sobota, 16 marca 2013

Worldwide Girls cz. 3


 Wow! Ale skoczyła liczba wejść! ^.^ To meeega miłe wejść na bloga a tam 500 wejść więcej niż 4 dni wcześniej :D Ale... No jest trochę mało komentarzy. Dodajemy posty co 5 dni i są dosyć długie i  teoretycznie jest 15 obserwatorów i tylko po dwa komentarze pod postem :( Nie będę od was ich wymuszać, bo to przecież wolna wola, ale ładnie proszę o nie, bo to zachęca do dalszego pisania :)
No, się rozgadałam. Więcej wam już nie truję i zapraszam na kolejną notkę ;*
~Justme



Szatynka leżała na łóżku wtulona w tors chłopaka.
Kendall zastanawiał się, czym zasłużył na takiego anioła jak Megan. Kiedy dziewczyna była obok niego przechodził go przyjemny dreszcz. Działa na niego jak ogień na wodę. Momentalni zapominał o życiowych problemach i rozkoszował się jej osobą. Była dla niego jego aniołem stróżem.
- Kocham cię. - szepnął. - Wiem, że są to mocne słowa, ale nie boję się go ci powiedzieć.
- Miło mi je słyszeć. Ja też... Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego...- powiedziała trochę zmieszana.- Ale tak dziwnie na mnie działasz... Mam wrażenie, jakbyśmy się znali od dawna i jakbym... Jakby od samego początku było powiedziane, że będę cię kochać. Bo cię kocham.- szepnęła.
- Może to właśnie los dla nas przyszykował? Pragnął, byśmy się spotkali, bym mógł odnaleźć swojego anioła.
- Anioła?- zapytała ze śmiechem.- Ten twój anioł już kilka razy ci przyłożył.
- Taki tam szczegół. - zaśmiał się. - Nie warto o nim myśleć.
- Wiesz.... Tylko boję się jednej rzeczy...
- Jakiej? - zdziwił się.
- Lori od dawna mi powtarza, że jestem za bardzo ufna... Boję się, że... No, że...- jąkałą się.
- Że cię zostawię samą? Że zrobię ci krzywdę?
- Trochę...- powiedziała zawstydzona.- Wiesz, nie sądzę, że byłbyś do tego skory, ale jednak... Obawa jest.
- Uwierz mi, że nie zrobię ci krzywdy z dwóch powodów.
- Jakich?
- Po pierwsze, bo cię kocham najbardziej na świecie, a po drugie... Twoja siostra mnie przeraża.- zakończył szeptem.
- Hahaha. Dobra, teraz ci wierzę.- zaśmiała się.
- No ja myślę.- zaśmiał się i pocałował dziewczynę. Ona z chęcią oddawała każdy pocałunek. Przysunęła się do chłopaka tak blisko, że nie było między nimi wolnej przestrzeni.
Kiedy oboje się wczuli w swoją rolę przerwał im telefon chłopaka.
- Haha, odbierz.- zaśmiała się i odsunęła.
- Hallo? (...) Nie (...) W hotelu (...) Tak (...) No, nie (...) Wrócimy (...) Nie martw się. Nie jesteś naszą mamą (...) To, co innego (...) Na razie (...) Cześć - i się rozłączył.
- Co jest?- zapytała wciąż uśmiechnięta.
- Nasz menadżer się boi, że ktoś nas porwał. - zaśmiał się.
- Hahaha, trza było powiedzieć, że zostaliście uwięzieni przez dwie namolne fanki.
- Nie jesteś namolna - lekko ją pocałował. - Jesteś cudowna.
- Mmmm... Miło.- zachichotała i ponownie powrócili do pocałunku. Jednak po chwili zadzwonił telefon dziewczyny.
- Hah... Odbierz - zaśmiał się, ale nie odsunął od dziewczyny.
