niedziela, 30 czerwca 2013

Agenci specjalni OSS cz. 2

Hej! Zapraszam wszystkich na kolejną notkę :D  Z dedykacją dla każdego, kto dzieli mój ból i dzisiaj (30.06) nie wybiera się na zjazd Rushers do Krakowa :( To tak na pocieszonko :*
~Justme


Jennifer siedziała w kuchni. Zachciało się jej pić, więc podeszła do lodówki po sok i wtedy została przyciśnięta do niej przez Carlosa, który najwyraźniej się wydostał i nie był zadowolony.
- Głupia jesteś, że nie uciekłaś. Przynajmniej będę miał cię z głowy już teraz.- warknął.
- Chcesz to mnie zabij, ale pytanie czy Pati byłaby zadowolona? - zaśmiała się kpiarsko. Wiedziała, że tym go dotknie.
Przez jego twarz przemknął cień zdziwienia. Szarpnął nią i uderzył nią mocno w lodówkę. Dziewczynie zamajaczyły gwiazdy przed oczyma.
- Skąd o niej wiesz?- krzyknął wściekły.
- Hmm... Rodziny się nie wybiera, no nie?
Zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc.
- Ładną miałam siostrę prawda? No, ale cóż... Wypadki chodzą po ludziach.
- Jesteś siostrą Patrici?- zapytał zdziwiony.
- Brawo - udała zachwyconą.
Ponownie uderzył nią o lodówkę.
- Wiesz, kto ją zabił? Czy wiesz?!
- Oczywiście - powiedziała kpiarsko. - Nawet znam jej ostatnią prośbę. Słowo i czyn.
- Kto to zrobił?
- Skarbie wiesz, że ciekawość nie popłaca? Pati się już o tym przekonała - dodała wrednie i go odepchnęła.
Chłopak nie był wstanie czegokolwiek zrobić. Zaczął nad tym rozmyślać i szybko połączył fakty.
- Ciekawość nie popłaca... Znasz jej ostatnie słowa... Uśmiechasz się... TO TY JĄ ZABIŁAŚ!
- Powiedz Carlosowi, że go kocham! - udawała, śmiejąc się. - Proszę cię.
Nawet nie odpowiedział. Rzucił się na nią, powalając na podłogę. Przygwoździł ją do kafelków i wyciągnął z tylnej kieszeni nóż, którym zrobił głębokie rany w jej nogach.
- Jak ja dawno bólu nie czułam... - śmiała się. - Dzięki.
Dziewczyna jednym ruchem wyrwała mu nóż i pozycje się zmieniły. Przedmiot wyrzuciła na bok tak by nie mógł go sięgnąć, a następnie pochyliła się nad nim.
- Pamiętaj, że ja nie Pati, więc radzę ci być grzecznym, bo podzielisz jej los - warknęła. - A swoją drogą. Agencja chciała, żebyś to ty ją zabił, bo zbyt wiele wiedziała, ale było pewne, że tego nie zrobisz, więc to zadanie przydzielono mi.
- I zabiłaś własną siostrę.- plunął jej w twarz.
Delikatnie wytarła jego ślinę po czym go spoliczkowała tak, że z jego kącika ust popłynęła krew.
- Oceniasz mnie, a sam zabiłeś Kendalla i Logana! - krzyknęła. - Nie wspominając o moim ojcu!
- To nie to samo.- warknął.
- Dzięki tobie miałam spieprzone dzieciństwo! Zachciało ci się bawić pistoletem! Ciesz się, że nie zabiłam cię wcześniej!
- Należało ci się.- uśmiechnął się okrutnie.- Żałuję tylko, że nie dorwałem twojej matki.
- No i?! Ale twoja agencja mi ją odebrała! Nawet nie wiem gdzie teraz jest!
- Na szczęście ja wiem. Kiedy tylko pozbędę się ciebie, pojadę po nią.- mówił, uśmiechając się.
