A oto i kolejna część. Zachęcam do pozostawienia po sobie komentarza :*
~Justme
- Boże, co tam się dzieje? Ona go nie zabije?- zapytał przerażony Latynos.- Wiesz, wywalą mnie z zespołu, jak nie przyprowadzę go w jednym kawałku
~Justme
- Boże, co tam się dzieje? Ona go nie zabije?- zapytał przerażony Latynos.- Wiesz, wywalą mnie z zespołu, jak nie przyprowadzę go w jednym kawałku
- Eeee tam... zespół srespół.
- machnęła ręką. - Sie przejmujesz.
- Racja. Gdzie moje maniery?
Powinienem się martwić o ciebie.- uśmiechnął się do dziewczyny zniewalająco.
- Masz pecha - wystawiła mu
język. - O mnie NIKT się nie musi martwić.
- Ale ja nie jestem nikt.-
zaśmiał się
- Nie? - spojrzała na niego
ja na debila.
- Nie. Jestem Carlos.-
powiedział dumny z siebie.
- Pyf - odwróciła głowę w
drugą stronę.
- A ty jesteś Lori. To jakiś
skrót?- zapytał.
- Tak. Megan mówi tak do
mnie odkąd... A zresztą nie ważne.- uśmiechnęła się.
- Odkąd...?- ciągnął ją za
język.
- Rodzice tak jakby nas
porzucili. To znaczy nie interesują się nami. Przez dwa lata to ja byłam mamą
dla Meg.- uśmiechnęła się. - Pewnie dlatego się wyprowadziłyśmy od nich.
- Rany. Nie wiedziałem... To
teraz mam dobry pretekst.- uśmiechnął się szeroko.
- Do...? - lekko się
odsunęła od niego.
- Do opiekowania się tobą.-
powiedział i chwyciwszy ją za nadgarstek lekko do siebie przyciągnął.
- Nie musisz - odsunęła się.
- Świetnie sama o siebie dbam.
- Wiem. Ale chcę. Należy ci
się ta odrobina uwagi, a ja z chęcią poświęcę jej o wiele więcej niż odrobinę.
- Jeszcze jedno takie słowo,
a oberwiesz - pogroziła mu palcem.
- Nie boję się.- zaśmiał
się.
- Radzę zacząć się bać. -
uśmiechnęła się słodko i przyśpieszyła kroku.
- No czekaj na mnie! Chyba
mnie samego nie zostawisz?- zawołał i poleciał za nią.
- Uwierz, że chętnie to
zrobię.
- No wiesz... Ranisz mnie.-
powiedział smutno.
- I dobrze - pokazała mu
język. - Oto przecież chodzi.
- Wiesz co? Jesteś
perfekcyjna.- zaśmiał się i złapał ją za rękę.
- A ty denerwujący - wyrwała
rękę.
- Wiem i nie wstydzę się
tego.- zaśmiał się. - Nie wstydzę się też tego, że jak tylko cię zobaczyłem,
wiedziałem, że musisz być Worldwide Girl. Moją Worldwide Girl.
- Hah... Jak ja dawno nie
słyszałam takich tekstów - śmiała się.
- Nie dziwię ci się.
Przystojny wokalista zespołu mówi ci, że jesteś spełnieniem jego romantycznej
piosenki. To chyba coś, no nie?- zapytał i puścił do niej oczko.
- Przystojny? Hah... Chyba
na dupie... Hahaha.- śmiała się.
- A wiesz, że tak. Mój
tyłeczek jest bardzo przystojny.- zaśmiał się i poruszył śmiesznie brwiami.
- O fu - jęknęła i zrobiła
krok w bok.
- Ale wiesz, że jest coś
piękniejszego?- zapytał cicho. - O wiele piękniejszego.
- Nie i nie chcę wiedzieć.-
mruknęła. - Nie lubię tego.
- Szkoda, bo chodziło mi o
twoje oczy.
- Yyy... Tym bardziej nie
lubię tego.
- A ja bardzo. Masz śliczne
oczy.- uśmiechnął się lekko rozmarzony.