- Okej.- zaśmiała się, ale pobladła, gdy tylko spojrzała na wyświetlacz.- Tata? Halo? (...) Mhm. Jeszcze nie, może dla tego, że śpi. (...) Nie, już rozmawialiśmy o tym. (...) Ale słuchaj... (...). Będzie tym tonem. Skończysz nareszcie?! (...) Nie. Cześć.- warknęła, rozłączyła się i rzuciła telefonem.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Grrrr... Chyba nigdy nie wypłacę się Lori za to, że się wyprowadziłyśmy.- mruknęła pod nosem.- Nic. Nic ważnego.- powiedziała, gdy trochę się uspokoiła.
- Na pewno?
- Mhm. Na pewno.- uśmiechnęła się ciepło i musnęła jego usta.
- Coś ci nie wierzę. - mruknął z przymrużonymi oczyma.
- Oj no nic. Pytał się, czy Lori przekazała mi, że będą za dwa tygodnie i czy nadal mam zaległe czesne i kiedy w końcu się opamiętamy i przyjdziemy ich przeprosić.- burknęła z frustracją.
- Za co macie ich przepraszać? - zdziwił się.
- Za to, że w ogóle o nas nie myśleli, że nami pomiatali a my miałyśmy na tyle odwagi, żeby powiedzieć im "nie" i się wyprowadziłyśmy.
- To super, nie?
- Teoretycznie... Wiesz, teraz Lori nas utrzymuje. Ona musiała przerwać studia po to, żeby mogła pracować i żebym to ja mogła studiować, a rodzice nie chcą się odczepić. Jeszcze dodatkowo pretensje mają i przyjeżdżają po to, żeby z nas kpić.
- To może przeprowadzisz się do mnie? - zapytał ostrożnie. - Studia dokończysz w Los Angeles?
- Ale co z Lori? Nie zostawię jej. Nie po tym, co dla mnie zrobiła... Nie mogę o tym zdecydować bez niej.- powiedziała patrząc mu w oczy.
- No to pojedzie z nami - uśmiechnął się. - Zobaczysz, że Carlos ją do tego namówi.
- No nie wiem... To są całe stany...- westchnęła i wtuliła się w ramie chłopaka.
- Zobaczysz. Nie będzie tak źle.
- Mogę odpowiedzieć ci jutro? Chcę pogadać na ten temat z Lori, a coś mi mówi, żebym jej teraz nie przeszkadzała...
- Oczywiście.- cmoknął ją w czoło.
- To świetnie.- uśmiechnęła się szeroko.- A w ogóle, to ile jeszcze zostaniecie w Nowym Yorku?
- Jakieś trzy dni.- uśmiechnął się.
- Fajnie. Co powiesz, na małą wycieczkę? Jutro?- zapytała.
- Z tobą zawsze.- delikatnie musnął jej usta.
- Jak miło.- westchnęła i usiadła mu na kolanach. Oparła swoje czoło o jego.- Powinniśmy się wyspać... Nowy York jest duży.
- Oczywiście. Dla ciebie wszystko.
Dziewczyna jeszcze raz się zaśmiała, pocałowała chłopaka i położyła się, ciągnąc go za sobą. Przykryła ich kołderką i wtuliła się w jego tors.
- Kolorowych snów.- szepnęła.
- Dobranoc - cmoknął ją w czubek głowy.



Następnego ranka o świcie Carlos odsunął się od usypiającej dziewczyny.
- Widzisz? Mówiłem, że wygram.- zaśmiał się
- Spadaj - zaśmiała się i wtuliła w tors chłopaka.
- Czyli teraz lulu?- zapytał ziewając.
- Jak najbardziej - zamknęła oczy i wtuliła się jeszcze bardziej w chłopaka. On cmoknął ją w czoło i opadł na poduszki. Powoli zaczęli odpływać do krainy snów, gdy nagle...
- DZIEŃ DOBRY!- krzyknęła Megan wbiegając do pokoju siostry i wskakując jej na łóżko.
- MEGAN!!! - zawyła niezadowolona. - Spadaj!
Rzuciła w siostrę poduszką.
- Wstawać, wstawać. Już słonko wstało. Tyłki w górę i na śniadanie!- zawołała wesoła.
- Spadaj!
- Ej, co wy? Całą noc nie spaliście?- zapytała widząc podkrążone oczy siostry i zasypiającego Carlosa.
- Tak - warknęła. - A teraz won!
- Rany. No dobra. Idę oprowadzić Kendalla po mieście. Jak już wstaniesz, to daj znać. Mam przy sobie telefon.- powiedziała wstając.- I słodkich snów.- powiedziała, zanim zamknęła drzwi.
Dziewczyna zaczęła wiercić się jak kotka. W końcu zasnęła wtulona w chłopaka.



- Nie spali całą noc.- zachichotała szatynka wkraczając do kuchni, gdzie siedział w miarę ogarnięty Blondyn jedząc płatki śniadaniowe.
- Założę się, że lecieli w ślinę.- zaśmiał się i włożył do ust kolejną łyżkę.
- Domyślam się.- dziewczyna zrobiła sobie kanapkę i usiadła na przeciwko chłopaka.- To, co robimy?
- Idziemy na miasto nie?
- No tak. Ubierz buty.- zawołała wchodząc do przedpokoju i ubierając się.
- Już.- dodał zawiązując drugiego vansa.
- No to idziemy.- dziewczyna złapała go za rękę i wyprowadziła z wieżowca. Aż do piętnastej biegali po NY oglądając, co ciekawsze miejsca. Dziewczyna dużo opowiadała mu o mieście, zabytkach, wydarzeniach. On starał się słuchać, ale czasami przyłapywał się na tym, że zamiast uważać podziwia jej włosy, albo oczy. Nie obyło się oczywiście bez rozdawania autografów. W końcu, zmęczeni weszli do jakiejś restauracji.
- Mówiłem ci już, że jesteś najpiękniejsza na świecie?
- Nie.- zaśmiała się.- Mówiłam ci, że z tobą jest weselej?
- Nie - zaśmiał się. - Jesteś cudowna. Jeszcze nigdy nie spotkałam dziewczyny, która miałaby tysiąc pomysłów na sekundę i tyle energii w sobie.
- Dzięki, ale przestań tak mówić, bo robię się czerwona.- powiedziała dziewczyna przybierając rumieńców.- Ty też jesteś idealny. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś, kto by za mną nadążał i mnie znosił.
- W czerwonym ci seksownie.- mruknął uwodzicielsko, przez co dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej się speszyła.
- Ale nie przy ludziach. Uspokój się.- powiedziała i lekko go szturchnęła.- Co chcesz zjeść?
- Ciebie. - znacząco poruszał brwiami. - Ale jak już mam wybrać to deser lodowy dla dwóch zakochanych.
- Jesteś straszny.- Zaśmiała się.- Najpierw obiad, potem deser.
- Co proponujesz w takim razie?
- Hmmm... Ja chyba wezmę... Lasagne?
- Jasne - dodał z uśmiechem. - Ale potem deser dla zakochanych.
- Dobra, ale ty też masz zjeść jakiś obiad.
- Dobrze - udała nadąsane dziecko.
- Też cię kocham. To, co zjesz?
- To, co ty.
- Okej.- uśmiechnęła się. Akurat podszedł do nich kelner.- Poproszę dwa razy Lasagne, a później deser lodowy dla par.
- Oczywiście, coś do picia?
- Dwa razy cola, no nie?- zapytała blondyna.
- Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem, a kelner się oddalił.
- To, co będziemy teraz robić?- zapytała z uśmiechem.
- No nie wiem - udał, że się zastanawia. - A na co masz ochotę?
- Hmmm... Szczerze? Wszystko mi jedno, pod warunkiem, że mogę być z tobą.- uśmiechnęła się promiennie.
- Słodka jesteś - mruknął . - Ale ja będę robił to, co ty.
- Hmmm... No to może... Jeszcze trochę się przejdziemy, wrócimy do domu obudzić śpiochów i odstawimy was do hotelu, żeby wasz Menager nie wysłał za wami wszystkich jednostek policji na Manhattanie?
- Dobrze - zaśmiał się.
Akurat kelner przyniósł posiłek. Zjedli obiad przez cały czas rozmawiając, a później skupili się na deserze. Kendall uparł się, że ją nakarmi, co zaowocowało czekoladowymi plamami na obu policzkach. Dziewczyna w ramach zemsty wysmarowała mu twarz polewą.
- Hahaha - śmiał się. - Do twarzy ci w czekoladzie.
- Powiedział blondyn ubrudzony polewą truskawkową.- zawtórowała mu.
- Wiem, wiem. Wyglądam jak teletubiś.
- Hahahahahhahaha. Nie ja to powiedziałam.
- Ale pomyślałaś.
- Ale to już inna historia.- zachichotała.
- Oj znowu nie taka inna.
Megan uśmiechnęła się do niego szeroko w tej samej chwili, kiedy podszedł do nich kelner z rachunkiem.
- Dziękuję.- powiedziała i zapłaciła.
- Ależ proszę. Mam nadzieję, że smakowało.- odpowiedział mężczyzna i odszedł.
- No teletubisiu. Zbieramy się.- powiedziała wstając.
- Ej, a co to miało być? Od kiedy dziewczyna płaci? Co?
- Odkąd to jestem ja.- uśmiechnęła się szeroko, po czym spoważniała widząc obrażoną minę chłopaka.- Oj nie fochaj się skarbie. Chyba nie masz mi tego za złe?
- No nie wiem.
- Nie wiesz?- zapytała uwodzicielskim tonem i oparła się jedną dłonią o jego klatkę piersiową.
- No nie wiem.
- No to nie.- zaśmiała się i wyszła z restauracji.
- Hej czekaj! - wybiegł za nią.
- Po co, skoro się na mnie fochasz?- zawołała przedzierając się przez tłum ludzi.
- Wcale nie - zaprotestował.
- Jak nie? Przed chwilą mówiłeś coś innego.- powiedziała dobijającym tonem.
- Ja nic nie pamiętam - udawał głupka.
- A ja owszem.- powiedziała bez trosko i ruszyła w stronę domu.
- Pamięć cię chyba zawiodła - uśmiechnął się i ją dogonił.
- Pyf.
- Oj nie gniewaj się - delikatnie przysunął ją do siebie.
- Oj no dobra. Na ciebie nie potrafię.- powiedziała z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
- Też cię kocham.- mruknął i delikatnie musnął jej usta.
Dziewczyna zachichotała i oddała pocałunek. Spacerowali jeszcze przez około pół godziny, po czym poszli do domu szatynki. Kiedy przekroczyli próg dotarły do nich chichoty dobiegające z kuchni.
- Wiesz, że i tak cię złapię, to po co uciekasz?- zawołał Carlos.
- Chyba w twoich snach - śmiała się dziewczyna.
- Tam mam cię już od dawna!- krzyknął i dogonił Lori. Złapał ją w pasie i okręcił.
- Hahaha... Puść mnie wariacie - śmiała się.
- Nie masz, na co liczyć. Wygrałem zakład i już się ode mnie nie uwolnisz.
- Jesteś pewien? - zachichotała i wyrwała się z objęć Latynosa.
- Tak. Jestem pewien.- mruknął i przyciągnął ją do siebie. Oparł swoje czoło o jej.
- Wiesz, że nie powinieneś być taki pewien siebie?
- Słyszałem takie teorie.- zaśmiał się cicho.
- Serio?
- Taaaa... Logan na okrągło to powtarza.
- Heh... To jednak nie masz tak fajnie skoro Logan ci truje tyłek.- zaśmiała się.
- I jest to jeden z wielu powodów, dla których wolę twoje towarzystwo.- mruknął i musnął jej usta.
- Mmmmm... Jak miło - mruknęła i odwzajemniła pocałunek.
- Nie przeszkadzamy?- zapytała ze śmiechem Megan.
- Co?! - krzyknęła dziewczyna i lekko przygryzła wargę chłopaka. - Nie.
- Ał...- mruknął cicho i zaśmiał się.
- Miałaś zadzwonić jak już się obudzicie.
- Przepraszam kochanie - mruknęła do chłopaka. - Zapomniałam.
- Nie gniewam się.- odpowiedział szeptem i skradł jej jeszcze jeden pocałunek.
- Zaproponowałabym wam jeszcze trochę prywatności, gdyby nie to, że musimy pogadać.- westchnęła Meg i pociągnęła siostrę do swojej sypialni.
- O co chodzi? - zapytała kiedy siostra zamknęła drzwi.
- Wczoraj zadzwonił do mnie ojciec.
- Serio? Po co?
- Żeby oznajmić mi, że przyjeżdżają za dwa tygodnie i mają zamiar zabrać nas do siebie, bo jesteśmy nieudolnymi idiotkami, a rektor z mojej uczelni ciągle do nich wydzwania.
- Eeee tam - machnęła ręką. - Czym się przejmujesz? Zmienimy hotel albo coś.
- No i tu dochodzimy do sedna... Bo wiesz...- zaczęła nieśmiało.- Ja wiem, że jestem głupia, ufna i dziecinna, ale... Kendall powiedział, żebyśmy przeniosły się do nich. Tam będziemy mogły skończyć studia i będziemy daleko od rodziców...
- Co? - zapytała i nacisnęła klamkę, a do środka wpadli chłopcy. - A wy co?!
- No bo ten... Yyyy... Mówiłaś, że chcesz odpocząć. No to zapraszam cię na wczasy do Los Angeles.- wyszczerzył się Latynos.
- Chwila, bo nie ogarnęłam - wzięła głęboki oddech. - Jeszcze raz i powoli.
- Jest propozycja przeprowadzki do LA.- powiedziała spokojnie Megan.- Tam możemy znaleźć sobie prace. Tam będziesz mogła dokończyć studia. Będziemy daleko od Nowego Yorku i rodziców. Zaczniemy jeszcze raz. Od nowa.
- Od nowa mówisz - mruknęła.
- Dziewczyno, czego ty nie załapałaś? - zapytał znudzony blondyn.
- Nie rozwijaj się! - warknęła i wróciła do kuchni.
- Myśl czasem, co mówisz.- syknęła szatynka do chłopaka.- Jak ona się nie zgodzi, to nigdzie nie jadę.
- No dobra - podniósł ręce w geście poddania się.
- Skarbie, do niczego cię nie zmuszę, ale tam zaczniesz od nowa. Ze mną.- powiedział Carlos patrząc Lorettcie w oczy.
- No nie wiem - mruknęła i wzięła łyka soku.
- Tam pomogę ci spełnić marzenia. Pamiętasz? Odpoczniesz, skończysz studia, Megan będzie szczęśliwa i... Znajdziesz prawdziwą miłość.- dokończył szeptem.
- Wiem, ale... - zawahała się i odwróciła w stronę okna. Było to dla niej trudne. Nie wiedziała, co ma robić.
- Nie wymagam od ciebie odpowiedzi teraz.- powiedział i przytulił ją od tyłu.- Wyjeżdżamy za dwa dni. Mam nadzieję, że do nas dołączycie... Że ty dołączysz do mnie.- pocałował ją w policzek.
- Carlos... Ja się boję.- mruknęła i odwróciła się do chłopaka.
- Czego?- zapytał uważnie studiując wyraz jej twarzy.
- A jeśli pójdzie coś nie tak? A jeśli oni nas znajdą? Co wtedy? Ja nie chcę, żeby Megan widziała kolejną kłótnię. Dosyć już wycierpiała - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Jest dużą dziewczyną. Nie ma już 10 lat. Obawiam się, że jeśli tylko zobaczycie się z rodzicami, to ona stanie w twojej obronie i sama zacznie kłótnie.- zaśmiał się.- Po za tym tam będziemy my. Obronimy was...
- Nie znasz naszego ojca... Naszej matki… - mruknęła. - Oni są nieobliczalni.
Dziewczyna lekko uniosła bluzkę i pokazała chłopakowi bliznę.
- Widzisz? To przez nich. To oni mi zrobili.
Chłopak spojrzał przerażony na ogromną szramę kształtem i wielkością przypominającą jego tatuaż.
- Teraz tym bardziej cię tu nie zostawię.- powiedział pewnym głosem.
- Kocham cię - mruknęła i pocałowała go w policzek.
- Też cię kocham.- lekko się uśmiechnął i namiętnie ją pocałował.
