Zapraszam na nn :*
~Justme
~Justme
- Wynoś się! Chcę być sama!-
krzyknęła i oparła się o drzwi.
- Nie! Nie zostawię cię!
- Wynoś się!- krzyknęła i uderzyła
w drzwi.
- Nie! - krzyknął. - Otwórz
te drzwi.
Dziewczyna wzięła głęboki
wdech i otworzyła drzwi. Stanęła twarzą w twarz z Kendallem.
- Nie jadę z tobą do Los
Angeles. Nie zostawię jej samej. Mówi, że to ona o mnie dba, ale nie dopuszczę
do tego, żeby za dwa tygodnie została sama z rodzicami. Zostanę przy niej.
Jeśli pojadę, to tylko z nią.
- Carlos ją przekona. Ja cię
nie zostawię. Nigdy.- szepnął.
- Nigdy? Człowieku. Jesteś
sławny, jesteś gwiazdą. Masz pracę i obowiązki. Nie wiem, czy ją przekona, ale
jeśli nie, to ja jej nie zostawię, a ty będziesz musiał jechać.
- Nigdzie bez ciebie nie
pojadę - szepnął i chwycił jej dłonie. - Nie zostawię cię. Nigdy.
- Masz trasę. Za dwa dni
wyjeżdżasz.- powtórzyła spokojnie.
- I co z tego? Pojedziesz ze
mną. Zwiedzisz trochę świata, a potem zamieszkamy razem i będziemy
szczęśliwi... Razem - szepnął i oparł swoje czoło o jej.
- Jeśli Lori zostaje, to ja
też.- powiedziała smutno, przełykając ślinę.- Czy gdyby Carlosowi coś groziło i
miałbyś do wyboru, jechać ze mną albo zostać z nim, to co byś zrobił?
- No nie wiem. Ale jakie niebezpieczeństwo
grozi Lori?
- To...- zaczęła, ale nagle
wpadła do niej Lori. - Co jest?- zapytała odsuwając się od blondyna.
- Megan posłuchaj mnie.-
szepnęła.
- Oczywiście. O co chodzi?
- Pojedziesz z chłopakami, a
ja w tym czasie załatwię wszystko, a jak będziecie w Los Angeles przylecę do
was.
- Nie.- powiedziała
spokojnie.
- Dlaczego?
- Bo zostaję z tobą.
Pamiętasz? Obiecałam. I ty też obiecałaś. Pamiętasz?
- Ale to jest inna sytuacja!
- dziewczyna spuściła z tonu. - Dobrze wiesz, że lepiej będzie jak pojedziesz z
nimi.
- Ale nie zmienia to faktu,
że ja nigdy nie łamię słowa. Wybacz, ale nie zostawię cię. A co, jak ojciec
przyjedzie, zanim ty wszystko załatwisz?- spytała ze strachem i troską. Oczyma
wyobraźni widziała, jak Jej siostra jest bita.- Nie zostawię cię tu samej. Nie.
- Kochanie nie martw się.
Wszystko będzie dobrze. Poradzę sobie. Jedź.
- Wiesz, kiedy ostatnio to
słyszałam? Zanim znalazłam cię w schowku, całą we...- nie dokończyła.
Przymknęła oczy. Wróciły wspomnienia, które nawiedzały ją w koszmarach. Jej
siostra, leżąca w kącie, cała zakrwawiona, bo obiecała robić jej wymówkę, kiedy
wyszła na imprezę. Ojciec o wszystkim się dowiedział, ale Lori nie wydała
siostry. Dzielnie utrzymywała swoją wersję. Nawet, kiedy on ją tłukł i bił... -
Nigdzie bez ciebie nie jadę.- warknęła. - Koniec tematu.
- Jestem starsza. A jeśli
mnie tknie to go zabiję - wycedziła przez zęby.
- Co z tego. Nie jadę. Nie
zmusisz mnie.- powiedziała, po czym spojrzała smutno na Kendalla.- Wybacz.
Kocham cię i na pewno przyjadę, ale nie teraz. Wybaczysz mi?
- Jasne - mruknął smutny.
- Zrób, choć raz coś dla
mnie! - krzyknęła. - Nie pozwolę, żebyś znowu cierpiała!
- A ja nie pozwolę, żebyś ty
znowu cierpiała!- odpowiedziała podniesionym głosem.- Kochasz Carlosa. Nie
zaprzeczaj. On też cię kocha. Więc czemu nie wyjedziesz? Jesteś pełnoletnie.
Możesz robić, co chcesz. Możesz być SZCZĘŚLIWA! Jedź, zwiedź trochę świata. Po
co masz tu gnić?!
- Bo muszę cię chronić!
- A ja muszę chronić
ciebie.- powiedziała już spokojnie.- Wyprowadziłyśmy się i dbamy o siebie
nawzajem. Ty chronisz mnie, ja chronię ciebie. Nie zostawię cię. Po za tym, co
to za problem? Jeśli ty możesz "później dojechać", to jeśli po tej
kłótni, którą obserwują, nadal nas chcą, to przecież możemy się tak umówić.
Zostajemy we dwie, oni kończą trasę, a później my do nich przyjedziemy.
- Nie denerwuj mnie. Nie
jestem twoją starszą siostrą po to by patrzeć jak cierpisz. Masz jechać z
Kendallem, a ja załatwię resztę i dołączę do ciebie w ciągu tygodnia.
- Boże, jak ty jesteś
uparta! Nie rozumiesz, ze nie jadę? Kocham tego idiotę, ale bez ciebie nie będę
szczęśliwa! Będę się martwić i będzie gorzej niż lepiej. Zostaję z tobą przez
ten tydzień. Po za tym też nie mogę wyjechać od tak. Mam studia. Muszę się z
nich wypisać. To też trochę trwa. Kilka dni. Muszę spakować wszystkie swoje
rzeczy.
- A ty myślisz, że po co tu
chcę zostać?! Dla rodziców?! Dla pracy?! Nie! Chcę, żebyś mogła wszystko zacząć
od nowa! - dziewczyna pomimo tego, że krzyczała wypowiadane słowa ją bolały.
- Od nowa? Nie zacznę bez
ciebie. Mój nowy początek może poczekać kilka dni. Ty też powinnaś zacząć
wszystko od nowa. I zaczniemy to razem.- uśmiechnęła się ciepło do siostry.
- Daj spokój.
- Nie dam. To moja
ostateczna decyzja. No chyba, że robisz to po to, żeby się mnie pozbyć...
- Tak. Nie chcę cię tu.
Jeśli się nie wyrobię to będę musiała zabić ojca, a nie chcę, żebyś była
światkiem. A jeśli mnie kochasz to pojedziesz grzecznie z Kendall’em.
- Tak, jasne. Teraz pojadę z
Kendall’em, a potem za miesiąc będę musiała wracać, żeby ci szukać adwokata i
składać zeznania, żeby cię za ludobójstwo nie wsadzili. Nie, dzięki.
- O jej. To go nie zabiję.
- Dlaczego to jest dla
ciebie taki problem, że chcę zostać?
- Bo jesteś moją młodszą
siostrzyczką. Zawsze cię chroniłam i będę chronić.
- To rozumiem, ale dlaczego
nie mogę zostać?
- Bo jeśli zostaniesz to
oberwiesz od ojca, a tego nie chcę.
- Dlaczego myślisz, że on
jest w stanie mi coś zrobić? Jeśli będzie mógł zrobić coś mi, to i tobie, a na
to z kolei ja nie pozwolę. I jesteśmy w punkcie wyjścia.
- Kochana. Raz mnie tylko
dotknął i nie zrobi tego więcej. Dobrze wiesz, że zawsze dotrzymuje
towarzystwa.
- Raz?! Z tego co pamiętam,
było tego trochę więcej. W ogóle, po co ta dyskusja? Zostaję. Żeby mnie stąd
wywieźć, musicie mnie związać i przemycić.- powiedziała, po czym usiadła na
łóżku po turecku i założyła ręce na piersi.
- Da się zrobić - wzruszyła
ramionami.
- Wiesz, może daj jej
ochłonąć. Później z nią pogadasz.- szepnął Carlos do brunetki. Objął ją w pasie
i poprowadził do salonu.
- Dobra. Ale zamorduję ją,
jeśli nie zmądrzeje. Daję słowo.
- Hah, obawiam się, że ci
wierzę.- zaśmiał się i cmoknął ją w czoło.
- Ja mówię poważnie -
warknęła i opadła zrezygnowana na kanapę.
- Domyślam się, ale może to
i dobry pomysł? Zostaniecie razem jeszcze przez tydzień, dwa. Potem my do was
dołączymy, jeśli się nie wyrobicie.
- Jeszcze ty przeciwko mnie?
- Nie. Ja po prostu szukam
jakiegoś bezpiecznego rozwiązania, a nie chcę zostawiać cię tutaj samej.
- A ja nie chcę, żeby Meg
skończyła tak jak ja. Dosyć już wycierpiała.
- Tak jak ty, czyli jak?-
zapytał zdziwiony.
- Boże, z kim ja żyję?
- Z nią, a za jakiś czas, to
jeszcze ze mną.- wyszczerzył się.
- Jeśli Meg zostanie, to ojciec
jej nie odpuści. Nie powstrzymam go... A jeśli będę sama, mam większe szanse.
Nie będę musiała jej chronić, bo będzie bezpieczna.
- Hmmm... To może...
Hmmm...- chłopak zamyślił się i pogłaskał po brodzie. Po chwili doznał
olśnienia.- A co powiesz na to. Załatw, co masz załatwić. Niech ona zostanie z
tobą. Dwa, albo jeden dzień przed przyjazdem twoich rodziców zadzwoń do mnie.
Przyjadę razem z Kendall’em. On zabierze ją już do nas, a ja zostanę z tobą.
Dzięki temu wszyscy będą szczęśliwi. Co ty na to?
- Życie ci nie miłe?
- Życie bez ciebie? Owszem.
- Zrobimy tak, jak mówisz,
ale nie zostaniesz ze mną.
- Ale całkiem samej też cię
nie zostawię.
- Co ty znowu kombinujesz?
- Może zostanę, ale
znajdziemy dla mnie jakąś wymówkę, żebym mógł być blisko w razie czego. Może
boy hotelowy, albo... Sprzątaczka?
- Zwariowałeś?
- Tak.
- Pojedziesz razem z nimi i
dokończysz trasę. A ja po prostu zmienię hotel. Proste.
- Zobaczymy. To można
ustalić później.- powiedział pojednawczo.
- Wiesz, że ze mną nie
wygrasz?
- Już raz wygrałem...-
mruknął uwodzicielsko.
- Daj se siana. Megan! Chodź
tu!
- Ehhh....- jęknęła szatyna, gdy jej siostra wyszła. Popatrzyła smutno na Kendalla. Była rozdarta.
Z jednej strony bardzo chciała pojechać z chłopakiem, z drugiej nie zamierzała
zostawiać siostry samej. Schowała twarz w poduszki.
- Może... Hmm... Znajdziemy
jakieś rozwiązanie. Obiecuję.- powiedział i usiadł na łóżku obok niej.
- Wybacz mi. Kocham cię,
ale... Ale po prostu nie potrafię jej zostawić.- jęknęła i popatrzyła
przepraszająco na Blondyna.
- Skarbie, ale ja cię do
niczego nie zmuszam. Ale chodzi mi oto, by znaleźć rozwiązanie, które zachwyci cię
i ją.
- Dzięki. Jesteś idealny.-
uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i lekko go pocałowała.
- Wcale nie - mruknął. - Za
to ty owszem.
- Wcale nie. Ty jesteś pan
idealny.- zachichotała i wepchała mu się na kolana.
- Nie. Ty kochanie - mruknął
i ją do siebie przytulił.
- Hahaha. Nie. Ja nie jestem
idealna. Ciągle krzyczę, zachowuję się jak dziecko, jestem agresywna i
kłótliwa. Ty jesteś idealny.- mruknęła i oparła głowę na jego ramieniu.
- Dlatego jesteś idealna -
mruknął. - Za to cię kocham. Za to, że jesteś inna, że nie jesteś jak inne
tanie dziewczyny. Jesteś sobą i nie wstydzisz się tego. Dlatego też jesteś
idealna.
- Słodki jesteś.- zaśmiała
się.- Mój ideał...- mruknęła cichutko.
- Megan! Chodź tu! -
krzyknęła czarno włosa przez co powstrzymała blondyna przed pocałowaniem szatynki.
- Ehhh... Idziesz?-
zapytała, niechętnie się podnosząc.
- Z tobą zawsze.- mruknął i
poczłapał za niebieskooką.
- Co jest?- zapytał.
- Carlos wie jak rozwiązać
problem. Proszę przedstaw go.- mruknęła zakładając ręce na piersi.
- No więc. Co wy na taki układ?
Ja i Kendall jedziemy dalej w trasę. Wy obie zostajecie. Ty albo twoja siostra
dajecie nam znać, kiedy dokładnie mają przyjechać wasi rodzice i my tak
dwa-trzy dni wcześniej do was przyjeżdżamy. Kendall zabierze cię w tedy do nas,
a ja zostanę z Lori.
- Nieeeeeeeeeeeee... -
popatrzyła na niego jak na debila. - Ty nie zostaniesz tu, ponieważ pojadę z
Megan i tym blondaskiem.
- Aha. Skoro tak, to wszyscy
pojedziemy.- wyszczerzył się.- To jak?
- Nooooo.... Brzmi w miarę
okej...
- A ta znów ma problem.-
powiedziała zawiedziona Lori.
- Wiesz, co? Może byś się
tak ogarnęła? Jeszcze nic nie powiedziałam, a ty już masz wąty.- powiedziała
lekko podenerwowana.
- Spokojnie dziewczyny.
Spokojnie. Nie potrzeba kłótni - potrzeba porozumienia.- mówił Carlos.
- Daj mi spokój - dodała i
poszła do swojego pokoju. - Decyduj sama!
- Sama?! Sama?! Okej,
decyduję sama. Masz, co chciałaś. Jeśli tak bardzo mnie nie lubisz i tak bardzo
chcesz się mnie pozbyć - dopięłaś swojego!- wrzasnęła wściekłą.- Kendall, jeśli
to nie będzie problem, jadę z tobą.
- Cześć! - krzyknęła z
pokoju.
- Okay, ale kiedy?
- Jak najszybciej.- warknęła
pod nosem i popędziła do sypialni. Z furią wyszarpała z dna szafy walizki i
otworzyła je. Do jednej spakowała wszystkie ubrania i kosmetyki, a do drugiej resztę
rzeczy. Wszystko się zmieściło. Nadal zła ustawiła torby obok drzwi i usiadła
na łóżku. Po policzku spłynęła jej łza
- Lori!- zawołał Carlos i
pobiegł pod jej drzwi. Próbował je otworzyć, ale ktoś zamknął je na klucz.-
Skarbie, otwórz,.
- Zostaw mnie! Zostawcie
mnie wszyscy!
- Nie. Otwórz. Proszę...
- Zostaw mnie! - krzyknęła,
a po jej policzku spłynęła łza. Podkuliła nogi pod siebie. - Zostawcie mnie
wszyscy! Samą!
- Nie zostawię cię.
Obiecałem.- powiedział tak, że dziewczyna ledwo go usłyszała.- Nigdy cię nie
zostawię. Wpuść mnie, proszę.- powiedział miękko i kojąco.
- Nie! Jedź razem z nimi!
Nie chcę widzieć nikogo! Nikogo! Chcę być sama!
- Ehhh...- westchnął i
poszedł do salonu. Zastanawiał się, co zrobi dalej. Przecież nie może zostawić
jej teraz samej, ale trasa, fani...- Co teraz, co teraz?- pytał sam siebie
chowając twarz w dłonie.
Dziewczyna tonęła we
własnych łzach. Pierwszy raz pokłóciła się z siostrą. Jej serce pękło na pół.
Jedyną myśl, jaką miała w głowie, to zabić się czy też nie. Nie wiedziała. Po
prostu tonęła we własnych łzach.
Megan dziwnie się czułą.
Tak, jakby ktoś wyrwał jej pół serca. Nigdy wcześniej nie kłóciła się z
siostrą. Była wściekła, ale też załamana i zdezorientowana. Nie wiedziała, co
będzie dalej. Pierwszy raz w życiu nie miała jakiegoś pomysłu. Cała jej
kreatywność i jakiekolwiek chęci zostały razem z Lorett.
- Hej kochanie, wszystko
będzie dobrze. Nie martw się.- mówił blondyn.
- Taaa... Okej. Będzie.-
powiedziała spokojnie.- Która godzina?
- Wpół do szóstej..
- O której miałeś być w
hotelu?- zapytała pusto.
- Nie ważne.- mruknął. -
Najważniejsza jesteś ty.
Delikatnie pocałował ją w
czoło.
- Dzięki, ale ważne. Wole nie
być potem posądzona, o uprowadzenie bożyszcza nastolatek.- wymusiła uśmiech.
- Nikt cię o nic nie będzie
posądzał. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę, żeby coś ci się stało,
żebyś cierpiała.
- Kendall, jutro wyjeżdżamy.
Będę szczęśliwa, kiedy będę z tobą.- uśmiechnęła się czule i pocałowała go.-
Ale musisz wrócić do chłopaków, chociaż na chwilę, żeby pokazać, że żyjesz i na
przykład się przebrać albo coś.
- Jak chcesz, ale idziesz ze
mną - mruknął.
- No nie wiem...
- Idziesz i nie marudź -
powiedział. - Przyda mi się towarzystwo. Zwłaszcza takiego anioła jak ty.
- Nooo dooobra.- zaśmiała
się i pocałowała go w policzek. Wstała z łóżka i otrzepała spodnie z niewidzialnego
kurzu.- To idziemy?
- Oczywiście - dodał i wziął
jej walizki.
- Nie no, daj jedną.-
wyrwała mu torbę.
- Ej! Daj mi się
dowartościować.- mruknął i zabrał jej walizkę.
- Hahaha. Ja z chęcią cię
dowartościuje, mój ty super bohaterze, ale oddawaj.- zaśmiała się i ponownie zabrała
mu torbę.
- Megan - jęknął.
- Kendall.- odpowiedziała ze
śmiechem.- A tam jest Carlos.
- Hej, gdzie idziecie?-
zapytał wyżej wymieniony.
- Do naszego hotelu.- rzucił
Kendall.
- Mhm. Powiedzcie, że ja
przyjdę jutro. Jeszcze zostaje.- dodał zamyślony.
- Okay - dodał i zatrzymał
się przy drzwiach - Hej, coś się stało?
- Hmmm? W jakim sensie?-
zapytał go roztargniony.
- A w takim, że jesteś
przygnębiony? Siedzisz sam?
- Lori mnie nie wpuszcza.
Boję się, ze jest w gorszym stanie niż ja. Poczekam, aż troszkę się uspokoi.-
powiedział cicho.
- Okay - mruknął.
- Mhm. Idźcie. Aha! Kopnij
ode mnie Logana i powiedź, że wisi mi 20$.
- Spoko.
- Mhm. To pa.- mruknął
Carlos i zaczął wpatrywać się w drzwi do sypialni brunetki które, ku jego
rozpaczy, ani drgnęły. Przez cały ten czas Meg stała w drzwiach z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Czuła, że powinna dobijać się do pokoju
siostry, wejść tam i zacząć ją pocieszać, ale przecież ona jej nie chciała. Za
wszelką cenę chciała ją wywalić z domu... Z zamyślenia wyrwał ją całus w
policzek.
- Co?- zapytała
rozkojarzona.
- Nie nic - mruknął. - To
już nie mogę pocałować się w policzek?
- Możesz.- zaśmiała się i
także go cmoknęła.- Idziemy? Daleko ten twój hotel?
- Nie - mruknął. - Jakieś
dwie ulice dalej.
- Okej. To idziemy.-
uśmiechnęła się i lepiej chwyciwszy rączkę walizki nacisnęła na guzik
przywołujący windę.
- Hej. Uśmiechnij się.- powiedział blondyn, głaszcząc ją po policzku.
- Przecież się uśmiecham.
- Ale nie robisz tego
szczerze.
- Skąd taki pomysł?-
zapytała go z udawanym zdziwieniem.
- A stąd, że znam cię na tyle
długo by to ocenić - wystawił jej język. - A po za tym cię kocham.
- Długo? Pragnę przypomnieć,
że znamy się dwa dni.- zaśmiała się szczerze.- A ja już się do ciebie
wprowadzam...
- No to co? Kocham cię, a ty
mnie. To powinno się liczyć, nie?
- No tak. Kocham cię.-
wspięła się na palce i musnęła jego usta.- A teraz ruchy, bo jeszcze się
rozmyślę.
- Biegiem?
- No może bez przesady, ale
tak truchtem.- zaśmiała się i weszła do windy.
- Okay - powiedział ledwo
powstrzymując się od śmiechu.
- No już, nie krępuj się.
Lubię twój śmiech.- powiedziała.
- A ja twój - cmoknął ją w
usta.
- Więc się zgadzamy.-
zaśmiała się melodyjnie i wyszła do holu budynku. Stamtąd wymaszerowała na
ulicę. - Idziesz, czy nie? -zawołała za chłopakiem
- Idę, idę - zaśmiał się i
poczłapał za dziewczyną.
- Już się martwiłam, że mnie
zostawisz...- westchnęła z wielkimi oczami.
- Ciebie nigdy.- mruknął
uwodzicielsko.
- Mmmmm... Miło.-
westchnęła.
Dziewczyna płakała.
Siedziała pod drzwiami i płakała. Sama nie wiedziała, dlaczego ale w pewnym
momencie przekręciła kluczyk i otworzyła drzwi.
Gdy tylko drzwi minimalnie
drgnęły, Carlos poderwał się z kanapy i do nich podbiegł. Delikatnie otarła łzy
i wymusiła uśmiech. Ale to i tak nic nie dało, bo po chwili rozpłakała się na
nowo.
- Już, ciiii.- westchnął i
mocno ją do siebie przytulił.
Dziewczyna głośno płakała.
Odwzajemniła uścisk chłopaka. Nie miała siły nawet nic mówić.
- Już. Nie martw się, będzie
dobrze.- szepnął jej do ucha i delikatnie pociągnął do jej pokoju. Nie
protestowała. Usiadł na łóżku i posadził ją sobie na kolanach.- Nie martw się
skarbie...
- Łatwo ci powiedzieć -
mruknęła.
- Nie łatwo, bo patrzę na
twoje łzy, ale będzie dobrze. Ciiii...
- Nie prawda, nie będzie.
Ona mnie nienawidzi! Jestem okropna.
- Nie mów tak. Pokłóciłyście
się, ale przecież zawsze można się pogodzić. Nie ma, co płakać...
- Tak, ale ty nie masz
rodzeństwa. Takiego jak ja.
- A co ma jedno do
drugiego?- zapytał zdziwiony.
- Nie ważne.- mruknęła i
wtuliła się w jego ramię. On objął ją i mocniej do siebie przycisnął.
- Już, nie płacz. Jej też na
tobie zależy. Wystarczy, że chwilę pogadacie i wszystko się ułoży....
- Nie masz tej pewności.
- Racja, nie mam. A ty nie
masz pewności, że będzie źle.
Dziewczyna nic nie mówiła.
Starała się nie myśleć o niczym, ale nie wychodziło jej to.
- Ciiii. Kocham cię, wiesz?
- No - chlipnęła.
- No. I dla tego zostanę z
tobą, dopóki nie pogodzisz się z siostrą.- szepnął jej na ucho.
- A trasa? Chłopaki? Twoje
życie? Sława? Fani?
- Sława... Po co mi? Mam
ciebie. Fani zrozumieją. Chłopaki ogarną, a trasa... Można powiedzieć, że coś
się stało i przesunąć. Wszystkim jakoś to wynagrodzimy...
- Daj spokój. Nie warto.
- Warto. Dla ciebie zrobię
wszystko.- szepnął jej do ucha.
- Uwierz, że nie warto.
Jestem do niczego.
- Ja widzę to inaczej. Do
czegoś być musisz i według mnie, Bóg stworzył cię po to, żebym ja mógł cię
kochać.
- Skąd wiesz?
- Coś tak myślę...
- Jesteś idiotą.
- Ale twoim.
- No nie wiem, nie wiem -
mruknęła i się uśmiechnęła.
- Masz jakieś wątpliwości?-
zapytał z uniesioną brwią.
- Yhym. I to ogrooooooomne.
- zaśmiała się.
- No wiesz... Pyf.-
westchnął jak nafochane dziecko.
- Wiem, wiem. Wredna jestem
- mruknęła. - To taki wrodzony talent.
- Jeden z tych, które w
tobie kocham.- mruknął jej do ucha.
- Awwwww... Słodkie
-rozmarzyła się. - Ale jakie mam talenty?
- Hmmm... Poruszasz się z
gracją i mówisz w taki piękny sposób i jesteś szczera i wyluzowana...
- Kontynuuj.
- I idealna.- szepnął i
pocałował ją w policzek.
- No nie. Teraz to kłamiesz.
Nie ma na świecie idealnych osób... Każdy ma jakieś wady.
- Owszem. Każdy ma. Ale ty
pomimo tych wad jesteś idealna...
- Dziękuję, ale jakie mam
wady pomijając tego, że jestem głupia, wredna, chamska, niepotrafiąca zadbać o
swoich bliskich, samolubna...
- Nie jesteś taka. Jesteś
wspaniała.
- A widziałeś, co zrobiłam
Meg? Jestem okropna.
- Każdy ma wady.- powtórzył
jej słowa.
- Dzięki - powiedziała
ironicznie i się od niego odsunęła. - Liczyłam na takie słowa z twojej strony.
- Zawsze do usług.- zaśmiał
się.
- Hahaha... Bardzo śmieszne
- mruknęła.
- Nie martw się. Kocham
cię.- uśmiechnął się i ponownie ją pocałował.
- Pyf... Foch - udała
obrażoną.
- Nie fochaj się.- zaśmiał
się.
- Podaj, choć jeden powód,
dlaczego nie miałabym tego robić.- dodała z przymrużonymi oczami.
- Bo jesteś idealnym aniołem,
którego kocham.
- To twój powód? Miłość?
- Tak.- odpowiedział
szczerze i założył jej za ucho niesforny kosmyk.
- Prawdziwa miłość zaczyna
się tam, gdzie niczego już w zamian nie oczekuje - mruknęła.
- Nie oczekuję od ciebie
niczego. Będę cię kochać nawet, jeśli będziesz mnie nienawidzić.
- Wiem, ale tylko głośno
myślę.
- Tak, jak ja.
- Am I Not Alone?
- Yes, You're not alone...- szepnął jej do ucha.
- But I feel invisble.
- You're not invisible to me.
- Really?
- Yes...
- No...
- You don't believe me?
- I don't know...
- So trust me.- szepnął i
pocałował ją namiętnie.
- I love you.- szepnęła i
odwzajemniła pocałunki.
- I love
you too honey.- powiedział cicho i powrócił do pocałunków, które stawały się
coraz namiętniejsze. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Utonęła w smaku ust
chłopaka. Po prostu cieszyła się z pocałunku.
Sorki, ale mi się źle wyświetliło czy to jest to samo co część trzecia?
OdpowiedzUsuńOczywiście Wasze jednorazówki są cudowne i czekam na każdą kolejną z utęsknieniem, ale nie wiem czy to mój komputer czy na prawdę mała pomyłka :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nową notkę:):****
Moja wina. Przepraszam :* Miałam zdublowane wersje robocze. Wstyd :( Ale już naprawione :*
UsuńAAAAAA...genialne po prostu cudowne:) Niecierpliwie czekam na nn :))))
UsuńPS: Żaden wstyd, po prostu mała pomyłka:) Buziaki:**
Cudo! Kochane, piękny rozdzialik! Czemu one są pokłócone?! One są siory i mają się protect each other ! I dokonałam odkrycia...Ja to skądś kojarzę i rozumiem wszystko! Jednak chodzenie od 1 klasy na prywatnego, super trudego angola się opłaca! Jupi! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńMajka ;******