał
zmartwiony.
- Grrrr... Chyba nigdy nie
wypłacę się Lori za to, że się wyprowadziłyśmy.- mruknęła pod nosem.- Nic. Nic ważnego.- powiedziała, gdy trochę się
uspokoiła.
- Na pewno?
- Mhm. Na pewno.-
uśmiechnęła się ciepło i musnęła jego usta.
- Coś ci nie wierzę. -
mruknął z przymrużonymi oczyma.
- Oj no nic. Pytał się, czy
Lori przekazała mi, że będą za dwa tygodnie i czy nadal mam zaległe czesne i
kiedy w końcu się opamiętamy i przyjdziemy ich przeprosić.- burknęła z
frustracją.
- Za co macie ich przepraszać?
- zdziwił się.
- Za to, że w ogóle o nas
nie myśleli, że nami pomiatali a my miałyśmy na tyle odwagi, żeby powiedzieć im
"nie" i się wyprowadziłyśmy.
- To super, nie?
- Teoretycznie... Wiesz,
teraz Lori nas utrzymuje. Ona musiała przerwać studia po to, żeby mogła
pracować i żebym to ja mogła studiować, a rodzice nie chcą się odczepić.
Jeszcze dodatkowo pretensje mają i przyjeżdżają po to, żeby z nas kpić.
- To może przeprowadzisz się
do mnie? - zapytał ostrożnie. - Studia dokończysz w Los Angeles?
- Ale co z Lori? Nie
zostawię jej. Nie po tym, co dla mnie zrobiła... Nie mogę o tym zdecydować bez
niej.- powiedziała patrząc mu w oczy.
- No to pojedzie z nami -
uśmiechnął się. - Zobaczysz, że Carlos ją do tego namówi.
- No nie wiem... To są całe
stany...- westchnęła i wtuliła się w ramie chłopaka.
- Zobaczysz. Nie będzie tak
źle.
- Mogę odpowiedzieć ci
jutro? Chcę pogadać na ten temat z Lori, a coś mi mówi, żebym jej teraz nie
przeszkadzała...
- Oczywiście.- cmoknął ją w
czoło.
- To świetnie.- uśmiechnęła
się szeroko.- A w ogóle, to ile jeszcze zostaniecie w Nowym Yorku?
- Jakieś trzy dni.-
uśmiechnął się.
- Fajnie. Co powiesz, na
małą wycieczkę? Jutro?- zapytała.
- Z tobą zawsze.- delikatnie
musnął jej usta.
- Jak miło.- westchnęła i
usiadła mu na kolanach. Oparła swoje czoło o jego.- Powinniśmy się wyspać...
Nowy York jest duży.
- Oczywiście. Dla ciebie
wszystko.
Dziewczyna jeszcze raz się
zaśmiała, pocałowała chłopaka i położyła się, ciągnąc go za sobą. Przykryła ich
kołderką i wtuliła się w jego tors.
- Kolorowych snów.-
szepnęła.
- Dobranoc - cmoknął ją w
czubek głowy.
Następnego ranka o świcie
Carlos odsunął się od usypiającej dziewczyny.
- Widzisz? Mówiłem, że
wygram.- zaśmiał się
- Spadaj - zaśmiała się i
wtuliła w tors chłopaka.
- Czyli teraz lulu?- zapytał
ziewając.
- Jak najbardziej - zamknęła
oczy i wtuliła się jeszcze bardziej w chłopaka. On cmoknął ją w czoło i opadł
na poduszki. Powoli zaczęli odpływać do krainy snów, gdy nagle...
- DZIEŃ DOBRY!- krzyknęła
Megan wbiegając do pokoju siostry i wskakując jej na łóżko.
- MEGAN!!! - zawyła niezadowolona.
- Spadaj!
Rzuciła w siostrę poduszką.
- Wstawać, wstawać. Już
słonko wstało. Tyłki w górę i na śniadanie!- zawołała wesoła.
- Spadaj!
- Ej, co wy? Całą noc nie
spaliście?- zapytała widząc podkrążone oczy siostry i zasypiającego Carlosa.
- Tak - warknęła. - A teraz
won!