- Nie wiem jak ty, ale ja
mam zamiar szybko wrócić do domu, bo zimno się robi.- dodała i lekko potarła
gołe ramiona.
Chłopak uśmiechnął się,
zdjął kurtkę i narzucił ją na ramiona dziewczyny, po czym delikatnie ją do
siebie przysunął.
- Cieplej?- zapytał.
- Przeziębisz się.-
zaprotestowała, ale się nie odsunęła.
- Nie przeziębię. Śliny
jestem, po za tym jesteś obok. Od razu mi cieplej.- szepnął jej na ucho.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz.
- Carlos... - jęknęła. -
Może lepiej będzie jak oddam ci kurtkę, a ty... No wiesz... - jąkała się.
- Nie. Lepiej będzie, jak
miło się uśmiechniesz.- wyszczerzył się do niej.
Dziewczyna lekko przygryzła
dolną wargę, po czym spuściła głowę, żeby chłopak nie zauważył jej rumieńców.
- Do twarzy ci w czerwonym.-
uśmiechnął się.
- Dziękuję.- zarumieniła się
jeszcze bardziej.
- Nie masz, za co.
Stwierdzam fakt. To gdzie ten uśmiech dla mnie?- zapytał czarująco.
- Musisz na niego zasłużyć.-
uśmiechnęła się cwanie.
- Hmmm... A w jaki sposób
mogę to zrobić?- zapytał.
- Hmm... Możesz mnie nie
wkurzać, robić ze mnie buraka i mnie nie wkurzać.- uśmiechnęła się słodko.
- Mam robić z ciebie
buraka?- zapytał podejrzliwie.
- Przez ciebie byłam cała
czerwona.- udała obrażoną. - A nie lubię tego.
- Ale ja lubię, jak jesteś
czerwona. Wyglądasz w tedy ślicznie. Nie jesteś zła i groźna. Niczego nie
udajesz. Pokazujesz prawdziwą, ukrytą część siebie.- powiedział cicho patrząc
dziewczynie w oczy.
- Niby, dlaczego prawdziwą? Nikt,
oprócz Megan, nie wie, jaka jestem na prawdę. Nikt nie wie o mnie całej
prawdy... Tak też pozostanie.- mruknęła i spojrzała w oczy chłopaka. Powoli
zaczęła w nich tonąć.
- A co by było, gdybym
chciał cię poznać? Prawdziwą ciebie?- zapytał poważnie.
- Nie uda ci się to -
powiedziała kpiarsko. - Musiałbyś na prawdę być blisko, starać się i nigdy nie
odpuścić.
- Nie ma sprawy. Z wielką
chęcią.- uśmiechnął się lekko sprawiając, że wszystkie obawy dziewczyny minęły. Głośno westchnęła,
po czym dodała:
- Jesteś inny, wiesz?
- W jakim sensie
"inny"?
- W pozytywnym sensie.-
uśmiechnęła się. - I mam nadzieję, że nie grasz.- spojrzała z pod przymrużonych
powiek.
- Gram tylko przed kamerą,
kiedy zamieniam się w Carlosa Garcie. Teraz jestem w 100 procentach prawdziwy.-
uśmiechnął się do niej.
- Ten to ideał faceta.-
zaśmiała się. - Romantyczny, opiekuńczy, uparty...
- Czyli co? Wolisz tamtego
Carlosa?- zapytał zdziwiony.
- Tak.- powiedziała i
zaczęła się znowu śmiać.
- Okeeeej.- powiedział
zdziwiony, po czym zaczął zachowywać się jak postać z serialu.
- Gram tylko przed kamerą. -
przedrzeźniała go.
- Lub na życzenie pięknych
kobiet.- uśmiechnął się do niej zniewalająco i cmoknął ją w dłoń.
- Widzisz tu jakąś, bo ja
nie. - zaczęła się rozglądać.
- Owszem, widzę.
- Serio? Gdzie?
- Tu.- mruknął i chwyciwszy
ją za dłoń obrócił w taki sposób, że stykali się nosami. Nie było między nimi
wolnej przestrzeni.
- Awwwwwwwwwww… - mruknęła.
- To takie słodkie kłamstwo. - zaśmiała się.
- Dlaczego uważasz, że
kłamstwo?- zapytał nadal trzymając ją w uścisku.
- Bo jestem brzydka, gruba,
głupia, śmieje się jak kuń i mogę tego wymieniać w nieskończoność.
- Dla mnie jesteś piękna,
szczupła, mądra. Twój śmiech jest melodyjny i piękny i mogę tak bez końca.-
mruknął w odpowiedzi.
- Jesteś kłamca. - dodała z
przymrużonymi oczami, ale się nie odsunęła.
- Nie, nie jestem.- odparł z
także przymrużonymi oczyma.
- Jesteś i koniec tematu.
- Pyf. Nie, nie jestem. Udowodnić?
- Taaaaaaak.
On uśmiechnął się i
delikatnie musnął jej usta.
- Całuję tylko piękne
kobiety.- szepnął jej na ucho.
- Aghtaght.... Spadaj. -
dodała i odsunęła się od niego.
- Nie.- zaśmiał się i z
powrotem ją do siebie przysunął.
- Spadaj, bo oberwiesz. -
powtórzyła i się odsunęła.
- Przyjmuję wyzwanie.-
zaśmiał się i pocałował ją w policzek. Dziewczynę przeszedł dreszcz. Lekko
kopnęła go w piszczel i ruszyła z uniesioną głową przed siebie.
- Ała! To bolało!- zawołał i
pokuśtykał za nią.
- I miało boleć. Poprawić?
- Nie.- powiedział
naburmuszony.- Nie lubisz mnie?
- Hmm... Po tym, co
zrobiłeś? Nie.
- No wiesz... A ja taki
głupi jestem i nadal cię lubię. Nawet po tym, co mi zrobiłaś.- powiedział i
dumnie ruszył przed nią.
- Masz rację. Głupi jesteś,
a ja baaaaaaaaaaaaardzo dobrze zrobiłam.
- Pyf, mów sobie, co chcesz.
Ja się cieszę i chętnie bym to powtórzył.- odparł.
- Piszczel. Poprawić?
- Nie piszczel. Całusa.-
tłumaczył jak dziecku.
- Poprawić?
- Jeśli buzi, to owszem.-
zaśmiał się i delikatnie przyciągnął do siebie dziewczynę.
- Nie zasłużyłeś na buzi. -
mruknęła. - Ale na kopniaka owszem.
- No wiesz... Ja się staram,
a tu taki brak akceptacji.- powiedział i chlipnął.
- Takie życie. - dodał i
ruszyła dalej. - A swoją drogą to twoje.
Dziewczyna ściągnęła kurtkę
i oddała chłopakowi. On wziął ją i zarzucił jej na ramiona.
- Oddasz mi pod domem, okej?
- Grrrr... Jesteś
denerwujący.
- A ty czarująca.-
uśmiechnął się miło, włożył ręce do kieszeni i szedł cicho obok dziewczyny.
- Pawian. - szepnęła pod
nosem. On nie odwracał uwagi od chodnika
- Będziesz się dąsał?
- Nie, ale skoro nie chcesz
ze mną rozmawiać, to się nie odzywam.- powiedział cicho. Dziewczyna delikatnie
pocałowała go w policzek.
- A to, za co?- zapytał
zdziwiony.
- A tak sobie. - wzruszyła
ramionami. On uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
- Czyli nie jesteś na mnie
zła?- zapytał.
- Hmm... A powinnam?
- Sądzę, że nie, ale wolę
mieć pewność. - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Pacz - zaśmiała się. -
Jaki poważny się zrobił.
- Dla ciebie wszystko.-
zaśmiał się.
- Ale ja nie lubię powagi,
to dla sztywniaków.
- Więc będę zabawny.-
zaśmiał się.
- Brzmi ciekawie.
- Ale może zanim będę musiał
cię nieść, bo będziesz umierać ze śmiechu, to opowiesz mi coś o sobie?-
zapytał.
- A co byś chciał dokładnie
wiedzieć?
- Wszystko.- szepnął jej na
ucho.
- No więc, jestem stara, bo
mam 21 lat, jestem Lori wariatka.- zaśmiała się. - I lubię wyzywać ludzi od
pawianów, sama nie wiem, dlaczego. I boję się poważnych związków i zaufać
ludziom, a także ciemności. - zakończyła szeptem i wtuliła mocniej w ramie
chłopaka.
- Będę cię bronił przed
ciemnościami.- szepnął i pocałował ją w czubek głowy.- Zaufania można się
nauczyć...
- Ta jasne.
- Mhm. Jasne. Zaufaj...
- Tobie...
- Mi.
- Super - mruknęła i po
chwili doszli pod apartamentowiec,
pod którym stała Megan z Kendall’em.
- Co was tak długo nie było?-
zapytała młodsza z dziewczyn.
- Jego się pytaj. - udała
oburzoną i oddała chłopakowi kurtkę.
- No chyba się nie fochasz?-
zapytał ze śmiechem Latynos przyjmując kurtkę.
- Okeeeeeeej. Udajemy, że
wszystko jest ok.- uśmiechnęła się do brunetki, po czym popatrzyła na zegarek.-
Ja pierdzielę! Już po północy!
- Zapraszam wszystkich na
górę. – mruknęła Loretta i weszła do środka. - Chyba nie chcecie spać na ulicy,
co nie?
- No nie wiem... A to nie
problem? Nie chcemy się narzucać...- zaczął Carlos i popatrzył na kumpla.
- Ja tam chętnie spędzę czas
z Megan. - uśmiechnął się do dziewczyny, przez co wywołał u niej rumieńca.
- Żaden problem. Wchodźcie.-
powiedziała szatynka z uśmiechem. Latynos wzruszył ramionami i popędził za
Lori.
- Widziałaś? - szepnął
blondyn i objął dziewczynę w pasie.
- Ale co?- zapytała cicho.
- Ciągnie ich do siebie. -
mruknął. - Trzeba pomóc im stać się szczęśliwymi.
- Pyf... I ty zauważyłeś to
dopiero teraz?- zapytała ze śmiechem wyplątując się z jego objęć.- No masz
zapłon.
- Czyli bawimy się w swatkę.
- Pożyjemy, zobaczymy.-
mruknęła i popędziła do windy.- Ej, czekajcie!
- Nie trzeba flirtować. -
skarciła ją starsza.
- Weź, to on się klei, nie
ja.- puściła do niej oczko.
- Właśnie widzę.
- Mów, co chcesz. Ja i tak
wiem swoje. A jak już o tym mówimy...- spojrzała znacząco na Latynosa i
siostrę.
- Jeśli oto ci chodzi to
nie.
- Ta jasne. My wiemy swoje,
a wy ty swoje.- powiedział Kendall, który właśnie wszedł do małego pomieszczenia.
- Nie?- zapytał ją zdziwiony
Latynos.- A ja myślałem, że tak.- szepnął jej do ucha.
- A ty siedź cicho.-
warknęła szatynka, po czym uderzyła z łokcia Blondyna.
- Auł!
- Ryj.- warknęła, po czym
uśmiechnęła się słodko do starszej siostry. - Ale że nic a nic?- zapytała mrużąc
oczy.
- To tylko znajomy. -
założyła ręce na piersi i skierowała się do pokoju.
- Rozgośćcie się w salonie,
zaraz przyjdę.- zawołała dziewczyna do chłopaków i popędziła za siostrą.
- Czego?
Szatynka zamknęła za sobą
drzwi, uśmiechnęła się i pociągnęła siostrę na łóżko.
- A teraz tak szczerze.
Gadaj.
- Niby, co? To, że mnie
pocałował i zgarnął w piszczel?
- Hahahahahaha. Tak, dokładnie
to.- zaśmiała się, a po chwili spoważniałą.- Tylko się nie wykręcaj. Nie
powiesz mi chyba, że ci się nie podobało?
- A powiem, że może… -
powiedziała i wróciła do chłopaków.
- Jak by co, to zaraz
przyjdę!- zawołała za siostrą i poszła do swojej sypialni.
- A wy, co się tak na mnie
gapicie? - zapytała siadając na podłodze naprzeciwko Latynosa.
- Ja wpatruję się w anioła.-
wyszczerzył się.
- Coś jeszcze? Jeśli nie to
pozwolisz, że rzucę cię poduszką. - dodała i wykonała wyżej wymienioną
czynność.
- Jak dzieci.- westchnął
blondyn.
- Zamknij się! - warknęła.
- Nie bolało.- zaśmiał się.-
Odezwał się dorosły!- i rzucił kumpla poduszką.
Kendall chciał mu oddać, ale
trafił w Meg, która właśnie przyszła.
- Ała!- krzyknęła i
popatrzyła na chłopaka z rządzą mordu w oczach.
- Przepraszam skarbie, to
miało być w Carlosa.
-... Powtórz proszę to
pierwsze.- powiedziała z przymrużonymi oczami.
- Skarbie.
Dziewczyna patrzyła tak
przez chwile na niego, po czym westchnęła i rzuciła poduszką w Carlosa.- To
zdaje się było do ciebie.
- Ała!- krzyknął.- Czemu
wszyscy we mnie rzucają?!
- Weźcie się opanujcie. -
jęknęła brunetka.
- Jedno rzuca, drugie jęczy,
kolejne ma pretensje. Gdzie ja żyję?- zapytała ze śmiechem szatynka.
- Mogę iść spać?- zapytała
Lorett.
- A zabierzesz to ze sobą?-
odpowiedziała pytaniem na pytanie Megan wskazując na Latynosa.
- W życiu. - dodała wstając.
- Ej! Ja wolę cię mieć na oku, a zwłaszcza jak masz zostać z tym pawianem.
- Co?- zapytał Schmidt.
- To samo.
- Nie ogarniam was, ale
rozumiem, że zostajemy tu do późna?- zapytała młodsza z szalonym błyskiem w
oku.
- Jasne. - mruknęła i z
powrotem usiadła. - Masz pomysł jak umilić czas?
- Jak zawsze. Co powiecie,
na grę w butelkę?- zapytała ze śmiechem.
- Ja za!- zawołał Carlos.
- Ja też! -dodał Kendall.
- No dobra.
- No to czekajcie.-
dziewczyna po kilku sekundach przyniosła zakręconą butelkę po Coli i kazała
wszystkim usiąść w kółku. - To jak gramy?- zapytała.
- Na całusy? - blondyn
znacząco poruszał brwiami.
- Czemu nie.- poparł go brunet.
- Eeee... Co ty na to Lori?
- Jak chcecie - westchnęła.
- No nie wiem... Chociaż...
W sumie, czemu nie. Będzie zabawnie, jak się wylosujecie.- szatynka popatrzyła
ze śmiechem na chłopaków,.
- Kręć. - pośpieszał ją
blondyn.
- Ja? Ja nie chcę.-
powiedziała i oddała butelkę siostrze.
- Aghtaght... - dziewczyna
zakręciła i wylosowała... Siebie - Nosz kur!
- Ej no nie da się pocałować
siebie! Jeszcze raz!- zawołał oburzony Pena.
Dziewczyna ponownie
zakręciła i wylosowała Carlosa. Ten się wyszczerzył.
- O nie! Ja go nie pocałuje!
- Oj no weź... To tylko
gra.- puścił do niej oczko.
- Nie ma mowy! Za żadne
skarby świata! Nie!
- Oj cicho już bądź.-
jęknął, klęknął koło niej i przycisnął delikatnie swoje usta do jej. Obojga
przeszedł dreszcz. Dziewczyna z czasem zaczęła odwzajemniać pocałunki, ale
kiedy zdała sobie sprawę z tego, co robi szybo odskoczyła od chłopaka.
- Dobra. Teraz ty Meg.
- Ale ja nie chcę kręcić.-
westchnęła naburmuszona.
- Nie marudź. - skarciła ją
jak małe dziecko. - Ja zaraz wrócę.
I poszła do swojej sypialni.
- Pójdę sprawdzić, czy z nią
wszystko okej.- rzucił na odchodnym Latynos i popędził za nią.
- To może od razu mnie
pocałujesz? - zapytał Kendall. - Skoro ich nie ma to tylko ja ci zostałem.
- Nie prawda. Jest jeszcze
szansa, że wybiorę sama siebie lub ścianę.- odpowiedziała z wrednym uśmiechem.
- Oj nie marudź - delikatnie
przycisnął swoje wargi do jej. Obojga przeszedł przyjemny dreszcz. Dziewczyna
poczuła, jakby nad jej żołądkiem zawiązał się supeł, a wewnątrz eksplodowało
stado motyli. Zaczęła odwzajemnić pocałunki. Oboje poczuli się jak w niebie.
Każdy pocałunek był inny, a zarazem taki sam. Każdy sprawiał im przyjemność.
Wiedzieli, że są blisko siebie.
Dziewczyna weszła do
sypialni i wzięła telefon w rękę. Miała sms'a od mamy. Szybko go odczytała.
" Wrócimy za dwa tygodnie."
- Nawet nie ma odwagi
zadzwonić. - wymruczała pod nosem.
- Kto?- zapytał Latynos
stojąc w drzwiach.
- Co? - odwróciła się
gwałtownie. - Aaa... To tylko ty.
- Co się stało?- zapytał
troskliwie.
- Nie nic - westchnęła i
rzuciła komórkę na szafkę nocną.
- No powiedź. Zaufaj mi.-
powiedział i spojrzał na nią znacząco.
- Przecież mówię. -
uśmiechnęła się. Posłał jej spojrzenie "Taaaa... Jasne, bo uwierzę."
- Czy ty musisz wszystko
wiedzieć? - westchnęła i rzuciła się na łóżko.
- Tak. Muszę.- uśmiechnął
się pokrzepiająco i usiadł obok niej.
- Jeju, mama pisała.
- I?
- Wrócą za dwa tygodnie. Na
wakacje mają, ale żeby nam pomóc to nie. - warknęła.
- I co w związku z tym, że
wracają? Wparują wam do domu i co?
- I jak zwykle będzie afera,
że rektor Meg domaga się od nich pieniędzy, ponieważ nie mogłam zapłacić za jej
studia taneczne.
- No, ale czemu niby oni
mają na ciebie za to krzyczeć?- zapytał zdziwiony.
- Bo ja nas utrzymuję? Za
wszystko płacę?
- No to rozumiem, ale
dlaczego w takim wypadku oni na ciebie mają krzyczeć?- zapytał zdziwiony.
- Bo... Zrezygnowałam ze
swoich studiów po to, żebym mogła nas utrzymać i oni mi to wypominają... Tak
samo jak wyprowadzkę od nich cztery lata temu.
- Wiesz, nie rozumiem twoich
rodziców. Nie pomagają, a tylko dowalają problemów.- Pokiwał głową z
rezygnacją.
- Właśnie - wróciła do
pozycji siedzącej. - Nie rozumieją tego, że pomimo naszego wieku nadal, tak
jakby jesteśmy dziećmi i mamy marzenia.
- Wiesz... A jakie jest
twoje marzenie?- zapytał obejmując ją i przyciągając do siebie.
- Odpocząć, skończyć
wymarzone studia, spotkać prawdziwą miłość i, żeby Megan była szczęśliwa.
- Hmmm... Myślę, że mogę ci
pomóc w ich spełnieniu.- uśmiechnął się delikatnie.
- Ciekawe jak...
- Łatwo.- zaśmiał się.- Może
zacznijmy od pierwszego...- mruknął i położył się na łóżku ciągnąc za sobą
szatynkę.
- Pierwszego?
- Odpocznij.- powiedział i
pogłaskał ją uspokajająco po głowie.- Potem zajmiemy się kolejnymi.
- Odpoczywa się we śnie, a
jak zauważyłeś nie jestem śpiąca. - uśmiechnęła się lekko.
- Nie jesteś? To, co byś
chciała w takim razie robić?- zapytał z uśmiechem.
- A co mam do wyboru? -
zaśmiała się i popatrzyła w oczy chłopaka.
- Dużo.- powiedział
wpatrując się w jej oczy.
- A może konkretniej?
- Możemy poleżeć tutaj.
Razem. Albo możemy pójść potruć tyłki twojej siostrze i Kendallowi. Albo
możemy...
- Co?
- Nie powiem, bo znowu
oberwę.- zaśmiał się.
- Obiecuję, że nie. -
zaśmiała się. On musnął dłonią jej policzek.
- Możemy...
- Co? Co możemy? - zapytała
i rozkoszowała się jego dotykiem.
- To.- szepnął i delikatnie
musnął jej wargi.
- Hah... - zaśmiała się. -
Podoba mi się.
- Na prawdę?- zapytał jakby
z niedowierzaniem.
- Dziwisz się? Robisz to tak
delikatnie, a zarazem stanowczo. Jesteś pewien tego, co robisz. - dodała i
musnęła jego usta.
- Mmmm... Tobie to też
nieźle idzie.- zaśmiał się, po czym wrócił do pocałunku, który z każdą chwilą
robił się coraz bardziej namiętny.
Dziewczyna oddawała
pocałunki. Sprawiały jej taką przyjemność. Jeszcze nigdy nie czuła jak w tej
chwili. Cieszyła się każdą sekundą ich pocałunku.
- No pięknie. My tu się o
was martwimy, a tu taka niespodzianka.- zaśmiała się szatynka stojąc w
drzwiach.
- Znudziło ci się, że tu
przylazłaś? - zapytała brunetka, podnosząc się.
- Tak właśnie.- zaśmiała
się.- Ale no dobra, dobra. Już wam nie przeszkadzam.
- Ty lepiej idź spać. -
mruknęła zerkając na zegarek. - Kendall ci potowarzyszy, a ja potem zajrzę do
was.
- Chodź. - blondyn złapał ją
za nadgarstek.
- Co?! A ja mam jakieś
zdanie?!- zawołała dziewczyna.
- Nie!- zawołał za nią
Latynos.
- Widzę, że czytasz w moich myślach.
- zaśmiała się i cmoknęła go w usta. - Ale mam nadzieję, że Kendall nie będzie
próbował niczego?
- Eeeeeee...- wydusił z
siebie.- Nie mam pojęcia.- powiedział zgodnie z prawdą.
- Ty mnie nie strasz.
- Nie straszę. Odpowiadam.-
powiedział ze śmiechem.
- To może ja ich pójdę
pilnować?
- Może jednak zostań ze
mną?- zapytał z czarującym uśmiechem.
- Ale ja się o nią boję. -
zaśmiała się.
- Nie martw się. Dzielna z
niej dziewczyna. Jeśli Blondyn pozwoli sobie na za dużo, to najpierw oberwie od
niej, później od ciebie, a na koniec jeszcze ja mu przyłożę.
- A od ciebie, bo...? -
ciągnęła go za język .
- Bo on zdenerwuje tym
ciebie, a ja nie zamierzam pozwalać na takie chamskie zachowanie.- wzruszył
ramionami, jakby to było oczywiste.
- Dobra, powiedzmy, że czaje.
- westchnęła.
- Cieszy mnie to bardzo.-
zaśmiał się i ponownie ją pocałował.
- I co? Do rana będziemy się
całować? - zaśmiała się.
- Jeśli po drodze nie
zaśniesz, to czemu nie?
- Pyf... Prędzej ty padniesz.
- Zakład?- zapytał z
błyskiem w oku.
- Jasne, ale o co?
- Hmmm... Jeśli wygram, to
pozwolisz pomóc sobie w spełnianiu marzeń.- powiedział z uśmiechem.
- A jeśli ja wygram?
- Hmmm... Jeśli ty wygrasz,
to spełnię jedno twoje życzenie.
- Okay - delikatnie musnęła
jego wargi. On zaśmiał się i przyciągnął do siebie. Zapowiadała się długa i
przyjemna noc.
Jak zawsze super ;* Czekam na kolejny kochana <33
OdpowiedzUsuńNie potwierdziłaś, że nic nie zrobi! Uuuu... Roma..romama, roma romama gaga ulala, bad romance! Uhu! Mam nadzieję, że kolejna jednorazówka już niedługo, czekam
OdpowiedzUsuńMajka