Zapraszam na ostatnią część tej jednorazówki. Trochę tego było, ale udało się dobrnąć do końca ;)
~Justme
Brunetkę obudziły promienie zachodzącego słońca. Podniosła głowę i czułą się zdezorientowana. Na zegarku wybiła 8.00 PM a ona nie była u siebie w pokoju. Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, do pokoju wszedł James, w samych bokserkach i pochyloną głową. Wycierał ręcznikiem wilgotne włosy. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła.
~Justme
Brunetkę obudziły promienie zachodzącego słońca. Podniosła głowę i czułą się zdezorientowana. Na zegarku wybiła 8.00 PM a ona nie była u siebie w pokoju. Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, do pokoju wszedł James, w samych bokserkach i pochyloną głową. Wycierał ręcznikiem wilgotne włosy. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła.
- No, no, no.
Takie widoki na pobudkę mogę mieć.- zachichotała.
- O, już nie
śpisz.- podszedł do niej i lekko musnął jej usta. - Dzień dobry kochanie.
- Chyba dobry
wieczór. Dziwnie się czuję.- mruknęła i przeciągnęła się.
- Dlaczego? -
zdziwił się.
- Bo budzę się
na noc? Powinnam się przygotowywać do spania, a nie do życia...- jęknęła i
wstała.
- Eee tam -
machnął ręką. - Ale teraz jak chcesz to możemy gdzieś razem wyskoczyć. Jesteś
wypoczęta. Zrelaksujesz się.
- A ty coś
spałeś?- zapytała podejrzliwie.
- Nie, bo przy
tobie nie da się zasnąć.- zaśmiał się. - Jedyne, co pomogło mi wyrwać się z
twojego uwodzicielskiego uroku to prysznic, ale to było na nic, bo twoje
kryształowe oczy zaczarowały mnie ponownie.
- Ha, ha.
Zabawne. Jak nie spałeś, to nigdzie nie jedziemy.- odpowiedziała i pogłaskała
go po policzku.- Musisz odpocząć.
- Skarbie ja nie
potrzebuję snu. Wystarczy, że będziesz w pobliżu. A teraz idź wziąć prysznic, a
ja ci poszukam jakiś ładnych ciuszków.- lekko musnął jej usta i podprowadził do
łazienki.
- Nie ma mowy.
Mogę iść się umyć, ale ty masz się zdrzemnąć. A w ogóle, to skąd masz damskie
ciuchy w mieszkaniu?- zapytała zdziwiona.
- Przyjaciółka
kiedyś zostawiła taką ładną sukienkę i dodatki do tego. Będzie idealnie pasować
na ciebie księżniczko.- mruknął i musnął jej usta, po czym wyciągnął z szafy
sukienkę. - Proszę, a teraz na twój rozkaz, królowo ty moja, zdrzemnę się.
- Hah.
Książe...- zaśmiała się i pocałowała go krótko, po czym wzięła rzeczy i powędrowała
do łazienki.
Wzięła długi
prysznic. Dokładnie się wyszorowała i umyła włosy. Ubrała się w zestaw (
http://allani.pl/zestaw/630558 ), który dostała od chłopaka i wysuszyła włosy
ręcznikiem. Kiedy wyszła z toalety zobaczyła, że na łóżku śpi James. Rozwalił
się na cały materac. Miał rozczochrane włosy i lekko rozchylone usta. Nie mogła
powstrzymać ckliwego uśmiechu. Odłożyła swoje rzeczy i cichutko weszła do
kuchni. Postanowiła zrobić coś do jedzenia. Zdecydowała, że usmaży naleśniki.
Już po kilku minutach, całe mieszkanie wypełnił zapach smażonego ciasta. Kiedy
skończyła, kilka ułożyła na talerzu, posmarowała serem i dżemem, po czym
zaniosła do sypialni. Usiadła obok śpiącego bruneta. Nie miała serca go budzić,
wiec tylko położyła jedzenie na szafce nocnej i siedziała, obserwując go.
Chłopak zaczął
mlaskać i nie otwierając oczu zapytał:
- Nienawidzisz
mnie, że na naleśniki mnie nie budzisz?
Zachichotała i
pochyliła się nad nim. Lekko musnęła jego usta.
- Nie. Wolałam,
żebyś się wyspał.
- Małpa.-
mruknął i przyciągnął ją do siebie. Szybko znalazł się na niej. - Hmm... Jaką
by tu karę zastosować? Ooo! Już wiem!- Chłopak zaczął bezlitośnie łaskotać
dziewczynę.
- Hahahaha! Nie!
Proszę! Hahahaha! Przecież... Przecież... Ja je usmażyłam! Błagam! Litości!
Książe, zlituj się! Hahahahaha!.
- A dostanę
buziaka? - zapytał podejrzliwie nadal na niej siedząc, ale przestał łaskotać.
- Możesz sobie
wziąć.- westchnęła.
Chłopak
uśmiechnął się cwanie i przyciskając ją do materacu skradł jej krótki, ale
bardzo namiętny pocałunek. Kiedy się od niej odsunął zszedł z łóżka i zaczął
jeść naleśniki.
- Przepyszne -
mówił z pełną buzią. Wziął kawałek na widelec i podsunął dziewczynie. - Masz.
Jedz, bo cię nigdzie nie zabiorę.
- Jedź sam. Ja
mam w kuchni.- zaśmiała się i wstała. Cmoknęła go w policzek i ruszyła po
jedzenie dla siebie.
Chłopak z trudem
wziął wszystko z pokoju i poszedł za dziewczyną.
- Wiesz, że jesteś najwspanialsza na świecie?
- Wiesz, że jesteś najwspanialsza na świecie?
- Teraz już
wiem.- uśmiechnęła się siadając na blacie. Wzięła kawałek naleśnika do ust.
- Ja go chcę.-
udał nafochane dziecko i pocałował dziewczynę.
- Mmmmm...-
mruknęła i odsunęła się kawałek.- Nieznośny jesteś. Nie chcesz spać i jedzenie
mi zabierasz.
- Ale za to mnie
kochasz.- mruknął i ponownie ją pocałował.
- Straszny
książę.- zachichotała i przyciągnęła go bliżej.
- Ale twój
książę - zaśmiał się.
- I dobrze.
Tylko teraz ma pecha, bo łatwo go nie oddam.
- I on na to
liczy - znacząco poruszał brwiami.
- To bardzo
dobrze.- zachichotała.- Tylko jak ty będziesz funkcjonował, jak prawie nic nie
spałeś?- zmartwiła się. Przyłożyła dłoń do jego policzka i delikatnie go
pogłaskała.
- Dam radę -
uśmiechnął się. - A teraz zapraszam panią na krótką wizytę w klubie, a potem...
To już niespodzianka dla mojej księżniczki.
Pomógł jej zejść
i objął ramieniem. Powolnym krokiem ruszył do wyjścia, a następnie do samochodu.
Ona przez cały
czas patrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Zanim odpalił silnik złapała go za
rękę.
- James...
- Tak?
- Dziękuję.
Kocham cię.- uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- Ja ciebie też
- mruknął i odpalił samochód. - Ale nie dziękuj, bo nie masz, za co.- puścił
jej oczko i ruszył w kierunku klubu.
- Nie żartuj
sobie nawet. Mam i dziękować będę, ale to chyba nawet lepiej dla ciebie.- popatrzyła
na niego zalotnie.
- Oj kochanie,
kochanie…- zaśmiał się i zaparkował niedaleko klubu. - Idziemy? - zapytał,
kiedy otworzył jej drzwi.
- Oczywiście.- uśmiechnęła
się i złapała go za dłoń. Pozwoliła się poprowadzić.
Dziewczyna w
pewnym momencie przestała płakać. Powolnymi ruchami zaczęła sprzątać bałagan,
którego narobiła. Założyła spodnie na nowo i położyła się na kanapie. Patrzyła
się bezsensownie w czarny ekran telewizora. Z jej zamyśleń wyrwał ją dzwonek do
drzwi. Z trudem się podniosła i poczłapała otworzyć. Kiedy to zrobiła
ujrzała... Carlosa.
- Nie wiem,
gdzie jest James.- mruknęła automatycznie, wyprzedzając jego pytanie.
- A nie wiesz,
gdzie może być? Dzwonił do mnie, a teraz sam nie odbiera.- zapytał głosem
pozbawionym uczuć.
- Nie - mruknęła
i przełknęła ślinę. - Coś jeszcze?
- Ja...- chciał
coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie zmienił zdanie.- Nie. Dzięki.- mruknął.
- Carlos... -
szepnęła.
- Hm?
Wzięła głęboki
wdech:
- ... Nie, nic.
Już nic - spuściła głowę i starała się na niego nie patrzeć. Jego ból w oczach sprawiał,
że miała jeszcze większą ochotę się zabić.
- Okay. Trzymaj
się.- mruknął i odwrócił się. Odszedł.
- Jasne. Ty też - mruknęła i
dodała szeptem, kiedy odszedł. - Przepraszam.
Zamknęła ponownie drzwi i po
nich zjechała. Nie mogła uwierzyć w to, że nie potrafiła mu powiedzieć, że go
kocha. Bała się sama siebie.
Carlos zatrzymał się w połowie
korytarza. Chciał wrócić tam i zacząć walić w drzwi. Chciał krzyczeć:
"Kocham cię! Nie zostawiaj mnie!", ale nie chciał się jej narzucać.
Chciał, żeby byłą szczęśliwa. Skoro zdecydowała, że woli żyć bez niego, to nie
będzie jej powstrzymywał...
Przełknął ciężko ślinę i
ruszył dalej, nie kontaktując.
- Chodź - chłopak po kilku
tańcach wyciągnął dziewczynę z klubu. Zaciągnął ją do samochodu i powoli ruszył
na plażę. Tam zaprowadził ją w jedno z najpiękniejszych miejsc w L.A. Mała,
zapomniana zatoczka, z której był piękny widok na księżyc świecący nad
horyzontem. Podprowadził dziewczynę na jedną z większych skał i pomógł jej na
nią wejść. - Piękne prawda?
- Przepięknie.- westchnęła i
pochłaniała wzrokiem roztaczający się przed nią widok.- Idealne miejsce
na postawienie pałacu ze szklanymi wieżami.- zachichotała zerkając mu w oczy.
- Nie potrzebuję pałacu,
żeby móc oglądać kryształy - uśmiechnął się i zaczął gładzić jej policzek. - Bo
wszystkie są w twoich oczach. Podobnie jak wszystkie truskawki świata należą do
twoich ust, a głos skradłaś aniołowi. Urodę natomiast mogłaś skraść Afrodycie,
mitycznej bogini miłości. Włosy są jak powoli dojrzewające kłosy zboża na polu
i promienie słońca... Skarbie pamiętaj, że jesteś najpiękniejsza na świecie.
Jesteś jak jasna gwiazda na ciemnym niebie, która rozświetla moje życie.
- Jeśli słyszę to od jednego
z idealnych greckich bogów, to chyba musi być w tym ziarnko prawy.- uśmiechnęła
się i położyła swoją dłoń na wierzchu jego, gładzącej jej policzek.- Twoje
oczy, są hipnotyzujące. Czuję się, jakbym patrzyła na kwitnącą paproć w noc
świętojańską. Błyszczą i przyciągają. Twoje włosy... Miękkie i lśniące, jak
promienie słoneczne. Postura jak u księcia z bajki, ale głos i słowa... Jak u romantycznego
pisarza. Kocham cię i nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.- szepnęła i
delikatnie go pocałowała.
Chłopak zaczął odwzajemniać
pocałunki dziewczyny. Utonął w ich smaku. Przylgnęła do niego. Ich pocałunek
trwał i trwał. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, uśmiechnęła się delikatnie
i poprawiła mu włosy, zasłaniające mu oczka. Całą noc spędzili na rozmowach,
śmiechu i ukradkowych pocałunkach.
Rano zebrali się i pojechali
do studia.
Kiedy weszli na plan, Roger
uśmiechnął się promiennie.
- Wszystko okay?
- Tak. Przepraszam za
zamieszanie.- mruknęła zawstydzona.
- Oj kotek... Przynajmniej
teraz jesteś szczęśliwa – James przytulił ją mocniej. - I ja też.
- Cieszę się, że już
wszystko w porządku. Gotowi na ostatni dzień pracy?- zapytał lekkim tonem, ale
zaraz przybrał zatroskany wyraz twarzy. Do studia wszedł Latynos. Zachowywał się
jak zombie. Szedł przed siebie. Jego twarz wyrażała kompletny brak emocji. Do
nikogo się nie odzywał. Ewentualnie kiwał głową lub coś mruczał.
Nagle z garderoby wyszła
szatynka. Oczy miała czerwone jakby płakała, ale mówiła, że jest zmęczona.
Podeszła do Rogera i przyjaciół. Spojrzała na brunetkę.
- Lilly. Możemy pogadać? -
szepnęła słabym głosem.
- Tak.- odpowiedziała cicho
i poszła za nią do jej garderoby. - O co chodzi?- zapytała jakby obojętnym
tonem, zamykając za sobą drzwi.
- Przepraszam. Przepraszam
za wszystko, co ci powiedziałam, zrobiłam. Jestem głupia. To ja powinnam
dorosnąć, a nie ty. Jesteś dla mnie wzorem. Kocham cię jak siostrę, a
traktowałam cię jak zwykłą szmatę, bo mi się tak zachciało. Myślałam, że
wszystko wiem, a jak się okazuje nic nie wiem. Nie potrafię poradzić sobie z
własnymi problemami, a chcę ci pomóc. Przepraszam, że zachowałam się zwykła zdzira.
Przepraszam. Wybaczysz mi? - mówiła na jednym wdechu z łzami w oczach.
- Alex... Dobrze wiesz, że
choćby nie wiem, co się stało, zawsze będziesz dla mnie ważna. Wybaczam ci.-
uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciółkę.- Ale teraz będzie to wyglądało inaczej.
Wiem, że jesteś nie zależna i zawsze decydujesz o sobie sama, ale są rzeczy,
które musisz zmienić. I to koniecznie. Nie ma żadnego ale.- zastrzegła.
- Zrobię wszystko, ale już
się nie kłóćmy. - złożyła ręce jak do modlitwy.
- Spokojnie.- uśmiechnęła
się i jeszcze raz uścisnęła przyjaciółkę, po czym cofnęła się o kilka kroków.
Przyjrzała się jej dokładnie.- Co się z tobą stało?- zapytała cicho.
- Pogubiłam się - jęknęła i
opadła na kanapę. - Wiesz, na co mam ochotę? Na strzelenie sobie w łeb.
- Wyglądasz o wiele gorzej
niż osoba, która "się pogubiła".- mruknęła z dezaprobatą.- Jak to
możliwe?
Głośno westchnęła i
opowiedziała jej całą historię związaną z Carlosem.
- Wiesz, co ci powiem?
Głupia jesteś jak lewy kalosz. A może nawet głupsza. Powiedz ty mi do cholery,
dlaczego ty go odrzucasz?
- A co mam zrobić?
- No na przykład powiedzieć
mu, że go kochasz? Spędzić z nim czas? Dać mu szanse?
- Boję się - szepnęła.
- Bo?
- Zapomniałaś, jakie miałam
dzieciństwo?
- Nie. Nie zapomniałam. Ale
Andree to rozumiał. Skąd wiesz, że on zareaguje inaczej?
- Bo on jest inny - szepnęła
i podkuliła pod siebie nogi.
- Nie dramatyzuj. To ty
zachowujesz się inaczej.
- W jakim sensie?
- Jesteś... No... Inna niż
kiedyś. Nie śmiejesz się. Masz tajemnice. Zachowujesz się dziwnie. I nie podoba
mi się to.- mruknęła.
- Przepraszam, ale nie mam
już powodów do śmiechu. Moje życie to pasmo porażek i niepowodzeń. Jestem do
niczego.
- Bo tak sobie wmawiasz! Nie
robisz nic, żeby to zmienić! Po prostu się nad sobą użalasz! Ale to się zmieni...
- Hm? - spojrzała na nią
zdziwiona. Nie lubiła, kiedy na jej twarzy widniał cwany uśmieszek.
- Dokładnie to. Zaczniemy od
tego, że masz się ubrać ładnie, uśmiechnąć. Dzwonię do Mad i powiem jej, że
przyjedziemy trochę później.
- Dobra - powiedziała z lekka
przerażona i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej ciuchy. Założyła buty i
wyszła do przyjaciółki. - Może być?
- Hmmm... A może jakaś
spódnica?
- Po co?
- Bo masz fajne nogi i
będziesz dobrze wyglądać.- zaśmiała się, ale przestała, gdy zobaczyła minę przyjaciółki.
Zmarszczyła brwi.- Co jest?
- Co ty kombinujesz?
Podeszła do przyjaciółki,
zanim ta zdążyła zareagować i podciągnęła jej nogawki. W szoku patrzyła na
wielkie, podłużne rany.
- Zostaw tak, jak jest.-
warknęła szatynka i spuściła spodnie.
- Co to ma być?- syknęła.
- Nic. Nie czepiaj się, bo
sama się cięłaś.
- Posrało cię? O nie... To
nie będzie tak wyglądać.- warknęła, ale zaraz z jej oczu znikła wściekłość a
pojawiło się zmartwienie i strach.- Chodź. Dzisiaj czeka cię mało przyjemne
zadanie... Spróbujesz pogadać z Carlosem?
- A co ja mam mu powiedzieć?
- jęknęła kiedy ta zaczęła ją ciągnąć na plan.
- Prawdę. To, co czujesz i
to, co o nim myślisz.
- Nie teraz.
Zatrzymała się
- A kiedy?- zapytała całkowicie
spokojnie.
- Nigdy?
- Zabawne, doprawdy.-
mruknęła,- Kiedyś z nim porozmawiać musisz.
- Nic nie muszę. Prawda?
- Nie prawda. Nic nie
musiałaś, do póki się nie stoczyłaś. Teraz musisz.
- Nieeeee… -jęknęła, kiedy
ta ponownie zaczęła ją ciągnąć.
- Taaaaaak.- odpowiedziała
jej wrednie.
- Małpa - bąknęła.
- Wiem. Ty też.
- Pyf... - prychnęła i
została popchnięta w stronę Latynosa. Zatrzymała się tuż przed nim. Stanęła jak
wryta.
- Hej.- mruknął.
- Hej. Co tam? - zapytała i
posłała morderczy wzrok przyjaciółce.
- Nic.- odpowiedział cicho.-
Coś się stało?
- Nie? Tak jakby...
- O co chodzi?
- Chodź.- jęknęła i
zaciągnęła go w bardziej ustronne miejsce. - Przepraszam.
- Za co? Nie kochasz mnie i
nie musisz mnie za to przepraszać. Nie mam ci tego za złe.- powiedział
spokojnie.
- A powinieneś. Z resztą. Co
ja wiem?... Carlos przepraszam. Zachowałam się jak ostatnia szmata tak cię
traktując. Nie powinnam. Przepraszam.
- Nie masz, za co. Nie
gniewam się na ciebie.- powiedział siląc się na uśmiech.
- Nie mów tak.- tupnęła nogą
jak małe dziecko, a do jej oczu napłynęły łzy.- Oszukiwałam cię przez cały
czas, a ty mówisz, że nie mam cię za co przepraszać i nie jesteś na mnie zły.
- Cóż... Taka jest prawda.
Nie umiem być na ciebie zły...
- To nie fair!
- Nie ja to wymyśliłem.-
mruknął.
- Carlos... Dlaczego?
Dlaczego taki jesteś? - zapytała spokojnie i do niego podeszła bliżej.
- Jaki?- zapytał zdziwiony.
- Taki... Taki idealny.
Popatrzył na nią zdziwiony,
po czym uśmiechnął się lekko.
- Nie PRAWIE idealny?
- Niby, dlaczego prawie? -
zrobiła dziwną minę.
- Bo... " Mówię, jaka
jesteś, a ty tego nie lubisz"- powiedział, naśladując jej ton.
- Nie powiedziałam, że nie
lubię - udała oburzoną.
- Właśnie tak. Powiedziałaś
"Nie lubię tego"- zaśmiał się.
- Kłamiesz.
- Nie, nie kłamię.
Powiedziałaś, że tego nie lubisz.- uśmiechnął się szerzej.
- Kłamca.
- Nie kłamię panno idealna.
- Ej! Bez takich - pogroziła
mu palcem. - Kurde! Przyznałam się.
Zaczęła lamentować jak
babcia.
- Nie płacz... Masz na to za
ładne oczy.- szepnął czule.
- Przestań, proszę -
szepnęła i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Racja. Przepraszam. Wiesz,
ja już chyba pójdę.- mruknął, markotniejąc.
- Dlaczego? - zasmuciła się.
- Jeszcze ci nie powiedziałam, co tak naprawdę chciałam.
- Więc o co chodzi?
- Kocham cię - szepnęła
słabo i spuściła głowę.
- To... To, dlaczego chcesz
za wszelką cenę wyjechać? Odciąć się ode mnie?
- To skomplikowane. Nie
zrozumiesz.
- Jeśli mi nie powiesz, to
oczywiste, że nie zrozumiem. Powiedz, proszę.
- Bo... Boję się. Jasne?
- Czego się boisz?
- Ciebie! - podniosła głos,
a z jej oczu popłynęły łzy. - Nie mam zamiaru zajść w ciążę po raz kolejny!
- Wow, stop. Jaką ciążę?
Czemu uważasz, że zaraz miałabyś zachodzić w ciążę? Przecież...
- Bo... Sama nie wiem.
- Coś się stało? O czymś nie
wiem?- zapytał łapiąc ją za dłoń.
- Chcesz wiedzieć? - wyrwała
mu rękę.
- Tak.
- Proszę bardzo! Kiedy
miałam trzynaście lat matka mi umarła, a ojciec zaczął wykorzystywać
seksualnie! Kiedy miałam szesnaście lat zaszłam w ciążę! - krzyknęła, a
następnie bezsilnie opadła na ziemię i zaczęła płakać.
- Nie... Nie wiedziałem.
Tak... Tak mi przykro.- szepnął i usiadł obok niej. Objął ją ramieniem i
przyciągnął do siebie.
- Ojciec zniszczył mi
całkowicie życie. Dosłownie - szlochała, ale się nie odsunęła.
- Ciiiii... Rozumiem. To, co
ci zrobił... To jest po prostu straszne. Ale jego tu nie ma. I już nigdy więcej
cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to...
- Najgorsze jest to, że
zabiłam je.
- W sensie, że... Dziecko?
- Tak. Usunęłam ciążę.
- To... To może i nawet
lepiej. Nie byłaś gotowa, a dziecko mogło urodzić się chore.
- Co? - spojrzała na niego
zdziwiona.
- Wiesz... Jeśli to było
dziecko twoje i twojego ojca, to mogło urodzić się z wadą genetyczną.
- I sądzisz, że dobrze
zrobiłam? Bo je zabiłam? Zabiłam!
- Nie mówię, że to było
perfekcyjne rozwiązanie. Mówię, że mogło być gorzej.
- Jesteś nienormalny -
wstała. - Wolałabym już, żeby miało jakąś wadę niż być morderczynią!
- Rozumiem. Ale zrobiłaś to.
Co mam ci powiedzieć? Że powinnaś iść do więzienia? Że masz się tym martwić do
końca życia? Mówię ci, co myślę. A myślę, że to nie była twoja wina. Że
zostałaś postawiona w przerażającej sytuacji w nie odpowiednim momencie.
Zrobiłaś to, co uważałaś za słuszne i choćby to było coś niewiarygodnie
okrutnego i tak będę cię pocieszał i i tak przyznam ci racje!
Miała już coś powiedzieć,
ale zrezygnowała.
- Wybacz mi, że cię kocham.
Wybacz mi, że nie widzę w tym, co zrobiłaś okrucieństwa. Wybacz mi, że jestem
taki, a nie inny. Nie potrafię zachowywać się inaczej.- mruknął i odwrócił się
na pięcie. Szybko odszedł.
- Idiotka! - krzyknęła i
całą swoją wściekłość wyładowała na ścianie. Kiedy się uspokoiła wróciła na
plan. Starała się wyglądać na szczęśliwą.
Na jej nieszczęście brunetka
cały czas bacznie jej się przyglądała i dojrzała czający się w tęczówkach
smutek. Posłała jej spojrzenie, które mówiło samo za siebie. Czeka je
rozmowa...
Dzień nagrań minął jak z
bicza strzelił. Na końcu wszyscy zebrali się u Rogera, aby ostatni raz razem
pożartować i porozmawiać. Było trochę łez i smutku, ale każdy pocieszał się
tym, że zobaczą się na premierze, a może i kiedyś przy kolejnych produkcjach.
Słońce wstawało roztaczając
ciepły blask. Dwie przyjaciółki oraz James stali na lotnisku. Minął tylko
tydzień od zakończenia zdjęć, a sporo się zmieniło. Lilly miała teraz duży
wpływ na Alex. Pilnowała, aby jadła jak normalny człowiek, dużo z nią
rozmawiała i zabierała w piękne miejsca. Dziewczyna zdawała się odżywać.
Brunetka w żartach nazywała ją śpiącą królewną, która po wielu latach ponownie
widzi świat w pięknych barwach. Tak samo kwitło uczucie między Lil a Jamesem. W
momencie pożegnania, dziewczyna miała łzy w oczach i nie potrafiła się od niego
odsunąć.
- Będę tęsknić. Bardzo.-
jęknęła.
- Ja też - ścisnął ją
jeszcze mocniej. - Niedługo się zobaczymy. Obiecuję.
- Co nie zmienia faktu, że
bez ciebie będzie mi źle.- szepnęła.
- Mi też kochanie. Będę
bardzo, ale to bardzo za tobą tęsknić. Ale nigdy nie zapominaj, że zawsze będę
cię kochał. Zawsze.
- Też cię kocham. Zawsze
będę cię kochać.- szepnęła i wspięła się na palce, aby go pocałować.
- Ej, bo nam samolot
ucieknie.- zaśmiała się Alex i ich od siebie odsunęła, a sama przytuliła
Jamesa. - Pa. Będę tęsknić wariacie.
- Dzięki wariatko. Ja też -
zaśmiał się i od siebie się odsunęli.
- Kiedyś ci go ukradnę -
powiedziała po chwili ciszy i znacząco poruszała brwiami.
- Jesteś straszna.-
odpowiedziała jej przyjaciółka, po czym spojrzała na chłopaka.- Wiesz, że jeśli
zobaczę cię w gazetach z jakąś dziewczyną, to przylecę tu i najpierw zamorduję
ją a potem ciebie?- zapytała mrużąc oczy.
- Podobnie - dodał i się
uśmiechnął. - Kocham ciebie i tylko ciebie.
- Pasażerowie lotu numer 756
proszeni na pokład.- usłyszeli głos kobiety w głośnikach.
- Kocham cię.- powiedziała
brunetka i jeszcze raz szybko go pocałowała.
- Chodź - uśmiechnęła się do
dziewczyny i ruszyła do przodu.
- Idę!- zawołała za
przyjaciółką.- Do zobaczenia na premierze.- uśmiechnęła się do chłopaka i
pobiegła za szatynką.
- Wiesz, że wrócisz tu sama?
- zapytała Alex, kiedy były już w samolocie.
- Co? Niby, czemu?- zapytała
zdziwiona.
- Bo po co?
- Bo na premierę?
- I znowu go spotkać? Nie
dziękuję.
- Masz pecha. Pojedziesz ze
mną.- powiedziała tonem, którego używała od kilku dni.- Pojedziesz tam ze mną i
kropka. Mówiłam ci, że po premierze pojedziemy do Malibu. Nie masz wyboru.
- Ale powiesz Carlosowi, że
mnie nie będzie. Jasne?
- Co mi tam. Czemu nie?- mruknęła.-
Ale ty za to nie krzyczysz na mnie, jak będę miała napady tęsknoty.- jęknęła i
oparła głowę o okienko.
- Spoko - mruknęła. - Za
miesiąc wracamy, a wtedy nacieszycie się sobą.- znacząco poruszała brwiami.
- Zazdrościsz?- zapytała z
półuśmiechem.- I tak nie oddam ci Jamesa.
- Masz pecha, bo nie
zazdroszczę - wystawiła jej język. - Zaczynam nowe życie.
- I z tego powodu się
cieszę.- zaśmiała się i przyjacielsko szturchnęła szatynkę.
- Ja też - mruknęła. - Idę
spać. Dobranoc.
- Branoc.- szepnęła i
odwróciła się w stronę okna. Już po 15 minutach obie spały.
W czasie pobytu dziewczyn w
Anglii, chłopcy długo myśleli o nich i doszli do wniosku, że nie potrafią żyć
bez nich. Carlos postanowił, że wybaczy Alex i spróbuje od nowa. Tak jak
postanowili pojechali do Anglii do dziewczyn. Carlos i Alex się pogodzili, a
James i Lilly zaręczyli. Po paru latach wrócili do Los Angeles gdzie panna Grant
stała się panią Maslow, a panna Vega za parę miesięcy miała być panią Peną. Tak
jak przypuszczano wszystko zakończyło się szczęśliwie.
Koniec
http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Zapraszam, Ciri
OdpowiedzUsuńboskie *.* Chłopcy to się by szybciej mogli skapnąć a nie tak późno -,- ale słodko się zakończyło <3 ta historia mnie urzekła, chcem więcej :) czekam :*
OdpowiedzUsuń