- Rany. No dobra. Idę
oprowadzić Kendalla po mieście. Jak już wstaniesz, to daj znać. Mam przy sobie
telefon.- powiedziała wstając.- I słodkich snów.- powiedziała, zanim zamknęła
drzwi.
Dziewczyna zaczęła wiercić
się jak kotka. W końcu zasnęła wtulona w chłopaka.
- Nie spali całą noc.-
zachichotała szatynka wkraczając do kuchni, gdzie siedział w miarę ogarnięty
Blondyn jedząc płatki śniadaniowe.
- Założę się, że lecieli w
ślinę.- zaśmiał się i włożył do ust kolejną łyżkę.
- Domyślam się.- dziewczyna
zrobiła sobie kanapkę i usiadła na przeciwko chłopaka.- To, co robimy?
- Idziemy na miasto nie?
- No tak. Ubierz buty.-
zawołała wchodząc do przedpokoju i ubierając się.
- Już.- dodał zawiązując
drugiego vansa.
- No to idziemy.- dziewczyna
złapała go za rękę i wyprowadziła z wieżowca. Aż do piętnastej biegali po NY oglądając,
co ciekawsze miejsca. Dziewczyna dużo opowiadała mu o mieście, zabytkach,
wydarzeniach. On starał się słuchać, ale czasami przyłapywał się na tym, że
zamiast uważać podziwia jej włosy, albo oczy. Nie obyło się oczywiście bez
rozdawania autografów. W końcu, zmęczeni weszli do jakiejś restauracji.
- Mówiłem ci już, że jesteś
najpiękniejsza na świecie?
- Nie.- zaśmiała się.- Mówiłam
ci, że z tobą jest weselej?
- Nie - zaśmiał się. -
Jesteś cudowna. Jeszcze nigdy nie spotkałam dziewczyny, która miałaby tysiąc
pomysłów na sekundę i tyle energii w sobie.
- Dzięki, ale przestań tak
mówić, bo robię się czerwona.- powiedziała dziewczyna przybierając rumieńców.-
Ty też jesteś idealny. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś, kto by za mną nadążał
i mnie znosił.
- W czerwonym ci seksownie.-
mruknął uwodzicielsko, przez co dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej się speszyła.
- Ale nie przy ludziach.
Uspokój się.- powiedziała i lekko go szturchnęła.- Co chcesz zjeść?
- Ciebie. - znacząco
poruszał brwiami. - Ale jak już mam wybrać to deser lodowy dla dwóch
zakochanych.
- Jesteś straszny.- Zaśmiała
się.- Najpierw obiad, potem deser.
- Co proponujesz w takim
razie?
- Hmmm... Ja chyba wezmę...
Lasagne?
- Jasne - dodał z uśmiechem.
- Ale potem deser dla zakochanych.
- Dobra, ale ty też masz
zjeść jakiś obiad.
- Dobrze - udała nadąsane
dziecko.
- Też cię kocham. To, co
zjesz?
- To, co ty.
- Okej.- uśmiechnęła się.
Akurat podszedł do nich kelner.- Poproszę dwa razy Lasagne, a później deser
lodowy dla par.
- Oczywiście, coś do picia?
- Dwa razy cola, no nie?-
zapytała blondyna.
- Oczywiście. - odpowiedział
z uśmiechem, a kelner się oddalił.
- To, co będziemy teraz
robić?- zapytała z uśmiechem.
- No nie wiem - udał, że się
zastanawia. - A na co masz ochotę?
- Hmmm... Szczerze? Wszystko
mi jedno, pod warunkiem, że mogę być z tobą.- uśmiechnęła się promiennie.
- Słodka jesteś - mruknął .
- Ale ja będę robił to, co ty.
- Hmmm... No to może...
Jeszcze trochę się przejdziemy, wrócimy do domu obudzić śpiochów i odstawimy
was do hotelu, żeby wasz Menager nie wysłał za wami wszystkich jednostek
policji na Manhattanie?
- Dobrze - zaśmiał się.
Akurat kelner przyniósł
posiłek. Zjedli obiad przez cały czas rozmawiając, a później skupili się na
deserze. Kendall uparł się, że ją nakarmi, co zaowocowało czekoladowymi plamami
na obu policzkach. Dziewczyna w ramach zemsty wysmarowała mu twarz polewą.
- Hahaha - śmiał się. - Do
twarzy ci w czekoladzie.
- Powiedział blondyn
ubrudzony polewą truskawkową.- zawtórowała mu.
- Wiem, wiem. Wyglądam jak
teletubiś.
- Hahahahahhahaha. Nie ja to
powiedziałam.
- Ale pomyślałaś.
- Ale to już inna historia.-
zachichotała.
- Oj znowu nie taka inna.
Megan uśmiechnęła się do
niego szeroko w tej samej chwili, kiedy podszedł do nich kelner z rachunkiem.
- Dziękuję.- powiedziała i
zapłaciła.
- Ależ proszę. Mam nadzieję,
że smakowało.- odpowiedział mężczyzna i odszedł.
- No teletubisiu. Zbieramy
się.- powiedziała wstając.
- Ej, a co to miało być? Od
kiedy dziewczyna płaci? Co?
- Odkąd to jestem ja.-
uśmiechnęła się szeroko, po czym spoważniała widząc obrażoną minę chłopaka.- Oj
nie fochaj się skarbie. Chyba nie masz mi tego za złe?
- No nie wiem.
- Nie wiesz?- zapytała
uwodzicielskim tonem i oparła się jedną dłonią o jego klatkę piersiową.
- No nie wiem.
- No to nie.- zaśmiała się i
wyszła z restauracji.
- Hej czekaj! - wybiegł za
nią.
- Po co, skoro się na mnie
fochasz?- zawołała przedzierając się przez tłum ludzi.
- Wcale nie - zaprotestował.
- Jak nie? Przed chwilą
mówiłeś coś innego.- powiedziała dobijającym tonem.
- Ja nic nie pamiętam -
udawał głupka.
- A ja owszem.- powiedziała
bez trosko i ruszyła w stronę domu.
- Pamięć cię chyba zawiodła
- uśmiechnął się i ją dogonił.
- Pyf.
- Oj nie gniewaj się -
delikatnie przysunął ją do siebie.
- Oj no dobra. Na ciebie nie
potrafię.- powiedziała z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
- Też cię kocham.- mruknął i
delikatnie musnął jej usta.
Dziewczyna zachichotała i
oddała pocałunek. Spacerowali jeszcze przez około pół godziny, po czym poszli
do domu szatynki. Kiedy przekroczyli próg dotarły do nich chichoty dobiegające
z kuchni.
- Wiesz, że i tak cię
złapię, to po co uciekasz?- zawołał Carlos.
- Chyba w twoich snach -
śmiała się dziewczyna.
- Tam mam cię już od dawna!-
krzyknął i dogonił Lori. Złapał ją w pasie i okręcił.
- Hahaha... Puść mnie
wariacie - śmiała się.
- Nie masz, na co liczyć.
Wygrałem zakład i już się ode mnie nie uwolnisz.
- Jesteś pewien? - zachichotała
i wyrwała się z objęć Latynosa.
- Tak. Jestem pewien.-
mruknął i przyciągnął ją do siebie. Oparł swoje czoło o jej.
- Wiesz, że nie powinieneś
być taki pewien siebie?
- Słyszałem takie teorie.-
zaśmiał się cicho.
- Serio?
- Taaaa... Logan na okrągło
to powtarza.
- Heh... To jednak nie masz
tak fajnie skoro Logan ci truje tyłek.- zaśmiała się.
- I jest to jeden z wielu
powodów, dla których wolę twoje towarzystwo.- mruknął i musnął jej usta.
- Mmmmm... Jak miło -
mruknęła i odwzajemniła pocałunek.
- Nie przeszkadzamy?-
zapytała ze śmiechem Megan.
- Co?! - krzyknęła
dziewczyna i lekko przygryzła wargę chłopaka. - Nie.
- Ał...- mruknął cicho i
zaśmiał się.
- Miałaś zadzwonić jak już
się obudzicie.
- Przepraszam kochanie -
mruknęła do chłopaka. - Zapomniałam.
- Nie gniewam się.-
odpowiedział szeptem i skradł jej jeszcze jeden pocałunek.
- Zaproponowałabym wam
jeszcze trochę prywatności, gdyby nie to, że musimy pogadać.- westchnęła Meg i
pociągnęła siostrę do swojej sypialni.
- O co chodzi? - zapytała
kiedy siostra zamknęła drzwi.
- Wczoraj zadzwonił do mnie
ojciec.
- Serio? Po co?
- Żeby oznajmić mi, że
przyjeżdżają za dwa tygodnie i mają zamiar zabrać nas do siebie, bo jesteśmy
nieudolnymi idiotkami, a rektor z mojej uczelni ciągle do nich wydzwania.
- Eeee tam - machnęła ręką.
- Czym się przejmujesz? Zmienimy hotel albo coś.
- No i tu dochodzimy do
sedna... Bo wiesz...- zaczęła nieśmiało.- Ja wiem, że jestem głupia, ufna i
dziecinna, ale... Kendall powiedział, żebyśmy przeniosły się do nich. Tam
będziemy mogły skończyć studia i będziemy daleko od rodziców...
- Co? - zapytała i nacisnęła
klamkę, a do środka wpadli chłopcy. - A wy co?!
- No bo ten... Yyyy...
Mówiłaś, że chcesz odpocząć. No to zapraszam cię na wczasy do Los Angeles.-
wyszczerzył się Latynos.
- Chwila, bo nie ogarnęłam -
wzięła głęboki oddech. - Jeszcze raz i powoli.
- Jest propozycja
przeprowadzki do LA.- powiedziała spokojnie Megan.- Tam możemy znaleźć sobie
prace. Tam będziesz mogła dokończyć studia. Będziemy daleko od Nowego Yorku i
rodziców. Zaczniemy jeszcze raz. Od nowa.
- Od nowa mówisz - mruknęła.
- Dziewczyno, czego ty nie
załapałaś? - zapytał znudzony blondyn.
- Nie rozwijaj się! -
warknęła i wróciła do kuchni.
- Myśl czasem, co mówisz.-
syknęła szatynka do chłopaka.- Jak ona się nie zgodzi, to nigdzie nie jadę.
- No dobra - podniósł ręce w
geście poddania się.
- Skarbie, do niczego cię
nie zmuszę, ale tam zaczniesz od nowa. Ze mną.- powiedział Carlos patrząc Lorettcie w
oczy.
- No nie wiem - mruknęła i
wzięła łyka soku.
- Tam pomogę ci spełnić
marzenia. Pamiętasz? Odpoczniesz, skończysz studia, Megan będzie szczęśliwa
i... Znajdziesz prawdziwą miłość.- dokończył szeptem.
- Wiem, ale... - zawahała
się i odwróciła w stronę okna. Było to dla niej trudne. Nie wiedziała, co ma
robić.
- Nie wymagam od ciebie
odpowiedzi teraz.- powiedział i przytulił ją od tyłu.- Wyjeżdżamy za dwa dni.
Mam nadzieję, że do nas dołączycie... Że ty dołączysz do mnie.- pocałował ją w
policzek.
- Carlos... Ja się boję.-
mruknęła i odwróciła się do chłopaka.
- Czego?- zapytał uważnie
studiując wyraz jej twarzy.
- A jeśli pójdzie coś nie
tak? A jeśli oni nas znajdą? Co wtedy? Ja nie chcę, żeby Megan widziała kolejną
kłótnię. Dosyć już wycierpiała - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Jest dużą dziewczyną. Nie
ma już 10 lat. Obawiam się, że jeśli tylko zobaczycie się z rodzicami, to ona
stanie w twojej obronie i sama zacznie kłótnie.- zaśmiał się.- Po za tym tam
będziemy my. Obronimy was...
- Nie znasz naszego ojca... Naszej
matki… - mruknęła. - Oni są nieobliczalni.
Dziewczyna lekko uniosła
bluzkę i pokazała chłopakowi bliznę.
- Widzisz? To przez nich. To
oni mi zrobili.
Chłopak spojrzał przerażony
na ogromną szramę kształtem i wielkością przypominającą jego tatuaż.
- Teraz tym bardziej cię tu
nie zostawię.- powiedział pewnym głosem.
- Kocham cię - mruknęła i
pocałowała go w policzek.
- Też cię kocham.- lekko się
uśmiechnął i namiętnie ją pocałował.
- To jak? - i znowu ich
pocałunek został przerwany. Kendall wyglądał na zniecierpliwionego. - Jedziecie
z nami?