- Nie zdążysz - warknęła i wyciągnęła pistolet z tylnej kieszeni. Wycelowała, a jej ręka zaczęła się trząść.
- No co jest? Strzelaj!- zaśmiał się z kpiną.- No już! Dawaj!
Nic nie powiedziała tylko spojrzała na niego jakby z litością.
- Tak myślałem. Jesteś słaba.- warknął i wyrwał się z jej uścisku. Jednym ruchem podniósł się i pchnął ją na ścianę.
- Wolę być słaba niż taka jak ty - wychrypiała i rzuciła mu pistolet. - Zabij mnie. Proszę bardzo, ale nigdy nie poznasz ostatniej prośby Pati.
- Nie wiesz, że szpieg nikomu nie ufa? Blefujesz. Na pewno nie ma żadnej ostatniej prośby.- burknął, przykładając lufę do jej skroni.
- Wiem o tym. Ale po co mam blefować?
- Łżesz, żeby przeżyć.
- I tak mnie zabijesz, więc po co mam kłamać?
- Bo wiesz, że chcę poznać tą ostatnią wolę i zapewne nie zdradzisz mi jej, bo wiesz, że cię zabije, czyli możesz łgać, żeby żyć.
- Prosiła, żebym dopilnowała twojego szczęścia. Po mimo wszystko. Teraz mnie zabij. Obiecałeś. - powiedziała bez uczuciowo.
- Nie oszukujmy się. Średnio ci to wyszło.- warknął i westchnął ciężko. Zamknął na chwile oczy, po czym zacisnął szczękę i zrobił krok w tył.- Odejdź.
- Chyba śnisz. Pilnuję cię od ponad 6 lat i teraz na pewno nie odpuszczę.
- Odejdź tak, żebym nie mógł cię znaleźć.- mówił, jakby nie słyszał jej słów.- Najlepiej gdzieś daleko. Wtedy będę szczęśliwy. Chcę mieć pewność, że nigdy więcej cię nie zobaczę.
- To jest mój dom.
- Na pewno masz ich kilka.- prychnął.- Proszę, zrób to teraz. Znajdź tą swoją blond przyjaciółeczkę i zniknij.
- A jeśli nie to? - mówiła spokojnie.
- Posłuchaj. NIE CHCĘ CIĘ ZABIJAĆ. Wolę nie mieć pokusy, jeśli kiedyś cię zobaczę.- westchnął.
- Nie - powiedziała stanowczo.
- Uparta jak Pati.- westchnął.
- Chodź - delikatnie i niepewnie chwyciła go za rękę i zaciągnęła do swojego pokoju. Tam wyciągnęła z pod łóżka białe pudełko w zielone kwiaty, a z niego kopertę. Podała ją Carlosowi. - Proszę. Prosiła, żeby ci to dać, kiedy się dowiesz.
Chłopak w skupieniu wszystko przeczytał, a zanim skończył, pierwszy raz od wielu lat uronił łzę.
- Teraz znasz całą prawdę. - szepnęła.- Przykro mi.
- Mi też... Prze... Prze... Przepraszam.- wyjąkał.- Straciłaś siostrę, a ja...
- Spoko. Przyzwyczaiłam się, że jestem najgorsza na świecie - uśmiechnęła się. - Nie masz za co przepraszać.
- Mhm.- mruknął.- A nie wiesz, gdzie jest ten facet, który tu ze mną przyszedł?
- James? Wiem, ale nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam.
- Muszę go znaleźć.- mruknął pod nosem.- I muszę się stąd zmywać. Szybko i daleko, więc...
- Jasne, ale nie znajdziesz go. Nigdy.
- Trudno. Skoro wiesz, gdzie jest, to przekaż mu to.- z tylnej kieszeni wyciągnął złożoną kartkę.- I żegnaj - odwrócił się w stronę drzwi.
- Czekaj - złapała go za ramię i pociągnęła w swoją stronę. Przyłożyła palec do ust i nasłuchiwała. Za drzwiami stali agenci. Szybko zaciągnęła go do samochodu i ruszyła z piskiem opon. - Może ci się to nie spodoba, ale nie mogę ci pozwolić na to, żebyś odszedł.
- Podobanie podobaniem, ale nie mogę zostać. Zabiją mnie.
- No co ty? Dlatego cię zabieram. Obiecałam Pati, że nic ci się nie stanie i dotrzymam słowa. - docisnęła pedał gazu.
Po jakiś dziesięciu minutach wjechali do tunelu.
- Trzymaj kierownicę. - powiedziała szybko i wychyliła się za szybę. Wycelowała w włącznik i wyłącznik, a następnie ''wrota" zaczęły się zamykać. Złapała kierownicę i gwałtownie zahamowała bokiem. Wysiadła z samochodu i podeszła do zasuniętej ściany. Przejechała palcem po zepsutym włączniku i wyłączniku, po czym nastąpiły dwa wybuchy.
- Wow, co ty robisz?- zapytał zdziwiony.
- Ratuję ci życie - powiedziała i ruszyła z powrotem do auta. - Nie widać?
- Widać. Już się nie odzywam.- mruknął.
- Wsiadaj. Przed nami długa droga.
Bez słowa zajął miejsce. Dziewczyna szybko ruszyła i założyła czarne okulary. Dzięki nim mogła prześwietlać wszystko. Była cały czas skupiona, że nie zauważyła...
- Uważaj!- krzyknął Carlos i chwyciwszy ją za kark, pociągnął w dół. Nad nimi śmignęły kule.- Ścigają nas.
Spojrzała na niego groźnie. Była wściekła, że stalowa ściana ich nie powstrzymała.
- Nie moja wina.- warknął.- Skup się.
- Trzymaj - warknęła i sięgnęła na tylne siedzenie po większą artylerie. Wychyliła się przez szybę i zaczęła strzelać. Z jednym samochodem poszło jej gładko, ale z drugim już gorzej.
Została trafiona w ramię, ale nie poddała się.
- Zmienię cię.- zawołał i wciągnął ją do środka. Zabrał jej z dłoni broń i wychylił się przez okno. Po kilku minutach goniące ich auto zostało "uziemione".
- Poradziłabym sobie - wysyczała i dodała jeszcze więcej gazu. Gwałtownie wchodziła w zakręty.
- Ale ci pomogłem, więc opanuj się.- warknął.
- A jeśli nie to co? Zabijesz mnie? Nie zależy mi na życiu, więc proszę bardzo.
- O co ci do cholery chodzi? Najpierw upierasz się, że będziesz mnie bronić, a teraz masz jakieś problemy. Zatrzymaj auto, wysadź mnie i wtedy możesz bawić się sama. Nie chronię ciebie, tylko siebie.- syknął.
- Jakbyś był dobry, to byś znał swoją ofiarę, a tu proszę... Takie zaskoczenie - prychnęła. - Oświecę cię kotek. Ja zawsze dotrzymuję słowa. Miałam cię chronić, więc to robię, a jeśli mi zajdziesz za skórę to cię zabiję i tyle będzie z ciebie. - prychnęła i dodała sama do siebie. - Nie wiem, co Pati w tobie widziała.
- Też nie wiem.- westchnął i zwrócił twarz ku oknie.- Widziała...
- Co widziała? - zdziwiła się.
- Właśnie nie wiem. I żałuję, że widziała. Gdyby nie to, nadal by żyła.
- Daruj sobie. Skoro mnie tak nienawidzisz to po co się nie sprzeciwiasz? - zapytała spokojnie.
- Nie powiedziałem, że cię nienawidzę.
- Nie?
- Jeśli mówiłem, to przypomnij mi. To przypomnij mi kiedy.
- Zbyt długo pracuję w tych zasranych agencjach, żeby nie wiedzieć co człowiek czuje. Może i nie powiedziałeś, ale to czujesz i dobrze o tym wiesz - westchnęła.
- Nie czuję do ciebie nienawiści.
- To co? Może wdzięczność, że pozwoliłam na śmierć Pati?
- Nie. Patrze na ciebie i nie czuję nic.- powiedział sucho i ponownie odwrócił twarz.
Nie powiedziała nic, tylko się zatrzymała przed jakimiś stalową ścianą.
- Idź. Tam znajdziesz Jamesa i będziesz bezpieczny - powiedziała nie patrząc na niego.
- Dziękuję za pomoc.- powiedział cicho i wyszedł z samochodu. Szybkimi krokami pokonał długi korytarz, schodzący w dół i w dół. W pewnym momencie doznał szoku, gdy metalowe ściany zamieniły się w szklane i zrozumiał, że znajduje się pod wodą. 
Dziewczyna jeszcze chwilę siedziała i wtedy po jej policzku spłynęła pierwsza łza od wielu, wielu lat. Szybko ją wytarła i odpaliła silnik. Powoli ruszyła w dalszą drogę. Miała zamiar zemścić się na swojej byłej agencji, agencji Carlosa i Jamesa. Już próbowała zabić jej szefa, ale była zbyt słaba... Teraz to zrobi.
Kiedy Carlos otworzył drzwi, zobaczył lufę wycelowaną w jego głowę.
- Ostatnie życzenie?- zapytała Rosalie.
Podniósł ręce do góry.
- Jestem pokojowo. Jennifer powiedziała, że znajdę tu Jamesa.
- Nie wierzę ci. Gdzie ona jest?
- Nie wiem. Wysadziła mnie i gdzieś pojechała.
- Hej. Co jest? - zapytał James i stanął obok Ros. - Carlos? Co ty tu robisz? Gdzie Jen?
- Nie wiem, gdzie jest. Wysadziła mnie przy wejściu do tunelu i odjechała. Szukałem ciebie. Widzę, że i ty nie wykonałeś zadania.- obrzucił pogardliwym spojrzeniem blondynkę.- Chciałem uciec, ale ona zawiozła mnie tu. Mówiła, że musi mnie pilnować, czy coś.
- Chyba wiem gdzie pojechała - powiedział Maslow i nerwowo zasłonił usta dłonią.
- Gdzie? Przecież na pewno nie...- zaczęła blondynka, a jej oczy robiły się coraz większe.
- Obawiam się, że chce wypełnić swoją obietnicę z przed sześciu lat.
- Matko.- westchnęła.- Musze ją powstrzymać.- Minęła biegiem Carlosa.
- Czekaj! Nie możesz! - James złapał ją za rękę. - Jeśli pójdziesz tam, zginiesz i dobrze o tym wiesz. Joe jest bezwzględny, a zwłaszcza jeśli chodzi o bliskie jej osoby. Nie pozwolę ci tam iść.
Wyrwała się mu i nie zważając na jego słowa, ruszyła biegiem przez tunel.
- Ros! - krzyknął pobiegł za nią. - Nie bądź głupia! Joe cię zabije!
- On ją zabije!- krzyknęła i przyspieszyła.- Nie pozwolę na to!
- On jej nie zrobi krzywdy. Uwierz mi. Nie zabije jej, bo inaczej jego żonie zostanie przesłane nagranie jak próbuje ją zgwałcić. Zabija ludzi, których ona kocha. Myślisz, że dlaczego teraz ścigają Carlosa? Jeśli tam pójdziesz zabije cię. Jeśli ci na niej zależy dasz jej to załatwić samej. Zaufaj jej. Proszę.
- Ale... On...- po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nic jej nie zrobi. Zobaczysz - przytulił ją. - Jeżeli nie będziemy jej przeszkadzać, przeżyje.
- Czyli nie mam wyjścia.- chlipnęła i przetarła oczy.- A co mam z robić z Carlosem?
- Przesłuchaj go? - puścił jej oczko. - Dowiedz się co zaszło w domu, w samochodzie.
- Tak, jasne. Może od razu tak, jak przesłuchiwałam ciebie w klubie?- zapytała, uśmiechając się sztucznie.
- Lepiej nie - puścił jej oczko. - Ale nie jesteś ciekawa dlaczego oboje żyją?
- Jestem, ale wolę zapytać się o to ją, a nie jego. Chociaż może jednak to moje przesłuchanie, to nie jest taki zły pomysł...- rzuciła zaczepnie.
Przymrużył oczy i przerzucił ją sobie przez ramię. Powoli ruszył z powrotem do domku pod wodą.
- Mam lepszy pomysł kotek - delikatnie ją podrzucił.
- No nie wiem, nadal uważam, że ten mój jest całkiem spoko.- zaśmiała się.
- Mam lepszy - klepnął ją w tyłek. - Spodoba ci się.
- Ała! Zboczeńcu jeden!
- Eh... Dobra. Nie mam ochoty na to patrzeć.- westchnął Carlos i wszedł do środka. Pierwsze, co go uderzyło, to ogromny salon i kuchnia. Rozwalił się na kanapie i włączył telewizję.- Macie tu kablówkę? Pod wodą?
- Helo? Spędzimy tu resztę życia w czwórkę... - Jamie znacząco poruszał brwiami i ponownie podrzucił dziewczynę.
- No nie wiem, nie wiem. Jeśli jeszcze raz klepniesz mnie w tyłek, to wywalę cię za drzwi i pogadam z Carlosem.
- Już jestem grzeczny - wyszczerzył się.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Jamesem, którego znam?- zapytał zdziwiony Latynos.
- Zakochałem się - wyszczerzył się. - Tobie też by się przydało ożyć.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale jeśli macie zamiar się zabawiać, to nie chce na to patrzeć.
Szatyn spojrzał na dziewczynę z dziwnym błyskiem w oku.
- O, nie! Nawet o tym nie myśl. Odstaw mnie.
- Ty tylko o jednym! - udał oburzonego. - A ja chciałem z tobą zagrać w chińczyka!
- No a myślałeś, że o czym mówię? Przecież chodzi mi o chińczyka! Nie lubię tej gry, więc proszę mnie odstawić.
- To zagramy w coś innego - dodał dumnie.
- Nie, dzięki. Jak chcesz grać w jakieś planszówki, to masz Carlosa. ODSTAW MNIE W KOŃCU!
Chłopak niezadowolony odstawił dziewczynę i zrobił minę zbitego psa.
- Nie rób takiej miny, bo ci zostanie, a na mnie nie działa.- odpowiedziała uśmiechając się wrednie.
- Robiłem ją do Carlosa - wystawił jej język.
- W takim razie wyglądasz jak niedorozwinięty szympans.- mruknął Pena ze zniesmaczoną miną.
Pieprzony zdrajca... - warknął i z uniesioną głową poszedł do kuchni.
Dziewczyna, tylko zaśmiała się pod nosem. Rzuciła Carlosowi złowrogie spojrzenie i potupała za szatynem.  W domku pod wodą w końcu zapanowała luźna atmosfera, kiedy nagle do salonu weszła Jen. Jej mina nie świadczyła o niczym dobrym. Zabiła swojego kochanka, ale źle się z tym czuła. Miała wszystkiego dosyć.
- Jen!- krzyknęła blondynka i rzuciła się na swoją przyjaciółkę.- Buraku! Ty wiesz, jak się martwiłam? Gdyby nie James, Carlos by już nie żył.
- Daj mi spokój - westchnęła i poszła do swojego pokoju. Tam zrzuciła skórę i założyła białą bokserkę. Następnie rzuciła się na łóżko. W drzwiach stanęła jej przyjaciółka.
- Wszystko okay?
- Tak, daj mi spać - mruknęła przytulając poduszkę.
- Okay.- mruknęła, po czym podeszła do niej, przykryła ja kocykiem i pocałowała w czoło.- Wyśpij się. Później obudzę cię na kolacje.
- Dobranoc - szepnęła i po chwili odpłynęła do Krainy Morfeusza.
Dziewczyna cichutko wyszła z sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Zajrzała do pokoju gościnnego, gdzie od godziny drzemał Carlos. Nawet nie zmienił pozycji od czasu, gdy ostatni raz tam zaglądała. Uspokojona wróciła do salonu.
- Oboje śpią?
- Mhm.- usiadła na kanapie.
- To co robimy? - zapytał i objął ją ramieniem.
- A co byś chciał?
- Ważne, że z tobą.
- Dobry kit pół sukcesu.- mruknęła pod nosem.- A tak serio?
- Mówię serio.
- Słodki jesteś.- zaśmiała się i musnęła jego usta.- Za chwilę muszę iść coś ugotować. Puki co, możemy po prostu tu posiedzieć. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz siedziałam i tylko oglądałam TV.
- Czyli oglądamy TV - dodał i włączył MTV.
- Muzyka? A może jednak jakiś film?
- Wybieraj - uśmiechnął się.
- Film.- uśmiechnęła się.- Może być horror, ale jeśli będzie o duchach, to mogę mieć problemy z zasypianiem.
- Pomogę ci w tym - uśmiechnął się tajemniczo.
- Mam się bać, czy raczej cieszyć?
- Raczej to drugie.
- Pytałam, czy ja mam się cieszyć, a nie ty.- zaśmiała się i oparła głowę o jego ramię.
- Wiem - przytulił ją mocniej.
- No, to włącz ten film, bo za chwilę będzie trzeba kończyć.- mruknęła, i ułożyła się wygodnie. Chłopak włączył jakąś komedię romantyczną, podczas, której naśmiali się tyle, co nigdy. Przez te śmiechy obudzili swoich przyjaciół.
- Co wam się tak te japy cieszą?! Nawet pospać nie można!- warknął Carlos, wchodząc do salonu.
- Nie znasz innego słownictwa? Pragnę przypomnieć, że jesteś u mnie, wiec uważaj co mówisz.- odpowiedziała syknięciem blondynka.
- Masz już tą kolację, że mnie budzisz? - zapytała szatynka.
- Nie, przepraszam.- powiedziała Rosalie, kompletnie innym tonem. Nie chętnie wstała z kanapy.- Zaraz ją zrobię. Idź się jeszcze połóż.- uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki.
- Nie no, jak już wstałam to zrobię tą kolację - uśmiechnęła się niemrawo. - Na co macie ochotę? - spojrzała na każdego po kolei.
- Coś jadalnego.- mruknął Latynos.
- Miałam robić kurczaka. Może pomogę?- zaproponowała blondynka.
- Nie. Dzięki, poradzę sobie - uśmiechnęła się. - Może dosypać ci trutki na myszy? - popatrzyła na Latynosa i poszła do kuchni.
- Może to i dobry pomysł!- zawołał za nią.
- Eh...- westchnęła Rosalie i z powrotem usiadła na kanapie.
- W końcu się zaprzyjaźnią - szepnął James. - Zobaczysz.
Objął ją ramieniem.
- Ta, jasne. Prędzej nawzajem pomordują.- mruknęła blondynka.
Chłopak się tylko cicho zaśmiał i wrócił do oglądania.
Dziewczyn, a kiedy tylko weszła do kuchni wzięła się za przygotowywanie kolacji. Szybko się z tym uwinęła. Został jej tylko stół do nakrycia. Kiedy weszła do jadalni zobaczyła, że Carlos właśnie kończył układać zastawę.

1 komentarz:

  1. Wspaniała część . Czekam z niecierpliwością na nn. ; *
    Paaati . *.*

    OdpowiedzUsuń