środa, 26 czerwca 2013

Agenci specjalni OSS cz. 1

Hej, przepraszam za drobne spóźnienie ;* Zapraszam na kolejną chorą jednorazówkę xd
~Justme


                Przedmieścia Los Angeles. Cisza, spokój. Idealne miejsce na odpoczynek po pracy. Dwie przyjaciółki, Rosalie i Jennifer - wysoka blondynka o piwnych oczach i szatynka o szafirowych oczach - razem mieszkały w małym domku. 
                Rosalie była aktorką, a Jen tancerką. Obie pracowały już od dziesięciu lat w tej samej firmie szpiegowskiej, OSS. Jako dwie tajne agentki dostały misję specjalną. Miały zniszczyć niejakiego Jamesa Maslowa i Carlosa Penę. 
                Udały się do miejsca, w którym chłopcy najczęściej przebywali - klubu ze striptizem. Ubrane w skąpe ciuszki kusiły chłopaków swoimi ruchami. W pewnym momencie przyszedł czas na ostateczny cios. Zawiodły ich w dwa różne miejsca: garderoba i zaplecze. Nadal seksownymi ruchami dyskretnie ich przeszukiwały. Nagle jeden z nich skapnął się, o co chodzi i jednym, szybkim ruchem przycisnął dziewczynę do ściany.
- Myślisz, że jesteś taka sprytna? - zapytał Maslow, kiedy ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie.
Blondynka nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się zwodniczo. Wymierzyła mu jeden kopniak, który sprawił, że odsunął się od niej na tyle, aby mogła się wyrwać.
- Sprytniejsza, niż ci się wydaje.
- Nie zapominaj, z kim masz do czynienia. Jesteś zwykłą dziewczynką. Zupełnie niegroźną.
- Niby, z kim mam do czynienia?- prychnęła, odwracając uwagę przeciwnika. Analizowała sytuację i oceniała swoje szanse w każdym z możliwych ataków.
- Powinnaś wiedzieć, Rosalie Gondez.
- Oooo... Wiesz, kim jestem i nadal nazywasz mnie zwykłą dziewczynką? Niemądre posunięcie.- zaśmiała się, po czym jednym ruchem pchnęła go na ścianę i oślepiła specjalnym fleszem. Zauważyła pod jego koszulką identyfikator, który szybkim ruchem zabrała i podjęła taktyczny odwrót.
- Oooo... Nie ma tak łatwo! - prychnął i ruszył za dziewczyną.
Uśmiechnęła się pod nosem i weszła między, podobnie ubrane do niej, striptizerki. Jej blond włosy stały się niezauważalne wśród wielu piór, siatek, pasków i innych dodatków.
                Chłopak zatrzymał się przed grupką dziewczyn, ale po chwili wychwycił dziewczynę. Kiedy chciał zadać cios, przed nim stanęła zupełnie inna blondynka. Zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie mógł wyczaić dziewczyny. Po kilku minutowych poszukiwaniach zrezygnował i postanowił uderzyć innym razem. Skuteczniej.
W tym momencie dziewczyna biegła już w stronę wyjścia przykładając do ust drobną bransoletkę.
- Jen, wpadłam. Nie śledzi mnie, ale zna moje nazwisko.
- Dzięki tobie, ja też.- prychnęła i szybko ruszyła do ucieczki, kiedy tylko chłopak domyślił się, o co chodzi.- Spotkamy się tam gdzie zawsze.
- O nie... Zostajesz.- mruknął, łapiąc ją za nadgarstek i wyginając jej rękę.
- Puszczaj mnie!- warknęła i się wydostała. Jednym kopniakiem posłała go na ścianę. Na chwile go zamroczyło, ale zaraz ruszył w pogoń za brązowowłosą.
- Co za jełop.- wymruczała i szybko wskoczyła na swojego ścigacza. Zanim odjechała, Latynos zdążył zrobić zdjęcie tyłowi motocykla.
Dziewczyna dotarła do domu i szybko wjechała do garażu. Następnie popędziła do salonu, gdzie była Rosalie.
- Nie wiem, co zrobiłam nie tak. Działałam, jak zawsze. Wszystko powinno pójść jak z płatka. Zna moje nazwisko…- blondynka mówiła szybko i chaotycznie.
- Cześć - mruknęła, ściągając skórzaną kurtkę - Uspokój się.
- Kurde, jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, a mam za sobą parę lat doświadczenia.- jęknęła.
- Przymkniesz się czy nie?
- Już.- powiedziała i i zamilkła.
- Myślisz, że jedna jest Rosalie na świecie? Daj spokój, z ich akt wynika, że żadnej porządnej misji nie wykonali. Pomyśl. Jak agent znajdzie agenta skoro nie potrafi wykonać misji rangi A? Oni wykonują A, a my S. Jest duża różnica, więc się nie przejmuj.
- Ale on zna moje NAZWISKO.... Mam wrażenie, że coś jest nie tak... Że się tego spodziewali...
- Co? Jak?
- Nie wiem. Mam takie przeczucie, a dobrze wiemy, że moja intuicja nas jeszcze nie zawiodła.
- Wiesz, co? Ja mam dosyć na dzisiaj. Idę pod prysznic, a ty jak się tak martwisz, to poszukaj coś o nich w bazie danych.- powiedziała brązowowłosa i powolnymi krokami skierowała się na górę.
- Okay.- mruknęła pod nosem i usiadła przy toaletce. Nacisnęła na pudełeczko z błękitnym cieniem i przekręciła tusz do rzęs, a lustro obróciło się i przybrało ciemnozieloną barwę. Pojawiło się na nim logo agencji oraz miejsce do wpisania poszukiwanej frazy. Dziewczyna bez wahania wpisała "James Maslow". Wyskoczyło jej kilka wyników. Zagłębiła się w lekturze.
- I co? Masz coś? - zapytała szatynka, po kilku godzinach schodząc na dół.
- Nooo... Parę ciekawych rzeczy.- mruknęła pod nosem.
- To znaczy?- zapytała i stanęła obok przyjaciółki.
- W bazie nie ma konkretnych danych, na jakim są poziomie. Z powodu braku informacji zakładają, że są rangi A, ale nic na ten temat nie wiadomo.
- Trzeba uważać.
- Trzeba bardzo uważać, bo żadne z danych, które mamy nie są konkretne. Wszędzie jest napisane "Możliwe, że" albo "Najprawdopodobniej". Kazali nam ich sprzątnąć, bo są jednymi z agentów, o których prawie nic nie wiemy. Mogą być cholernie niebezpieczni.
- Czyli unikamy ich jak ognia? Przynajmniej, dopóki czegoś się o nich nie dowiemy.
- No nie wiem... Zastanawiam się, czy nie spróbować się czegoś o nich dowiedzieć... Mam na myśli śledzenie ich.
- Jak chcesz, ale bądź ostrożna. Ja spróbuję się czegoś dowiedzieć w ich agencji.
- Ok.- odpowiedziała, wyłączyła system i poleciała do łazienki. Umyła się i przygotowała ( http://www.polyvore.com/for_walk/set?id=75565493 ), po czym zbiegła na dół.- Jest dosyć wcześnie. Lecę, może się czegoś dowiem.
- Okay - mruknęła i poszła do kuchni zrobić sobie kawę.
Blondynka wzięła kluczyki i wyszła z domu, po czym wsiadła do czarnego, sportowego samochodu zaparkowanego na podjeździe. Odpaliła silnik i z piskiem opon wyjechała na ulicę.
Brązowowłosa w tym czasie odpaliła swojego czarnego laptopa i włamała się do systemu agencji chłopaków. Dowiedziała się tylko, że są najlepszymi agentami w całej firmie. Nic więcej nie zdołała się dowiedzieć, ponieważ jej komputer został zawirusowany. Zrezygnowała i czekała na blondynkę.
Rosalie wróciła dopiero około 4 nad ranem. Myślała, że jej przyjaciółka będzie już spać, wiec po cichu zdjęła buty i poszła do kuchni, żeby wziąć jabłko. Kiedy tam weszła, jej ciałem wstrząsnął dreszcz, na widok Jennifer.
- Hej - uśmiechnęła się słodko.- Gdzie byłaś?
- Mówiłam, że będę ich śledzić.- odpowiedziała obojętnie.
- I czego się dowiedziałaś?
- Na przykład tego, jakim samochodem jeździ Maslow, oraz gdzie teoretycznie mieszkają.
- Super, ale wiesz, że... Jesteśmy zagrożone?
- Niby czemu?- zapytała zdziwiona.
- Włamałam się do ich bazy danych i ich ostatnia misja odbyła się w Peru. Oni są najlepszymi agentami w swojej agencji oraz płatnymi zabójcami.
- Ja pierdziele... Czyli... Widzisz?! Miałam racje!
- Proszę... Uważaj na to co robisz - powiedziała i skierowała się do wyjścia. - Jeden fałszywy ruch i po nas.- Dodała oschle i wyszła zostawiając dziewczynę samą.
Ta przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
- Jutro...- szepnęła do siebie, po czym podniosła powieki i spokojnym krokiem poszła do swojej sypialni.

Następny dzień


Dziewczyna wstała dość późno, bo po dziesiątej. Jej przyjaciółka spała, więc jej nie budziła. Powolnym krokiem ruszyła do kuchni by zrobić sobie kawę. Kiedy tam dotarła w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć, kiedy to zrobiła, zobaczyła chłopaków. Przerażona chciała zamknąć drzwi, ale jeden z nich ją powstrzymał.

- Dziecinnie proste.- prychnął Latynos, mocniej popychając drzwi, aż stanęły otworem.
- Czego chcecie? - wydukała trafiając na ścianę.
- Gdzie Ros? - zapytał szybko szatyn.
- U sie... - nie dokończyła, bo ten szybko pobiegł na górę.
Nawet nie spostrzegła, gdy brunet przyłożył jej lufę do skroni.
- Ostatnie życzenie?- warknął.
- Puść mnie - szepnęła. - Ja nic nie zrobiłam.
- Celu misji się nie wybiera.- mruknął, po czym uśmiechnął się okrutnie.- Ale proszę. Puszczam cię i masz dziesięć sekund forów.- zrobił krok do tyłu.- Jeden...
- Jesteś chory - dodała pewnie, ale się cała trzęsła. Szybko pobiegła do swojego pokoju i tam się zakluczyła. Miała tam wszystko co potrzebne do walki.
- Dziesięć.- ktoś szepnął tuż za nią. Odwróciła się za pięcie i ze zgrozą uświadomiła, że szyb, którym można było wejść z salonu do jej sypialni i na odwrót zostawiła otwarty.
Latynos przyparł ją do drzwi.
- Jak już mówiłem... Dziecinnie proste.- zaśmiał się, gdy nagle jego ciało zaczęło się spazmatycznie trząść. Oczy mignęły białkami i opadł na podłogę, podrygując. Za nim stała blondynka, z paralizatorem w dłoniach.
- Dzięki - rzuciła się na przyjaciółkę- Ale przecież James, on...
- Jest tutaj - usłyszała nad uchem i szybko podskoczyła. Schowała się za przyjaciółką.
- Poraź go prądem i uciekajmy - mówiła szybko.
- Jej miało nic nie być. Miałeś przyjść sam.- powiedziała blond włosa, patrząc wściekle na chłopaka.
- Przepraszam, ale jak on się na coś uprze to nie ma na niego mocnych, a życie mi miłe.
- Chwila, co? - zdziwiła się szatynka. - O co tu chodzi?
- No to trafiłeś pod zły adres, bo TEN IDIOTA PRAWIE ZABIŁ MOJĄ PRZYJACIÓŁKĘ!- krzyknęła, a jej oczy były przepełnione furią.
- Mówiłem ci, że on nie posiada uczuć. Jeśli ma kogoś zabić to to robi... bez względu na to kim jest jego cel - zakończył szeptem.
Dziewczyna nieco się uspokoiła.
- Wiem... Ja... Wiem. Przepraszam. Musimy uciekać, zanim wróci do formy.- powiedziała i odwróciła się do przyjaciółki. Widząc strach i zdezorientowanie na jej twarzy, chwyciła ją mocno za ramiona.- Posłuchaj. Jesteśmy w dużym niebezpieczeństwie. James jest z nami. Wytłumaczę ci wszystko, ale nie tutaj. Bierzemy co nie zbędne i znikamy, rozumiesz?
- N... Nie... O co w tym wszystkim chodzi?
- Chodzi o to, że nie dam cię skrzywdzić. Carlos nie może nas więcej znaleźć. Musimy iść.
- Ale dlaczego on?! - podniosła głos wskazując na Jamesa. - Dlaczego musimy uciekać?!
- Bo... Posłuchaj. Carlos jest jedyny w swoim rodzaju. Jest maszyną do zabijania. Nie ma uczuć. Na zlecenie zabił swoich dwóch najlepszych przyjaciół   Nie mogę ryzykować, że nam się coś stanie. Że stanie się coś tobie, albo... Jamesowi. Musi jechać z nami, inaczej umrze.
- Skoro jest jak maszyna do zabijania to nie uciekniemy przed nią. Nie da się...
- Można. Ukryjemy się. Coś wymyślę, ale szybko. Trzeba się stąd wynosić. - powiedziała pewnym, przywódczym tonem.
- Gdzie? Tam gdzie zawsze? Wolę już zostać i z nim walczyć - powiedziała przywódczym tonem.
- Czy ty jesteś ślepa? Zabiłby cię już dwa razy w ciągu pięciu minut! Proszę... Ten jeden raz mnie posłuchaj. I tak będzie trzeba w końcu się z nim zmierzyć, bo nie przestanie nas szukać, ale nie teraz. Przygotujmy się. Proszę.
- A co to zmieni? I tak nas zabije... Bez względu na to, czy będziemy przygotowani, czy nie! Jeśli chcecie to uciekajcie, ja zostaję - dodała i rzuciła Jamesowi kluczyki jednego z samochodów. - Zabierz ją do domku pod wodą. Tam będziecie bezpieczni.
- Okay - powiedział i zaciągnął dziewczynę do garażu, skąd ruszyli.
Szatynka zamknęła chłopaka w swoim pokoju po usunięciu stamtąd wszystkich sprzętów. Czekała w kuchni.
- Jeśli coś jej się stanie... - powiedziała blondynka, wpatrując się w widoki za oknem. - Zwróć. Powinnam być tam z nią.
- Nie. Jen prosiła, żebym cię zabrał więc to robię. Nie martw się, z tego co wiem była taka sama... Zanim poznała ciebie.
- No właśnie. Trzy lata zajęło mi przywrócenie jej do życia. Boję się o nią. - jęknęła. - Poza tym, od kiedy to słuchasz się swojej ofiary.
- Po pierwsze ona jest ofiarą Carlosa, nie moją. A po drugie nie chcę stracić osoby, którą kocham. -  szepnął spoglądając na nią.
Poczuła jak w jej brzuchu kłębią się stada motyli. Popatrzyła na niego i uniosła kąciki ust.
- Nie pocieszyłeś mnie, bo jeśli ona jest ofiarą Carlosa, to w tej chwili powinna uciekać, a ja powinnam być na jej miejscu.
- Poradzi sobie lepiej sama niż z tobą. Zrozum, że jeśli byłabyś tam, broniła by siebie i ciebie. Jesteś jej chwilowo niepotrzebna - dodał. - Da sobie radę.
- Dzięki. Nie ma to jak pocieszenie od faceta, który prawie nic nie czuje. Ty nie jesteś tak przywiązany do Carlosa! Dla ciebie jest tylko partnerem zawodowym. Zostawiłeś go na pewną śmierć! Jennifer jest dla mnie jak siostra! Więc swoje mądrości możesz sobie zachować! - podniosła ton.
- Nic o mnie nie wiesz. Osądzasz bezpodstawnie. Skąd wiesz, że nie jest dla mnie ważny? Zostawiłem go, bo wiem, że sobie poradzi. I wiem, że Jen nie zabije go.
- Zatrzymaj się. - warknęła, a chłopak zjechał na pobocze. Wściekła wyskoczyła z samochodu, a on za nią.- Jeśli ona o nie zabije, on ją sprzątnie! - krzyknęła, po czym zamilkła. Przez chwilę myślała, po czym spojrzała na Jamesa z mieszaniną leku i zrozumienia. - Zrobiliście to specjalnie. On ją zabije, a ja głupia pojechałam z tobą. Nie mam broni. Możesz mnie łatwo sprzątnąć. Mieli racie, jesteście dobrzy w tym co robicie. - powiedziała i popatrzyła na niego smutno. - Złamałam zasadę. Szpieg nie powinien nikomu ufać.
- Proszę - rzucił jej pistolet. - Zabij mnie.
Popatrzyła najpierw na niego, potem na broń i ani drgnęła.
- No zabij! Na co czekasz?! Strzelaj!
- Nie... nie mogę. - szepnęła. - Nie umiem. Nie chcę...
- Skoro tak to ja to zrobię - warknął i wyciągnął sztylet. Wycelował i rzucił. Po chwili na ziemi leżał jeden z agentów firmy Ros. - Jedziesz czy nie?
Dziewczyna była w szoku. Podbiegła do martwego faceta. Założyła skórzane rękawiczki i zobaczyła jego dowód tożsamości. Był na poziomie K. Wstała i wróciła do Jamesa.
- Nie musiałeś go zabijać - wychrypiała.
- Nie, ale chciałem, żebyś żyła. - warknął - Jeśli chcesz wracaj, ale zostaniesz zabita albo przez moją agencję albo swoją. Wybieraj.
Zacisnęła zęby i na chwilę przymknęła powieki, po czym szybko przybrała obojętny wyraz twarzy, a jej oczy zawiały chłodem.
- Teraz ja prowadzę. - warknęła i usiadła na fotelu kierowcy. Gdy tylko James wsiadł, ruszyła z piskiem opon, specjalna droga do domku pod wodą, o którego lokalizacji nie wiedział nikt, nawet agencje szpiegowskie Przez całą podróż nie odezwała się słowem, ani nie zerkała w stronę chłopaka.
- Nie wiedziałem, że zamieniasz się w maszynę - prychnął.
- Zamieniam się w ciebie - syknęła.
- Tylko, że  ja nie do końca jestem maszyną. Gdybym nią był nie zakochałbym się, więc nie przeginaj. Jeden cios i po tobie. - warknął patrząc na nią z wściekłością.
- Na co czekasz? Tylko tego pragnę. Zabij mnie i będziemy mieli to z głowy. Wykonasz zadanie jak zawsze. - powiedziała i wzruszyła ramionami. - Poza tym to ty powiedziałeś, że zamieniam się w maszynę, nie ja.
- Zanim Carlos stał się maszyną miał dziewczynę podobną do Jen, ale została zabita. Od tamtej pory jest maszyną. Jeśli uda się jej z nim pogadać przeżyje. On chce ją zabić, bo przypomina mu jego miłość. - szepnął. - A jak było z nią? - spojrzał na Ros.
Wzięła głęboki wdech i zacisnęła palce na kierownicy tak mocno, aż pobielały jej kłykcie.
- Zmieniasz temat. Chcesz wyciągnąć ze mnie informacje, zanim zadasz mi ten swój "jeden cios"?
- Żałuję, że dałem się w to wciągnąć. Jesteś marionetką. Robisz to co ci każą i tyle. Nie masz swojego zdania. Bez Jen jesteś nikim... Wiesz, że pracowała w naszej agencji?
Zatrzymała się gwałtownie na środku drogi. Na szczęście nic za nimi nie jechało. W kącikach jej oczu zaczaiły się łzy.
- Marionetka każe ci wypierdalać. Jeśli chciałeś mnie zaskoczyć to ci nie wyszło. Wiem o tym i wiem o wiele więcej rzeczy. Jedyną nowością jaką mi uświadomiłeś jest to, że jestem nic nie warta. - wyciągnęła z pod siedzenia pistolet i rzuciła go Jamesowi, który zwinnie go złapał. - Zabij mnie, albo wypierdalaj i broń się przed światem.
- Skoro tego chcesz - wzruszył ramionami i wycelował. Nacisnął spust, a po chwili z jego nogi ciekła krew. - Zadowolona? - zapytał i wysiadł. - Żałuję, że zakochałem się w tobie.
- Gdybyś mnie kochał, nie mówiłbyś mi takich rzeczy. Nie umiesz kochać. Ja... nie żałuje  że cię kocham. Żałuję tylko, że spotkaliśmy się w takim czasie i takich okolicznościach. - powiedziała, wpatrując się tępo przed siebie. Bała się, że będzie płakać. Ostatni raz płakała, gdy miała 7 lat i dowiedziała się, że jej rodzice umarli. Od tamtego czasu nie uroniła ani jednej łzy.
- Wybacz, że wychowałem się na ulicy, że musiałem zabić własnych rodziców.
Spokojnie wyszła z pojazdu. W miarę szybki  krokiem podeszła do niego i stanęła w odległości małego kroku.
- Nie tylko ty miałeś trudną przeszłość. Wiele osób, zrezygnowało z wielu rzeczy, lub było zmuszanych do robienia czegoś, czego nie chcieli, ale nie upoważnia to, do traktowania innych jak przedmioty. Może wyglądam, a dla ciebie nawet jestem, nic nie wartą marionetką, ale ty dla mnie jesteś osobą, która może wszystko  tylko bardzo zabłądziła. Przykro mi, że miałeś takie dzieciństwo. Gdybym mogła, zmieniłabym to.
- Proszę cię. Teraz tak mówisz, ale gdybyś choć trochę mnie znała wiedziałabyś, po co to wszystko robię. - prychnął.
- Nie dałeś mi szansy się poznać. Poza tym, pewnie i tak nie obchodzi cię moje zdanie.-  westchnęła cicho i odwróciła się, aby odejść z powrotem do samochodu.
Chłopak głośno westchnął i przyciągnął dziewczynę do siebie. Delikatnie przycisnął ją do maski samochodu i zaczął całować. Najpierw wolno i stanowczo, a następnie coraz bardziej się wczuwał. Całował namiętnie. Chciał, żeby zapamiętała ten pocałunek do końca życia, bo nie wiedział czy nie straci jej w tej walce.
- Kocham cię. Wcale nie jesteś marionetką. Przepraszam. Pewnie gdyby nie ty zabijałbym dalej bez wyrzutów sumienia, ale teraz mam tego dosyć. Nie chcę być już szpiegiem... Nie jeśli mam przez to stracić ciebie. - szepnął czule opierając swoje czoło o jej i gładząc jej policzek.
-Też cię kocham.- szepnęła i krótko go cmoknęła. Wsiedli do auta i ruszyli w dalszą drogę.

4 komentarze:

  1. Super ! szybko dawaj nową część!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super . ^^ Czekam z niecierpliwością na następną część tej jednorazówki . ;*
    Paaati . *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa, Carlito maszyną?! Taki uczuciowy facet?! O.o No i tu mnie zaskoczyłyście xD Jamie, jakie wyznania *.* Ty, ale latynos nie zamorduje przyjaciółki nie? :3 Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję cię do My style. Szczegóły na: http://inna-historia-jane-volturi.blogspot.com/2013/06/my-style.html

    OdpowiedzUsuń