- To jak? - i znowu ich pocałunek został przerwany. Kendall wyglądał na zniecierpliwionego. - Jedziecie z nami?
- Oj zamknij się!- młodsza dziewczyna zdzieliła blondyna po głowie.
- Ał! A to, za co?
- Zamknij się. Po prostu zamknij się i pozwól im cieszyć się tą chwilą.- warknęła.
- No, słyszysz Meg. Zamknij się i spadaj.- rzucił Latynos i ponownie pocałował Lori.
Kendall już chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował widzą minę Megan.
- Tak właśnie myślałam.- powiedziała Meg nadal wpatrując się w Kendalla.- Nie przeszkadzajcie sobie.- powiedziała do siostry.
- Ale my nic nie robimy. - powiedziała obojętnie. - Prawda Carlos?
- No teraz już nic.- powiedział z przekąsem.
- Słucham? - zapytała ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Eh, już nic.- mruknął niezadowolony.
- Jak dziecko - powiedziała z rezygnacją. - Ej, a tak w ogóle to podjęłam decyzję, co do twojego wyjazdu.
Dziewczyna popatrzyła na siostrę, która była w dużym szoku po jej wypowiedzi.
- Serio? Już?- zapytała zdziwiona.
- No - powiedziała jakby to było oczywiste.
- Iiiiiii? - ciągnął blondyn.
- Droga wolna - uśmiechnęła się.
- Ale w jakim sensie?- zapytała szatynka marszcząc brwi.
- Yyy...W takim, iż jedziesz do Los Angeles?
- Yyyyy... Ale z tobą?
- Yyy... Nie, sama?
- Co, czemu?- zapytał zawiedziony Carlos.
- Nie! Bez ciebie nigdzie nie jadę!- krzyknęła. 
- Pojedziesz - mruknęła. - I nie marudź mi tu. Ja mam parę spraw do załatwienia.
- Masz pecha. Nigdzie nie jadę.- powiedziała spokojnie i pobiegła do pokoju. Trzasnęła za sobą drzwiami.
- Megan! - warknęła. - Nie zachowuj się jak dziecko!
- Megan! - krzyknął blondyn i pobiegł za dziewczyną.
- Ale dlaczego nie chcesz ze mną jechać?- zapytał zawiedziony Latynos.
- Nie to, że nie chcę - wywróciła oczami. - Po prostu mam parę spraw do załatwienia.
- Czyli, że przyjedziesz do LA, ale trochę później?- zapytał ostrożnie.
- Tak, ale może nie trochę?
- Nie trochę, to znaczy ile?
- Nie wiem. Może tydzień, dwa, miesiąc. Nie wiem.
- Hmm... Dobra. Przecież cię nie porwę.- uśmiechnął się smutno.- Ale jest umowa. Chciałbym prosić twój numer telefonu. Za niecałe około tydzień kończy się nam trasa. Przyjadę do ciebie i poczekam z tobą, aż załatwisz wszystkie sprawy, okay?
- Chwila... Macie jeszcze trasę, a chcieliście, żebyśmy pojechały z wami?
- Tak. Po drodze moglibyśmy zwiedzić kilka pięknych miast, a później prosto do domu.- powiedział cicho.- Wiesz, Philadelfia, Washington...
- Dobra powiedzmy, że zrozumiałam - dodała i zaczęła nerwowo chodzić po kuchni.
- O co chodzi? Coś się stało?- zapytał zmartwiony.
- Nie, nic - mruknęła i powróciła do swoich rozmyślań.
- Okej, poczekam.- powiedział Carlos i uważnie obserwując dziewczynę usiadł na kanapie.
- Wiem! - klasnęła w ręce i skierowała się do pokoju siostry.
- Ale co?!- zawołał Latynos i pobiegł za nią.

2 komentarze:

  1. Jakie sprawy?! Ale ma pomysła! Kend oczywiście za Meg! W tej chwili macie mi tu wszyscy żyć ze sobą z dala od szurniętych rozdziców dziewczyn razem z Jamesem i Loganem oraz ich dziewczynami!
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
    Majka ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz. Jestem pod wrażeniem. A notka boska jak każda zresztą. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń