poniedziałek, 11 marca 2013

Worldwide Girls cz. 2


A oto i kolejna część. Zachęcam do pozostawienia po sobie komentarza :*
~Justme



- Boże, co tam się dzieje? Ona go nie zabije?- zapytał przerażony Latynos.- Wiesz, wywalą mnie z zespołu, jak nie przyprowadzę go w jednym kawałku
- Eeee tam... zespół srespół. - machnęła ręką. - Sie przejmujesz.
- Racja. Gdzie moje maniery? Powinienem się martwić o ciebie.- uśmiechnął się do dziewczyny zniewalająco.
- Masz pecha - wystawiła mu język. - O mnie NIKT się nie musi martwić.
- Ale ja nie jestem nikt.- zaśmiał się
- Nie? - spojrzała na niego ja na debila.
- Nie. Jestem Carlos.- powiedział dumny z siebie.
- Pyf - odwróciła głowę w drugą stronę.
- A ty jesteś Lori. To jakiś skrót?- zapytał.
- Tak. Megan mówi tak do mnie odkąd... A zresztą nie ważne.- uśmiechnęła się.
- Odkąd...?- ciągnął ją za język.
- Rodzice tak jakby nas porzucili. To znaczy nie interesują się nami. Przez dwa lata to ja byłam mamą dla Meg.- uśmiechnęła się. - Pewnie dlatego się wyprowadziłyśmy od nich.
- Rany. Nie wiedziałem... To teraz mam dobry pretekst.- uśmiechnął się szeroko.
- Do...? - lekko się odsunęła od niego.
- Do opiekowania się tobą.- powiedział i chwyciwszy ją za nadgarstek lekko do siebie przyciągnął.
- Nie musisz - odsunęła się. - Świetnie sama o siebie dbam.
- Wiem. Ale chcę. Należy ci się ta odrobina uwagi, a ja z chęcią poświęcę jej o wiele więcej niż odrobinę.
- Jeszcze jedno takie słowo, a oberwiesz - pogroziła mu palcem.
- Nie boję się.- zaśmiał się.
- Radzę zacząć się bać. - uśmiechnęła się słodko i przyśpieszyła kroku.
- No czekaj na mnie! Chyba mnie samego nie zostawisz?- zawołał i poleciał za nią.
- Uwierz, że chętnie to zrobię.
- No wiesz... Ranisz mnie.- powiedział smutno.
- I dobrze - pokazała mu język. - Oto przecież chodzi.
- Wiesz co? Jesteś perfekcyjna.- zaśmiał się i złapał ją za rękę.
- A ty denerwujący - wyrwała rękę.
- Wiem i nie wstydzę się tego.- zaśmiał się. - Nie wstydzę się też tego, że jak tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że musisz być Worldwide Girl. Moją Worldwide Girl.
- Hah... Jak ja dawno nie słyszałam takich tekstów - śmiała się.
- Nie dziwię ci się. Przystojny wokalista zespołu mówi ci, że jesteś spełnieniem jego romantycznej piosenki. To chyba coś, no nie?- zapytał i puścił do niej oczko.
- Przystojny? Hah... Chyba na dupie... Hahaha.- śmiała się.
- A wiesz, że tak. Mój tyłeczek jest bardzo przystojny.- zaśmiał się i poruszył śmiesznie brwiami.
- O fu - jęknęła i zrobiła krok w bok.
- Ale wiesz, że jest coś piękniejszego?- zapytał cicho. - O wiele piękniejszego.
- Nie i nie chcę wiedzieć.- mruknęła. - Nie lubię tego.
- Szkoda, bo chodziło mi o twoje oczy.
- Yyy... Tym bardziej nie lubię tego.
- A ja bardzo. Masz śliczne oczy.- uśmiechnął się lekko rozmarzony.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar szybko wrócić do domu, bo zimno się robi.- dodała i lekko potarła gołe ramiona.
Chłopak uśmiechnął się, zdjął kurtkę i narzucił ją na ramiona dziewczyny, po czym delikatnie ją do siebie przysunął.
- Cieplej?- zapytał.
- Przeziębisz się.- zaprotestowała, ale się nie odsunęła.
- Nie przeziębię. Śliny jestem, po za tym jesteś obok. Od razu mi cieplej.- szepnął jej na ucho. Przeszedł ją przyjemny dreszcz.
- Carlos... - jęknęła. - Może lepiej będzie jak oddam ci kurtkę, a ty... No wiesz... - jąkała się.
- Nie. Lepiej będzie, jak miło się uśmiechniesz.- wyszczerzył się do niej.
Dziewczyna lekko przygryzła dolną wargę, po czym spuściła głowę, żeby chłopak nie zauważył jej rumieńców.
- Do twarzy ci w czerwonym.- uśmiechnął się.
- Dziękuję.- zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Nie masz, za co. Stwierdzam fakt. To gdzie ten uśmiech dla mnie?- zapytał czarująco.
- Musisz na niego zasłużyć.- uśmiechnęła się cwanie.
- Hmmm... A w jaki sposób mogę to zrobić?- zapytał.
- Hmm... Możesz mnie nie wkurzać, robić ze mnie buraka i mnie nie wkurzać.- uśmiechnęła się słodko.
- Mam robić z ciebie buraka?- zapytał podejrzliwie.
- Przez ciebie byłam cała czerwona.- udała obrażoną. - A nie lubię tego.
- Ale ja lubię, jak jesteś czerwona. Wyglądasz w tedy ślicznie. Nie jesteś zła i groźna. Niczego nie udajesz. Pokazujesz prawdziwą, ukrytą część siebie.- powiedział cicho patrząc dziewczynie w oczy.
- Niby, dlaczego prawdziwą? Nikt, oprócz Megan, nie wie, jaka jestem na prawdę. Nikt nie wie o mnie całej prawdy... Tak też pozostanie.- mruknęła i spojrzała w oczy chłopaka. Powoli zaczęła w nich tonąć.
- A co by było, gdybym chciał cię poznać? Prawdziwą ciebie?- zapytał poważnie.
- Nie uda ci się to - powiedziała kpiarsko. - Musiałbyś na prawdę być blisko, starać się i nigdy nie odpuścić.
- Nie ma sprawy. Z wielką chęcią.- uśmiechnął się lekko sprawiając, że wszystkie obawy dziewczyny minęły. Głośno westchnęła, po czym dodała:
- Jesteś inny, wiesz?
- W jakim sensie "inny"?
- W pozytywnym sensie.- uśmiechnęła się. - I mam nadzieję, że nie grasz.- spojrzała z pod przymrużonych powiek.
- Gram tylko przed kamerą, kiedy zamieniam się w Carlosa Garcie. Teraz jestem w 100 procentach prawdziwy.- uśmiechnął się do niej.
- Ten to ideał faceta.- zaśmiała się. - Romantyczny, opiekuńczy, uparty...
- Czyli co? Wolisz tamtego Carlosa?- zapytał zdziwiony.
- Tak.- powiedziała i zaczęła się znowu śmiać.
- Okeeeej.- powiedział zdziwiony, po czym zaczął zachowywać się jak postać z serialu.
- Gram tylko przed kamerą. - przedrzeźniała go.
- Lub na życzenie pięknych kobiet.- uśmiechnął się do niej zniewalająco i cmoknął ją w dłoń.
- Widzisz tu jakąś, bo ja nie. - zaczęła się rozglądać.
- Owszem, widzę.
- Serio? Gdzie?
- Tu.- mruknął i chwyciwszy ją za dłoń obrócił w taki sposób, że stykali się nosami. Nie było między nimi wolnej przestrzeni.
- Awwwwwwwwwww… - mruknęła. - To takie słodkie kłamstwo. - zaśmiała się.
- Dlaczego uważasz, że kłamstwo?- zapytał nadal trzymając ją w uścisku.
- Bo jestem brzydka, gruba, głupia, śmieje się jak kuń i mogę tego wymieniać w nieskończoność.
- Dla mnie jesteś piękna, szczupła, mądra. Twój śmiech jest melodyjny i piękny i mogę tak bez końca.- mruknął w odpowiedzi.
- Jesteś kłamca. - dodała z przymrużonymi oczami, ale się nie odsunęła.
- Nie, nie jestem.- odparł z także przymrużonymi oczyma.
- Jesteś i koniec tematu.
- Pyf. Nie, nie jestem. Udowodnić?
- Taaaaaaak.
On uśmiechnął się i delikatnie musnął jej usta.
- Całuję tylko piękne kobiety.- szepnął jej na ucho.
- Aghtaght.... Spadaj. - dodała i odsunęła się od niego.
- Nie.- zaśmiał się i z powrotem ją do siebie przysunął.
- Spadaj, bo oberwiesz. - powtórzyła i się odsunęła.
- Przyjmuję wyzwanie.- zaśmiał się i pocałował ją w policzek. Dziewczynę przeszedł dreszcz. Lekko kopnęła go w piszczel i ruszyła z uniesioną głową przed siebie.
- Ała! To bolało!- zawołał i pokuśtykał za nią.
- I miało boleć. Poprawić?
- Nie.- powiedział naburmuszony.- Nie lubisz mnie?
- Hmm... Po tym, co zrobiłeś? Nie.
- No wiesz... A ja taki głupi jestem i nadal cię lubię. Nawet po tym, co mi zrobiłaś.- powiedział i dumnie ruszył przed nią.
- Masz rację. Głupi jesteś, a ja baaaaaaaaaaaaardzo dobrze zrobiłam.
- Pyf, mów sobie, co chcesz. Ja się cieszę i chętnie bym to powtórzył.- odparł.
- Piszczel. Poprawić?
- Nie piszczel. Całusa.- tłumaczył jak dziecku.
- Poprawić?
- Jeśli buzi, to owszem.- zaśmiał się i delikatnie przyciągnął do siebie dziewczynę.
- Nie zasłużyłeś na buzi. - mruknęła. - Ale na kopniaka owszem.
- No wiesz... Ja się staram, a tu taki brak akceptacji.- powiedział i chlipnął.
- Takie życie. - dodał i ruszyła dalej. - A swoją drogą to twoje.
Dziewczyna ściągnęła kurtkę i oddała chłopakowi. On wziął ją i zarzucił jej na ramiona.
- Oddasz mi pod domem, okej?
- Grrrr... Jesteś denerwujący.
- A ty czarująca.- uśmiechnął się miło, włożył ręce do kieszeni i szedł cicho obok dziewczyny.
- Pawian. - szepnęła pod nosem. On nie odwracał uwagi od chodnika
- Będziesz się dąsał?
- Nie, ale skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to się nie odzywam.- powiedział cicho. Dziewczyna delikatnie pocałowała go w policzek.
- A to, za co?- zapytał zdziwiony.
- A tak sobie. - wzruszyła ramionami. On uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
- Czyli nie jesteś na mnie zła?- zapytał.
- Hmm... A powinnam?
- Sądzę, że nie, ale wolę mieć pewność. - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Pacz - zaśmiała się. - Jaki poważny się zrobił.
- Dla ciebie wszystko.- zaśmiał się.
- Ale ja nie lubię powagi, to dla sztywniaków.
- Więc będę zabawny.- zaśmiał się.
- Brzmi ciekawie.
- Ale może zanim będę musiał cię nieść, bo będziesz umierać ze śmiechu, to opowiesz mi coś o sobie?- zapytał.
- A co byś chciał dokładnie wiedzieć?
- Wszystko.- szepnął jej na ucho.
- No więc, jestem stara, bo mam 21 lat, jestem Lori wariatka.- zaśmiała się. - I lubię wyzywać ludzi od pawianów, sama nie wiem, dlaczego. I boję się poważnych związków i zaufać ludziom, a także ciemności. - zakończyła szeptem i wtuliła mocniej w ramie chłopaka.
- Będę cię bronił przed ciemnościami.- szepnął i pocałował ją w czubek głowy.- Zaufania można się nauczyć...
- Ta jasne.
- Mhm. Jasne. Zaufaj...
- Tobie...
- Mi.
- Super - mruknęła i po chwili doszli pod apartamentowiec, pod którym stała Megan z Kendall’em.
- Co was tak długo nie było?- zapytała młodsza z dziewczyn.
- Jego się pytaj. - udała oburzoną i oddała chłopakowi kurtkę.
- No chyba się nie fochasz?- zapytał ze śmiechem Latynos przyjmując kurtkę.
- Okeeeeeeej. Udajemy, że wszystko jest ok.- uśmiechnęła się do brunetki, po czym popatrzyła na zegarek.- Ja pierdzielę! Już po północy!
- Zapraszam wszystkich na górę. – mruknęła Loretta i weszła do środka. - Chyba nie chcecie spać na ulicy, co nie?
- No nie wiem... A to nie problem? Nie chcemy się narzucać...- zaczął Carlos i popatrzył na kumpla.
- Ja tam chętnie spędzę czas z Megan. - uśmiechnął się do dziewczyny, przez co wywołał u niej rumieńca.
- Żaden problem. Wchodźcie.- powiedziała szatynka z uśmiechem. Latynos wzruszył ramionami i popędził za Lori.
- Widziałaś? - szepnął blondyn i objął dziewczynę w pasie.
- Ale co?- zapytała cicho.
- Ciągnie ich do siebie. - mruknął. - Trzeba pomóc im stać się szczęśliwymi.
- Pyf... I ty zauważyłeś to dopiero teraz?- zapytała ze śmiechem wyplątując się z jego objęć.- No masz zapłon.
- Czyli bawimy się w swatkę.
- Pożyjemy, zobaczymy.- mruknęła i popędziła do windy.- Ej, czekajcie!
- Nie trzeba flirtować. - skarciła ją starsza.
- Weź, to on się klei, nie ja.- puściła do niej oczko.
- Właśnie widzę.
- Mów, co chcesz. Ja i tak wiem swoje. A jak już o tym mówimy...- spojrzała znacząco na Latynosa i siostrę.
- Jeśli oto ci chodzi to nie.
- Ta jasne. My wiemy swoje, a wy ty swoje.- powiedział Kendall, który właśnie wszedł do małego pomieszczenia.
- Nie?- zapytał ją zdziwiony Latynos.- A ja myślałem, że tak.- szepnął jej do ucha.
- A ty siedź cicho.- warknęła szatynka, po czym uderzyła z łokcia Blondyna.
- Auł!
- Ryj.- warknęła, po czym uśmiechnęła się słodko do starszej siostry. - Ale że nic a nic?- zapytała mrużąc oczy.
- To tylko znajomy. - założyła ręce na piersi i skierowała się do pokoju.
- Rozgośćcie się w salonie, zaraz przyjdę.- zawołała dziewczyna do chłopaków i popędziła za siostrą.
- Czego?
Szatynka zamknęła za sobą drzwi, uśmiechnęła się i pociągnęła siostrę na łóżko.
- A teraz tak szczerze. Gadaj.
- Niby, co? To, że mnie pocałował i zgarnął w piszczel?
- Hahahahahaha. Tak, dokładnie to.- zaśmiała się, a po chwili spoważniałą.- Tylko się nie wykręcaj. Nie powiesz mi chyba, że ci się nie podobało?
- A powiem, że może… - powiedziała i wróciła do chłopaków.
- Jak by co, to zaraz przyjdę!- zawołała za siostrą i poszła do swojej sypialni.
- A wy, co się tak na mnie gapicie? - zapytała siadając na podłodze naprzeciwko Latynosa.
- Ja wpatruję się w anioła.- wyszczerzył się.
- Coś jeszcze? Jeśli nie to pozwolisz, że rzucę cię poduszką. - dodała i wykonała wyżej wymienioną czynność.
- Jak dzieci.- westchnął blondyn.
- Zamknij się! - warknęła.
- Nie bolało.- zaśmiał się.- Odezwał się dorosły!- i rzucił kumpla poduszką.
Kendall chciał mu oddać, ale trafił w Meg, która właśnie przyszła.
- Ała!- krzyknęła i popatrzyła na chłopaka z rządzą mordu w oczach.
- Przepraszam skarbie, to miało być w Carlosa.
-... Powtórz proszę to pierwsze.- powiedziała z przymrużonymi oczami.
- Skarbie.
Dziewczyna patrzyła tak przez chwile na niego, po czym westchnęła i rzuciła poduszką w Carlosa.- To zdaje się było do ciebie.
- Ała!- krzyknął.- Czemu wszyscy we mnie rzucają?!
- Weźcie się opanujcie. - jęknęła brunetka.
- Jedno rzuca, drugie jęczy, kolejne ma pretensje. Gdzie ja żyję?- zapytała ze śmiechem szatynka.
- Mogę iść spać?- zapytała Lorett.
- A zabierzesz to ze sobą?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Megan wskazując na Latynosa.
- W życiu. - dodała wstając. - Ej! Ja wolę cię mieć na oku, a zwłaszcza jak masz zostać z tym pawianem.
- Co?- zapytał Schmidt.
- To samo.
- Nie ogarniam was, ale rozumiem, że zostajemy tu do późna?- zapytała młodsza z szalonym błyskiem w oku.
- Jasne. - mruknęła i z powrotem usiadła. - Masz pomysł jak umilić czas?
- Jak zawsze. Co powiecie, na grę w butelkę?- zapytała ze śmiechem.
- Ja za!- zawołał Carlos.
- Ja też! -dodał Kendall.
- No dobra.
- No to czekajcie.- dziewczyna po kilku sekundach przyniosła zakręconą butelkę po Coli i kazała wszystkim usiąść w kółku. - To jak gramy?- zapytała.
- Na całusy? - blondyn znacząco poruszał brwiami.
- Czemu nie.- poparł go brunet.
- Eeee... Co ty na to Lori?
- Jak chcecie - westchnęła.
- No nie wiem... Chociaż... W sumie, czemu nie. Będzie zabawnie, jak się wylosujecie.- szatynka popatrzyła ze śmiechem na chłopaków,.
- Kręć. - pośpieszał ją blondyn.
- Ja? Ja nie chcę.- powiedziała i oddała butelkę siostrze.
- Aghtaght... - dziewczyna zakręciła i wylosowała... Siebie - Nosz kur!
- Ej no nie da się pocałować siebie! Jeszcze raz!- zawołał oburzony Pena.
Dziewczyna ponownie zakręciła i wylosowała Carlosa. Ten się wyszczerzył.
- O nie! Ja go nie pocałuje!
- Oj no weź... To tylko gra.- puścił do niej oczko.
- Nie ma mowy! Za żadne skarby świata! Nie!
- Oj cicho już bądź.- jęknął, klęknął koło niej i przycisnął delikatnie swoje usta do jej. Obojga przeszedł dreszcz. Dziewczyna z czasem zaczęła odwzajemniać pocałunki, ale kiedy zdała sobie sprawę z tego, co robi szybo odskoczyła od chłopaka.
- Dobra. Teraz ty Meg.
- Ale ja nie chcę kręcić.- westchnęła naburmuszona.
- Nie marudź. - skarciła ją jak małe dziecko. - Ja zaraz wrócę.
I poszła do swojej sypialni.
- Pójdę sprawdzić, czy z nią wszystko okej.- rzucił na odchodnym Latynos i popędził za nią.
- To może od razu mnie pocałujesz? - zapytał Kendall. - Skoro ich nie ma to tylko ja ci zostałem.
- Nie prawda. Jest jeszcze szansa, że wybiorę sama siebie lub ścianę.- odpowiedziała z wrednym uśmiechem.
- Oj nie marudź - delikatnie przycisnął swoje wargi do jej. Obojga przeszedł przyjemny dreszcz. Dziewczyna poczuła, jakby nad jej żołądkiem zawiązał się supeł, a wewnątrz eksplodowało stado motyli. Zaczęła odwzajemnić pocałunki. Oboje poczuli się jak w niebie. Każdy pocałunek był inny, a zarazem taki sam. Każdy sprawiał im przyjemność. Wiedzieli, że są blisko siebie.



Dziewczyna weszła do sypialni i wzięła telefon w rękę. Miała sms'a od mamy. Szybko go odczytała. " Wrócimy za dwa tygodnie."
- Nawet nie ma odwagi zadzwonić. - wymruczała pod nosem.
- Kto?- zapytał Latynos stojąc w drzwiach.
- Co? - odwróciła się gwałtownie. - Aaa... To tylko ty.
- Co się stało?- zapytał troskliwie.
- Nie nic - westchnęła i rzuciła komórkę na szafkę nocną.
- No powiedź. Zaufaj mi.- powiedział i spojrzał na nią znacząco.
- Przecież mówię. - uśmiechnęła się. Posłał jej spojrzenie "Taaaa... Jasne, bo uwierzę."
- Czy ty musisz wszystko wiedzieć? - westchnęła i rzuciła się na łóżko.
- Tak. Muszę.- uśmiechnął się pokrzepiająco i usiadł obok niej.
- Jeju, mama pisała.
- I?
- Wrócą za dwa tygodnie. Na wakacje mają, ale żeby nam pomóc to nie. - warknęła.
- I co w związku z tym, że wracają? Wparują wam do domu i co?
- I jak zwykle będzie afera, że rektor Meg domaga się od nich pieniędzy, ponieważ nie mogłam zapłacić za jej studia taneczne.
- No, ale czemu niby oni mają na ciebie za to krzyczeć?- zapytał zdziwiony.
- Bo ja nas utrzymuję? Za wszystko płacę?
- No to rozumiem, ale dlaczego w takim wypadku oni na ciebie mają krzyczeć?- zapytał zdziwiony.
- Bo... Zrezygnowałam ze swoich studiów po to, żebym mogła nas utrzymać i oni mi to wypominają... Tak samo jak wyprowadzkę od nich cztery lata temu.
- Wiesz, nie rozumiem twoich rodziców. Nie pomagają, a tylko dowalają problemów.- Pokiwał głową z rezygnacją.
- Właśnie - wróciła do pozycji siedzącej. - Nie rozumieją tego, że pomimo naszego wieku nadal, tak jakby jesteśmy dziećmi i mamy marzenia.
- Wiesz... A jakie jest twoje marzenie?- zapytał obejmując ją i przyciągając do siebie.
- Odpocząć, skończyć wymarzone studia, spotkać prawdziwą miłość i, żeby Megan była szczęśliwa. 
- Hmmm... Myślę, że mogę ci pomóc w ich spełnieniu.- uśmiechnął się delikatnie.
- Ciekawe jak...
- Łatwo.- zaśmiał się.- Może zacznijmy od pierwszego...- mruknął i położył się na łóżku ciągnąc za sobą szatynkę.
- Pierwszego?
- Odpocznij.- powiedział i pogłaskał ją uspokajająco po głowie.- Potem zajmiemy się kolejnymi.
- Odpoczywa się we śnie, a jak zauważyłeś nie jestem śpiąca. - uśmiechnęła się lekko.
- Nie jesteś? To, co byś chciała w takim razie robić?- zapytał z uśmiechem.
- A co mam do wyboru? - zaśmiała się i popatrzyła w oczy chłopaka.
- Dużo.- powiedział wpatrując się w jej oczy.
- A może konkretniej?
- Możemy poleżeć tutaj. Razem. Albo możemy pójść potruć tyłki twojej siostrze i Kendallowi. Albo możemy...
- Co?
- Nie powiem, bo znowu oberwę.- zaśmiał się.
- Obiecuję, że nie. - zaśmiała się. On musnął dłonią jej policzek.
- Możemy...
- Co? Co możemy? - zapytała i rozkoszowała się jego dotykiem.
- To.- szepnął i delikatnie musnął jej wargi.
- Hah... - zaśmiała się. - Podoba mi się.
- Na prawdę?- zapytał jakby z niedowierzaniem.
- Dziwisz się? Robisz to tak delikatnie, a zarazem stanowczo. Jesteś pewien tego, co robisz. - dodała i musnęła jego usta.
- Mmmm... Tobie to też nieźle idzie.- zaśmiał się, po czym wrócił do pocałunku, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej namiętny.
Dziewczyna oddawała pocałunki. Sprawiały jej taką przyjemność. Jeszcze nigdy nie czuła jak w tej chwili. Cieszyła się każdą sekundą ich pocałunku.
- No pięknie. My tu się o was martwimy, a tu taka niespodzianka.- zaśmiała się szatynka stojąc w drzwiach.
- Znudziło ci się, że tu przylazłaś? - zapytała brunetka, podnosząc się.
- Tak właśnie.- zaśmiała się.- Ale no dobra, dobra. Już wam nie przeszkadzam.
- Ty lepiej idź spać. - mruknęła zerkając na zegarek. - Kendall ci potowarzyszy, a ja potem zajrzę do was.
- Chodź. - blondyn złapał ją za nadgarstek.
- Co?! A ja mam jakieś zdanie?!- zawołała dziewczyna.
- Nie!- zawołał za nią Latynos.
- Widzę, że czytasz w moich myślach. - zaśmiała się i cmoknęła go w usta. - Ale mam nadzieję, że Kendall nie będzie próbował niczego?
- Eeeeeee...- wydusił z siebie.- Nie mam pojęcia.- powiedział zgodnie z prawdą.
- Ty mnie nie strasz.
- Nie straszę. Odpowiadam.- powiedział ze śmiechem.
- To może ja ich pójdę pilnować?
- Może jednak zostań ze mną?- zapytał z czarującym uśmiechem.
- Ale ja się o nią boję. - zaśmiała się.
- Nie martw się. Dzielna z niej dziewczyna. Jeśli Blondyn pozwoli sobie na za dużo, to najpierw oberwie od niej, później od ciebie, a na koniec jeszcze ja mu przyłożę.
- A od ciebie, bo...? - ciągnęła go za język .
- Bo on zdenerwuje tym ciebie, a ja nie zamierzam pozwalać na takie chamskie zachowanie.- wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
- Dobra, powiedzmy, że czaje. - westchnęła.
- Cieszy mnie to bardzo.- zaśmiał się i ponownie ją pocałował.
- I co? Do rana będziemy się całować? - zaśmiała się.
- Jeśli po drodze nie zaśniesz, to czemu nie?
- Pyf... Prędzej ty padniesz.
- Zakład?- zapytał z błyskiem w oku.
- Jasne, ale o co?
- Hmmm... Jeśli wygram, to pozwolisz pomóc sobie w spełnianiu marzeń.- powiedział z uśmiechem.
- A jeśli ja wygram?
- Hmmm... Jeśli ty wygrasz, to spełnię jedno twoje życzenie.
- Okay - delikatnie musnęła jego wargi. On zaśmiał się i przyciągnął do siebie. Zapowiadała się długa i przyjemna noc.

2 komentarze:

  1. Jak zawsze super ;* Czekam na kolejny kochana <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie potwierdziłaś, że nic nie zrobi! Uuuu... Roma..romama, roma romama gaga ulala, bad romance! Uhu! Mam nadzieję, że kolejna jednorazówka już niedługo, czekam
    Majka

    OdpowiedzUsuń