- Oj zamknij się!- młodsza
dziewczyna zdzieliła blondyna po głowie.
- Ał! A to, za co?
- Zamknij się. Po prostu
zamknij się i pozwól im cieszyć się tą chwilą.- warknęła.
- No, słyszysz Meg. Zamknij
się i spadaj.- rzucił Latynos i ponownie pocałował Lori.
Kendall już chciał coś
powiedzieć, ale zrezygnował widzą minę Megan.
- Tak właśnie myślałam.-
powiedziała Meg nadal wpatrując się w Kendalla.- Nie przeszkadzajcie sobie.-
powiedziała do siostry.
- Ale my nic nie robimy. -
powiedziała obojętnie. - Prawda Carlos?
- No teraz już nic.-
powiedział z przekąsem.
- Słucham? - zapytała ledwo powstrzymując
się od śmiechu.
- Eh, już nic.- mruknął
niezadowolony.
- Jak dziecko - powiedziała
z rezygnacją. - Ej, a tak w ogóle to podjęłam decyzję, co do twojego wyjazdu.
Dziewczyna popatrzyła na
siostrę, która była w dużym szoku po jej wypowiedzi.
- Serio? Już?- zapytała
zdziwiona.
- No - powiedziała jakby to
było oczywiste.
- Iiiiiii? - ciągnął
blondyn.
- Droga wolna - uśmiechnęła
się.
- Ale w jakim sensie?-
zapytała szatynka marszcząc brwi.
- Yyy...W takim, iż jedziesz
do Los Angeles?
- Yyyyy... Ale z tobą?
- Yyy... Nie, sama?
- Co, czemu?- zapytał
zawiedziony Carlos.
- Nie! Bez ciebie nigdzie
nie jadę!- krzyknęła.
- Pojedziesz - mruknęła. - I
nie marudź mi tu. Ja mam parę spraw do załatwienia.
- Masz pecha. Nigdzie nie
jadę.- powiedziała spokojnie i pobiegła do pokoju. Trzasnęła za sobą drzwiami.
- Megan! - warknęła. - Nie
zachowuj się jak dziecko!
- Megan! - krzyknął blondyn
i pobiegł za dziewczyną.
- Ale dlaczego nie chcesz ze
mną jechać?- zapytał zawiedziony Latynos.
- Nie to, że nie chcę -
wywróciła oczami. - Po prostu mam parę spraw do załatwienia.
- Czyli, że przyjedziesz do
LA, ale trochę później?- zapytał ostrożnie.
- Tak, ale może nie trochę?
- Nie trochę, to znaczy ile?
- Nie wiem. Może tydzień,
dwa, miesiąc. Nie wiem.
- Hmm... Dobra. Przecież cię
nie porwę.- uśmiechnął się smutno.- Ale jest umowa. Chciałbym prosić twój numer
telefonu. Za niecałe około tydzień kończy się nam trasa. Przyjadę do ciebie i
poczekam z tobą, aż załatwisz wszystkie sprawy, okay?
- Chwila... Macie jeszcze
trasę, a chcieliście, żebyśmy pojechały z wami?
- Tak. Po drodze moglibyśmy
zwiedzić kilka pięknych miast, a później prosto do domu.- powiedział cicho.-
Wiesz, Philadelfia, Washington...
- Dobra powiedzmy, że
zrozumiałam - dodała i zaczęła nerwowo chodzić po kuchni.
- O co chodzi? Coś się
stało?- zapytał zmartwiony.
- Nie, nic - mruknęła i
powróciła do swoich rozmyślań.
- Okej, poczekam.-
powiedział Carlos i uważnie obserwując dziewczynę usiadł na kanapie.
- Wiem! - klasnęła w ręce i skierowała
się do pokoju siostry.
- Ale co?!- zawołał Latynos
i pobiegł za nią.
Jakie sprawy?! Ale ma pomysła! Kend oczywiście za Meg! W tej chwili macie mi tu wszyscy żyć ze sobą z dala od szurniętych rozdziców dziewczyn razem z Jamesem i Loganem oraz ich dziewczynami!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Majka ;****
Super piszesz. Jestem pod wrażeniem. A notka boska jak każda zresztą. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuń