czwartek, 21 marca 2013

Worldwide Girls cz. 4


Zapraszam na nn :*
~Justme





- Wynoś się! Chcę być sama!- krzyknęła i oparła się o drzwi.
- Nie! Nie zostawię cię!
- Wynoś się!- krzyknęła i uderzyła w drzwi.
- Nie! - krzyknął. - Otwórz te drzwi.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi. Stanęła twarzą w twarz z Kendallem.
- Nie jadę z tobą do Los Angeles. Nie zostawię jej samej. Mówi, że to ona o mnie dba, ale nie dopuszczę do tego, żeby za dwa tygodnie została sama z rodzicami. Zostanę przy niej. Jeśli pojadę, to tylko z nią.
- Carlos ją przekona. Ja cię nie zostawię. Nigdy.- szepnął.
- Nigdy? Człowieku. Jesteś sławny, jesteś gwiazdą. Masz pracę i obowiązki. Nie wiem, czy ją przekona, ale jeśli nie, to ja jej nie zostawię, a ty będziesz musiał jechać.
- Nigdzie bez ciebie nie pojadę - szepnął i chwycił jej dłonie. - Nie zostawię cię. Nigdy.
- Masz trasę. Za dwa dni wyjeżdżasz.- powtórzyła spokojnie.
- I co z tego? Pojedziesz ze mną. Zwiedzisz trochę świata, a potem zamieszkamy razem i będziemy szczęśliwi... Razem - szepnął i oparł swoje czoło o jej.
- Jeśli Lori zostaje, to ja też.- powiedziała smutno, przełykając ślinę.- Czy gdyby Carlosowi coś groziło i miałbyś do wyboru, jechać ze mną albo zostać z nim, to co byś zrobił?
- No nie wiem. Ale jakie niebezpieczeństwo grozi Lori?
- To...- zaczęła, ale nagle wpadła do niej Lori. - Co jest?- zapytała odsuwając się od blondyna.
- Megan posłuchaj mnie.- szepnęła.
- Oczywiście. O co chodzi?
- Pojedziesz z chłopakami, a ja w tym czasie załatwię wszystko, a jak będziecie w Los Angeles przylecę do was.
- Nie.- powiedziała spokojnie.
- Dlaczego?
- Bo zostaję z tobą. Pamiętasz? Obiecałam. I ty też obiecałaś. Pamiętasz?
- Ale to jest inna sytuacja! - dziewczyna spuściła z tonu. - Dobrze wiesz, że lepiej będzie jak pojedziesz z nimi.
- Ale nie zmienia to faktu, że ja nigdy nie łamię słowa. Wybacz, ale nie zostawię cię. A co, jak ojciec przyjedzie, zanim ty wszystko załatwisz?- spytała ze strachem i troską. Oczyma wyobraźni widziała, jak Jej siostra jest bita.- Nie zostawię cię tu samej. Nie.
- Kochanie nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Poradzę sobie. Jedź.
- Wiesz, kiedy ostatnio to słyszałam? Zanim znalazłam cię w schowku, całą we...- nie dokończyła. Przymknęła oczy. Wróciły wspomnienia, które nawiedzały ją w koszmarach. Jej siostra, leżąca w kącie, cała zakrwawiona, bo obiecała robić jej wymówkę, kiedy wyszła na imprezę. Ojciec o wszystkim się dowiedział, ale Lori nie wydała siostry. Dzielnie utrzymywała swoją wersję. Nawet, kiedy on ją tłukł i bił... - Nigdzie bez ciebie nie jadę.- warknęła. - Koniec tematu.
- Jestem starsza. A jeśli mnie tknie to go zabiję - wycedziła przez zęby.
- Co z tego. Nie jadę. Nie zmusisz mnie.- powiedziała, po czym spojrzała smutno na Kendalla.- Wybacz. Kocham cię i na pewno przyjadę, ale nie teraz. Wybaczysz mi?
- Jasne - mruknął smutny.
- Zrób, choć raz coś dla mnie! - krzyknęła. - Nie pozwolę, żebyś znowu cierpiała!
- A ja nie pozwolę, żebyś ty znowu cierpiała!- odpowiedziała podniesionym głosem.- Kochasz Carlosa. Nie zaprzeczaj. On też cię kocha. Więc czemu nie wyjedziesz? Jesteś pełnoletnie. Możesz robić, co chcesz. Możesz być SZCZĘŚLIWA! Jedź, zwiedź trochę świata. Po co masz tu gnić?!
- Bo muszę cię chronić!
- A ja muszę chronić ciebie.- powiedziała już spokojnie.- Wyprowadziłyśmy się i dbamy o siebie nawzajem. Ty chronisz mnie, ja chronię ciebie. Nie zostawię cię. Po za tym, co to za problem? Jeśli ty możesz "później dojechać", to jeśli po tej kłótni, którą obserwują, nadal nas chcą, to przecież możemy się tak umówić. Zostajemy we dwie, oni kończą trasę, a później my do nich przyjedziemy.
- Nie denerwuj mnie. Nie jestem twoją starszą siostrą po to by patrzeć jak cierpisz. Masz jechać z Kendallem, a ja załatwię resztę i dołączę do ciebie w ciągu tygodnia.
- Boże, jak ty jesteś uparta! Nie rozumiesz, ze nie jadę? Kocham tego idiotę, ale bez ciebie nie będę szczęśliwa! Będę się martwić i będzie gorzej niż lepiej. Zostaję z tobą przez ten tydzień. Po za tym też nie mogę wyjechać od tak. Mam studia. Muszę się z nich wypisać. To też trochę trwa. Kilka dni. Muszę spakować wszystkie swoje rzeczy.
- A ty myślisz, że po co tu chcę zostać?! Dla rodziców?! Dla pracy?! Nie! Chcę, żebyś mogła wszystko zacząć od nowa! - dziewczyna pomimo tego, że krzyczała wypowiadane słowa ją bolały.
- Od nowa? Nie zacznę bez ciebie. Mój nowy początek może poczekać kilka dni. Ty też powinnaś zacząć wszystko od nowa. I zaczniemy to razem.- uśmiechnęła się ciepło do siostry.
- Daj spokój.
- Nie dam. To moja ostateczna decyzja. No chyba, że robisz to po to, żeby się mnie pozbyć...
- Tak. Nie chcę cię tu. Jeśli się nie wyrobię to będę musiała zabić ojca, a nie chcę, żebyś była światkiem. A jeśli mnie kochasz to pojedziesz grzecznie z Kendall’em.
- Tak, jasne. Teraz pojadę z Kendall’em, a potem za miesiąc będę musiała wracać, żeby ci szukać adwokata i składać zeznania, żeby cię za ludobójstwo nie wsadzili. Nie, dzięki.
- O jej. To go nie zabiję.
- Dlaczego to jest dla ciebie taki problem, że chcę zostać?
- Bo jesteś moją młodszą siostrzyczką. Zawsze cię chroniłam i będę chronić.
- To rozumiem, ale dlaczego nie mogę zostać?
- Bo jeśli zostaniesz to oberwiesz od ojca, a tego nie chcę.
- Dlaczego myślisz, że on jest w stanie mi coś zrobić? Jeśli będzie mógł zrobić coś mi, to i tobie, a na to z kolei ja nie pozwolę. I jesteśmy w punkcie wyjścia.
- Kochana. Raz mnie tylko dotknął i nie zrobi tego więcej. Dobrze wiesz, że zawsze dotrzymuje towarzystwa.
- Raz?! Z tego co pamiętam, było tego trochę więcej. W ogóle, po co ta dyskusja? Zostaję. Żeby mnie stąd wywieźć, musicie mnie związać i przemycić.- powiedziała, po czym usiadła na łóżku po turecku i założyła ręce na piersi.
- Da się zrobić - wzruszyła ramionami.  
- Wiesz, może daj jej ochłonąć. Później z nią pogadasz.- szepnął Carlos do brunetki. Objął ją w pasie i poprowadził do salonu.
- Dobra. Ale zamorduję ją, jeśli nie zmądrzeje. Daję słowo.
- Hah, obawiam się, że ci wierzę.- zaśmiał się i cmoknął ją w czoło.
- Ja mówię poważnie - warknęła i opadła zrezygnowana na kanapę.
- Domyślam się, ale może to i dobry pomysł? Zostaniecie razem jeszcze przez tydzień, dwa. Potem my do was dołączymy, jeśli się nie wyrobicie.
- Jeszcze ty przeciwko mnie?
- Nie. Ja po prostu szukam jakiegoś bezpiecznego rozwiązania, a nie chcę zostawiać cię tutaj samej.
- A ja nie chcę, żeby Meg skończyła tak jak ja. Dosyć już wycierpiała.
- Tak jak ty, czyli jak?- zapytał zdziwiony.
- Boże, z kim ja żyję?
- Z nią, a za jakiś czas, to jeszcze ze mną.- wyszczerzył się.
- Jeśli Meg zostanie, to ojciec jej nie odpuści. Nie powstrzymam go... A jeśli będę sama, mam większe szanse. Nie będę musiała jej chronić, bo będzie bezpieczna.
- Hmmm... To może... Hmmm...- chłopak zamyślił się i pogłaskał po brodzie. Po chwili doznał olśnienia.- A co powiesz na to. Załatw, co masz załatwić. Niech ona zostanie z tobą. Dwa, albo jeden dzień przed przyjazdem twoich rodziców zadzwoń do mnie. Przyjadę razem z Kendall’em. On zabierze ją już do nas, a ja zostanę z tobą. Dzięki temu wszyscy będą szczęśliwi. Co ty na to?
- Życie ci nie miłe?
- Życie bez ciebie? Owszem.
- Zrobimy tak, jak mówisz, ale nie zostaniesz ze mną.
- Ale całkiem samej też cię nie zostawię.
- Co ty znowu kombinujesz?
- Może zostanę, ale znajdziemy dla mnie jakąś wymówkę, żebym mógł być blisko w razie czego. Może boy hotelowy, albo... Sprzątaczka?
- Zwariowałeś?
- Tak.
- Pojedziesz razem z nimi i dokończysz trasę. A ja po prostu zmienię hotel. Proste.
- Zobaczymy. To można ustalić później.- powiedział pojednawczo.
- Wiesz, że ze mną nie wygrasz?
- Już raz wygrałem...- mruknął uwodzicielsko.
- Daj se siana. Megan! Chodź tu!



- Ehhh....- jęknęła szatyna, gdy jej siostra wyszła. Popatrzyła smutno na Kendalla. Była rozdarta. Z jednej strony bardzo chciała pojechać z chłopakiem, z drugiej nie zamierzała zostawiać siostry samej. Schowała twarz w poduszki.
- Może... Hmm... Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Obiecuję.- powiedział i usiadł na łóżku obok niej.
- Wybacz mi. Kocham cię, ale... Ale po prostu nie potrafię jej zostawić.- jęknęła i popatrzyła przepraszająco na Blondyna.
- Skarbie, ale ja cię do niczego nie zmuszam. Ale chodzi mi oto, by znaleźć rozwiązanie, które zachwyci cię i ją.
- Dzięki. Jesteś idealny.- uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i lekko go pocałowała.
- Wcale nie - mruknął. - Za to ty owszem.
- Wcale nie. Ty jesteś pan idealny.- zachichotała i wepchała mu się na kolana.
- Nie. Ty kochanie - mruknął i ją do siebie przytulił.
- Hahaha. Nie. Ja nie jestem idealna. Ciągle krzyczę, zachowuję się jak dziecko, jestem agresywna i kłótliwa. Ty jesteś idealny.- mruknęła i oparła głowę na jego ramieniu.
- Dlatego jesteś idealna - mruknął. - Za to cię kocham. Za to, że jesteś inna, że nie jesteś jak inne tanie dziewczyny. Jesteś sobą i nie wstydzisz się tego. Dlatego też jesteś idealna.
- Słodki jesteś.- zaśmiała się.- Mój ideał...- mruknęła cichutko.
- Megan! Chodź tu! - krzyknęła czarno włosa przez co powstrzymała blondyna przed pocałowaniem szatynki.
- Ehhh... Idziesz?- zapytała, niechętnie się podnosząc.
- Z tobą zawsze.- mruknął i  poczłapał za niebieskooką.
- Co jest?- zapytał.
- Carlos wie jak rozwiązać problem. Proszę przedstaw go.- mruknęła zakładając ręce na piersi.
- No więc. Co wy na taki układ? Ja i Kendall jedziemy dalej w trasę. Wy obie zostajecie. Ty albo twoja siostra dajecie nam znać, kiedy dokładnie mają przyjechać wasi rodzice i my tak dwa-trzy dni wcześniej do was przyjeżdżamy. Kendall zabierze cię w tedy do nas, a ja zostanę z Lori.  
- Nieeeeeeeeeeeee... - popatrzyła na niego jak na debila. - Ty nie zostaniesz tu, ponieważ pojadę z Megan i tym blondaskiem.
- Aha. Skoro tak, to wszyscy pojedziemy.- wyszczerzył się.- To jak?
- Nooooo.... Brzmi w miarę okej...
- A ta znów ma problem.- powiedziała zawiedziona Lori.
- Wiesz, co? Może byś się tak ogarnęła? Jeszcze nic nie powiedziałam, a ty już masz wąty.- powiedziała lekko podenerwowana.
- Spokojnie dziewczyny. Spokojnie. Nie potrzeba kłótni - potrzeba porozumienia.- mówił Carlos.
- Daj mi spokój - dodała i poszła do swojego pokoju. - Decyduj sama!
- Sama?! Sama?! Okej, decyduję sama. Masz, co chciałaś. Jeśli tak bardzo mnie nie lubisz i tak bardzo chcesz się mnie pozbyć - dopięłaś swojego!- wrzasnęła wściekłą.- Kendall, jeśli to nie będzie problem, jadę z tobą.
- Cześć! - krzyknęła z pokoju.
- Okay, ale kiedy?
- Jak najszybciej.- warknęła pod nosem i popędziła do sypialni. Z furią wyszarpała z dna szafy walizki i otworzyła je. Do jednej spakowała wszystkie ubrania i kosmetyki, a do drugiej resztę rzeczy. Wszystko się zmieściło. Nadal zła ustawiła torby obok drzwi i usiadła na łóżku. Po policzku spłynęła jej łza  



- Lori!- zawołał Carlos i pobiegł pod jej drzwi. Próbował je otworzyć, ale ktoś zamknął je na klucz.- Skarbie, otwórz,.
- Zostaw mnie! Zostawcie mnie wszyscy!
- Nie. Otwórz. Proszę...
- Zostaw mnie! - krzyknęła, a po jej policzku spłynęła łza. Podkuliła nogi pod siebie. - Zostawcie mnie wszyscy! Samą!
- Nie zostawię cię. Obiecałem.- powiedział tak, że dziewczyna ledwo go usłyszała.- Nigdy cię nie zostawię. Wpuść mnie, proszę.- powiedział miękko i kojąco.
- Nie! Jedź razem z nimi! Nie chcę widzieć nikogo! Nikogo! Chcę być sama!
- Ehhh...- westchnął i poszedł do salonu. Zastanawiał się, co zrobi dalej. Przecież nie może zostawić jej teraz samej, ale trasa, fani...- Co teraz, co teraz?- pytał sam siebie chowając twarz w dłonie.
Dziewczyna tonęła we własnych łzach. Pierwszy raz pokłóciła się z siostrą. Jej serce pękło na pół. Jedyną myśl, jaką miała w głowie, to zabić się czy też nie. Nie wiedziała. Po prostu tonęła we własnych łzach.



Megan dziwnie się czułą. Tak, jakby ktoś wyrwał jej pół serca. Nigdy wcześniej nie kłóciła się z siostrą. Była wściekła, ale też załamana i zdezorientowana. Nie wiedziała, co będzie dalej. Pierwszy raz w życiu nie miała jakiegoś pomysłu. Cała jej kreatywność i jakiekolwiek chęci zostały razem z Lorett.
- Hej kochanie, wszystko będzie dobrze. Nie martw się.- mówił blondyn.
- Taaa... Okej. Będzie.- powiedziała spokojnie.- Która godzina?
- Wpół do szóstej..
- O której miałeś być w hotelu?- zapytała pusto.
- Nie ważne.- mruknął. - Najważniejsza jesteś ty.
Delikatnie pocałował ją w czoło.
- Dzięki, ale ważne. Wole nie być potem posądzona, o uprowadzenie bożyszcza nastolatek.- wymusiła uśmiech.
- Nikt cię o nic nie będzie posądzał. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę, żeby coś ci się stało, żebyś cierpiała.
- Kendall, jutro wyjeżdżamy. Będę szczęśliwa, kiedy będę z tobą.- uśmiechnęła się czule i pocałowała go.- Ale musisz wrócić do chłopaków, chociaż na chwilę, żeby pokazać, że żyjesz i na przykład się przebrać albo coś.
- Jak chcesz, ale idziesz ze mną - mruknął.
- No nie wiem...
- Idziesz i nie marudź - powiedział. - Przyda mi się towarzystwo. Zwłaszcza takiego anioła jak ty.
- Nooo dooobra.- zaśmiała się i pocałowała go w policzek. Wstała z łóżka i otrzepała spodnie z niewidzialnego kurzu.- To idziemy?
- Oczywiście - dodał i wziął jej walizki.
- Nie no, daj jedną.- wyrwała mu torbę.
- Ej! Daj mi się dowartościować.- mruknął i zabrał jej walizkę.
- Hahaha. Ja z chęcią cię dowartościuje, mój ty super bohaterze, ale oddawaj.- zaśmiała się i ponownie zabrała mu torbę.
- Megan - jęknął.
- Kendall.- odpowiedziała ze śmiechem.- A tam jest Carlos.
- Hej, gdzie idziecie?- zapytał wyżej wymieniony.
- Do naszego hotelu.- rzucił Kendall.
- Mhm. Powiedzcie, że ja przyjdę jutro. Jeszcze zostaje.- dodał zamyślony.
- Okay - dodał i zatrzymał się przy drzwiach - Hej, coś się stało?
- Hmmm? W jakim sensie?- zapytał go roztargniony.
- A w takim, że jesteś przygnębiony? Siedzisz sam?
- Lori mnie nie wpuszcza. Boję się, ze jest w gorszym stanie niż ja. Poczekam, aż troszkę się uspokoi.- powiedział cicho.
- Okay - mruknął.
- Mhm. Idźcie. Aha! Kopnij ode mnie Logana i powiedź, że wisi mi 20$.
- Spoko.
- Mhm. To pa.- mruknął Carlos i zaczął wpatrywać się w drzwi do sypialni brunetki które, ku jego rozpaczy, ani drgnęły. Przez cały ten czas Meg stała w drzwiach z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Czuła, że powinna dobijać się do pokoju siostry, wejść tam i zacząć ją pocieszać, ale przecież ona jej nie chciała. Za wszelką cenę chciała ją wywalić z domu... Z zamyślenia wyrwał ją całus w policzek.
- Co?- zapytała rozkojarzona.
- Nie nic - mruknął. - To już nie mogę pocałować się w policzek?
- Możesz.- zaśmiała się i także go cmoknęła.- Idziemy? Daleko ten twój hotel?
- Nie - mruknął. - Jakieś dwie ulice dalej.
- Okej. To idziemy.- uśmiechnęła się i lepiej chwyciwszy rączkę walizki nacisnęła na guzik przywołujący windę.
- Hej. Uśmiechnij się.- powiedział blondyn, głaszcząc ją po policzku.
- Przecież się uśmiecham.
- Ale nie robisz tego szczerze.
- Skąd taki pomysł?- zapytała go z udawanym zdziwieniem.
- A stąd, że znam cię na tyle długo by to ocenić - wystawił jej język. - A po za tym cię kocham.
- Długo? Pragnę przypomnieć, że znamy się dwa dni.- zaśmiała się szczerze.- A ja już się do ciebie wprowadzam...
- No to co? Kocham cię, a ty mnie. To powinno się liczyć, nie?
- No tak. Kocham cię.- wspięła się na palce i musnęła jego usta.- A teraz ruchy, bo jeszcze się rozmyślę.
- Biegiem?
- No może bez przesady, ale tak truchtem.- zaśmiała się i weszła do windy.
- Okay - powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- No już, nie krępuj się. Lubię twój śmiech.- powiedziała.
- A ja twój - cmoknął ją w usta.
- Więc się zgadzamy.- zaśmiała się melodyjnie i wyszła do holu budynku. Stamtąd wymaszerowała na ulicę. - Idziesz, czy nie? -zawołała za chłopakiem
- Idę, idę - zaśmiał się i poczłapał za dziewczyną.
- Już się martwiłam, że mnie zostawisz...- westchnęła z wielkimi oczami.
- Ciebie nigdy.- mruknął uwodzicielsko.
- Mmmmm... Miło.- westchnęła.



Dziewczyna płakała. Siedziała pod drzwiami i płakała. Sama nie wiedziała, dlaczego ale w pewnym momencie przekręciła kluczyk i otworzyła drzwi.
Gdy tylko drzwi minimalnie drgnęły, Carlos poderwał się z kanapy i do nich podbiegł. Delikatnie otarła łzy i wymusiła uśmiech. Ale to i tak nic nie dało, bo po chwili rozpłakała się na nowo.
- Już, ciiii.- westchnął i mocno ją do siebie przytulił.
Dziewczyna głośno płakała. Odwzajemniła uścisk chłopaka. Nie miała siły nawet nic mówić.
- Już. Nie martw się, będzie dobrze.- szepnął jej do ucha i delikatnie pociągnął do jej pokoju. Nie protestowała. Usiadł na łóżku i posadził ją sobie na kolanach.- Nie martw się skarbie...
- Łatwo ci powiedzieć - mruknęła.
- Nie łatwo, bo patrzę na twoje łzy, ale będzie dobrze. Ciiii...
- Nie prawda, nie będzie. Ona mnie nienawidzi! Jestem okropna.
- Nie mów tak. Pokłóciłyście się, ale przecież zawsze można się pogodzić. Nie ma, co płakać...
- Tak, ale ty nie masz rodzeństwa. Takiego jak ja.
- A co ma jedno do drugiego?- zapytał zdziwiony.
- Nie ważne.- mruknęła i wtuliła się w jego ramię. On objął ją i mocniej do siebie przycisnął.
- Już, nie płacz. Jej też na tobie zależy. Wystarczy, że chwilę pogadacie i wszystko się ułoży....
- Nie masz tej pewności.
- Racja, nie mam. A ty nie masz pewności, że będzie źle.
Dziewczyna nic nie mówiła. Starała się nie myśleć o niczym, ale nie wychodziło jej to.
- Ciiii. Kocham cię, wiesz?
- No - chlipnęła.
- No. I dla tego zostanę z tobą, dopóki nie pogodzisz się z siostrą.- szepnął jej na ucho.
- A trasa? Chłopaki? Twoje życie? Sława? Fani?
- Sława... Po co mi? Mam ciebie. Fani zrozumieją. Chłopaki ogarną, a trasa... Można powiedzieć, że coś się stało i przesunąć. Wszystkim jakoś to wynagrodzimy...
- Daj spokój. Nie warto.
- Warto. Dla ciebie zrobię wszystko.- szepnął jej do ucha.
- Uwierz, że nie warto. Jestem do niczego.
- Ja widzę to inaczej. Do czegoś być musisz i według mnie, Bóg stworzył cię po to, żebym ja mógł cię kochać.
- Skąd wiesz?
- Coś tak myślę...
- Jesteś idiotą.
- Ale twoim.
- No nie wiem, nie wiem - mruknęła i się uśmiechnęła.
- Masz jakieś wątpliwości?- zapytał z uniesioną brwią.
- Yhym. I to ogrooooooomne. - zaśmiała się.
- No wiesz... Pyf.- westchnął jak nafochane dziecko.
- Wiem, wiem. Wredna jestem - mruknęła. - To taki wrodzony talent.
- Jeden z tych, które w tobie kocham.- mruknął jej do ucha.
- Awwwww... Słodkie -rozmarzyła się. - Ale jakie mam talenty?
- Hmmm... Poruszasz się z gracją i mówisz w taki piękny sposób i jesteś szczera i wyluzowana...
- Kontynuuj.
- I idealna.- szepnął i pocałował ją w policzek.
- No nie. Teraz to kłamiesz. Nie ma na świecie idealnych osób... Każdy ma jakieś wady.
- Owszem. Każdy ma. Ale ty pomimo tych wad jesteś idealna...
- Dziękuję, ale jakie mam wady pomijając tego, że jestem głupia, wredna, chamska, niepotrafiąca zadbać o swoich bliskich, samolubna...
- Nie jesteś taka. Jesteś wspaniała.
- A widziałeś, co zrobiłam Meg? Jestem okropna.
- Każdy ma wady.- powtórzył jej słowa.
- Dzięki - powiedziała ironicznie i się od niego odsunęła. - Liczyłam na takie słowa z twojej strony.
- Zawsze do usług.- zaśmiał się.
- Hahaha... Bardzo śmieszne - mruknęła.
- Nie martw się. Kocham cię.- uśmiechnął się i ponownie ją pocałował.
- Pyf... Foch - udała obrażoną.
- Nie fochaj się.- zaśmiał się.
- Podaj, choć jeden powód, dlaczego nie miałabym tego robić.- dodała z przymrużonymi oczami.
- Bo jesteś idealnym aniołem, którego kocham.
- To twój powód? Miłość?
- Tak.- odpowiedział szczerze i założył jej za ucho niesforny kosmyk.
- Praw­dzi­wa miłość zaczy­na się tam, gdzie nicze­go już w za­mian nie oczekuje - mruknęła.
- Nie oczekuję od ciebie niczego. Będę cię kochać nawet, jeśli będziesz mnie nienawidzić.
- Wiem, ale tylko głośno myślę.
- Tak, jak ja.
- Am I Not Alone?
- Yes, You're not alone...- szepnął jej do ucha.
- But I feel invisble.
- You're not invisible to me.
- Really?
- Yes...
- No...
- You don't believe me?
- I don't know...
- So trust me.- szepnął i pocałował ją namiętnie.
- I love you.- szepnęła i odwzajemniła pocałunki.
- I love you too honey.- powiedział cicho i powrócił do pocałunków, które stawały się coraz namiętniejsze. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Utonęła w smaku ust chłopaka. Po prostu cieszyła się z pocałunku.

4 komentarze:

  1. Sorki, ale mi się źle wyświetliło czy to jest to samo co część trzecia?
    Oczywiście Wasze jednorazówki są cudowne i czekam na każdą kolejną z utęsknieniem, ale nie wiem czy to mój komputer czy na prawdę mała pomyłka :)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nową notkę:):****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wina. Przepraszam :* Miałam zdublowane wersje robocze. Wstyd :( Ale już naprawione :*

      Usuń
    2. AAAAAA...genialne po prostu cudowne:) Niecierpliwie czekam na nn :))))
      PS: Żaden wstyd, po prostu mała pomyłka:) Buziaki:**

      Usuń
  2. Cudo! Kochane, piękny rozdzialik! Czemu one są pokłócone?! One są siory i mają się protect each other ! I dokonałam odkrycia...Ja to skądś kojarzę i rozumiem wszystko! Jednak chodzenie od 1 klasy na prywatnego, super trudego angola się opłaca! Jupi! Czekam na nn :)
    Majka ;******

    OdpowiedzUsuń